Rozwój – albo regres!

R

Szczęść Boże! Dzisiaj we wpisie Księdza Marka krótki poradnik duchowej pracy nad sobą. Bardzo polecam.
   A ja – pędzę już do Chorych. Około trzydzieści osób. Wam zaś, Kochani – idąc za głosem Marka – przypominam: dziś pierwszy piątek miesiąca. I Wielki Post… I Droga Krzyżowa…
          Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Niech będzie pochwalony Jezus
Chrystus!
Dziś już drugi piątek Wielkiego
Postu, a pierwszy piątek miesiąca. To szczególny dzień. Chciałbym przypomnieć,
że dziś Droga Krzyżowa i zachęcam do wzięcia w niej udziału. Jeśli ktoś z
różnych przyczyn nie może to zachęcam do osobistego odprawienia tego nabożeństwa,
osobistego rozmyślania nad męką Jezusa. A w związku z pierwszym piątkiem nic
dodać nic ująć.
Co tam dziś w słowie…
Zacznę od cytatu z Orędzia
Benedykta XVI na Wielki Post: „Mistrzowie duchowości przypominają, że w życiu wiary
ten, kto nie czyni postępów, cofa się. Drodzy bracia i siostry, weźmy sobie do
serca wciąż aktualne wezwanie, by dążyć do «wysokiej miary życia chrześcijańskiego»
(Novo millennio ineunte, 31)”.
W życiu wiary ten, kto nie czyni postępów, cofa się.
Podobną myśl możemy dziś odnaleźć
w liturgii słowa – A jeśliby występny
porzucił wszystkie swoje grzechy, które popełniał, a strzegł wszystkich moich
ustaw i postępowałby według prawa i sprawiedliwości, żyć będzie, a nie
umrze…  Gdyby sprawiedliwy odstąpił od
swej sprawiedliwości i popełniał zło, naśladując wszystkie obrzydliwości,
którym się oddaje występny, czy taki będzie żył?
Widać tu wyraźnie pewien proces,
albo odstępujemy od grzechów, nawracamy się, zmieniamy na lepsze nasze
postępowanie, albo odwrotnie. Wiara, nawrócenie to proces. I może to być
rozwój, a może to być cofanie się, ale nigdy nie stoimy na jednym miejscu.
Dlatego potrzeba nam wysiłku, trudu w pracy nad sobą.
W dzisiejszej Ewangelii też możemy
zauważyć taki proces. Jezus mówi: Jeśli
wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów,
nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.
Proponuję zatrzymać się na słowie
większa. Jeśli wasza sprawiedliwość nie
będzie większa
.
To słowo większa, też oznacza jakiś proces, jakiś rozwój. Nie wystarczy,
żeby było jak w przypadku faryzeuszy, nie wystarczy, żeby było jak dawniej. Ona
ma być większa.
Nawet i sam Jezus pokazuje myśl
Bożą, że ona się rozwija. Oczywiście, Boża myśl nie może się rozwijać, ona
zawsze jest doskonała. Może się jednak rozwijać stopień poznania tej myśli,
stopień otwarcia człowieka na tę myśl, stopień kultury ludzkości, zdolności,
żeby tę myśl przyjąć. Jezus wyraża to w słowach: Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj; a kto by się dopuścił
zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego
brata, podlega sądowi.
Przodkom powiedziano tak, a Ja wam
mówię…
W naszej wierze, życiu wiary, też
nieustannie coś się rozwija albo cofa. I warto dziś i w ciągu tego Wielkiego
Postu pomyśleć – jak? W którą stronę?
Może mamy jakieś duchowe
dzienniczki, jakieś notatki sprzed paru lat, może chociaż mamy w pamięci swój
poziom życia duchowego kilka lat temu. Jak widzę to dziś? Jak na to patrzę, jak to odbieram? Czytam to, przypominam sobie i myślę, jaki ja byłem
wtedy głupi, mało rozwinięty, jak naiwnie myślałem. Śmiejemy się sami nad sobą.
A może odwrotnie, myślimy sobie jaki ja wtedy byłem pobożny, jak się starałem,
teraz by tak trzeba było.
Na pewno znamy piesze pielgrzymki,
wielu z nas brało w nich udział. A przecież można by było na Jasną Górę
pojechać samochodem, pociągiem i byłoby szybciej, lżej. A my chodzimy pieszo.
Sens ma nie tylko cel, ale i sama droga, a po drodze modlitwa, konferencje, rozmyślania,
i sam trud drogi, umartwienie.
Nasza wiara, życie duchowe, to też
taka pielgrzymka, w której liczy się sama droga, albo idę do celu, albo się
pogubiłem i idę w drugą stronę, w innym kierunku.
Może i dlatego Post trwa 40 dni, a
nie np. 3 dni, żeby nasza wielkopostna praca nad sobą mogła być takim procesem,
drogą. Dziś możemy pomyśleć – co osiągnęliśmy przez te półtora tygodnia? Ale
nawet jeśli jeszcze niewiele, to jeszcze jest czas. Tylko trzeba określić postanowienie,
plan na ten Wielki Post – jak chcę, planuję go przeżyć.
I ważne, żeby nie tracić nadziei.
Nawet jeśli zauważasz, że w wierze, w życiu duchowym się cofasz, nawet jeśli
widzisz, że ten pierwszy tydzień Wielkiego Postu zawaliłeś, i ten czas nie
różnił się w ogóle od czasu przed Postem, to Bóg pokazuje nam to, nie żebyśmy
rezygnowali, tracili nadzieje, rozpaczali – ja nic nie umiem, mi nic nie
wychodzi, itd…
Bóg pokazuje nam to, żebyśmy znów
zaczęli, żebyśmy jak Jezus wstali z upadku i szli w stronę Zmartwychwstania.
I jeszcze jedno. My często się porównujemy – a, wszyscy tak robią to
i ja mogę. A Jezus mówi: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż
uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.
Czyjś błąd, grzech, problem, nas
nie usprawiedliwia. My nie mamy być jak inni, my mamy być lepsi – my mamy dążyć do «wysokiej miary życia
chrześcijańskiego».
Bóg wymaga od nas więcej, i my od siebie powinniśmy
wymagać więcej. Jak mówił bł. Jan Paweł II – Musicie od siebie wymagać, nawet
gdyby inni od was nie wymagali.
Dobrego, głęboko przeżytego dnia życzę.

14 komentarzy

  • "Sens ma nie tylko cel, ale i sama droga" – to można odnieśc w zasadzie do wszystkich aspektów życia, dlatego tak ważne jest kroczenie drogą, która prowadzi nas w dobrym kierunku ;).

  • Może ksiądz jedno z kolejnych rozważań (np. w następny pierwszy piątek) poświęcić wizycie u chorych? Chociaż nie wiem, czy się da, bo to Wielki Piątek będzie i nie wiem, czy w takowym dniu te wizyty się odbywają.
    Przez rok przyjmowałam księdza, wizyty ustały wraz ze śmiercią bliskiej osoby. Jeszcze na 3 dni przed śmiercią poprosiłam o udzielenie namaszczenia chorych, tym razem Ostatniego Namaszczenia.
    Pewnie niepotrzebnie, ale ta wizyta wiązała się ze stresem dla mnie (o uziemieniu w domu do godziny 12-stej nie wspomnę 😉 ). Zastanawiałam się, czy wszystko przygotowuję właściwie.
    No i takie rozważanie innym przyda się. "
    Także na temat innych sakramentów. Są tu tacy, co boleją, że ich dorosłe dzieci nie chcą ochrzcić własnych dzieci. Zastanawiam się, czy nie lepiej, aby rodzice dojrzeli do tego chrztu (chociaż to może być bolesne dla niektórych ich bliskich)…

    Sissi

    • "Także na temat innych sakramentów" – chrzest…
      Bywa też tak, że rodzice chcą ochrzcić dziecko, ale ks nie wyraża zgody, bo rodzice nie mają ślubu kościelnego. Krzywdząc w ten sposób niewinne dziecko.

    • Nie bardzo rozumiem powód tego stresu, o którym pisze Sissi. Oczywiście, dojdzie do skutku katecheza o Sakramentach, chociaż chciałbym uprzejmie przypomnieć, iż w Niedzielę Chrztu Pańskiego zamieściłem katechezę dotyczącą właśnie Chrztu. Ewentualnie – można zawsze zwrócić uwagę na jakiś konkretny aspekt.
      Niemniej jednak, na początku tej katechezy jest odniesienie do normy ogólnej, zapisanej w Kodeksie Prawa Kanonicznego w kanonie 843 par.1, a dotyczącej osobistej duchowej dyspozycji, koniecznej do przyjęcia każdego Sakramentu. To w kwestii owej rzekomej krzywdy, jaką czyni ksiądz odmawiając Chrztu… Pozdrawiam! Ks. Jacek

  • Tak trochę z innej beczki. Jeśli chodzi o porównywanie, to często nie rozumiemy dlaczego osoby nie chodzące do Kościoła, nie wierzące …itd. , mają mniej doświadczeń/problemów w życiu niż my. Najbardziej nas, to "gryzie" gdy akurat coś przeżywamy. Oczywiście nie wszyscy – mam tu na myśli konkretne osoby. Być może nie zgodzicie się ze mną i macie do tego prawo. Ups…Trochę egoistycznie, to zabrzmiało. Nie zrozumcie mnie źle. Nie życzę źle "tym" niewierzącym, ani nie liczę, że życie będzie usłane różami. Po prostu czasem dobija mnie ta nie sprawiedliwość losu.
    Pozdrawiam

    • Dumam, i dumam nad tym co napisałaś Gosiu….
      1) Skąd taka myśl, że ''osoby nie chodzące do Kościoła, nie wierzące …itd. , mają mniej doświadczeń/problemów w życiu niż my''
      Nie wiesz co przeżywają inni, jakie mają problemy, nawet jeśli chodzą zawsze usmiechnięci i radośni.
      2)Co nazywasz '' niesprawiedliwością losu''
      To, że inni mają się lepiej ?
      Masz rację, przepraszam, ale to faktycznie nie trochę, a bardzo egoistycznie brzmi.
      '' Życz, a będzie Ci życzone ''

    • Jeszcze coś, odnośnie tego co napisałaś Gosiu

      Napisałaś to tak, jakby ludzie wierzący byli kimś lepszym, od ludzi niewierzących …Jakby ludziom wierzącym coś się należało, za sam fakt, że wierzą, a przecież to nie o to chodzi.

      Niejednokrotnie ludzie wierzący, sprawiedliwi, szlachetni, prawi, ludzie wręcz o nieskalanych rękach , to są właśnie ci, którzy innych osądzają, potępiają, skazują.
      Właśnie Ci, co uważają się za ludzi uczciwych, sprawiedliwych, prawych – wierzących…są niejednokrotnie zdolni do najgorszych grzechów.

    • Podpisuję się pod słowami Ani. Jasne, kwestia, dlaczego ludzie cierpią, szczególnie dlaczego cierpią niewinni, słabi, małe dzieci, a znowu inni, pięć razy rozwiedzeni, dorobieni cudzym kosztem, cyniczni itd. żyją jak te pączki w maśle (upraszczam, przepraszam) jest bardzo trudna i dotyka każdego. Sama mam cały zestaw pytań, który chciałabym zadać po śmierci – właśnie o to niewinne cierpienie. Ale pytanie Gosi skłoniło mnie do innych pytań. Co to znaczy dla mnie, że wierzę? Czy oczekuję, że Bóg mnie ochroni "w zamian"? Da mi zdrowie, pieniądze, długie życie? Lepsze samopoczucie? Czy mam, innymi słowami, jakiś własny interes w byciu osobą wierzącą? Czy moja wiara jest czysta? Bardzo chcę, żeby była czysta, żeby była tylko odpowiedzią na Jego miłość, niczym więcej. I mocna, "na dobre i na złe". I żebym nie oceniała innych, a już na pewno nie czuła się od nikogo lepsza. Wiara jest też darem. Czy mi się to wszystko udaje – ha. Tak sobie 😉 Raczej mniej niż bardziej ;(. Ale uparłam się, że będę próbowała 🙂 Pozdrawiam z gorącego Karaczi bez prądu, już koniec zimy naszej :(((( dobrej soboty, Asia

    • Asiu
      Ja też mam listę '' niewygodnych pytań ''
      Zapisałam je sobie, by żadnego nie pominąć, gdy stanę przed Najwyższym.
      No wiecie…wiek, skleroza, i te sprawy :))
      Nie wiem, czy uzyskam na nie odpowiedzi.
      Odpowiedzi na nie pewnie już nieraz dostałam od Niego tu na ziemi, tylko, albo ich nie usłyszałam,albo nie chciałam usłyszeć.
      Przecież wystarczy otworzyć Biblię, tam każde słowo powinne być odpowiedzią, na nasze '' dlaczego''

      Podpisuję pod słowami Asi.
      Idąc za Twoim Asiu komentarzem, nasunęły się kolejne pytania…

      Dlaczego Chrystus wybrał takich, którzy się na każdym kroku domagali wynagrodzenia za to, że poszli za Nim.
      Dlaczego wybrał takich, którzy w chwili Jego pojmowania, nadzwyczajniej stchórzyli, pouciekali.
      Dlaczego wybrał na jednego z dwunastu Judasza, który Go zdradził
      Wybrał Szymona Piotra, czemu uznał go za skałę, na której budować będzie swój Kościół. Wybrał tego, który się Go zaparł w chwili próby.
      Czemu wybrał synów Zebedeuszowych, którzy prosili, by w nowym Królestwie mogli siedzieć obok Niego….
      Dużo pytań ….
      Ale, to właśnie oni ponieśli męczeńską śmierć za Chrystusa.
      Ci ludzie odbyli ogromną drogę, jakiż to przykład , i przede wszystkim szansa dla nas ….
      Jesteśmy Chrystusowi, chrześcijanami, dopóki się potrafimy bić w piersi. Dopóki umiemy przyjmować, wysłuchać jak dziecko, które wie, że daleko mu do dorosłości, jak grzesznik, który wie, że daleko mu do doskonałości.
      Gdy już jesteśmy pewni siebie, swojej mądrości, nienaruszalności, gdy wszystko bardzo dobrze wiemy, i lepiej, gdy nas nikt nie potrafi przekonać, gdy stajemy się posągami, kamieniem, drewnem, to już nie jesteśmy ani chrześcijanami, ani człowiekiem.

  • "…mają mniej doświadczeń/problemów w życiu niż my" – nie wiem Goszia22 czy tak rzeczywiście jest ;). Mógłbym monożyc przykłady, że jest dokładnie odwrotnie :). Ale nie w tym rzecz. Byc może wydaję się, że mają łatwiej, bo często depczą własne sumienie po to, by "żyło się lepiej" ;). Śmierc, choroba potrafi skosic tak samo biedaka jak i bogacza :). Człowiek wierzący ma komu powierzyc siebie, swój znój, swoje cierpienie, ale i ma komu dziękowac za sukcesy, zdrowie, powodzenie. Człowiek niewierzący, nawet otoczony rzeszą innych ludzi, w gruncie rzeczy jest sam (chociaż tak nie jest, bo Bóg przecież jest przy każdym 😉 ). Nie ma komu powierzyc siebie, swojego trudu, cierpienia, sukcesów i powodzenia. Dlatego, gdy jest fajnie, cool, łatwo i przyjemnie to jest "panem świata", ale jak zaczyna byc lipnie, źle, cierpiąco – to zaczynają się problemy egzystencjalne.

  • Proszę nie zapominać, że opinia w stylu "innym jest lepiej" – zawsze jest naszą subiektywną opinią. A skąd wiemy, co ten drugi tak naprawdę przeżywa? A skąd wiemy, co tak naprawdę dzieje się w jego domu, za zamkniętymi drzwiami. Chcę powiedzieć, że wielokrotnie tak samo myślałem, ale zanim siadłem do konfesjonału. Kiedy jednak zostałem księdzem i zacząłem spowiadać, to już po kilku dniach pełnienia tej posługi wyleczyłem się z tego. Rzeczywistość "od środka" naprawdę inaczej wygląda niż "na zewnątrz". Pozory naprawdę mylą… Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.