Panie, nie jestem godzien…

P

Szczęść Boże! Pozdrawiam w dzień, który – przynajmniej na razie – wydaje się spokojniejszy, niż wiele poprzednich. Póki co – dociera do mnie wiele przyjemnych głosów, dotyczących zakończonej przedwczoraj Pielgrzymki. Moje odczucia znacie – są takie same! Dzisiaj nawet pogadaliśmy przez telefon z Ojcem Januszem i raz jeszcze podsumowaliśmy ten czas – czas prawdziwie błogosławiony przez Pana. Oby owocował w naszym życiu!
                   Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
24 tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań:  1 Kor 11,17–26.33;  Łk 7,1–10
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Udzielając tych pouczeń nie pochwalam was za to, że schodzicie się razem nie na
lepsze, ale ku gorszemu, że zdarzają się między wami spory, gdy schodzicie się
razem jako Kościół. Zresztą nawet muszą być wśród was rozdarcia, żeby się okazało,
którzy są wypróbowani. Tak więc, gdy się zbieracie, nie ma u was spożywania Wieczerzy
Pańskiej. Każdy bowiem już wcześniej zabiera się do własnego jedzenia, i tak
się zdarza, że jeden jest głodny, podczas gdy drugi nietrzeźwy. Czyż nie macie
domów, aby tam jeść i pić? Czy chcecie znieważać Boże zgromadzenie i zawstydzać
tych, którzy nic nie mają? Cóż wam powiem? Czy będę was chwalił? Nie, za to was
nie chwalę.
Ja
bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, kiedy
został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: „To jest Ciało
moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę”. Podobnie, skończywszy wieczerzę,
wziął kielich, mówiąc: „Ten kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej.
Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę”. Ilekroć bowiem spożywacie
ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie. Tak więc,
bracia moi, gdy zbieracie się, by spożywać wieczerzę, poczekajcie jedni na
drugich.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA: 
Gdy
Jezus dokończył wszystkich swoich mów do ludu, który się przysłuchiwał, wszedł
do Kafarnaum. Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony, chorował
i bliski był śmierci. Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę
żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę.
Ci
zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: „Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył
–  mówili – kocha bowiem nasz naród i sam
zbudował nam synagogę”. Jezus przeto wybrał się z nimi. A gdy był już niedaleko
domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół z prośbą: „Panie, nie trudź się, bo nie
jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za
godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony.
Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: «Idź», a
idzie; drugiemu: «Chodź», a przychodzi; a mojemu słudze: «Zrób to», a robi”. 
Gdy to Jezus usłyszał,
zadziwił się i zwracając się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: „Powiadam
wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu”. A gdy wysłani wrócili
do domu, zastali sługę zdrowego.
Czym można zadziwić Boga? Czy w ogóle czymś można zadziwić
Boga?

Okazuje się, że można! Udało się to setnikowi, proszącemu o uzdrowienie swego
sługi. Zadziwił Jezusa swoją wiarą
Najpierw bowiem poprosił o uzdrowienie… Poprosił
zatem o cud!
A kiedy już ten cud miał się dokonać i już blisko było wypełnienie
się oczekiwanego znaku, setnik – jakby onieśmielony
swoim własnym pragnieniem
zwrócił
się do Jezusa z prośbą, żeby nie wchodził pod jego dach.
Zauważmy, najpierw prosił,
by Jezus przyszedł, wysłał starszyznę żydowską, żeby poprosiła Jezusa o specjalny
znak, a następnie – kiedy Jezus już był bardzo blisko – ten zatrzymuje Go, żeby nie wchodził do jego domu, bo nagle uświadomił
sobie, że nie jest tego godny.
O co więc chodzi? I jak rozumieć takie
zachowanie?
Sądząc z całego kontekstu,
jak i z oceny Jezusa, nie można tego traktować tylko jako jakiegoś kaprysu, bo
gdyby tak było, to na pewno Jezus
zareagowałby inaczej i nie chwaliłby go, ani zapewne nie dokonałby cudu
uzdrowienia.
A tymczasem Jezus – jako rzekliśmy – odniósł się do niego bardzo
przychylnie. Rozpoznał w nim zapewne wielką
szczerość serca,
jakieś wielkie pragnienie Bożego zmiłowania. I – jak już
mówiliśmy – wielką wiarę! Wielką wiarę, która samego Boga zadziwiła…
Jednak dzisiejsze Słowo
zawiera w sobie także odniesienie do postawy, która może zadziwić w sposób zupełnie
inny – w sposób negatywny. O takiej
właśnie postawie mówi Paweł Apostoł do Koryntian, piętnując bardzo ostro ich lekceważący stosunek do Eucharystii i
sprowadzanie jej do zwykłego tylko posiłku,
w czasie którego jedni są
głodni, a inni pijani.
To bardzo przykry obraz zupełnego
niezrozumienia tego, czym jest owo Łamanie Chleba, będące przecież spotkaniem z
żywym Jezusem… A co za tym idzie – to bardzo
przykry obraz braku wiary!
Dlatego Paweł tak ostro wypowiada się na ten
temat, dlatego robi wyrzuty swoim uczniom w Koryncie, dlatego też przypomina im
raz jeszcze, czym jest Eucharystia i w
jaki sposób, tamtej świętej nocy, dokonał się ów wielki cud niezwykłej przemiany.
A zatem – dwie postawy…
Dwie zupełnie różne postawy… Jedna – zadziwiająco
piękna! Druga – szokująco niegodna i błędna.
Dwa zupełnie różne sposoby
odbierania bliskości Jezusa i reagowania na Jego łaskę. Z jednej strony – poczucie
wielkiej niegodności, onieśmielenie, wielka pokora… Z drugiej strony – takie totalne spowszednienie wszystkiego, lekceważenie,
a wreszcie także zgorszenie dla innych
… Jak różnie można podchodzić do tej
samej rzeczywistości! Jak różnie można reagować na obecność Jezusa tu i teraz!
Niech nas Pan wybroni przed wszelkim spowszednieniem, bylejakością,
lekceważeniem tego, co święte
… Niech nam Pan pozwoli zawsze z największym
uszanowaniem podchodzić do Stołu Eucharystycznego! A słowa setnika, które –
chociaż w formie nieco zmienionej – wypowiadamy w czasie każdej Mszy Świętej, niech
pobudzą nas do tego, byśmy dostrzegali wielką
miłość Jezusa wobec nas i na tę miłość odpowiadali zawsze swoją szczerą miłością!

I jakąś ogromną pokorą, z jaką podchodzić będziemy zawsze do Stołu Pańskiego i
do wszelkich spraw i rzeczy świętych…
Mając na uwadze te właśnie
refleksje, pomyślmy:
·       
Czy
zawsze okazuję najwyższe uszanowanie Jezusowi, obecnemu w Najświętszym
Sakramencie?
·       
Co
robię, aby te święte rzeczywistości mi nie spowszedniały?
·       
Czy
traktuję Jezusa jako mojego Zbawiciela i Przyjaciela, czy może jak kumpla?
Panie, nie trudź się, bo nie jestem
godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego
przyjść do Ciebie
.

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.