Nastawieni na jedność…

N

Szczęść Boże! Kochani, dzisiaj korzystając z odrobiny wolnego czasu przejrzałem wszystkie ostatnie wpisy i trochę poodpisywałem. Dziękuję wszystkim Autorom wpisów za współtworzenie bloga.
      Dzisiaj, zgodnie z zapowiedzią, słówko Księdza Marka. I podobnie, jak On, ja także pozdrawiam Was ze Szklarskiej Poręby, gdzie pamiętam o Was w modlitwie.
             Gaudium et spes!  Ks. Jacek
Obchodzimy dziś święto św. Andrzeja Boboli, jednego z
patronów Polski, patrona Metropolii Warszawskiej. Ciekawy życiorys, ciekawy
człowiek. Nie będę w tej chwili pisał jego życiorysu (dla zapoznania się z
życiorysem, odsyłam na stronę brewiarz.pl). Choć myślę, że ten życiorys można
nazwać – tylko dla dorosłych, dla ludzi o mocnych nerwach, horror, kryminał…
Proponuję kilka myśli z tego życiorysu i drobny komentarz
do słowa Bożego.
Oto cytat z tego życiorysu: „Z
relacji współczesnych wynika, że Andrzej był skłonny do gniewu i zapalczywości,
do uporu we własnym zdaniu, niecierpliwy. Jednak świadectwa przełożonych,
zostawione na piśmie podkreślają, że o. Andrzej pracował nad sobą, że miał
wybitne zdolności, był dobrym kaznodzieją, miał dar obcowania z ludźmi. Dowodem
tego były usilne starania ówczesnego prowincjała zakonu w Polsce u generalnego
przełożonego, aby o. Andrzeja dopuścić do „profesji uroczystej”, co
było przywilejem tylko jezuitów najzdolniejszych i moralnie stojących najwyżej.
Wytrwałą pracą nad sobą doszedł o. Andrzej do takiego stopnia doskonałości
chrześcijańskiej i zakonnej, że pod koniec życia powszechnie nazywano go
świętym. Dzięki Bożej łasce potrafił wznieść
przeciętność na wyżyny heroizmu”.
Ciekawe, że święci, też byli porywczy,
uparci, niecierpliwi. Święci też mieli swoje wady, słabości i grzechy. To
ludzie. Jednak to ludzie, którzy pracowali nad sobą, którzy rozwijali się w
świętości i tym się od nas różnią, tym nas zawstydzają, w tym nas prześcigają.
(Może nie wszystkich, nie wiem kto to czyta, może czyta to bardziej święty od
Boboli, ale tu piszę ze swojej perspektywy…).
„Andrzej wyróżniał się żarliwością o
zbawienie dusz. Dlatego był niezmordowany w głoszeniu kazań i w spowiadaniu.
Mieszkańcy Polesia żyli w wielkim zaniedbaniu religijnym. Szerzyła się
ciemnota, zabobony, pijaństwo. Andrzej chodził po wioskach od domu do domu i
nauczał. Nazwano go apostołem Pińszczyzny i Polesia. Nawrócił wielu
prawosławnych. Jego gorliwość, którą określa nadany mu przydomek „łowca
dusz – duszochwat”, była powodem wrogości ortodoksów. W czasie wojen
kozackich przerodziła się w nienawiść i miała tragiczny finał”.
Bardzo częste słowa, spotykane w jego
biografiach, to gorliwość, żarliwość, to człowiek, który to, co robił, robił na
sto procent. Myślę, że i to jest rzeczywistość, nad którą możemy się zastanowić
– moje obowiązki, obowiązki mojego powołania, mojego stanu, czy ja to wykonuję
gorliwie, żarliwie, na sto procent?
Ciekawe jest także to zdanie – nawrócił wielu
prawosławnych…
W Oremusie
to zdanie brzmi inaczej, ale podobnie – swoją gorliwością apostolską
przyciągnął wielu prawosławnych do Kościoła Katolickiego.
W wielu biografiach ten akcent spotykam.
Myślę, że tu w Polsce nie zwracamy uwagi na
takie zdanie, ale w Rosji, byłoby to mocno niepoprawne, krzyczano by o
prozelityzmie, jednak ja to zdanie rozumiem trochę inaczej. To nie było
działanie przeciw jedności, zwalczanie prawosławia, ale ja i dziś spotykam tam
wielu ludzi, mówiących, że są prawosławnymi, a tak naprawdę, to ludzie niewierzący,
tylko ochrzczeni w prawosławiu. I takim ludziom trzeba pomóc wejść do Kościoła,
zaprosić ich, a przecież ja mogę zapraszać do siebie, nie do innych, więc
zapraszam ich do Kościoła Katolickiego.
Jednak czytania, które dziś słyszymy
podkreślają jedność. Działalność św. Andrzeja, to działalność zmierzająca do
jedności Kościoła.
Słyszymy dziś w czytaniu z I listu do
Koryntian: Upominam was, bracia, w imię Pana
naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was
rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli.
I w Ewangelii modlitwa
Jezusa o jedność – Aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty
Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili
jedno, tak jak My jedno stanowimy.
Św. Andrzej był nastawiony
na jedność, wałczył, oddał życie za jedność. Jedność to jest wartość, która
jest lub jej nie ma wewnątrz. Trudno jest budować jedność, nie będąc  do niej wewnętrznie przekonanym. Są ludzie,
którzy swoją postawą słowami burzą jedność. Gdzie się zjawią, tam kłótnie,
nerwy, złość. A są ludzie, którzy odwrotnie, gdzie się zjawią, tam jednoczą,
budują wspólnotę, godzą, zespalają. To ludzie nastawieni na jedność, budujący
jedność.
Nastawiony na jedność był i
jest sam Jezus, o tym świadczy dzisiejsza Jego modlitwa.
Nastawiony na jedność był
św. Paweł, o czym świadczy dzisiejsze czytanie.
Nastawiony na jedność był
św. Andrzej Bobola, o czym świadczy jego życiorys.
Czy ja jestem nastawiony na
jedność? Czy jest to moja osobista wartość? Czy buduję ją wokół siebie – w swojej
rodzinie, w swoim otoczeniu, w swoim Kościele?
Pozdrawiam ze Szklarskiej
Poręby. Z Bogiem.

12 komentarzy

  • Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
    Książe Marku, dziękuję za to rozważanie.
    Chcę podzielić się swoimi myślami.
    „To nie było działanie przeciw jedności, zwalczanie prawosławia, ale ja i dziś spotykam tam wielu ludzi, mówiących, że są prawosławnymi, a tak naprawdę, to ludzie niewierzący, tylko ochrzczeni w prawosławiu.”
    Kiedyś słyszałam, jak młody człowiek, zapytany co myśli o aborcji, odpowiedział: „Nie mogę nic powiedzieć, jestem niewierzący – prawosławny”. Dla niego to było równoznaczne.
    A co z katolikami, którzy mówią, że są „wierzący ale nie praktykujący”? Cóż to za wiara?
    Mój katecheta mawiał: Jeżeli człowiek chodzi do kościoła, wykonuje wszystko z tradycji, lecz nie żyje wiarą, to szatan mu wmawia, że wszystko jest O’k. Wierzyć – to żyć wiarą, żyć miłością. To ciężko, bo wtedy szatan nie da ci spokoju, ale walcz! z Jezusem wszystko wyjdzie na dobro…
    Dzisiaj przeczytałam cytat:
    „Ludzi trzeba szukać nie z latarnią, ale z sercem, bo tylko na miłość otwierają serca.”
    Peter Rosegger
    Napewno tak szukał Andrzej Bobola – gorliwie i z miłością – dlatego tylu ludzi pozyskał dla kościoła. Dobry przykład.
    Z modlitwą… Tekla

  • Często spotyka się brak jedności w małżeństwie. Nie jest tak, że tylko jedna strona jest winna, choć to najmniej odpowiednia kategoria w patrzeniu na tego rodzaju kryzys. Małżeństwo – ten wózek ciągnie się razem, mimo ze mogą być okresy, gdy jedna strona bardziej pracuje, bardziej jej zależy.

    Jedność serca prowadzi do jedności serc.
    Człowiek lgnie do świadka jedności. Doskonale wyczuwamy kogoś, kto w Bogu jest zakorzeniony, obojętnie czy to ktoś prosty, czy uczony, znany, czy nieznany. Prawdziwej jedności z Bogiem nie da się ukryć, ona jest radioaktywna.
    Brak jedności jest raną, która zadaje cierpienie, jednak nie udawajmy, że wszystko jest w porządku. Przecież nauka krzyża jest również wpisana w dążeniu do jedności.
    Nic na siłę . Jedności nie da się zbudować na poglądach, przekonaniach, czy ugodach. Jedność jest darem, i tylko taka musi być przyjęta.
    Jedność w małżeństwie, jedność w rodzinie jest darem, który otrzymujemy i o który musimy dbać.

    Krzyż rozdarcia, braku jedności może się stać źródłem Bożej mocy, byleby był przezywany z Chrystusem.
    Ukrzyżowany najwięcej nam powie o pragnieniu jedności, o bólu serca, które daje życie i nie widzi od razu owoców….

  • Szczęść Boże!
    Ks.Marku! Bardzo dziękuję!
    Jedność…Chrześcijaństwo…
    Katolicyzm + Prawosławie=Chrześcijaństwo… Krzyż.Wiara.Miłość…
    "I w Ewangelii modlitwa Jezusa o jedność – Aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy."
    Czy ludzi nie widzą, nie rozumą, że jeśli tylko ochrzczeni, ale nie mają życia z Chrystusem, oni w takim razie nie mają sens życia?
    Kiedy my rozumemy ten sens chrześcijańskego życia, budować jedność nie tak trudno.

    Pozdrowiam

    Józefa

  • "Upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli."

    I dlatego serce Jezusa tak cierpi. Każdego dnia.
    Hierarchowie Kościołów pogubili gdzieś własną substancję, fundament, cel.
    Zniknęło im sprzed oczu to, za co umierał Jezus na krzyżu.
    Nie pamiętają już i nie chcą pamiętać.
    Znak, gest podania ręki jest już nieosiągalny.
    Pomylili się, wybierając tytuł zamiast Jedynego Imienia.

    Giniemy także i my. Rozdzieleni, rozdzielający.
    Chrystusa, krzyż, Jego naukę.
    Zaćmienie dotknęło także naszych serc,
    niegdyś wypełnionych Światłem.

    Tylko dokąd zmierzamy?
    Czy aby na pewno kurs prowadzi nas do Miłości?

    {Pozdrowienia od Ewy z Białej Podlaskiej}

  • Serce Jezusa cierpi…
    „…Pan Jezus nie tylko wziął na siebie niespra-wiedliwości nasze i nie tylko wyznał je przed Majestatem Boskim…, ale musi jeszcze zadośću¬czynić za nie: Sercem swoim w Ogrodzie Oliwnym i Męką swoją na Krzyżu.
    Najpierw Ojciec Niebieski zagniewany grze¬chami ludzkości wymierza sprawiedliwość, zsy¬łając na Serce swego Syna Mękę Krzyża.
    Przypatrzmy się Jezusowi, boskiemu Barankowi, przejętemu bojażnią na widok rozgniewa¬nego Ojca Swego. Trwoga, wstręt, smutek ogar¬nia Jego najświętszą duszę… Lęka się mąk, któ¬re Go czekają… Czuje niewypowiedziany wstręt i odrazę spowodowaną niewdzięcznością ludzką i bezskutecznością swej Męki dla tylu dusz…
    Bądźmy pobłażliwi i miłosierni nie dla siebie, ale dla naszych braci… Nie sądźmy ich, a nie będziemy sądzeni. Pamiętajmy o tym, ze jaką miarą mierzymy innych, taką i my będziemy zmierzeni…”
    GODZINA ŚWIĘTA, Drugi kwadrans

  • Tak, Serce Jezusa cierpi. Wybranych Jego polewają potokami brudu.
    Napewno Pan Jezus powołał ludzi dostojnych. A co my robimy, by oni takimi byli? Ile modlitw wznieśliśmy za naszych księży?

    „…Do gorącej modlitwy o świętych księży właśnie w uroczystość Najświętszego Serca Jezusa wezwał Jan Paweł II w Liście do Kapłanów na Wielki Czwartek 1995 r. Wyraził wtedy życzenie, by tego rodzaju dzień był obchodzony co roku z okazji uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa. Odtąd poszczególne diecezje w tej intencji przygotowują czuwania modlitewne i adoracje, uroczyste liturgie oraz konferencje. Biskupi przygotowują na ten dzień specjalne listy pasterskie wzywając wszystkich do modlitwy, która ma być wyrazem troski o świętość duchowieństwa. Zachęcają też do podejmowania dodatkowych form umartwienia czy wyrzeczenia, takich jak post, jałmużna czy inne uczynki miłosierdzia, a chorych proszą o ofiarowanie swoich cierpień w intencji kapłanów i kandydatów do kapłaństwa….”
    (KAI (ca //ad) 2002r.)
    Czy to już nieaktualne?

  • …Zastanawiałam się jak to jest z tymi, którzy każdego dnia trzymają w swoich dłoniach Jezusa, którzy Jego władzą mogą odpuszczać nam grzechy. Czy wraz ze święceniami dostają pakiet łask, które czynią ich od razu świętymi i nieskalanymi? Czy stając się księdzem są chronieni i nic złego na nich przyjść nie może? Czy dla kapłana życie jest łatwizną i prostą drogą do nieba?

    Im bardziej się przyglądam księżom tym wyraźniej widzę, że tak nie jest.

    Księża są słabi jak każdy z nas, a my ich jeszcze osłabiamy, księża każdego dnia niosą nam Życie, a my tak często pragniemy ich "śmierci" księża mają znacznie więcej pokus od nas, a my zamiast im pomagać w walce sami stajemy się dla nich pokusą, księża pragną dać nam swoje serce, a my w te serca wypuszczamy zaostrzone strzały, księża dzięki naszej modlitwie mają mieć siłę do służby, a my zamiast się modlić – przeklinamy,
    księża są tylko ludźmi i potrzebują naszego dobrego słowa i wsparcia, a dostają naszą letniość i obojętność.

    Dlaczego im nie wierzę?

    A przecież Chrystus jest Najwyższym Kapłanem. Kiedy Jego słudzy doświadczają prześladowania, On sam jest prześladowany. Kiedy źle mówisz o kapłanie, źle mówisz o Chrystusie, kiedy wyciągasz swoją rękę na kapłana, to tak jakbyś chciał uderzyć Chrystusa, kiedy widzisz jedynie słabości i masz w tym upodobanie, to tak jak jakbyś kładł koronę cierniową na Chrystusową głowie, kiedy opluwasz kapłana to tak, jakbyś Jego opluwał, kiedy wreszcie czynisz wszelkie zło względem kapłana to tak jakbyś Jezusa biczował.

    W ostatnich dniach spotkałam różne Jego sługi. Nie chcę patrzeć na ich słabości, wystarczająco wiele dostrzegam ich w sobie. Pragnę zobaczyć ich przy ołtarzu, trzymających Jezusa w swoich rękach. To im Jezus dał się w całości. Nie mnie. Dlatego pragnę ufać Bogu i mam coraz większą ufność w sens każdej kapłańskiej posługi, choćby wydawała mi się ostatnia, niepotrzebna i pełna grzechu. Nie mam prawa tak myśleć. Jeżeli On im uwierzył, to dlaczego ja im nie wierzę?

    Bogu dzięki, że dzięki kapłanowi…
    Kiedy zło, względem kapłana budzi się w sercu, Jezus do mnie mówi: Dziecko moje, dzięki niemu możesz żyć, dzięki niemu, ja daję ci siłę, dzięki niemu sprawiam, ze moje Miłosierdzie się nad tobą wylewa, dzięki niemu mogę odpuszczać Tobie grzechy, dzięki niemu mogę z tobą obcować i przychodzić do ciebie w Eucharystii… Nie niszcz tego, pamiętaj Moc w słabości się doskonali, pomóż im wydoskonalać się w słabościach…

    Proszę Was zatem o modlitwę za wszystkich księży.
    Dziękuję Panie, że przez kapłanów pozwalasz mi odnaleźć siebie.

    Anna Migalska
    http://www.migalskaa.blogspot.com

  • Najśwętsze Serce ustrzeż ich
    We wszystkich życia chwilach złych
    Niech czystym sercem służą Ci
    Przez życia swego wszystkie dni.

    Z modlitwą… Tekla

  • Bardzo Wam dziękuję za wszystkie wypowiedzi. Rzeczywiście, jedność trzeba budować wszędzie: i w relacjach międzywyznaniowych, i w relacjach sąsiedzkich, i w gronie księży, i w każdym innym gronie… A zacząć trzeba od swojego podwórka, od swojego najbliższego otoczenia. I nie można poddawać się pesymizmowi. Można tylko narzekać i wieszczyć całkowitą klęskę, a można zacząć się porządnie modlić i robić wszystko, aby na swoim obszarze tę jedność tworzyć. Co do postaw kapłańskich, to także w pełni zgadzam się ze wszystkimi wypowiedziami. Podpisuję się pod stwierdzeniem Anny i tak samo uważam, że w chwili święceń kapłan nie zostaje uwolniony ze swoich słabości. Wprost przeciwnie – wchodzi z orbitę szczególnych ataków szatańskich. Dlatego tak ważna jest modlitwa za kapłanów. Ja nie chcę w tej chwili zbyt łatwo usprawiedliwiać wszystkich kapłańskich błędów, bo nasze życie i nasza postawa powinna być krystaliczna, ale nie da się ukryć, że ludzie o wiele więcej na nas narzekają, niż się za nas modlą. A szkoda… Cała sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej… Ks. Jacek

  • Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
    Księże Jacku, przepraszam, źe dodam jeszcze kilka słów.
    Przepraszam Ewę za mój radykalizm. Juz ile było wpisów z wypadami w stronę Kościoła i Księży, a tu taki… pesymizm.
    Wpisałam tu słowa Anny Migdalskiej, bo i ja tak czuję, a lepiej powiedzieć by nie mogła.
    No i nie chcę osądzać, tylko przypomnieć, że jesteśmy odpowiedzialni za siebie nawzajem. Sam w sobie nikt nie może się zbawić. Widzę jakie cuda czyni modlitwa zastępcza. Dlatego apeluję do wszystkich: módlmy się, ofiarujmy się za bliźnich i za tych dalszych, by kiedyś na Sądzie Ostatecznym nie usłyszeć od Pana Jezusa prykrych słów, że nie zrobiliśmy tego, co było w naszych siłach…
    Z modlitwą… Tekla

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.