O świętości – uśmiechniętej!

O

Szczęść Boże! Moi Drodzy, z niejakim drżeniem ręki szybko zamieszczam ten wpis, bo dzisiaj w Celestynowie wyłączyli nam prąd i patrzę, czy mi zaraz nie padnie bateria, albo jeszcze jakie licho czegoś nie popsuje. Póki co, idzie dobrze. 
      Kochani, dzisiaj wspomnienie Świętej Urszuli Ledóchowskiej i fragment jej pism wręcz fenomenalny! Bardzo lubię odczytywać go w brewiarzowej Godzinie czytań. Dzisiaj zamieszczam go w rozważaniu. Jest to propozycja nie do odrzucenia – dla nas wszystkich!
        I w tym kontekście proszę Was dziś szczególnie o modlitwę za ludzi zgorzkniałych i pretensjonalnych, ludzi przyjmujących wiecznie postawę roszczeniową, a do tego jeszcze wyrażających te swoje roszczenia w sposób arogancki. Jakoś tak ostatnio zderzyłem się z tym problemem… Zamieszczam stosowne wezwanie w Wielkiej Księdze Intencji, o której przy tej okazji przypominam Wam i do której zapraszam. Ja w ostatnich dniach w tych intencjach kilkakrotnie sprawowałem Mszę Świętą.
                             Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Świętej Urszuli Ledóchowskiej, Dziewicy,
do czytań:  1 P 1,10–16; 
Mk 10,28–31
Patronka dnia dzisiejszego, Urszula,
a wcześniej: Julia Maria Ledóchowska,
urodziła się w wielodzietnej rodzinie
dnia 17 kwietnia 1865 roku, w
Loosdorf koło Wiednia. W latach 1874–1883 kształciła się w Instytucie
Najświętszej Maryi Panny, prowadzonym przez Panie Angielskie w Sankt Polten. W
roku ukończenia nauki przybyła wraz z rodziną do nabytego przez ojca majątku w Lipnicy Murowanej koło Bochni.
Mając lat dwadzieścia jeden, wstąpiła do klasztoru urszulanek w Krakowie i w dniu obłóczyn, 17 kwietnia 1887
roku, przyjęła zakonne imię Maria
Urszula.
Wyróżniała się gorliwością w modlitwie i umartwieniach. Pierwszą profesję zakonną złożyła 28 kwietnia
1889 roku.
Następnie pracowała w krakowskim internacie sióstr. W 1904 roku,
jako przełożona domu, kierowała internatem. Dwa lata później założyła pierwszy na ziemiach polskich internat dla
studentek szkół wyższych.
Swoje powołanie do wychowania młodzieży i opieki nad nią odkryła
jeszcze w nowicjacie. W 1907 roku, w
świeckim stroju, wyjechała do pracy dydaktycznej w Petersburgu.
Objęła tam
kierownictwo zaniedbanego internatu i liceum Świętej Katarzyny. Owocem jej ofiarnej
pracy było powstanie – zaledwie po roku – samodzielnego
klasztoru urszulanek w tym mieście.
Wtedy nasza Patronka przeniosła się do
Finlandii, gdzie otworzyła gimnazjum dla dziewcząt. Podczas I wojny światowej
apostołowała w krajach skandynawskich,
wygłaszając odczyty o Polsce i organizując pomoc dla osieroconych polskich
dzieci.
Jednocześnie nie zaniedbywała swego Zgromadzenia, dzięki czemu rozrastał
się nowicjat i dom zakonny w Szwecji.
Pod koniec wojny Urszula Ledóchowska przeniosła go do Danii, gdzie założyła również
szkołę i dom opieki dla dzieci polskich.
W roku 1920 wróciła do
Polski.
Osiedliła się w Pniewach koło
Poznania, gdzie – z myślą o pracy apostolskiej w nowych warunkach – założyła
zgromadzenie Sióstr Urszulanek Serca
Jezusa Konającego,
zwane urszulankami
szarymi.
Papież Benedykt XV zatwierdził je w dniu 7 czerwca 1920 roku. A rzecznikiem
dzieła Świętej Siostry Urszuli wobec Stolicy Apostolskiej był jej rodzony brat,
ówczesny przełożony generalny jezuitów, Włodzimierz Ledóchowski.
Patrząc na całe życie naszej dzisiejszej Patronki, można powiedzieć,
iż było ono wypełnione ofiarną służbą
Bogu, ludziom, Kościołowi i Ojczyźnie.
Matka Urszula wiele podróżowała, wizytowała
poszczególne domy, kształtowała w siostrach ducha ewangelicznej radosnej
służby. Powtarzała im często: „Naszą
polityką jest miłość. I dla tej polityki jesteśmy gotowe poświęcić nasze siły,
nasz czas i nasze życie”.
Zmarła 29 maja 1939 roku,
w Rzymie.
Tam też została pochowana w domu
generalnym swego Zgromadzenia. Beatyfikowana
przez Jana Pawła II w dniu 20 czerwca 1983 roku w Poznaniu, została następnie
włączona w poczet Świętych 18 maja 2003 roku.
Jan Paweł II dokonał jej
kanonizacji w Rzymie, w dniu swoich osiemdziesiątych trzecich urodzin.
A oto fragment jednego z pism dzisiejszej naszej Patronki, doskonale oddający jej duchowość, a
jednocześnie – stanowiący dla nas, żyjących w tym czasie i w obecnych warunkach,
jakże cenne wskazanie. Święta
Urszula Ledóchowska tak pisała:
„Podaję wam tu rodzaj apostolstwa, które nie domaga się od was
ciężkiej pracy, wielkich umartwień i trudów, ale które szczególnie dziś, w
naszych czasach, bardzo jest pożądane, potrzebne i skuteczne, mianowicie – apostolstwo uśmiechu. 
Uśmiech rozprasza chmury nagromadzone w duszy. Uśmiech na twarzy
pogodnej mówi o szczęściu wewnętrznym duszy
złączonej z Bogiem,
mówi o pokoju czystego sumienia, o beztroskim oddaniu
się w ręce Ojca Niebieskiego, który karmi ptaki niebieskie, przyodziewa lilie
polne i nigdy nie zapomina o tych, co Jemu bez granic ufają. Uśmiech na twej
twarzy pozwala zbliżyć się bez obawy do
ciebie, by cię o coś poprosić, o coś zapytać
– bo twój uśmiech już z góry
obiecuje chętne spełnienie prośby. Nieraz uśmiech twój wlać może do duszy zniechęconej jakby nowe życie, nadzieję, że
nastaną lepsze czasy, że nie wszystko stracone, że Bóg czuwa. Uśmiech jest
nieraz tą gwiazdą, co błyszczy wysoko i wskazuje, że tam na górze bije serce
Ojcowskie, które zawsze gotowe jest zlitować się nad nędzą ludzką. 
Ciężkie dziś życie, pełne goryczy, i Bóg sam zarezerwował sobie
prawo uświęcania ludzi przez krzyż. Nam zostawił zadanie pomagać innym w bolesnej wędrówce po drodze krzyżowej przez rozsiewanie
wokoło małych promyków szczęścia i radości.
Możemy to czynić często, bardzo
często, darząc ludzi uśmiechem miłości i dobroci, tym uśmiechem, który mówi o
miłości i dobroci Bożej. 
Mieć stały uśmiech na twarzy, zawsze – gdy słońce świeci albo
deszcz pada, w zdrowiu lub w chorobie, w powodzeniu albo gdy wszystko idzie na
opak – o, to niełatwo! Uśmiech ten
świadczy, że dusza twa czerpie w Sercu Bożym tę ciągłą pogodę duszy, że umiesz
zapomnieć o sobie, pragnąc być dla
innych promykiem szczęścia.”
Tyle z pism Świętej Matki Urszuli. Czy można
tu coś jeszcze dodać?
Jeżeli już, to jedynie warto zauważyć wyraźne odniesienie tych
słów do wskazań, jakie w dzisiejszym pierwszym czytaniu zawarł w swoim Liście
Piotr Apostoł, gdy pisał: Przepasawszy biodra waszego umysłu, bądźcie
trzeźwi, miejcie doskonałą nadzieję na łaskę, która wam przypadnie przy objawieniu
Jezusa Chrystusa. Bądźcie jak posłuszne dzieci. Nie stosujcie się do waszych
dawniejszych żądz, gdy byliście nieświadomi, ale w całym postępowaniu stańcie
się wy również świętymi na wzór Świętego, który was powołał, gdyż jest napisane:
Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty
. I w tym kontekście także
szczególnego znaczenia nabiera obietnica Jezusa, który zapowiada, iż wynagrodzi wszelkie wyrzeczenia tym,
którzy opuścili wszystko i poszli za Nim. A więc tym, którzy odważyli się być świętymi!
Kochani, świętość jest propozycją
dla wszystkich
– nie tylko dla jakiejś grupy surowych ascetów, czy
wyposzczonych mnichów, chodzących we włosiennicach. Świętość jest propozycją dla wszystkich! I świętość jest radosna –
nie ma ona w sobie nic z jakiegoś rozgoryczenia, malkontenctwa, marsowej miny,
czy spuszczonej głowy. Nawet, jeżeli prowadzi przez cierpienie – a nieraz faktycznie
prowadzi – to jednak jest źródłem
radości i nadziei, motywem
odnalezienia
prawdziwego sensu w życiu.
Dlatego autentyczna świętość, rozumiana w sposób
właściwy: jako pełne zjednoczenie z
Bogiem,
wyraża się najprościej poprzez uśmiech, pogodę ducha, dobre słowo… Ot, takie zwyczajne, nic nie kosztujące rzeczy
Kochani, spróbujmy w ten sposób! Szybko się przekonamy, że ma to sens! Drogę do osiągnięcia wielkiej
świętości rozpocznijmy od najprostszych kroków. Od najzwyklejszych znaków najzwyklejszej ludzkiej dobroci… Może
właśnie w ten sposób Duch Święty chciałby odmieniać oblicze ziemi – tej naszej
ziemi: naszej rodziny, parafii, miejscowości?… Właśnie – poprzez zwykły uśmiech?
Zastanówmy się zatem przez chwilę:
·       
Jak często wychodzę do innych z
uśmiechem?
·       
Czy nie przenoszę na innych swoich
złych humorów?
·       
Czy staram się nie ulegać zbyt szybko
złym nastrojom – czy przezwyciężam je przez modlitwę, choćby najkrótszą?
Oto my
opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą

13 komentarzy

  • Mój były Duszpasterz akademicki, obecny Ks. Biskup H.Tomasik powtarzał nam Święty smutny, to smutny Święty.
    Każdy ma swoją drogę życia. Każda zakończy się przed Bożym obliczem.
    Chcę tak żyć, aby tam nie drżeć ze strachu.
    Chrystus mnie odkupił, drogę mam wolną.
    To powoduje moją radość.

    Uśmiecham się do Ciebie Anno.
    Uśmiechnij się.
    ….. mogę prosić o poprawkę?

    Powiedzmy razem razem z radosnym uśmiechem.
    Panie Jezu Chryste, dziękujemy za Łaskę Zbawienia.
    Tyś naszym Panem.
    Króluj nam Chryste.

    Skoro śmierć mogła być Siostrą, to dlaczego śmiech nie może być Bratem?

    Bracie Śmiechu przybywaj, rozgość się u Nas.
    Jeśli Siostra, Boża Radość jest gdzieś blisko, to weź Ją ze sobą.

    • Popieram! A Biskupa Henryka Tomasika także bardzo cenię – jako Biskupa Pomocniczego mojej Diecezji, jak i mojego Profesora w Seminarium. I w ogóle – jako dobrego człowieka i mądrego kapłana… Myślę, że On sam swoją postawą dawał – i dalej daje, jako Biskup Diecezjalny Radomski – świadectwo tego, czego nauczał. Ks. Jacek

  • A więc Pokój i Dobro!

    Od tygodnia jestem pod wrażeniem wpisów od 19 maja. Pozwolicie, że podzielę się swoimi myślami.

    Na pewno dzielne święte Kobiety, napominające Papieży, nie czynili to od siebie i demonstracyjnie, ale z woli Bożej i po głębokim przemodleniu całej sprawy.

    Dlaczego mówi się o staniu w „kolejce jak do kasy”? Przecież na klęcząco przyjmujemy Kominię Świętą także po kolei, w miarę udzielania Księdzem, a nie wszyscy jednocześnie na „trzy-cztery”. A czekając na swoją kolej, za dwoje ludzi przede mną, przyklękam z poszanowaniem dla Tego, którego mam przyjąc do swego serca, spokojnie i pokornie, nie robiąc zamętu dla Księdza i dla tych którzy są za mną.

    Myślę że demonstracyjnie klękając i wnosząc zamęt, żadnej czci Panu Jezusu nie wyświadczamy. A wypowiadając przed Komunią Świętą słowa: „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie…”, jestem świadoma tej OFIARY, którą Pan Jezus poniosł za nas, i dlatego nie chcę mi się żadnych awantur ani demonstracji. .

    „O Święta Uczto, na której pożywamy Chrystusa i czcimy pamiątkę Jego Męki, gdzie duszę napełniamy łaską i otrzymyjemy zadatek przyszłej Chwały!”
    „Nie zapominajcie o dobroczynności i wzajemnej więzi, gdyż cieszy się Bóg takimi ofiarami. Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego. Niech to czynią z radością, a nie ze smutkiem, bo to nie byłoby dla was korzystne”. (List do Hebrajczyków 13, 16-17)

    A na miejscu było by wezwanie do gorącej modlitwy za Ojczyznę, o Światło Ducha Świętego dla wszystkich rządzących, by pamiętali że „ministrować” to znaczy „służyć”.
    I o nawrócenie, o prawdziwe nawrócenie dla wszystkich – to jest o życiu wiarą i miłością – a tym będzie prawdziwe uczczenie Pana Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie.
    Niech żyje Jezus zawsze w sercach naszych!
    Z modlitwą… Tekla

    • W świetle przepisów Kościoła owo podchodzenie wyraża nasze pielgrzymowanie przez ziemię do Domu Ojca. Myślę, że ma to sens. A ja, jako ksiądz, który rozdziela Komunię Świętą, mogę powiedzieć, że udzielanie osobom podchodzącym do Ołtarza jest o wiele bardziej uroczyste, godne i – co też jest ważne – bezpieczne, bo nie grozi wypadnięciem Świętej Hostii z ręki w czasie podawania jej komuś w trzecim rzędzie, za plecami innych. A tak w ogóle – o czym już pisałem – postawa zewnętrzna nabiera sensu i znaczenia w odniesieniu do wewnętrznej intencji człowieka. Ks. Jacek

    • Ciekawy jestem jaką teorię dorobią by usprawiedliwić podawanie komunii z automatu. Co kieruje tych wszystkich racjonalizatorów. http://pl.gloria.tv/?media=211335
      Wyrugowano przyjmowanie na klęcząco teorią pielgrzymowania, a przyjmowanie na rękę będzie jedyną możliwością z takiego automatu.

      Dasiek

    • Męczennikom z Pratulina też mogło się nie chcieć demonstracyjnie obstawać przy swojej wierze.
      Tak więc wszyscy klękający przed Najświętszym Sakramentem stają się prowokatorami bo nie są posłuszni nakazom płynącym z góry?
      Wielkiej łaski doświadczyli chorzy gdy upadali przed Panem Jezusem prosząc o zdrowie. Wzbudzało to niesmak lub złość u ludzi pysznych i zazdrosnych.

      Dasiek

    • Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
      A ja ciekawa jestem, Daśku, dlaczego wyrywasz moje słowa z kontekstu? Przeczytaj jeszcze raz. Opowiadałam o swoich uczuciach, gdy przyjmuję Komunię Świętą.
      Dlaczego nie podoba Ci się słowo „pielgrzymowanie”? Przecież wszyscy jesteśmy pielgrzymi na tej ziemi.
      Widziałam także pobożne panie stojące(!) w 2-3 rzędy za plecami klęczących – bo jak że – tylko pierwsi…
      Cóż z tego, jeżeli człowiek cały kościoł przemierzy na kolanach, a nie chce widzieć człowieka obok siebie. Mówię tu o miłości bliźniego, jeżeli rozumiesz, o co mi chodzi. Czy to jest wiara? Czy to jest prawdziwe uszanowanie Pana Jezusa??? Bo życie wiarą – to życie przykazaniem MIŁOŚCI.
      Modląć się dzisiaj o 20.00, jakoś szczególnie zamyśliłam się o Tobie. Jaki jesteś? Dlaczego jestes taki…
      Powiedź mi, proszę, a jak Ty przystępujesz do Komunii Świętej? Idziesz „w kolejce” z ciężkim sercem, bo nie możesz czekać na klęcząco? Może dzielisz się tymi myślami z sąsiadem w kolejce? No, a już za drzwiami kościoła wybuchasz „prawiednym gniewem”?
      Mówisz o męczęnnikach z Pratulina. Oni przjęli śmierć klęcząc na modlitwie. A Ty podobno widzisz siebie męczęnnikiem za wiarę. To powiedz mi, ile Ty wzniosłeś modlitw za Kościół?
      Pozwól że przypomnę Ci to, że jutro jest Pierwszy Piątek, a dzisiaj od 23.00 – Godzina Święta.
      Z modlitwą… Tekla

  • Zastanówmy się zatem przez chwilę:
    · Jak często wychodzę do innych z uśmiechem?
    · Czy nie przenoszę na innych swoich złych humorów?
    · Czy staram się nie ulegać zbyt szybko złym nastrojom – czy przezwyciężam je przez modlitwę, choćby najkrótszą?
    O to pytam się Ciebie, Daśku
    Z modlitwą… Tekla

  • Czy modlitwy i ofiary da się zmierzyć, zważyć czy policzyć? Co znaczą w twych ustach słowa "podobno"? Czy to przykazanie miłości wystawia mnie na próbę? Jak można się zżymać na widok klękającego do komunii. Co możesz wiedzieć o stanie duszy takiego człowieka i co Bogu jest miłe lub nie. Maria Magdalena uczyniła akt miłości, wylewając olejek i wycierając stopy własnymi włosami, wobec swego Pana wzbudzając powszechną dezaprobatę wszystkich. Przecież przykazanie miłości nie obowiązuje tylko wobec " śpiewających w jednym chórze".

    Dasiek

    • Ukochany w Chrystusie Bracie Daśku!
      Ty znowy nie odpowiadasz na moje pytania, lecz bierzesz jedno słowo i nakręcasz na różne sposoby.
      Mój Anioł powiedział mi, że to jest pokusa, by uwieść mnie od tego, co czeka na mnie – od modlitwy – t.j. od rozmowy z Panem Bogiem.
      Dlatego powiem Ci na pożegnanie, że ja mam przywilej przyjmowania Komunii Świętej na klęcząco. Niech to będzie Ci balsamem na Twoją zbolalą duszę.
      Modlę się za Ciebie… Tekla

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.