Jak być prawdziwym misjonarzem?

J

Szczęść Boże! Witam w pierwszy piątek miesiąca. Kochani, dzisiaj u nas dzień na wyjątkowo wysokich obrotach: spowiedź pierwszopiątkowa, odwiedziny Chorych, wyjazd po Lektorów, kończących swe rekolekcje w gmachu Seminarium, a wieczorem – rozmowy z Narzeczonymi, którzy jutro będą zawierali małżeństwo. Wszystkie te sprawy będę ogarniał wraz z Księdzem Waldemarem Grzeszczukiem, Wykładowcą Szkoły im. Jańskiego w Warszawie, a jednocześnie – naszym Współpracownikiem w każdą niedzielę i święta. To właśnie Ksiądz Waldemar, którego zwykliśmy nazywać Profesorem, będzie w tych dniach zastępował Księdza Proboszcza, przeżywającego – przypomnę to – rekolekcje ignacjańskie. Przy okazji, przypominam o modlitwie za Księdza Proboszcza – o owoce tego świętego czasu! Polecam Waszym modlitwom także naszych Chorych i wszystkich Chorych, którzy swój krzyż łączą z Krzyżem Chrystusa. 
     A tak swoją drogą – może ten pierwszy piątek będzie okazją dla Was do porządnej Spowiedzi i refleksji nad swoim życiem?… Także nad tym zagadnieniem, o którym mowa w dzisiejszym rozważaniu?…
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Bł. Marii Teresy Ledóchowskiej,
do
czytań:  Am 8,4–6.9–12;  Mt 9,9–13
CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA AMOSA: 
Słuchajcie
tego wy, którzy gnębicie ubogiego i bezrolnego pozostawiacie bez pracy, którzy
mówicie: „Kiedyż minie nów księżyca, byśmy mogli sprzedawać zboże? Kiedyż
szabat, byśmy mogli otworzyć spichlerz? A będziemy zmniejszać efę, powiększać
sykl i wagę podstępnie fałszować. Będziemy kupować biednego za srebro, a
ubogiego za parę sandałów, i plewy pszeniczne będziemy sprzedawać”.
„Owego
dnia, mówi Pan Bóg, zajdzie słońce w południe i w dzień świetlany zaciemnię
ziemię. Zamienię święta wasze w żałobę, a wszystkie wasze pieśni w lamentacje;
nałożę na wszystkie biodra wory, a na wszystkie głowy sprowadzę łysinę i uczynię
żałobę jak po jedynaku, a dni ostatnie jakby dzień goryczy. 
Oto
nadejdą dni, mówi Pan Bóg, że ześlę głód na ziemię, nie głód chleba ani
pragnienie wody, lecz głód słuchania słów Pana. Wtedy błąkać się będą od morza
do morza, z północy na wschód będą krążyli, by znaleźć słowo Pana, lecz go nie
znajdą”.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Odchodząc
z Kafarnaum Jezus ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej, imieniem
Mateusz, i rzekł do niego: „Pójdź za Mną”. On wstał i poszedł za Nim.
Gdy Jezus siedział w domu za
stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego
uczniami. Widząc to faryzeusze, mówili do Jego uczniów: „Dlaczego wasz Nauczyciel
jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?” On, usłyszawszy to, rzekł: „Nie
potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się
zrozumieć, co znaczy: «Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary». Bo nie przyszedłem
powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.
Dzień dzisiejszy łączy w sobie dwa liturgiczne wymiary:
jest to pierwszy piątek miesiąca, a jednocześnie kalendarz liturgiczny wyznacza
nam wspomnienie Błogosławionej Marii Teresy Ledóchowskiej. Kim była i kiedy
żyła ta nasza Patronka?
Maria Teresa urodziła się w czasie powstania styczniowego, w
dniu 29 kwietnia 1863 roku, w Loosdorf w
Austrii,
dokąd jej rodzina wyemigrowała po powstaniu listopadowym. 12 maja
1874 roku przyjęła Pierwszą Komunię Świętą, a  15 lipca 1878 roku – Sakrament Bierzmowania.
Od najmłodszych lat wykazywała wybitne uzdolnienia literackie,
muzyczne i aktorskie.

Mając pięć lat, napisała mały utwór dla domowników, a jako dziewięcioletnia
dziewczynka układała wiersze.
Rodzina każdy dzień kończyła wspólnym pacierzem, a w niedzielę uczestniczyła we Mszy Świętej. Matka naszej Patronki, jako
osoba niezwykle czuła na niedolę bliźnich, a do tego bardzo towarzyska i pogodna,
umiała wychować dzieci w karności i sumienności.
Ojciec pogłębiał wiedzę dzieci, zapoznając je z historią malarstwa i sztuki, z historią Polski i ojczystą mową.
W roku 1873 rodzice stracili po raz drugi majątek na skutek
bankructwa instytucji, której akcje wykupili – bo pierwszy raz dziadek stracił
wszystko za udział w powstaniu listopadowym. W tej sytuacji ojciec Marii Teresy
sprzedał majątek w Loosdorf i wynajął
małe mieszkanie w okolicy. Dzieci wtedy uczęszczały do szkoły. Dokumentem z
tych lat jest świadectwo szkolne Marii
Teresy Ledóchowskiej, wystawione w 1875 roku,
na którym widnieją same oceny
bardzo dobre. Miała wówczas dwanaście lat.
W 1883 roku, Ledóchowscy przenieśli się na stałe z Austrii do
Polski,
a
konkretnie – do Lipnicy Murowanej koło Bochni, gdzie ojciec wykupił mocno
zaniedbany majątek. Powitał ich burmistrz miasta i ludność w strojach
krakowskich – chlebem i solą. Maria
ucieszyła się z powrotu do Polski.
A miała wtedy dwadzieścia lat. Rychło
jednak zaznała, jakie są kłopoty w prowadzeniu gospodarstwa. W porze zimowej chętnie zwiedzała pobliski Kraków i brała
udział w towarzyskich zebraniach i zabawach.
Wyróżniała się urodą i inteligencją,
dlatego szybko zdobyła sobie wzięcie.
W zimie 1885 roku zachorowała na ospę i przez wiele tygodni
leżała, walcząc o życie.
Choroba zostawiła ślady na jej twarzy. Organizm
był osłabiony, bowiem sześć lat wcześniej przebyła ciężki tyfus. I to właśnie ta choroba uczyniła ją dojrzałą
duchowo.
Poznała marność tego życia i rozkoszy świata. Zrodziło się w niej postanowienie oddania się na służbę Panu
Bogu, jeśli tylko dojdzie do zdrowia.
Na ospę zachorował także jej ojciec,
wskutek czego – opatrzony Świętymi Sakramentami – wkrótce zmarł. Pochowany
został w Lipnicy. Maria Teresa, sama osłabiona po ciężkiej chorobie, nie była zdolna do prowadzenia majątku.
W wyniku starań rodziny,
cesarz Franciszek Józef I mianował ją damą
dworu wielkich książąt toskańskich w Salzburgu.
Mimo życia na dworze, Maria
Teresa prowadziła życie przepełnione
wewnętrznym skupieniem.
W 1886 roku po raz pierwszy zetknęła się z zakonnicami, które przybyły na dwór arcyksiężnej po
datki na misje.
Wtedy też po raz pierwszy spotkała się z ideą misyjną Kościoła.
A w tym właśnie czasie
kardynał Karol Marcial Lavigerie, arcybiskup Algieru, rozwijał ożywioną akcję na rzecz Afryki. Pewnego dnia Maria Teresa
dostała do ręki broszurę kardynała, gdzie przeczytała słowa: „Komu Bóg dał talent pisarski, niechaj go
użyje na korzyść tej sprawy, ponad którą nie ma świętszej!”
To było dla
niej światłem z nieba. Znalazła cel
swojego życia!
Postanowiła skończyć z pisaniem dramatów dworskich, a wszystkie swoje siły obrócić dla misji
afrykańskiej.
W tej sprawie napisała też do stryja, kardynała Ledóchowskiego,
który pochwalił jej postanowienie.
Jej pierwszym krokiem był dramat „Zaida Murzynka”, wystawiony w teatrze salzburskim i w innych
miastach. Ponieważ obowiązki damy dworu zabierały jej zbyt wiele cennego czasu,
zwolniła się z nich. Stanęła na czele
komitetów antyniewolniczych.
Te jednak rychło ją zwolniły, gdyż chciała, aby były to komitety katolickie, a
nie międzywyznaniowe.
W 1890 roku, Maria
zamieszkała w pokoiku przy domu starców u sióstr szarytek. Zerwała stosunki
towarzyskie i oddała się wyłącznie
sprawie Afryki. W tymże samym 1890 roku, na własną rękę, zaczęła wydawać „Echo z Afryki”.
Nawiązała kontakt
korespondencyjny z misjonarzami. Wkrótce korespondencja rozrosła tak bardzo, że
musiała zaangażować sekretarkę i
ekspedientkę.
Jednak widząc, że dzieło dalej się rozbudowuje, w jednym z
numerów „Echa” z roku 1893 zamieściła apel o pomoc.
Z pomocą jednego z ojców
jezuitów, opracowała statut Sodalicji
Świętego Piotra Klawera.
W dniu 29
kwietnia 1894 roku, w swoje trzydzieste pierwsze urodziny, przedstawiła go na prywatnej audiencji Papieżowi Leonowi XIII do zatwierdzenia.
Papież dzieło pochwalił i udzielił mu swojego błogosławieństwa. Siedzibą Sodalicji
były początkowo dwa pokoje przy kościele Świętej Trójcy w Salzburgu. Tam też
założyła muzeum afrykańskie.
Od roku 1892 „Echo z
Afryki” wychodziło także w języku polskim.
Administrację pisma Maria
Teresa umieściła przy klasztorze sióstr urszulanek, gdzie zakonnicą była wtedy
jej młodsza siostra, Urszula. W 1894 roku, Maria Teresa miała już własną drukarnię.
Od 1911 roku „Echo” zaczęło wychodzić w dwunastu językach. Ponadto, drukowano broszury misyjne, kalendarze,
odezwy, a potem katechizmy i książeczki religijne w językach Afryki.
W dniu 9 września 1896
roku, Maria Teresa złożyła śluby zakonne
na ręce kardynała Hellera, biskupa Salzburga.
W 1897 roku kardynał
zatwierdził konstytucję przez nią ułożoną dla tegoż zgromadzenia zakonnego. W
tym też samym roku Maria Teresa założyła w Salzburgu drukarnię misyjną. W roku
1899 Święta Kongregacja Rozkrzewiania
Wiary,
na której czele stał kardynał Ledóchowski, jej stryj, wydała pismo pochwalne,
a w roku 1899 ta sama Kongregacja
przyjęła Sodalicję pod swoją bezpośrednią jurysdykcję.
10 czerwca 1904 roku,
Święty Papież Pius X, osobnym dokumentem
pochwalił dzieło, a w roku 1910 Stolica
Apostolska udzieliła mu definitywnej aprobaty.
W roku 1904 Maria
Ledóchowska przeniosła swoją stałą siedzibę
do Rzymu.
W cztery lata potem udała się osobiście do Polski, aby szerzyć
tam ideę misyjną. Na wiadomość o powstaniu Polski niepodległej w roku 1918, Maria Teresa poleciła zatknąć polskie
sztandary na domach swego zgromadzenia.
W roku 1920 wysłała zapomogę do
Polski. Pod koniec jej życia, „Echo z Afryki” miało już około stu
tysięcy egzemplarzy nakładu.
W roku 1901 Maria Teresa założyła przy domu
głównym Sodalicji w Rzymie międzynarodowy
nowicjat.
Także i biura Sodalicji były rozsiane niemal po wszystkich krajach
Europy. Przy każdej filii założono muzeum Afryki. Nadto, nasza Patronka
wyjeżdżała do wielu różnych miejsc z wykładami i odczytami o misjach w Afryce.
Maria Teresa Ledóchowska zmarła 6 lipca 1922 roku w obecności swoich
duchowych córek. 10 lipca złożono jej ciało na głównym cmentarzu rzymskim przy
Bazylice Świętego Wawrzyńca. Proces beatyfikacyjny rozpoczęto w roku 1945. Papież Paweł VI, w świętym roku
jubileuszowym, w niedzielę misyjną, dnia 19 października 1975, wyniósł ją do
chwały ołtarzy.
Ciało Błogosławionej, od roku 1934, znajduje się w domu
generalnym Sodalicji. W czasie Soboru Watykańskiego II, biskupi Afryki licznie nawiedzali grób tej, która całe swoje życie
i wszystkie swoje siły poświęciła dla ich ojczystej ziemi. W nagrodę za
bezgraniczne oddanie się sprawom Afryki Maria Teresa zdobyła zaszczytny przydomek Matki Afryki. Jest patronką dzieł
misyjnych w Polsce.
            W
swoim apostolskim piśmie Papież Paweł VI tak pisał o Błogosławionej Marii
Teresie: „Apostolskie zadania, wyznaczone przez Chrystusa, stało się natchnieniem całego życia czcigodnej Marii
Teresy Ledóchowskiej,
tak że dała wspaniały przykład współdziałania kobiet
w misyjnym dziele Kościoła. Chrystus wzbudził w niej pragnienie służenia Mu
sercem niepodzielnym. On odkupił i uświęcił ludzi przez swoje posłuszeństwo
posunięte aż do śmierci krzyżowej. On powołał Marię Teresę, aby z miłości ku Niemu
służyła Mu w Jego braciach, zwłaszcza
tych najbardziej opuszczonych i nieszczęśliwych – niewolnikach z Afryki.

Maria Teresa usłyszała Boże wezwanie i całkowicie posłuszna woli Boga, porwana
miłością ku Niemu, wielkodusznie i
wytrwale poszła za tym powołaniem.
Maria Teresa wyprzedziła czasy, w których żyła, tak
bardzo nie sprzyjające apostolstwu kobiet.
Musiała przezwyciężyć wiele
przeszkód i uprzedzeń, aby móc się oddać apostolstwu i pracy redaktorskiej i
wydawniczej. Przewędrowała całą Europę,
szerząc wszędzie apostolstwo misyjne, wydając różnojęzyczne czasopisma,
zakładając wydawnictwa.
Bóg błogosławił dziełu, które rozrastało się i
umacniało: założoną przez siebie Sodalicją
Świętego Piotra Klawera kierowała roztropnie i z wielką miłością,
dzięki
której odczuwało się tym bardziej Bożą bliskość.
Tajemnica miłości dopełniła
się w śmierci Marii Teresy […]. Katolicy
z Afryki opłakiwali odejście swej matki
– jak ją nazywali – ale przez
działalność założonego przez nią Instytutu, żyjącego jej duchem, nie przestają i dzisiaj doświadczać
wielkości i siły tej miłości, która nią owładnęła.
Ale nie tylko ludy
Afryki pamiętają i podziwiają Marię Teresę, lecz i cały Kościół, bo znamienny
przykład jej życia jest dobrem nie tylko jednego kontynentu. W jej życiu Bóg ukazał
Kościołowi, a także wszystkim ludziom dobrej woli, czego może dokonać miłość jednego człowieka, który całkowicie oddał się
Bogu,
a przez Niego i całej cierpiącej ludzkości.” Tyle Papież Paweł VI.
            A
my, słuchając Bożego Słowa, przeznaczonego na dzień dzisiejszy w Liturgii
Kościoła, odnajdujemy w pierwszym czytaniu z Księgi Amosa dające do myślenia
słowa: Oto nadejdą dni, mówi Pan Bóg, że ześlę głód na ziemię. Nie głód chleba
ani pragnienie wody, lecz głód słuchania słów Pana. Wtedy błąkać się będą od
morza do morza, z północy na wschód będą krążyli, by znaleźć słowo Pana, lecz
go nie znajdą.
Niezwykła zapowiedź – niezwykle dramatyczna…
I właśnie zaspokajaniu
tegoż głodu Bożego Słowa poświęciła swe życie nasza dzisiejsza Patronka.
Powołana została do tego zadania – zauważmy to! – z cesarskiego dworu! Dla Jezusa jednak nie czyni różnicy: czy
powołać człowieka z cesarskiego dworu, czy
z komory celnej – jak Mateusza, bohatera dzisiejszej Ewangelii.
Jezus
powołuje różnych ludzi do tego wspaniałego misyjnego zadania, a podejmują je
ostatecznie ci, którzy chcą się go podjąć. Bo Jezus powołując – zaprasza… Zaprasza – nie zmusza
Maria Teresa Ledóchowska
odpowiedziała ochotnym sercem, a dokonała w swym życiu tak wiele i tak niezwykłych
rzeczy, że chociaż nigdy w życiu nie
była w Afryce, zyskała zaszczytny tytuł Matki tego kontynentu i ogłoszona
została Patronką misji afrykańskich!
Przekonujemy się zatem, że to nie
geograficzna odległość stanowi pomoc lub przeszkodę w realizacji powołania misyjnego,
ale aktywność, wynikająca z potrzeby
serca.
A serce rozpalone miłością i zapałem pokona każdą odległość i każdą
przeszkodę.
Dzisiejszy pierwszy piątek
miesiąca, który przeżywamy w blaskach świętości Marii Teresy Ledóchowskiej, niech
więc będzie okazją do udzielenia takiej bardzo uczciwej odpowiedzi na pytanie: Jakim ja jestem misjonarzem? I czy
dzięki mojej postawie, czy dzięki mojemu przykładowi – Jezus Chrystus chociaż trochę stał się bliższy chociaż jednemu człowiekowi?
Czy moja postawa nikogo od Jezusa nie oddaliła, a bardziej do Niego przekonała?
Bo misjonarzem – szczególnie dzisiaj – musi być każda i każdy z
nas!

Musimy sobie bardzo uczciwie powiedzieć, że nasz kraj, Polska, coraz bardziej staje się terenem misyjnym!
Naprawdę!
Zobaczmy, w jak wielu przypadkach trzeba wracać do nauczania wiary dosłownie od podstaw! A w tym dziele, w
tym nauczaniu, najmocniejszym i najbardziej przekonującym argumentem zawsze
jest własny dobry przykład!
I w tym sensie winniśmy się
uważać za misjonarzy. Tu i teraz! A
pierwszy piątek miesiąca możemy potraktować jako dobrą okazję do postawienia
sobie pytania, jak się z tego zadania wywiązujemy…
W tym kontekście więc zapytajmy
samych siebie:
·       
Jak
często wspieram misje modlitwą i ofiarami?
·       
Jakim
misjonarzem jestem dla swoich domowników i całego swego otoczenia?
·       
Czy
swoją postawą nikogo od Jezusa nie oddalam?
Pójdź za Mną! – On wstał i poszedł za Nim

4 komentarze

  • Witam serdecznie!
    Zachęcam Wszystkich do modlitwy i solidarności z osobami, które cierpią i zmagają się z ulewami, podtopieniami i powodziami jakie dotykają regiony naszego kraju. Otoczmy ich opieką i modlitwą. Nie chcę tutaj przesądzać co się dzieje, "straszyć" gniewem Bożym, może jest to kolejny sprawdzian naszej, polskiej solidarności, może po prostu efekt klimatyczny z jakim spotykają się nie tylko regiony w Polsce, wystarczy zobaczyć co dzieje się w Czechach, Francji, itd.
    Swoją drogą, jakoś nie widać "na straży" polityka jakiejkolwiek opcji, smutne to, że zainteresowanie sprawami kraju przejawiają oni tylko w okresie przedwyborczym, a następne wybory w 2014 czy 2015 roku.

  • Z tymi powodziami, to rzeczywiście tragedia. Zgadzam się, że zostaje nam modlitwa i życzliwość ludzi dobrej woli, bo na państwo, to nie ma co liczyć.

    Jak być prawdziwym misjonarzem ?
    Wydaje mi się, że samą postawą, to tak ciężko cokolwiek zdziałać. Kiedyś Ksiądz napisał na blogu , że nic na siłę, że nikogo nie można zmusić na siłę do wiary czy chodzenia do Kościoła. Zawsze myślałam, żeby właśnie do skutku przemawiać /niedowiarkowi/. Zresztą jeśli komuś podwinęła się noga, a jest jedną z bardzo bliskich mi osób, to i tak nie dam za wygraną – tu mi Ksiądz napisał, że trzeba cierpliwości.
    Z Bogiem
    Pozdrawiam Wszystkich 🙂

  • Podpisuję się pod prośbą o modlitwę w intencji wszystkich dotkniętych kataklizmami. Rzeczywiście, myślę, iż można dopatrywać się tu znaków od Boga. Bo burze zawsze były, ale ostatnio naprawdę są one bardzo intensywne i co chwilę słyszymy słowa ludzi dotkniętych tymi nieszczęściami, że mają sześćdziesiąt, siedemdziesiąt, czy więcej lat, a czegoś podobnego nie widzieli… Tylko – czy ludzie naprawdę tak to zrozumieją?…
    A co do wypowiedzi Gosi, to ja myślę, że cierpliwe przekonywanie do wiary nie musi – i nie może – dokonywać się na siłę. Nie dostrzegam sprzeczności jednego z drugim… Pozdrawiam! Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.