Miłujcie waszych nieprzyjaciół…

M

Szczęść Boże! Dzisiaj kolejne słówko z Syberii i – znowu ważny problem! Zapraszam do refleksji, a Markowi dziękuję!
          Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Witam Was bardzo serdecznie w ten
sobotni poranek (dzień)
Dziś bardzo ważny temat –
najtrudniejsze w chrześcijaństwie, a z drugiej strony, najpiękniejsze w
chrześcijaństwie. O czym mowa?
Zacznę od cytatu. Niedawno w
jednym z rozważań na moim blogu, s. Polina zacytowała słowa Jana Pawła II,
„Jeśli miłość jest warunkiem naśladowania Chrystusa, to sprawdzianem
prawdziwości tejże miłości jest ofiara”
(Tu jest w całości orędzie, z
którego biorę te słowa, a to orędzie polecam tym, którzy wczoraj zastanawiali
się dlaczego taka niesprawiedliwość, że niewierzącym żyje się lepiej… i w ogóle
polecam to orędzie –http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/przemowienia/sdm_2001_14022001.html)
Przyznam, że wczoraj ta myśl mnie
„prześladowała” podczas drogi krzyżowej. Przecież Jezus cierpiąc, umierając na
krzyżu, okazał nam taką właśnie miłość – miłość, której sprawdzianem
prawdziwości jest ofiara.
Wydaje mi się, że
jest to prawdziwy problem, zaryzykuję stwierdzenie – nas wszystkich, każdego z
nas. Warto zastanowić się nad tym. Współczesna kultura podkreśla wolność,
niezależność, luz, róbta co chceta…
To ja będę
decydował… Jak mi się podoba… Robię to co jest moim wolnym wyborem…
Gdzieś w takich
wypowiedziach, w niektórych okolicznościach słusznych, na margines schodzi
pojęcie ofiary.
Dlaczego tak
wiele rozwodów? Dlaczego tak wielu młodych żyje bez ślubu? Dlaczego tyle
aborcji? Takich pytań można postawić wiele, pytań na które odpowiedź będzie
właśnie taka, problemów, które tutaj mają swoje źródło. Dlatego, że człowiek
zapomniał o takim pojęciu jak – ofiara.
Karol Wojtyła w swojej książce
„Miłość i odpowiedzialność” używa pojęcia – harmonizacji egoizmów – tak często
pojmowana jest miłość. (Ten problem w tej książce jest szeroko opisany). Czemu
tak często i szybko rozpadają się małżeństwa? Dlatego, że często w małżeństwo
wstępują nie mężczyzna i kobieta, których jednoczy miłość, a dwoje egoistów, którym
było ze sobą dobrze, dopóki każdemu z ich oddzielnie było dobrze. A kiedy było
już ciężko, wtedy i oni nie wytrzymali takiej próby.
Pewnego razu ktoś z grupy
małżeństw, przyniósł mi na CD, wykład psychologa, prawosławnej zakonnicy, która
podawała dane statystyczne, m. in. to, że w Rosji rozpada się 93% małżeństw.
Natomiast te które się nie rozpadają, to połowa z nich żyje na granicy rozwodu.
I owa siostra psycholog, podaje jako przyczynę takiego stanu rzeczy, że dziś
dziecko, często wychowywane jest jako najważniejsze, główne w rodzinie, główny
członek rodziny. Wszystko kręci się wokół niego, dlatego, że on jest mały, jemu
trzeba ustąpić.
I jeśli taki „główny” dorośnie, to
on całe życie czuje się głównym. I kiedy jeden taki „główny” spotyka drugiego
„głównego” i oni zakładają rodzinę, to często wychodzi z tego jedynie
harmonizacja egoizmów i mało jest nadziei na świetlaną przyszłość takiej
rodziny.
Dlatego trzeba wychowywać,
najpierw samego siebie, potem młode pokolenie do umiejętności, zdolności
ofiary! Żeby człowiek umiał być dla innych darem, ofiarowywać swoje siły, czas,
siebie dla drugiego człowieka.
I tu jest odpowiedź na pytanie z
początku tego rozważania – najtrudniejsze, a zarazem najpiękniejsze w
chrześcijaństwie. Co to jest?
Miłujcie
waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak
będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie.
Miłować nieprzyjaciół – to i
najtrudniejsze i najpiękniejsze w nauczaniu Jezusa, to to, co odróżnia
chrześcijaństwo, od innych religii.
Ale ja myślę, że większość z nas,
nie wie, kto taki – wróg. Może niewielu z nas, ma, albo nawet miało prawdziwych
nieprzyjaciół, doświadczało prawdziwej wrogości. Dzięki Bogu.
Ale Jezus mówiąc – miłujcie
nieprzyjaciół – myślę, że nie ma na myśli tylko nieprzyjaciół, ale wszystkich
aż do nieprzyjaciół. Dlatego możemy rozwinąć tę myśl – miłujcie tych, których
macie dosyć, którzy was denerwują, męczą, miłujcie tych, którzy was obrażają,
miłujcie tych, których jak tylko widzicie od razu tracicie poczucie humoru, tych,
którzy inaczej myślą, którzy zdaje się, że wcale nie myślą, miłujcie tych,
których wam miłować trudno, a zdaje się, że ich kochać się nie da.
To wymaga ofiary.
Egoista nigdy nie będzie mógł
takich i tak kochać. To ofiara, to ofiarowanie samego siebie, dar z siebie.
Proponuję małe ćwiczenie,
postanowienie na dziś.
Pomyśl o jednym człowieku, którego
masz już dosyć, który ciebie wkurza, obraża, psuje twój dobry nastrój, jak
tylko się pojawi. Spróbuj dziś szczególnie kochać tego właśnie człowieka –
modlić się za niego, pogadać z nim, coś jemu ofiarować, kochać go, a jeśli nie
da się kochać jego, to kochaj w nim Jezusa.
Miłujcie
waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak
będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie.
Pomyślności. Trzymajcie się.

4 komentarze

  • To rozwazanie to strzal w dziesiatke,bolesny strzal.Jak ogromne musi byc dzialanie Boga,zebysmy w takich sytuacjach mieli pokoj w sercu.Codziennie staram sie modlic o ten pokoj bo bez niego kochanie nieprzyjaciol jest niezwykle trudne.Wlasnie tego pokoju Wszystkim zycze.
    Robson

  • '' Pewien chiński imperator wypowiedział pewnego dnia uroczystą przysięgę:

    – Pokonam i usunę z mojego królestwa wszystkich moich nieprzyjaciół.

    Po pewnym czasie jego poddani widzieli go, jak przechadzał się po swoim królewskim ogrodzie ze swoimi wrogami, trzymając się z nimi za ręce, śmiejąc się i żartując.

    – Czyż – zapytał jednego z dworzan- nie obiecałeś, że usuniesz ze swojego królestwa wszystkich swoich nieprzyjaciół?

    – A czy ich nie usunąłem?- odpowiedział imperator.

    – Przemieniłem ich w moich przyjaciół ''

    Kochać nieprzyjaciół nie oznacza rezygnacji z walki o dobro, ale stałe kontrolowanie siebie,ile w każdym z nas jest egoizmu, ile chęci zemsty,ile nieludzkiego spojrzenia na bliźniego.
    Oczyszczenie z egoizmu pozwala nam w sposób ewangeliczny spojrzeć na drugiego człowieka.

  • Świetny przykład z tym chińskim imperatorem. Dziękuję za jego przytoczenie, a wraz z Przedmówcami raz jeszcze dziękuję Markowi za kapitalne rozważanie. Rzeczywiście, jest mocne! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.