Ojcze, zgrzeszyłem…

O

Szczęść Boże! Kochani, serdecznie pozdrawiam i zapraszam do refleksji nad przypowieścią bardzo dobrze nam znaną… 
       Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Sobota 2
tygodnia Wielkiego Postu,
do czytań:  Mi 7,14–15.18–20;  Łk 15,1–3.11–32
Wszyscy dobrze znamy przypowieść o synu marnotrawnym, coraz
częściej nazywaną przypowieścią o
miłosiernym ojcu.
Trudno ją jakoś nawet komentować na kazaniu, bo gdyby
chcieć tak zdanie po zdaniu analizować i szukać głębokich sensów ukazanych tam
obrazów, to trzeba by napisać bardzo
grubą księgę
– a i tak nie powiedziałoby się wszystkiego. Zresztą, niejedną księgę napisano
Przypowieść ta bowiem stanowi
fenomenalne studium zarówno psychologiczne,
jak i studium duchowe ludzkich postaw i zachowań
… A nade wszystko, jest to w
formie metaforycznej zapisana i ukazana postawa miłosierdzia – i to takiego miłosierdzia,
które nie mieści się w granicach żadnej
ludzkiej logiki.
Bo trudno zrozumieć ojca,
który tak po prostu dał swemu synowi połowę majątku w chwili, gdy mu ona
jeszcze nie przysługiwała. Przecież testament
wchodzi w życie dopiero wówczas, gdy umrze ten, kto go sporządził, a tutaj
ojciec jeszcze żył i miał się dobrze.
Dlatego nie powinien wypłacić synowi
całej owej kwoty. On jednak wypłacił swemu aroganckiemu synowi, który właściwie
uznał już swego ojca za umarłego…
A potem to ojcowskie
oczekiwanie i przebaczenie zupełnie bezwarunkowe… Kochani, coś się chyba w nas
wewnętrznie burzy na takie rozwiązanie sprawy, bo przecież nieposłuszny syn zasłużył na karę i absolutnie nie należało
go tak zostawić!
On powinien poczuć, co zrobił – tak myślimy. I mamy rację,
bo żaden rozsądny rodzic nie może pozwolić
dziecku na bezkarne czynienie zła,
aby go w ten sposób nie utwierdzać w
przekonaniu, że tak można i że mu wszystko wolno. Jednak, jak się zdaje, mądry
ojciec wiedział doskonale, że syna już
wystarczająco ukarało życie, a dokładniej – skutki jego własnego działania
Kiedy bowiem nie miał co
jeść i jemu – synowi wielkiego i majętnego człowieka – wystarczałyby już nawet strąki, którymi żywiły się świnie, ale
nawet i tego nie otrzymywał, wówczas zaczął trzeźwo myśleć i postanowił powrócić.
To głód i skrajna nędza zmusiły go do
tego, by zaczął trzeźwo myśleć i by zobaczył swoje położenie. Można mieć zatem
wątpliwości, czy aby na pewno było to
nawrócenie szczere – przynajmniej na tym etapie – czy jedynie wyrachowanie…
Tak, czy owak, syn marnotrawny
wypowiada słowa, które w takiej sytuacji bezwzględnie muszą być wypowiedziane,
a więc słowa przyznania się do błędu,
uznania swojej grzeszności, swojej nędzy,
do której zresztą samemu się doprowadziło.
Nawet zatem, jeżeli nie ze szczerej intencji, a z wyrachowania powiedział on to,
co powiedział, to jednak pierwszy krok
uczynił właściwy. Odbił się od dna, do którego się doprowadził
A reszty – jak się możemy domyślać
– dopełniło miłosierdzie ojcowskie. Bo nie wierzę, że nie zaskoczyła go owa totalna
dobroć ojca, który o nic nie pytał, nie
zrobił rachunku strat, do jakich jego syn doprowadził, tylko przyjął go szczerze
uradowany.
Tak swoją drogą, to szkoda,
że ta przypowieść na tym się kończy. Bo bardzo ciekawym byłoby dowiedzieć się, jak dalej postępował zarówno ten nawrócony
syn, jak i ten starszy,
którego oburzenie – jak sądzę – jest dla nas tak po
ludzku zrozumiałe… Czy jednak nie stało się tak, że ojciec, odzyskawszy jednego
syna, tego marnotrawnego, stracił
jednocześnie drugiego, który nie zrozumiał logiki ojcowskiego postępowania?

A może właśnie zrozumiał?…
Tego nie wiemy, wiemy natomiast,
że mądrość życiowa ojca – i to też musimy koniecznie zauważyć – polegała na
tym, iż nie biegł za synem, kiedy ten
odszedł, ale właśnie pozwolił mu odejść.
I pozwolił mu dotknąć dna – dna moralnej nędzy – a kiedy się to stało i do
rozwichrzonej głowy owego młodego człowieka zaczęło coś docierać, wtedy oczekiwał
jego powrotu. Zresztą, cały czas oczekiwał, ale nie ratował na siłę, nie nawracał na siłę, czym tylko pogarszałby
sytuację i utwierdzał syna w przekonaniu, że postępuje on właściwie. Ojciec nic
z tych rzeczy nie czynił, tylko czekał… I doczekał się!
Kochani, ja myślę, że tej
postawy mogłoby się od owego ewangelicznego ojca uczyć wielu rodziców, którzy często płaczą nad zachowaniem swoich
dzieci, ale zapomnieli, że sami nieraz do tego doprowadzili, a i potem próbują na siłę ratować sytuację, dogadzać
dzieciom, nadskakując dosłownie
i robiąc wszystko, aby dziecko się – mówiąc
kolokwialnie – nie „oparzyło”, nie doświadczyło
zbyt boleśnie skutków swego zła.
To już oni, biedni rodzice, wolą cierpieć
i wszystko wziąć na siebie, byle tylko
dziecku nic się nie stało, aby go zbytnio nie zabolało.
A właśnie trzeba dać mu odczuć skutki jego własnej
głupoty,
a wtedy na pewno szybciej zrozumie, co wyprawia! I to będzie z
całą pewnością służyło dobru, nawróceniu… Oczywiście, trzeba modlić się, ofiarować swoje cierpienia i doświadczenia w tej intencji,
i czekać z wyciągniętą ręką,
ale – i mówię to z całym przekonaniem – pozwolić dojść do dna, aby taki synek czy
córeczka mieli się od czego odbić i zaczęli trzeźwo myśleć
… I żeby docenili
rodzicielskie serce, a nie lekceważyli go sobie teraz i w przyszłości.
Kochani, podobnie jest z
nami wszystkimi w relacji do Boga. Bóg – jak słyszymy w pierwszym czytaniu –
upodobał sobie miłosierdzie i przebacza nam grzechy. Ale my musimy je sobie jasno uświadomić – i mocno postanowić konkretną przemianę.
Tak na poważnie! I konsekwentnie! Nie wolno nam natomiast lekceważyć miłosierdzia
Pana i Jego przebaczenia, nie wolno nam – przepraszam za ostre stwierdzenie – zabawiać się Bożą dobrocią… Bóg bowiem
zawsze czeka, ciągle wychodzi na spotkanie, stale przebacza… Czy jednak doczeka się mojego prawdziwego
powrotu?
Czy kiedy wyjdzie na
drogę, aby mnie przygarnąć – zobaczy mnie, jak wracam szczerze skruszony?

11 komentarzy

  • To co Ojciec jest w stanie wybaczyć natura nie wybaczy. Nie łudźmy się. Bardzo często konsekwencje uczynków ponosimy aż do śmierci. Unikajmy sparzenia ( grzechu) za wszelką cenę.

    Dasiek

  • Oddaj mi to, co mi się należy
    Ból, rozczarowanie Ojca
    Dlaczego mój Syn chce odejść, pewnie tysiąc pytań pojawiło się w sekundę.
    Młodsze dziecko , szukając swoich korzyści , niszczy, rozrywa Rodzinę, rozrywa związek miłości.
    Jak się potoczą losy Syna, wszyscy wiemy .
    Odejdzie, nie znajdzie nikogo, kto by mu zechciał pomóc.
    Najgłębsze poniżenie z nędzy, doprowadza go do opamiętania.
    Bieda, głód są początkiem jego powrotu.
    Powrót oznacza nową nadzieję, nową szansę.
    Żal tego człowieka jest szczery, jego myśli są skierowane ku miłości, którą otrzymał od swego ojca.
    Chce wyznać swoją winę, bez koloryzowania,bez usprawiedliwiania się.
    Ma nadzieję, że ojciec mu przebaczy zły postępek.
    Ojciec czekał na niego każdego dnia, chciał by syn przyszedł.
    Z daleka go poznał, wyszedł mu naprzeciw.
    Inna jest reakcja starszego brata, pojawił się gniew.
    Wielu ludzi żyjących tu i teraz, uważa, że trzeba drugich sądzić bardzo surowo.
    Ale stanowisko Boga jest odwrotne.
    Bóg kocha każdego z nas, także kiedy grzeszymy, a może wtedy najbardziej ?
    Boga serce jest dużo większe, niż nasze serca, i większe, niż nasze winy.

    Ta przypowieść, nie jest nam obca, to jest również naszą historią.
    Jak często odchodzimy od Boga, może tylko kilka kroków, a jednak nie byliśmy zupełnie blisko przy Nim.

    Bóg czeka na nas.
    On czeka na to, że porzucimy wszystko, co nas od Niego dzieli.
    On czeka …
    Ale coś nam przeszkadza, byśmy powrócili do Niego.
    Może powinniśmy skończyć z konkretną sytuacją, z konkretnym przyzwyczajeniem, nałogiem, grzechem…

    Pewnie czasami myślimy inaczej, ale Bóg nie jest mściwy, przebacza każdemu z całego serca.

  • Całe sedno powyższych rozważań stanowi to właśnie zdanie: "Może powinniśmy skończyć z konkretną sytuacją, z konkretnym przyzwyczajeniem, nałogiem, grzechem"… Otóż, właśnie! Ks. Jacek

  • Rodziny się nie wybiera, ale blogową rodzinkę można sobie wybrać. Długo szukałam. W tej rodzince, gdzie Ojcem jest Ksiądz Jacek mający tak dużo czasu dla nas, to chyba pozostanę. Myślę, że to duża łaska należeć do takiej rodzinki. Starajmy się to docenić i słuchać naszego dobrego Ojca.
    Dzisiejsza Ewangelia jest również o ojcu.
    Już wiem dlaczego nie podobało się się to miano niewolnik 🙂
    Ksiądz Jacek jest naszym Ojcem.
    Chwała Panu!
    Celina

    • Ojcem? Uff, to bardzo zobowiązujące! Poprzeczka ustawiona bardzo wysoko. A ja jestem dość ciężki, więc nie wiem, czy doskoczę… Dziękuję za te piękne słowa! Ks. Jacek

  • Też jestem ciekawa, jak dalej wyglądało życie tej rodziny, ale mogę się tylko domyślać.

    Zachowanie Ojca jest dobrym przykładem, mimo iż nie ukarał syna, ponieważ syn zrozumiał swój błąd, doświadczył skutków, a potem szczerze żałował. A czy zachowanie drugiego syna jest dobre? Czy zamiast zazdrościć bratu, gniewać się na ojca, nie powinien się cieszyć razem z ojcem z powrotu brata? Oczywiście nie wiemy, jak potem postąpił starszy brat.

    Postawy obu braci możemy dostrzec również dziś. Młodszego, który chce poznać życie i cieszyć się nim nie przestrzegając zasad, praw, umiaru. Oraz starszego, który stara się tych zasad przestrzegać, trochę przesadnie. Odbierając sobie tym samym radość z życia.

    Myślę, że w tej opowieści postawa braci obrazuje złe podejście do zaspokajania naszych pragnień. Zarówno młodszego brata, który smakował życia bez Boga, jak i starszego, który mam wrażenie, że źle rozumiał pobożność. Był "ostentacyjnie pobożny".

    "Czy jednak doczeka się mojego prawdziwego powrotu?… Czy kiedy wyjdzie na drogę, aby mnie przygarnąć – zobaczy mnie, jak wracam szczerze skruszony?…" – myślę, że każda szczera i dobrze przeżyta spowiedź jest w jakimś sensie i stopniu naszym powrotem, a przynajmniej krokiem w stronę Boga. Tak samo każda modlitwa czy dobry uczynek, gest. A grzech – krokiem wstecz.

    Rzeczywiście ciężko napisać coś konkretnego na tak obszerny temat.
    Pozdrawiam i życzę jak najwięcej kroków w dobrą stronę 🙂

  • Już kiedyś pisałem na blogu, że przypowieści o synu marnotrawnym długo nie chciałem zrozumiec. Ma szczęście przeszło mi ;), oczywiście odrzucała mnie jej pozorna niesprawiedliwośc :). Na ogół koncentrujemy się na miłosierdziu i dobroci ojca, niefrasobliwości i żalu młodszego brata oraz gniewie i rozżaleniu starszego brata. Mnie swego czasu zachwyciła i "oświeciła" przeogromna mądrośc, która zawiera się w słowach ojca do starszego syna. Dla mnie tam jest wszystko, co porządkuje stan człowieczej egzystencji. Polecam te słowa również wszystkim tym, którzy uczestnicząc w życiu Kościoła, sakramentach, nabożeństwach, nie odczuwają z tego powodu pociechy widząc, że ludziom spoza Kościoła "żyje się lepiej":
    "Lecz on mu odpowiedział: Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął a odnalazł się. "

  • Dziękuję za te refleksje. One pokazują, jak bardzo przypowieść ta jest bogata w treść. Faktycznie, ostatnie słowa zwykle traktuje się jako takie zakończenie opowiadania, a tymczasem one też niosą ważne przesłanie, na które zwraca uwagę Robert. Spostrzeżenie, które w swej wypowiedzi zawarła GoSzia o "ostentacyjnej pobożności" także jest godne uwagi. Chyba zacznę konsultować z Wami, Kochani, treść homilii, zanim wyjdę na ambonę… Ks. Jacek

  • Oj, coś mi się wydaje, że my nie koniecznie musimy znać się na homiletyce… więc nie wiem czy te konsultacje wyjdą Księdzu na dobre… żeby to nie było tak jak w tym słynnym dowcipie homiletycznym o ojcu, który słuchał kazania syna , czyli że z naszą pomocą uda się Księdzu na przykład rozmnożyć prawdy wiary :). Spokojnego wieczoru. J.B

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.