Jezus zmaga się z człowiekiem – o człowieka!

J

Szczęść Boże! Witam serdecznie w nowym dniu. W Celestynowie zakończyły się Rekolekcje. Bogu niech będą dzięki za wszystkie duchowe dary. Oby teraz przyniosły plon stokrotny w sercach ludzi. Kochani, przypominam o Wielkiej Księdze Intencji. Zaglądacie tam? Proszę o modlitwę we wszystkich wymienionych tam intencjach. Tym, którzy je zgłaszali, naprawdę na tym zależy i bardzo liczą na naszą duchową pomoc. Pamiętajmy o nich szczególnie o 20.00.
      Dzisiaj moje krótkie słówko…
                    Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Czwartek 4
tygodnia Wielkiego Postu,
do czytań:  Wj 32,7–14; 
J 5,31–47
Jeśli tak uważnie wsłuchamy
się w rozmowę Mojżesza z Bogiem, zawartą w pierwszym czytaniu, i jeżeli
prześledzimy w ogóle historię Mojżesza i jego zmaganie się z Narodem Wybranym –
i o ten Naród – to zobaczymy, jak bardzo
trudne było to zmaganie.
I jak sam Mojżesz raz prosi Boga, aby mu zabrał ten lud, bo już nie daje rady się z
nim mocować i przekonywać, aby postępował właściwie, innym znowu razem – tak,
jak dzisiaj – prosi Boga, aby lud ten
oszczędził, aby go nie niszczył, nie potępiał ostatecznie
A zatem, w sercu samego Mojżesza
musiała się dokonywać wieloraka walka i
wewnętrzne zmaganie,
w trakcie którego zmęczenie i straszny gniew na
nieprawość ludu – a przypomnijmy sobie chociażby rozbicie o ziemię pierwszych
tablic z Dekalogiem – mieszały się z odczuciem
litości i pragnieniem przyjścia mu z pomocą.
W rzeczywistości możemy
powiedzieć, że Mojżesz tak naprawdę nigdy
nie chciał źle dla swoich rodaków,
jemu zależało na ich wyprowadzeniu z
niewoli i doprowadzeniu do Ziemi Obiecanej, on miał szczere pragnienie
wypełnienia do końca woli Bożej, on miał
w sercu dużo dobra i troski o ludzi
… Tylko on czasami już nie dawał rady, on po prostu miał wszystkich i wszystkiego serdecznie
dosyć,
kiedy widział, jak jego zatroskanie i miłość napotykają na mur obojętności, czy wręcz wrogości.
I bardzo podobny ton pobrzmiewa
dzisiaj w wypowiedzi Jezusa, zapisanej we fragmencie Ewangelii Jana. Bo Jezus
także przyszedł na świat właśnie po to,
aby uratować swój naród. Czyli nas wszystkich.
I On także nieraz musiał
zapałać świętym gniewem, aby jasno wyrazić pewne sprawy. A nieraz też płakał
nad ludzką przewrotnością… A w Ogrodzie Oliwnym
stoczył sam ze sobą straszliwą walkę
o to, czy wypełnić wolę Bożą i czy
dokonać dzieła, które będzie Go tak wiele kosztowało. A jednak przemógł się i
tego dzieła dokonał.
Dzisiaj słyszymy, jak mówi
do Żydów o tym, iż przyszedł, aby zbawić
ludzi, a oni nie chcą uwierzyć Jego słowom i czynom.
Jezus przekonuje wręcz
do siebie swoich słuchaczy – i tak jest ciągle,
także gdy idzie o nas.
Jezus przekonuje do siebie człowieka. Jezus zmaga się z człowiekiem – o człowieka!
Tak! Jezus zmaga się z opornym człowiekiem i walczy z nim – właśnie o dobro jego
samego!
Bo chyba nie ma większej
przeszkody w ratowaniu człowieka, niż on
sam!
I jego oporne serce. Słysząc dzisiejszą wypowiedź Jezusa, zauważamy,
że wydobywa przeróżne argumenty, aby
udowodnić, że mówi prawdę, że mu na człowieku zależy, że chce jego dobra… A spotyka się wciąż z niedowierzaniem, o
ile nie z wrogością.
I to jest niesamowity paradoks: Jezusowi zależy na
człowieku, a samemu człowiekowi – nie aż
tak bardzo zależy na swoim własnym dobru.
Prawdziwy paradoks.
Rodzi się zatem z tych naszych
dzisiejszych refleksji jeden wniosek, jedna myśl: Pozwólmy sobie pomóc! Dajmy się Jezusowi przekonać! Uwierzmy w Niego i
w to, że chce naszego dobra! I nie wyszukujmy na siłę kontrargumentów i przeciwności!
W tym kontekście zastanówmy
się:
·       
Czy
ze swoimi pytaniami i wątpliwościami zwracam się do Jezusa, czy też sam mam na
wszystko swoje odpowiedzi?
·       
Czy
potrafię przyznać się do tego, że nie zawsze mam rację – czy mam odwagę zmienić
swoje zdanie, jeżeli widzę, że jest błędne?
·       
Jak
wygląda realizacja mojego wielkopostnego postanowienia?
Gdybyście jednak uwierzyli Mojżeszowi, to byście i
Mnie uwierzyli. O Mnie bowiem on pisał
.

5 komentarzy

  • Jak to jest, że nie przyjmujemy Pana, który ma najlepsze referencje od Ojca niebieskiego, ale za to biegniemy za wszelkim nowinkarstwem, które zły podsuwa nam każdego dnia naszego życia. Szatan działa bardzo podstępnie podsycając w każdym z nas chęć, pragnienie własnej chwały, rozbudzając bardzo wygórowane mniemanie o sobie. Zły popycha do odbierania chwały od siebie wzajemnie, a wtedy bezcześcimy świątynię, bo nie robimy nic innego jak stawiamy w jej centrum bożka próżnej chwały
    Tak sobie myślę, że Bóg nie potrzebuje naszej chwały.
    To my potrzebujemy tej chwały, którą Jemu oddać możemy. Owa chwała otwiera oczy na Pańskie dzieła, prowadzi nas do wiary.
    Czy Mojżesz nie oglądał chwały Bożej ?
    Czy ona go nie prowadziła przez koleje jego życia i wypełniania misji?

    Sporo takich przykładów mamy, i sami rozkładamy ręce mówiąc, że to niemożliwe do zrealizowania, ale za to na bezczelnego idziemy za sprawami, które często zioną pustką.
    Kto zrozumie serce człowiecze?
    Nawet Mojżeszowi nie wierzyli interpretując po swojemu teksty, które im pozostawił.

  • trochę rozumiem to szamotanie się wewnętrzne, gdy czujesz,że masz zadanie, czujesz,że to twoja droga a jednocześnie brak sił, ludzkie zniechęcenie, ludzkie pytania do Boga:
    dlaczego ja?
    czy aby na pewno tego ode mnie chcesz?
    dlaczego nie widać efektów?
    ile razy można próbować?
    a może robię coś nie tak skoro nic się nie zmienia?

    i tak naprawdę przed kategorycznym "koniec", "nic się nie zmieni", "to bez sensu" powstrzymuje mnie tylko jedno…gdzie moja wiara i ufność w Boga, gdy ludzkie słabości potrafią mnie zniechęcić, jaka jest moja miłosć bliźniego, gdy oczekuję czegoś w zamian..

    czasem jest zniechęcenie i żal do siebie, że nie potrafię bardziej, żal do Boga,że wiedząc jaka jestem chce tego ode mnie, a jak się mi nie uda?…no i znów wraca zaufanie Bogu..
    Ania

  • Jezus i Mojżesz.
    A mi się kojarzy żona, która doznając wiele różnych przykrości!!! od męża, jednak pragnie jego dobra, pragnie dobra Małżeństwa. Kocha go.
    Mąż odchodzi i od Boga i od żony, ale Ona trwa.
    Woła do Boga i to jej zostaje, bo co nie zrobi dla poprawy sytuacji, jest wykorzystywane przeciwko niej.
    Walczy o męża, ale też walczy o siebie.
    Pan Jezus się unosił, Mojżesz również.
    A żona, zwykły słaby człowiek, sama przeciw wszystkiemu.
    Czy wytrzyma? Czy wszystko musi przyjąć? Jak dotrzeć do serca męża, którego wizja, jest jedynie do zaakceptowania, a nie do dyskusji?

    • Walczyłam o swoje małżeństwo.
      Nie wołałam wtedy do Boga o pomoc.
      Dziś myślę, że nawet gdy ja milczałam, to On był przy mnie.
      Chciałabym móc w to uwierzyć.

  • Macie rację, Kochani! Jezus walczy o człowieka, ale także po to, aby nam pokazać, jak to robić. Bo wielu często bezradnie rozkłada ręce, albo je zakłada, żeby z tymi założonymi rękami czekać na przysłowiową gwiazdkę z nieba. I na to, że problemy rozwiążą się same. A tymczasem – trzeba o to zawalczyć. Mocą Jezusa, ale to każda i każdy z nas ma wziąć oręż do ręki. Bo nie da się nic wygrać – jeśli się nie gra… Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.