A prawda was wyzwoli…

A

Szczęść Boże! Serdecznie pozdrawiam i raz jeszcze proszę o wspieranie modlitwą Rekolekcjonistów i Spowiedników wielkopostnych w ich intensywnym trudzie. Ja dzisiaj znowu wyruszam do kolejnej Parafii na Spowiedź. Łączmy się więc duchem, szczególnie o 20.00. Ale nie tylko. 
      Przypominam przy tym o konieczności przeżycia Rekolekcji, o porządnej, dobrze przygotowanej Spowiedzi, o realizacji postanowień… Nie zmarnujmy czasu łaski! 
      Zachęcam też do stałego zaglądania do Wielkiej Księgi Intencji.
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa 5
tygodnia Wielkiego Postu,
do czytań:  Dn 3,14–20.91–92.95;  J 8,31–42
Chociaż Autor biblijny
umieszcza swe opowiadanie o trzech młodzieńcach w Babilonie, za panowania
Nabuchodonozora, to jednak w rzeczywistości odnosi się ono do ustawienia posągu Zeusa Olimpijskiego przez
Antiocha Epifanesa w Świątyni Jerozolimskiej.
Ponieważ część Izraelitów
rzeczywiście uległa groźbom i zaczęła oddawać cześć złotemu posągowi, Autor
biblijny chce wlać w serca ludzi odwagę,
zachęcając ich do sprzeciwienia się bałwochwalczemu kultowi – nawet za cenę
męczeństwa!
Argumentem przekonującym
jest tu wielka wyzwalająca moc Boga,
ukazana w kilku obrazach, takich jak heroiczna
odwaga
trzech młodzieńców, czy też piec
rozpalony siedem razy bardziej,
niż było trzeba, przy którym – o czym dziś
nie słyszymy w czytaniu, ale jest to zapisane na kartach Pisma Świętego –
spaleniu ulegli ci, którzy wrzucali owych młodzieńców… Jest to wreszcie ocalenie bohaterskich mężczyzn i udział w
całym wydarzeniu anioła,
jako wysłannika Boga.
            A
zatem, człowiek wykazuje się pewną odwagą, ale może być pewny, że nigdy na polu walki nie pozostanie sam.
Bo moc do tej walki otrzymuje z Nieba. Trzej młodzieńcy dają przykład wielkiego
zaufania do Boga – słyszymy przecież ich słowa, że gdyby nawet Bóg nie dał żadnego znaku, to oni i tak nie będą czcić złotego
posągu
. Bóg jednak dał znak. Wyratował ich z opresji.
            I
znowu, podobnie jak wczoraj, wydarzenie starotestamentalne bezpośrednio
zapowiada działanie zbawcze Jezusa. Oto bowiem w Ewangelii Jezus zapowiada prawdziwe i trwałe wyzwolenie człowieka z niewoli
grzechu.
Potrzeba tylko – podobnie jak w przypadku trzech młodzieńców – zaufania do Jezusa jako Boga. Cóż,
kiedy z tym zaufaniem wcale nie jest tak łatwo…
Oto słyszymy, że rozmówcy
Jezusa gubią się w swoich dywagacjach: raz mówią jedno, raz drugie. Jezus wykazuje im brak spójności i logiki w
rozumowaniu, negując ich kolejne stwierdzenia:
a to że są dziećmi Abrahama,
a to że są wolni od zniewolenia, a to wreszcie, że są dziećmi Boga… Jezus po
kolei udowadnia im, że czyny ich bynajmniej
nie potwierdzają tego, co mówią.
A w przypadku trzech młodzieńców było dokładnie
odwrotnie: jasną deklarację, złożoną królowi, potwierdzili oni natychmiast swoją postawą, pełną gotowością
złożenia życia w ofierze. Czyny bezpośrednio poszły za słowami, potwierdzając je.
A wszystko razem potwierdziło pełne
zaufanie do Boga
.
Kochani, Wielki Post, a już
szczególnie jego końcówka, to taki czas, kiedy i my podejmujemy wytrwałe, niełatwe dzieło zbliżania czynów
do słów.
Bo deklarować wiarę i zapewniać o niej potrafimy bez problemu. Ale
już zaświadczyć o niej postawą – nie jest łatwo. I to może nie ze złej woli,
ale ze słabości. Warto jednak tym
bardziej zdobywać się na wysiłek zaufania Bogu, aby to On mógł działać i
ratować nas z różnych pożarów:
czy to konfliktów rodzinnych lub w pracy,
czy to z całej nawały osobistych problemów… Pozwólmy Bogu działać!
Bo czasami zdarza się
sytuacja, że ktoś mówi, iż nie chodził do kościoła przez jakiś czas lub do Spowiedzi
dawno nie przychodził, bo miał takie
problemy w domu: a to mąż się rozpił, a to żona robiła awantury, a to się jakaś
choroba przyplątała
… A teraz, kiedy się już to wszystko uspokoiło, to już
mogę iść do Spowiedzi i do kościoła… Bo wcześniej jakoś myśli nawet nie mogłem
zebrać…
Ależ to właśnie powinno być
dokładnie odwrotnie: to właśnie wtedy,
kiedy pożar różnych problemów nas niszczy, to jak najszybciej trzeba biec do Boga
i wołać: Boże, ratuj!
Ratuj mnie z tej opresji, przywróć mi nadzieję! Pomóż
mi, bo ja tego nie udźwignę, nie ogarnę…
Kochani, cud wyzwalania z
ognistego pieca ciągle może się dokonywać. Aby się jednak mógł dokonywać,
potrzeba, abyśmy bezpośrednio do siebie odnieśli słowa Jezusa z odczytanej
przed chwilą Ewangelii: Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie
prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.
W tym kontekście pomyślmy:
·       
Czy
ciągle jeszcze nie próbuję sam sobie radzić z moimi problemami?
·       
Czy
rozważnie składam obietnice Bogu, czy zamierzam naprawdę wypełnić to, co
obiecuję?
·       
Jak
przebiega realizacja mojego wiekopostnego postanowienia?
Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie
moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.

12 komentarzy

  • Przepraszam, że kommentarz kompletnie nie w temacie.
    Komentarz do dzisiejszego wpisu umieszczę, gdy wrócę.

    Zbieram się do szpitala. Dziś jestem spokojniejsza ale tylko teoretycznie. Mniej się boję badań , ale za to z innej strony mam porządną dawkę uderzeniową. Byłam wczoraj na modlitwie Odnowy. Prócz Spowiednika, nie znam tam nikogo. Nie weszłam do kaplicy gdzie się modliła grupa. Siedziałam w innym pomieszczeniu, ale widziałam i słyszałam to, co tam miało miejsce.
    Gdy tak sobie siedziałam sama w ławce, i myslałam o ( nie mogę napisać – przepraszam ) wyszedł z kaplicy młody chłopak, spytał czy może usiąść przy mnie. Nie spodobał mi się ten pomysł, ale przesunęłam się i zrobiłam miejsce.
    Powiedziałam Spowiednikowi, że chcę być sama, by nikogo nie podsyłał , a jednak ktoś sam z siebie przyszedł, uśmiechnął się, zamknął moją dłoń w swoich dłoniach… Ten chłopak był wczoraj moim ''aniołem''. Doświadczylam ludzkiej dobroci. On nie przyszedł na zamówienie, zjawił się nieoczekiwanie.
    Bogu dzięki, że są jeszcze tacy ''aniołowie''…

  • Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
    My mamy modlitwę :"Wierzę w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego…"
    Teraz i codziennie modlmy się :"Wierzę…Wierzę…Wierzę…"
    Wiara owych trzech młodzieńców była ogniem, płomieniem serca, wiara do Boga, zaufanie do Boga. A tamten ogień, który Nabuchodonosor rospalił w piecu nie ma porównanie z ogniem miłości i wiarę w serca trzech młodzieńców do Pana Boga. Ogień ich wiarę stanął w płomieniach w ich sercu. Wiara, pokora, miłość -to pragnienie oddać siebie Bogu jeszcze i jeszcze raz…
    Młodzieńcie modli się do Boga pośrodku ognia pieca, modli się do Pana Boga ogniem miłości serca i błogosławi Boga. Anioł zobaczył ich serca…
    Prawda, Wiara, Pokora, Miłość – Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie…
    Z Panem Bogiem!
    Serdecznie pozdrawiam!
    Józefa

  • Wróciłam do domku
    Jestem zmęczona, obolała, ale dałam radę 🙂

    Wyniki badań będą w przyszłym tygodniu.

    Kochani
    Dziękuję za wsparcie jakie mam każdego dnia z Waszej strony.

    Szkoda, że mieszkamy tak daleko od siebie.
    Gdyby to było możliwe podziękowałabym każdemu z Was z osobna uściskając Waszą
    dłoń 🙂

    Bóg nas uczy, otacza światłem, daje słowo, wskazuje nam drogę. Trwanie w nauce Pana to na pewno nie obraz szkoły, ławek, pilnego uczenia się dla najlepszych ocen, by zaliczyć, by zdać. To trwanie to raczej rozmiłowanie się Jego obecnością, bo to ona jest podstawą nauczania.
    Nauka Pana na pewno ma swoje źródło w miłości, w Bogu, który sam jest miłościa i kieruje się nią w swoim działaniu. Wtedy dopiero pojawiają się nowe kontynenty, nieznane dotychczas szlaki, i przede wszystkim możliwości. Ta nauka nie jest jarzmem.
    Bycie uczniem Chrystusa nie jest związane tylko z faktem chrztu, czy chodzenia z Nim. On sam jest nauką, bo to w Nim mamy trwać. Dobry, prawdziwy uczeń nie skupia się w pierwszym rzędzie na czynach Mistrza. Prawdziwy uczen wpatruje się, i chłonie zycie. Bóg objawia nam prawdę, nie chowa jej dla siebie, dzieli się nią z nami. Problem w tym, czy my chcemy poznać te prawdę. Jesli nie znamy Chrystusa, i nie robimy nic aby Go poznac, to jak możemy znać prawdę?
    Syn wie kto jest jego ojcem. Prawda pochodzenia sprawia, że z wielką dumą podnosimy głowy mówiąc, że Boga mamy za Ojca.

    • "Gdyby to było możliwe…" uściskałabym Twoją dłoń, uściskałabym Ciebie serdecznie…Gdyby…
      Aniu! Uściskaję Twoją dłoń, uściskaję Ciebie mocno )))
      Szczęść Boże!

      Pozdrawiam serdecznie )

    • Józefa
      Bardzo Ci dziękuję, za to co napisałaś.
      Coraz bardziej widzę, czuję, jak Blogowa Rodzinka wzajemnie się wspiera na różne sposoby, obdarza ciepłem, serdecznością.
      To nie ma nic wspólnego z klubem wzajemnej adoracji.
      To co tutaj ma miejsce, to nic innego jak … CUD MIŁOŚCI
      Dziękuję.

  • Wpatrywanie się w mistrza, wsłuchiwanie się w niego, wczuwanie się w rytm jego serca – to rzeczywiście najważniejsze w relacjach: uczeń – mistrz… O wiele ważniejsze, niż przekazanie jakiejś porcji informacji uczniowi przez mistrza. Z tego naszego wsłuchiwania się w rytm serca naszego Mistrza – Jezusa wynika ta serdeczna więź pomiędzy nami, jaka wywiązuje się na tym blogu, a o której świadczą Wasze powyższe wpisy, Kochani! Bogu niech będą dzięki! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.