Czy zawsze musimy się narażać?…

C

Szczęść Boże! Kochani, dzisiaj przychodzi nam pożegnać Szklarską Porębę i jakże nam życzliwych Państwa Orłowskich – i powrócić do siebie. Bogu niech będą dzięki za ten dobry czas i tych wspaniałych ludzi! I akurat dzisiaj, na powrót, robi się bardzo ciepło, a słońce od samego rana rozjaśnia szczyt Szrenicy. Ale przez wszystkie te dni nie mogliśmy narzekać na pogodę… Naprawdę, wielka łaska Boża!
     A dzisiaj kilka słów – mojego rozważania – na temat tego, jak bronić wiary, nie narażając się bez wyraźnej potrzeby… A to wcale nie oznacza tchórzostwa!
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek 6
tygodnia wielkanocnego,
do
czytań:  Dz 18,9–18;  J 16,20–23a
Może nawet lekki uśmiech na
twarzy wywołuje historia, opowiedziana w pierwszym czytaniu, z Księgi Dziejów
Apostolskich. Oto bowiem w obliczu zagrożenia, jakie po raz kolejny przyszło na
Pawła ze strony Żydów, ratunek pojawił się w
sposób zupełnie niespodziewany i z tej strony, z której nie był oczekiwany.
Otóż, to nie Paweł musiał się bronić – chciał, co prawda, ale nie zdążył
– podobnie jak i nie ze strony Żydów przyszło
opamiętanie.
Skądże! To sam prokonsul rzymski Gallio wybawił Pawła z kłopotów
– i to nie dlatego, że bardzo go cenił, czy też nawrócił się na chrześcijaństwo.
Nie, on po prostu zlekceważył całą
sprawę i uznał ją za nieistotną.
Usłyszeliśmy dzisiaj jego słowa: Gdyby
tu chodziło o jakieś przestępstwo, albo zły czyn, zająłbym się wami, Żydzi, jak
należy
(o, z pewnością, domyślamy się, jak by się zajął!), ale
gdy spór toczy się o wasze słowa i nazwy, i o wasze Prawo, rozpatrzcie to sami.
Ja nie chcę być sędzią w tych sprawach
. A potem jeszcze krótka,
rzeczowa informacja: I wypędził ich z sądu.
Nasuwają się od razu dwa
skojarzenia: pierwsze – to pobrzmiewające gdzieś w głębi serca słowa
Jezusa  o pozyskiwaniu przyjaciół niegodziwą mamoną, a z tym właśnie
mieliśmy do czynienia w tym konkretnym przypadku, drugie zaś skojarzenie dotyczy
procesu Jezusa: gdyby Piłat miał tyle odwagi, aby całe towarzystwo
wypędzić z sądu,
to Jezusa pewnie by nie skazano. Zdajemy sobie jednak
sprawę, że są to tylko ludzkie dywagacje, bo akurat co do Jezusa to inne były plany Boże.
Natomiast całe dzisiejsze
wydarzenie pokazuje jasno, że Pan może
działać różnymi sposobami, kierować swoją pomoc różnymi drogami
– i że nie
zawsze oczekuje od nas stoczenia walki „na śmierć i życie” w obronie wiary, ale
oczekuje pewnej roztropności, właściwie rozumianego sprytu, działania
przemyślanego, pewnej zaradności – a wszystko po to, aby mądrze i skutecznie wykorzystać nadarzające się okoliczności i zrobić z
nich dobry użytek.
Oczywiście – uwaga! – tu nie chodzi o cwaniactwo, oszustwo, wykorzystywanie
drugiego człowieka do swoich celów w sposób instrumentalny. Nie!
Chodzi
natomiast o takie odnalezienie się w konkretnej życiowej sytuacji, aby ją wykorzystać
do obrony wiary, do świadczenia o wierze, do nawiązania bliższych relacji z
Jezusem. Czasami te sytuacje same niejako
„wchodzą w ręce”,
a my czekamy na jakieś wydarzenia nadzwyczajne.
A przecież jakże często
przeciwnicy Boga i Kościoła swoimi wypowiedziami czy zachowaniami dają nam argumenty do rąk i potwierdzają
naszą linię postępowania!
Trzeba to tylko dostrzec. I skorzystać z takiej
sytuacji. Jezus dzisiaj mówi do Pawła: Przestań się lękać, a przemawiaj i nie
milcz, bo Ja jestem z tobą, i nikt nie targnie się na ciebie, aby cię skrzywdzić,
dlatego, że wiele ludu mam w tym mieście.
Kochani, już chociażby ta
sytuacja, owa mnogość życzliwie nastawionego ludu, jest tą okolicznością, o
której mówimy.
W Ewangelii zaś Jezus mówi:
Wy
będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się
smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość.
Otóż właśnie! Przyjaciołom
Jezusa wszystko służy ku dobremu, ku zbawieniu, ku pełnemu szczęściu. I chociaż
w ludzkim rozumieniu często są
przegranymi,
to jednak ostatecznie właśnie
oni są zwycięzcami.
A wiele sprzyjających okoliczności, które niesie codzienność,
potwierdza, że Jezus nigdy, ale to naprawdę nigdy – nie zostawia ich samymi
W tym kontekście pomyślmy:
·       
Czy
w sposób niepotrzebny nie narażam swojej wiary na szyderstwo ze strony ludzi?
·       
Czy
potrafię świadczyć o swojej wierze w sposób radosny, z humorem?
·       
Czy
w codziennych sytuacjach staram się dostrzec sposoby i możliwości świadczenia o
wierze?
Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz, bo Ja
jestem z tobą…

6 komentarzy

  • "Natomiast całe dzisiejsze wydarzenie pokazuje jasno, że Pan może działać różnymi sposobami, kierować swoją pomoc różnymi drogami – i że nie zawsze oczekuje od nas stoczenia walki „na śmierć i życie” w obronie wiary, ale oczekuje pewnej roztropności, właściwie rozumianego sprytu, działania przemyślanego, pewnej zaradności – a wszystko po to, aby mądrze i skutecznie wykorzystać nadarzające się okoliczności i zrobić z nich dobry użytek.
    Oczywiście – uwaga! – tu nie chodzi o cwaniactwo, oszustwo, wykorzystywanie drugiego człowieka do swoich celów w sposób instrumentalny." – dokładnie! Podpisuję się pod tym rękami i nogami ;). To jest znamienita puenta sporu powstałego w komentarzach pod wpisem z dn. 07.05 "Czy apostoł może uciec" .
    Szczęśc Boże!

  • Smutek na pewno nie pozwala się cieszyć życiem, codziennością.
    Smutek psuje atmosferę, wprowadza oslabienie i zniechęcenie do naszego życia.
    Oczywiście sa różne rodzaje smutku, nie każdy smutek tak działa.
    Myślę o smutku ktory zabiera nas w niewolę. Nie smutek ma wyznaczać nam dni, to nie on ma kierować naszymi czynami.
    Zawsze ostatnia umiera nadzieja,a ona niewiele ma wspólnego z zaborczym smutkiem. Pewnie każdy z nas jest w stanie podać dziesiątki źrodeł naszych smutków, ale czy to znaczy, że on ma dominować w naszym życiu ?
    Tak naprawdę, jeśli ktoś chce płakać, to zawsze znajdzie powód ku temu.
    Smutek na pewno nie należy do darów Ducha Świętego. Ale już radość to przecież znak firmowy działania Ducha Świętego.

    Prawdziwa radość jest trwała, to pulsujące serce, które nie przestaje bić. Są chwile, że czyni to gwałtownie bo poruszone jest ludzkimi emocjami.
    Innym zaś razem łagodnie jak źródło wody. Trwałość radości zakorzeniona jest w trwaniu…
    Bycie w Bogu to źródło radości.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.