Czy ja tak naprawdę chcę być święty?…

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Kochani, pozwólcie, że w tym momencie tak krótko, ale bardzo serdecznie podziękuję za wczorajsze Wasze życzenia. Dłużej napiszę może jutro, bo już muszę biec do kościoła… Po powrocie z Rekolekcji od razu wpadłem w wir miliona spraw i spotkań, że już dnia i nocy brakuje. Ale to chyba dobrze! Dziękuję jeszcze raz! Przede wszystkim – Księdzu Markowi!
       A dzisiaj – kieruję do Was wszystkich szczere życzenie świętości. I przypominam, że dzisiaj mamy obowiązek uczestnictwa we Mszy Świętej – nie tylko odwiedzenia cmentarza! I nie wystarczy postać na cmentarzu w czasie odprawianej tam Mszy Świętej – trzeba w niej naprawdę uczestniczyć! 
     Właśnie na takie przeżywanie dzisiejszego dnia i na nasze dążenie do świętości przesyłam błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Uroczystość
Wszystkich Świętych,
do czytań z
t. VI:  Ap 7,2–4.9–14;  1 J 3,1–3; 
Mt 5,1–12a
CZYTANIE Z KSIĘGI APOKALIPSY ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Ja,
Jan, ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć
Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić
szkodę ziemi i morzu: „Nie wyrządzajcie szkody ziemi ani morzu, ani drzewom, aż
opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego”. I usłyszałem liczbę opieczętowanych:
sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów
Izraela.
Potem
ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i
wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem.
Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: „Zbawienie
Bogu naszemu, Zasiadającemu na tronie, i Barankowi”. 
A
wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicze
swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: „Amen. Błogosławieństwo i
chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na
wieki wieków. Amen!” 
A
jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: „Ci przyodziani w białe szaty
kim są i skąd przybyli?” I powiedziałem do niego: „Panie, ty wiesz”. I rzekł do
mnie: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i
wybielili je we krwi Baranka”.
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA: 
Najmilsi:
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: Zostaliśmy nazwani dziećmi
Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie
poznał Jego.
Umiłowani,
obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy.
Wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim,
jaki jest. 
Każdy
zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA: 
Jezus,
widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego
uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
„Błogosławieni
ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. 
Błogosławieni,
którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. 
Błogosławieni
cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. 
Błogosławieni,
którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. 
Błogosławieni
miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. 
Błogosławieni
czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. 
Błogosławieni,
którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. 
Błogosławieni,
którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy
królestwo niebieskie. 
Błogosławieni jesteście, gdy
ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was
z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w
niebie”.
Droga Siostro, czy chcesz być święta? A Ty, Drogi Bracie, czy
chcesz być święty?

Dobre pytanie, prawda?
Bo skojarzenie od razu
nasuwa się samo: od razu mamy przed oczami wiszący w kościele zakurzony obraz, przedstawiający jakiegoś
mnicha o bardzo ascetycznym obliczu, z oczami utkwionymi w jakimś bezkresie;

z miną, którą trudno określić, co by mogła ona wyrażać, i z takim zupełnie
nieziemskim, nieco głupawym spojrzeniem… No i jeszcze z aureolką na głowie.
Na taki widok od razu
zapewne wzdragasz się i odruchowo stwierdzasz, że nie – takim świętym nie chcę być! I słusznie, ja też bym nie
chciał! A młodym ludziom nawet bym nie śmiał takiej świętości proponować, bo by
mnie od razu wyśmieli.
Może zatem chodzi o takiego
świętego, którego przedstawiają kolorowe
i słodkie figurki,
jakie stoją w naszych domach i kościołach, a które też
możemy zakupić na każdym odpustowym straganie?… Nie, to też chyba jednak nie
to… Oczywiście, figurka wyobraża jakiegoś konkretnego Świętego, podobnie jak i
wspomniane wcześniej stare obrazy, ale
jakoś tak nie przekonuje nas taka wymalowana, kolorowa i cukierkowata świętość.
Jak zatem odpowiedzieć na
pytanie, czy chcę być świętym? Z pewnością, najpierw trzeba by jednak określić:
o kogo chodzi? Świętym – czyli kim?
Z pomocą przychodzi nam
Boże Słowo. Oto w pierwszym czytaniu widzimy wizję wielkiej społeczności zbawionych – społeczności w rzeczy
samej nieprzeliczonej, gdyż liczba stu czterdziestu czterech tysięcy jest
liczbą symboliczną, powstałą z pomnożenia dwanaście razy dwanaście, razy tysiąc,
a to wszystko oznacza jakiś bezmiar, jakąś pełnię – zatem taką właśnie
społeczność widzimy, zjednoczoną wokół
Tronu Zbawiciela.
Jednak też może się i w tym przypadku pojawić w naszym
sercu przekonanie, że jest to wizja tak
wielka i podniosła, że aż dla nas niedostępna!
Przynajmniej – na razie…
To może bardziej przekonuje
nas wizja ewangeliczna, w której
Jezus mówi, jaka droga prowadzi do świętości i kto tak naprawdę może zostać
świętym. A z kolei ta wizja jest – powiedzielibyśmy – aż nadto realna! Do bólu realna!
Bo jak słyszymy: Błogosławieni ubodzy w duchu […], błogosławieni,
którzy się smucą
, […] błogosławieni cisi, […], błogosławieni, którzy łakną i pragną
sprawiedliwości,
[…] błogosławieni,
którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości
[…], błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i
gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu
kiedy to słyszymy, to uświadamiamy sobie, że takie jest
właśnie życie. I że taką drogą przeszli
ci, którym dzisiaj oddajemy cześć.
Powiesz
zapewne: a, to ja dziękuję za taką
propozycję!
Ja się chcę nacieszyć życiem! Nie wiem, ile tych lat na ziemi
mam, ale to, co mam, chcę wykorzystać,
jak należy i wycisnąć z tego, ile się tylko da!
Naprawdę – tak
myślisz? Czy jednak na tej drodze nie spotka Cię nigdy zawód, rozczarowanie,
cierpienie? Czy jesteś pewny, że całe życie będziesz żył beztrosko, bawił się i
używał? Przecież już nawet małe dziecko
wie, że to nieprawda!
Bo życie takie nie jest lekkie i przyjemne. I przyjdą
– zawsze i na każdego – zwykłe ludzkie
bóle, cierpienia i prześladowania. Przyjdą!
Więc może
zamiast od nich uciekać i jak dziecko zakrywać przed nimi oczy, udając, że się
ich nie widzi i ich nie ma – zamiast tego może warto zmierzyć się z nimi i potraktować je jako drogę do świętości właśnie! Dokładnie
tak zrobili ci, którym dzisiaj oddajemy cześć – właśnie dokładnie tak!
To byli ludzie z krwi i kości! Mieli swoje
cudowne zalety, ale też całkiem obrzydliwe wady. I były w ich życiu wielkie uniesienia,
chwile radości i szczęścia, ale były też
załamania, chwile rezygnacji, i wreszcie – doświadczenie cierpienia.
Jednak
dla nich to wszystko, co przeżywali, okazało się sposobem na świętość. Przy
czym, nie tyle ważnym było, co przeżywali,
ile bardziej – jak?
Bo można
przecież cierpieć – i przeklinać Boga, cały świat i wszystkich wokół. A można
te swoje cierpienia ofiarować Bogu. Można
ciężko pracować i ciułać grosz do grosza, mając na uwadze jedynie egoistyczne
zaspokojenie swoich potrzeb. A można pracować po to, by innym służyć. I tak bez końca możemy wymieniać, co można robić mądrze, ale też co można
robić źle i głupio, marnując tylko energię na niepotrzebne sprawy.
Święci to ci, którzy żyli mądrze. Których życie
miało sens. I wszystko w ich życiu miało sens. Prawdziwy sens!
To ludzie twardo
stąpający po ziemi, to ludzie nieraz umęczeni do granic wytrzymałości. To
ludzie tak bardzo realni, jak realni
jesteśmy my tutaj wszyscy,
stojący obok siebie i patrzący na siebie
nawzajem. Oni tak samo byli i są realni,
prawdziwi, normalni! Tak – normalni!
To nie są te
„świątki” z pobożnym obrazków! To nie są te słodkie i kolorowe figurki, o których
mówiliśmy na początku. Święci – to
prawdziwi ludzie! Tacy sami jak my!
Tylko oni do
głębi przejęli się tymi słowami, które Jan Apostoł dzisiaj powiedział w drugim
czytaniu: Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: Zostaliśmy nazwani
dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że
nie poznał Jego.
Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi
Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się to objawi,
będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję,
uświęca się, podobnie jak On jest święty
.
My też jesteśmy ludźmi realnymi, twardo
stąpającymi po ziemi. I też nas dotykają takie i inne trudności, i też nieraz mamy wszystkiego dosyć, i
już jesteśmy zmęczeni, i już z sąsiadem nie możemy wytrzymać; i też nie wiemy, jak ten koniec z końcem
związać,
jak tu przeżyć od pierwszego do pierwszego; i też nie wiemy, jak
to z pracą będzie – czy będzie, czy nie będzie?… Ale to właśnie do nas, w
takiej naszej zwykłej realnej codzienności, Jezus Chrystus kieruje zaproszenie do świętości. Tak, do Ciebie, Droga Siostro! I do Ciebie,
Drogi Bracie!
Nie patrz z takim zdziwieniem!
Właśnie w tych
warunkach, w jakich żyjesz i w tych czasach w jakich żyjesz – Ty możesz być świętym! Ty musisz być
świętym!
To jest w granicach Twoich możliwości! Wyobrażasz sobie w ogóle inne
rozwiązanie? Święty Jan mówi dziś do Ciebie i do mnie: Każdy zaś, kto pokłada w Nim
nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty
.
Wszystko jasne.
Tylko na jedno pytanie trzeba sobie tak bardzo szczerze odpowiedzieć – pytanie,
od którego zaczęliśmy: Droga Siostro,
czy Ty chcesz
być święta? Drogi Bracie,
czy Ty chcesz być święty? Tak naprawdę?

15 komentarzy

  • A gdyby się każdego zapytać "Czy chcesz być zbawionym"? 99,9 % zapewne odpowiedziałoby tak. Pytanie "Czy chcesz być świętym" oznacza tak naprawdę "Czy chcesz być zbawionym". Święty = zbawiony.
    Święty nie oznacza "kanonizowany". Tylko niektórzy święci zostają kanonizowani. Jest wielu świętych, którzy nie zostali wyniesieni na ołtarze. I chyba taką świętą (anonimową) wolałabym zostać.
    Sissi

  • Mówisz – masz

    Co do Uroczystości Wszystkich Świętych…
    Dla mnie to mega trudny dzień….

    Odwiedzamy dzisiaj groby najbliższych.

    Przychodzimy do nich jak kiedyś, w dzień urodzin czy imienin , odświętnie ubrani.
    Granica między nimi a każdym z nas się zaciera.
    Jesteśmy jedną społecznością żyjących duchów.
    Przychodzimy do nich, jak dawniej z kwiatami, symbolem naszej ku nim miłośi.
    Przynosimy również świece, symbol naszej modlitwy.To, czego od nas najbardziej oczekują, o co proszą.
    Świeto naszych zmarłych – nasze święto.
    Święto naszej wspólnoty ludzkiej, z której część już po tamtej stronie, część po tej, w oczekiwaniu na przyłączenie się do życia wiecznego.
    Gdy dziś staniemy przy grobach naszych bliskich, pytajmy ich, co było warto w ich życiu. Niech nam tej jedynej łaski udzielą w zamian za naszą pamieć o nich. Pytajmy na to, byśmy potrafili sami sobie na to pytanie odpowiedzieć, co w życiu naprawdę warto , żeby Oni pomogli nam zdobyć tę mądrość życiową, której nam wciąż brak i o której do śmierci nie będziemy mieli dosyć

  • Wieczorem wróciłem z wioski, z Biełostoku. Była Msza, potem poszliśmy na cmentarz. Kilka zdjęć z tego umieściłem na facebooku. Chciałbym i tu umieścić podpis do tych zdjęć: "Jeśli tak już całkiem i do końca szczerze – to brakuje trochę, w ten szczególny wieczór, tego morza zniczy i ludzi na cmentarzu… Pozdrawiam w dni rozmyślania o wieczności".

  • Moim zdaniem znicz, wiązanka bez modlitwy nic nie da bo każdy może przyjść zapalić znicz oklepać modlitwę, aby ludzie widzieli że się o tej osobie pamięta.
    Zmarłemu jest potrzebna tylko modlitwa o jego duszę, znicz, wiązanka to tylko symbolizuje pamięć o nich.

    • '' Moim zdaniem znicz, wiązanka bez modlitwy nic nie da bo każdy może przyjść zapalić znicz oklepać modlitwę ''

      Przybyszu
      Nie każdy może przyjść zapalić znicz i oklepać modlitwę.
      Czasem nawet to oklepanie jest czymś bardzo trudnym a nawet niewykonalnym
      Pozostaje wtedy znicz kwiaty… słowa zamienione na płomyk światła….

  • Biorę w obronę Przybysza: jeżeli nie stać kogoś na słowa modlitwy, to zostaje to dobre wewnętrzne nastawienie, o którym wspomina Domownik. Natomiast zgadzam się co do tego – o czym wspominam w rozważaniu na 2 listopada – że nie wystarczą tylko zewnętrzne znaki. A modlitwa odklepana, bez krzty miłości, także zalicza się jedynie do tego zewnętrznego blichtru. Co do tego – w pełni zgadzam się z Przybyszem. Ks. Jacek

    • Zgadzam się z tym co napisałeś ks. Jacku
      Wiem, że tuzin zniczy , wiązanek z chryzantem, i figurek aniołków nie dają naszym zmarłym tego co jedna Zdrowaśka.
      Całkowicie się z tym zgadzam.
      To my, stroimy groby , zmarli o to nie proszą.
      Patrząc na zaniedbane groby, gdzie od lat nikt nie zapala zniczy myślimy, co to za rodzina, nawet tutaj nie zagląda, szkoda im czasu, pieniędzy. A tak naprawdę może właśnie ten zmarły ma wypraszane największe łaski , jest omadlany przez ludzi któzy nie stroją pomników, lub kopczyków ? Modlić się za zmarłych można tak naprawdę .. wszędzie.
      Ale są i tacy ludzie którzy nie potrafią się pomodlić ani za żywego ani za umarłego człowieka. Nie nie chcą, ale nie potrafią.
      Czy są wtedy gorsi, bo w zamian za wieczny odpoczynek zapalą znicz ?

      Ks. Jacku
      Napisałam wczorajszy komentarz pod kątem siebie.
      Nie wszystkich ludzi którzy z nieznanego mi powodu przystroili groby.
      Nie wnikam to czy robią to na pokaz, czy dołączają do tego modlitwę.
      Wiem, po co ja tam przychodzę….
      Z modlitwą czy bez, z kwiatami czy bez…
      przychodzę tam by być, dać odrobinę siebie swojego czasu, pamieci… i ciągłej nieustannej miłości do Osób które były i nadal są bardzo bliskie memu sercu.

  • Oczywiście, rozumiem. Natomiast moim zadaniem, jako księdza, jest wołać w imieniu zmarłych o prawdziwą pomoc dla nich. I robię to nie tylko dlatego, że zobowiązuje mnie do tego urząd kapłański, ale najgłębsze osobiste przekonanie. Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.