Jezus – mój, czy „jakiś tam”?…

J

Szczęść Boże! Kochani, pozdrawiam już z Celestynowa. Pozwólcie, że w tym miejscu serdecznie podziękuję Pani Doktor Annie Dróżdż, która tak w Parafii, jak i na Oddziale Wewnętrznym Szpitala na ul. Batorego w Otwocku czuwała – i nadal czuwa – nad moim zdrowiem. Dziękuję również Pani Ordynator Marii Śledzińskiej i całej Kadrze Oddziałowej za ogromną życzliwość. A Wam wszystkim, Kochani, dziękuję za modlitwę!
     A dzisiaj mój Brat Marek pojedzie ze mną do Szkoły Podstawowej w Regucie, gdzie uczę, aby opowiedzieć o swej pracy i pokazać kilka zdjęć. Marek jeszcze do 30 maja będzie w Polsce, potem w sierpniu przyjedzie z grupą młodzieży. A potem – jak Bóg pozwoli – pojedziemy we wrześniu razem na Pielgrzymkę do Ziemi Świętej z Grupą z Parafii Celestynów. Te dni są zatem dla Niego bardzo intensywne, ma bardzo wiele spotkań. W sumie – trudno się temu dziwić…
       Zapraszam dziś do refleksji nad problemem obojętności na Jezusa i sprawy wiary…
                      Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek 7
tygodnia wielkanocnego,
do czytań;  Dz 25,13–21; 
J 21,15–19
Prokurator rzymski Festus,
relacjonując królowi żydowskiemu Agryppie – jak to określił Autor Dziejów
Apostolskich – sprawę Pawła, mówi o oskarżeniach, jakie Żydzi wnieśli
przeciwko niemu i dodaje: Oskarżyciele nie wnieśli przeciwko niemu
żadnej skargi, o przestępstwa, które podejrzewałem. Mieli z nim tylko spory o
ich wierzenia i o jakiegoś zmarłego Jezusa, o którym Paweł twierdzi, że żyje.
Nie znając się na tych rzeczach, zapytałem, czy nie zechciałby udać się do Jerozolimy
.
Festus, którego historia
wspomina jako sprawiedliwego prokuratora rzymskiego, daje Pawłowi szansę obrony, pozwalając mu na
odwołanie się do osądu samego Cezara. Takie prawo w imperium rzymskim przysługiwało wszystkim obywatelom, a
Paweł – jak wiemy – był obywatelem rzymskim. I – jak również wiemy – z tego swego obywatelstwa niejednokrotnie
korzystał,
broniąc w ten sposób urzędu apostolskiego i w ogóle broniąc
wiary w Jezusa.
Ale dzisiaj zatrzymajmy się
na tych słowach Festusa, w których stwierdza, że cała sprawa dotyczyła „jakiegoś” Jezusa, o którym Paweł twierdzi,
że żyje, ale on – Festus – na tych sprawach się nie zna.
Kiedy te słowa
przeczytałem, od razu nasunęło mi się skojarzenie, pytanie – czy tylko Festus nie znał się na tych
sprawach? I czy tylko Festus mówił o „jakimś Jezusie”? A dokładniej: o „jakimś
zmarłym Jezusie”?
Czy dzisiaj dla wielu
chrześcijan, dla wielu katolików Jezus Chrystus, jedyny Pan i Zbawiciel, Głowa
Kościoła, Boży Syn – nie jest tylko
„jakimś tam” Jezusem? Obojętnie jakim? O ile w ogóle jest?
… A czy dla wielu
katolików ten Jezus nie jest przypadkiem już tylko – jak się dziś wyraził
Festus – „jakimś zmarłym Jezusem”?
Kochani, Benedykt XVI bije na alarm, powołuje w
strukturach Kurii Rzymskiej Radę do spraw nowej ewangelizacji, bardzo mocno sam
popiera wszelkie inicjatywy, zmierzające w kierunku odnowienia wiary i ducha w społeczeństwach Zachodu, a nade wszystko
ostrzega przed postawą znużenia,
zniechęcenia, zobojętnienia na wiarę, na Boga, na chrześcijańskie wartości.

Bo dzisiaj wielu ludzi żyje tak, jakby Boga nie było. Oni nawet z Nim może nie
walczą, im jest po prostu wszystko jedno,
czy ten Bóg jest, czy Go nie ma; czy żyje, czy umarł; czy coś mówi, czy nie
mówi; czy czegoś zabrania, czy na coś pozwala?… Wszystko jedno!
A to jest chyba najgorszy
stan, jaki może być: obojętność. Nie
na darmo bowiem już dawno stwierdzono, że największym
przeciwieństwem miłości nie jest nienawiść, ale właśnie – obojętność!
A
dzisiaj wielu chrześcijan taką postawę przyjmuje.
Moi Drodzy, my, którzy
przyznajemy się do Chrystusa, z pewnością uważamy, że to niebezpieczeństwo nas nie dotyczy. Bo my do kościoła często
chodzimy, bo my codziennie odmawiamy pacierz, bo my może nawet należymy do
jakiejś wspólnoty… Nie, to nie do nas!
Czy jednak na pewno? A czy tak samo nie myślał Piotr Apostoł, kiedy
zapewniał Jezusa, że życie swoje odda za Niego, a zaraz potem zaparł się Go
trzy razy? Dzisiaj w Ewangelii słyszymy, że Jezus pozwala mu się niejako zrehabilitować trzykrotnym wyznaniem
wiary,
z której to szansy Piotr rzeczywiście korzysta i której to szansy
już potem nie zmarnuje! Rzeczywiście – będzie
wierny Jezusowi do końca życia, aż do męczeństwa!
Trzeba jednak sprawiedliwie
przyznać, że nawet pomimo swego trzykrotnego zaparcia, Piotr nigdy nie był wobec Jezusa obojętny. Jak wnioskujemy z kart
Pisma Świętego, był to człowiek niezwykle żywiołowy, energiczny, impulsywny. On
wszystko stawiał na „jedną kartę”! Dlatego najpierw z całą mocą zapewniał, że życie odda, a potem – niestety – z całą mocą przekonywał, że Jezusa nie
zna! Jednak potem – również z całą mocą
– wyznaje swoją wiarę i potwierdza swoje całkowite oddanie Panu, o czym
słyszymy w dzisiejszej Ewangelii. Piotr
nigdy nie był obojętny na Jezusa.
A wielu dzisiejszych katolików – niestety
– jest…
Dlatego potrzeba, Kochani, z naszej strony jasnego i konkretnego
świadectwa,
potrzeba ciągłego pogłębiania wiary, aby Ten, w którego
wierzymy, nie stał się dla nas „jakimś
tam” Jezusem,
ale zawsze był Tym, do którego będziemy mogli wraz z Piotrem
skierować słowa: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham
W tym kontekście zastanówmy
się:
·       
Czy
modlitwa i Msza Święta nie staje się dla mnie rutyną?
·       
Jak
często pytam Jezusa, co myśli o moim postępowaniu – czy może zawsze jestem
pewny, że myśli dobrze?
·       
Jak
codziennie pogłębiam swoją wiedzę o Jezusie i Jego nauce?
Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham

4 komentarze

  • Coraz czesciej dopada mnie mysl, ze byc może nowa siła Koscioła pojawi się w zupełnie innym miejscu, niż my – ludzie cywilizacji chrzescijańskiej się spodziewamy. Ogromnie cenię naszego papieża za konsekwentne działanie.

  • Bóg widzi nas ludzi, nasze starania i bierze za punkt wyjścia nasze ludzkie możliwości, które się powinne rozwijać. Żaden z nas nie zadowala się ochłapami miłości – resztkami miłowania. W miłości powninien być rozwój, można powiedzieć, ze miłość jest rozwojowa. Tak często nas zaskakuje i zaskakiwać jest zdolna. I nawet jeśli smutek pochodzacy z odkryć niedoskonałości i braków będzie się często pojawiał , to nie powinniśmy się jemu poddawać. Ale powinniśmy ogarnąć go miłosnym spojrzeniem Chrystusa. Bo trzeba nam poddać się temu oczyszczającemu i umacniającemu spojrzeniu.

  • Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

    Boże, choć Cię nie pojmuję
    jednak nad wszystko miluję.
    Nad wszystko, co jest stworzone,
    boś Ty dobro nieskończone.

    Wypowiadając „Akt miłości” myślę, jaki sens wkładam w tę słowa.
    Jakie mają być czyny, jeżeli naprawdę miłuję”nad wszystko”?
    Chociaż przeczytałam, że „Miłość – to nie czyny niezwykłe i bogaterskie,
    to wypełnianie zwyklych obowiązków z miłością”. Jean Vanier.
    Budząc się rano najpierw mówię: Panie Boże, dzięki Ci…
    Panie Boże, dzięki Ci… Panie Boże, dzięki Ci…

    Często przychodzą myśli, by dzisiaj nie iść do Kościoła bo tu trzeba zrobić to i tamto. Ale dobrze wiem – im więcej tych dowodów,
    tym pewniej trzeba zostawić wszystko i pójść na Mszę Świętą.

    Ile minut w godzinie, a godzin w wieczności –
    tylekroć bądź pochwalon, Jezu, ma Miłości!
    Z modlitwą… Tekla

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.