Aby w człowieku zobaczyć… człowieka…

A

Szczęść Boże! Nowy tydzień rozpoczęliśmy wczoraj, a dzisiaj rozpoczęliśmy pracę i naukę w tym tygodniu. Niech nam Pan błogosławi i niech nam da – poprzez spełnianie codziennych obowiązków – pogłębiać wiarę. Bo właśnie w tym tygodniu rozpoczynamy Rok Wiary: w czwartek Benedykt XVI rozpocznie go uroczystą Mszą Świętą. My ze swej strony czyńmy wszystko, aby każdy nasz dzień – był dniem wiary. 
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Poniedziałek
27 tygodnia zwykłego, rok II,
do
czytań:  Ga 1,6–12;  Łk 10,25–37
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO GALATÓW:
Bracia:
Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak
szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko
jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt, i którzy chcieliby przekręcić
Ewangelię Chrystusową. Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam
Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy, niech będzie przeklęty. Już
przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię
różną od tej, którą od nas otrzymaliście, niech będzie przeklęty.
A
zatem teraz: czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram
się przypodobać? Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie
byłbym sługą Chrystusa. Oświadczam więc wam, bracia, że głoszona przeze mnie
Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie
nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA: 
Oto
powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Jezusa na próbę, zapytał: „Nauczycielu,
co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus mu odpowiedział: „Co jest
napisane w Prawie? Jak czytasz?”
On
rzekł: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją
duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie
samego”. Jezus rzekł do niego: „Dobrześ odpowiedział. To czyń, a będziesz żył”.
Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: „A kto jest moim bliźnim?” 
Jezus
nawiązując do tego rzekł: „Pewien człowiek schodził z Jerozolimy do Jerycha i
wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko że go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i
zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan;
zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył
go, minął. Pewien zaś Samarytanin, będąc w podróży, przechodził również obok
niego. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu
rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do
gospody i pielęgnował go. 
Następnego zaś dnia wyjął
dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: «Miej o nim staranie, a jeśli co więcej
wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał». Któryż z tych trzech okazał się
według twego zdania bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?” On odpowiedział:
„Ten, który mu okazał miłosierdzie”. Jezus mu rzekł: „Idź i ty czyń podobnie”.
Czym nas dzisiaj najbardziej zachwyca Samarytanin? Czy tym, że wyjął dwa
denary, a obiecał dać jeszcze więcej, gdyby była taka potrzeba? A może tym, że znalazł odpowiednią gospodę, w której pobity
człowiek mógł odpocząć i odzyskać siły? A może tym wreszcie, że okazał się odwagą i o wiele szerszym myśleniem, aniżeli
kapłan i lewita?
Z pewnością wykazał się tym
wszystkim jednocześnie. Ale najbardziej tym, że w pobitym i porzuconym człowieku dostrzegł… człowieka! Tak –
człowieka! Potrzebującego człowieka, któremu trzeba było pomóc, którego trzeba
było poratować, którego nie można było zostawić na tej drodze. Człowieka, zwykłego człowieka, pobitego
biedaka,
a nie członka wrogiego narodu, bo przecież wiadomo, że Samarytanie
z Żydami nie mieli wówczas – oględnie mówiąc – najlepszych relacji. To jednak
dla owego tajemniczego Samarytanina nie
miało znaczenia!
Dla niego miało znaczenie
to, że zobaczył leżącego na drodze
człowieka i uznał, że trzeba mu pomóc.
Kapłan i lewita tego nie dostrzegli,
ani nie zrozumieli. Dla nich właśnie te
wszystkie inne względy miały znaczenie,
jak wzgląd polityczny, obyczajowy,
rytualny – czy to po prostu, że chcieli
mieć święty spokój i nie wchodzić w jakieś niepewne sytuacje.
W ten sposób przekreślili
to wszystko, czemu rzekomo poświęcili swoje życie, a więc swoje odniesienie do
Boga i służbę Bogu. Bo nawet, jeżeli służyli Mu w sposób rytualny i dobrze
spełniali wszystkie swoje obowiązki, wynikające z Prawa, to tym jednym czynem – a dokładniej: brakiem czynu – wszystkiemu
zaprzeczyli.
A Samarytanin pokazał najwyższą klasę i poziom ludzkiego odniesienia
do bliźniego. Tak po prostu: pokazał prawdziwą
miłość.
I właśnie do takiej
należytej i pięknej postawy zachęca wiernych w Galacji Święty Paweł. Jak
słyszymy w pierwszym czytaniu, podkreśla z całą mocą, że jest jedna Ewangelia, którą należy przyjąć i w którą należy uwierzyć. Nie ma kilku Ewangelii, nie ma też różnych
wariantów
tej samej Ewangelii, ale też nie ma konieczności zaakceptowania
najpierw przepisów judaizmu, aby dopiero tą drogą dojść do przyjęcia chrześcijaństwa.
Ewangelia jest jedna – ta właśnie, którą
głosi Paweł i Apostołowie – a jej przyjęcie jest warunkiem przynależności do
Wspólnoty Kościoła.
Gdyby natomiast ktoś chciał ją odrzucać, lub fałszować,
z tejże Wspólnoty ma być wyłączony.
Tak mówi Paweł, wyraźnie
zaznaczając, że absolutnie nie zależy mu
na opinii ludzkiej,
czyli na tym, że się komuś spodoba, lub nie spodoba to,
co mówi. Z pewnością, mocne stwierdzenia, których używa, są odpowiedzią na zarzut, nieraz mu stawiany,
że chce się ludziom przypodobać. Nic
takiego! Właśnie pragnąc dobra ludzi – tych swoich ludzi, tych, którzy
uwierzyli – nie dba o opinię ludzi:
tych, którzy mogliby wygadywać na jego temat niestworzone rzeczy. Zresztą, i
tak wygadywali.
Z właściwą sobie
żywiołowością i żarliwością Paweł wyraża zdziwienie, jak mogli tak szybko
zmienić punkt widzenia, jak mogli tak
szybko zmienić treść wiary,
przechodząc do innej Ewangelii, której zresztą
nie ma! Zdziwienie to jest bardzo zrozumiałe, a postawa Pawła bardzo jest konsekwentna
i w jakiś sposób przypomina postawę Samarytanina, któremu także zależało na dobru konkretnego człowieka, a
nie zależało mu zupełnie na opinii otoczenia i na komentarzach,
jakie z
całą pewnością musiały się pojawić.
Jest to natomiast całkowite przeciwieństwo postawy kapłana i
lewity,
którym zależało na świętym spokoju i na tym, aby nikogo swoją
zbytnią aktywnością nie zrazić do siebie, a którzy tym samym pokazali zupełny brak zainteresowania dobrem konkretnego,
potrzebującego człowieka.
Zarysowane tu przykłady
różnych zachowań i postaw nasuwają konkretne pytania, na które warto teraz
odpowiedzieć w ciszy:
·       
Czy
rozpaczliwie i za wszelką cenę nie zabiegam o dobrą opinię w otoczeniu?
·       
Czy
jestem wierny zasadom, które wynikają wprost z wiary i z nauczania Jezusa?
·       
Czy
w drugim człowieku zawsze widzę – człowieka?…
Jezus mu rzekł: „Idź i ty
czyń podobnie
”.

3 komentarze

  • Najłatwiej jest omijać ludzi i to z daleka, albo pomóc na tyle na ile nam się to opłaca i jeszcze żeby wszyscy to zobaczyli. Na szczęście są jeszcze tacy, co pomagają bezinteresownie i jeszcze czerpią radość z pomagania bliźnim. Gosia

  • Tutaj na ziemi już dotykamy życia wiecznego. Słyszymy zapewnienie Boga : To czyń, a będziesz żył. Żył nie tylko tu i teraz na ziemskim padole, ale na zawsze.
    Być bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców, to nic innego jak okazać mu miłosierdzie. Nastąpiło zupełne odwrócenie .Wyszło od kto jest moim bliźnim, a skończyło się na… to ja , każdy z nas musi się okazać bliźnim.
    Miłosierdzie to forma miłości.
    Miłosierdzie przypomina nam o tym, kim jesteśmy. Prawdziwa miłość obejmuje wszystko. Nie ma czegoś co by bardziej, mocniej objęło to, co człowieczeństwem się zwie. Kiedy miłość stanie się pokarmem codzienności, napojem relacji, powietrzem do oddychania wtedy naturalną konsekwencją będzie miłość bliźniego, i miłość siebie samego.
    Życzę Wam tego kochani i samej sobie.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.