Uwierzyli w Niego Jego uczniowie…

U

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, bardzo dziękuję Księdzu Markowi i Wam wszystkim za wielkie duchowe dobro, jakie tworzyliście na naszym forum przez ostatnie trzy dni! Dziękuję za już – i proszę o kontynuację!
    W dniu wczorajszym Nuncjatura Apostolska w Polsce ogłosiła nominację nowego Biskupa Pomocniczego dla Diecezji Siedleckiej. Został nim Ksiądz Piotr Sawczuk, Kanclerz Kurii, Wykładowca prawa kanonicznego w Seminarium i w Instytucie Teologicznym. Znam tego Kapłana i wczoraj dodzwoniłem się do Niego z życzeniami, a dzisiaj proszę Was, Kochani, abyście wspierali nowego Biskupa swoją modlitwą.
      Na głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego przesyłam kapłańskie błogosławieństwo: Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
              Gaudium et spes!  Ks. Jacek

2
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: Iz 62,1–5; 1 Kor 12,4–11; J 2,1–12
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA: 
Przez
wzgląd na Syjon nie umilknę, przez wzgląd na Jerozolimę nie
spocznę, dopóki jej sprawiedliwość nie błyśnie jak zorza i
zbawienie jej nie zapłonie jak pochodnia. Wówczas narody ujrzą twą
sprawiedliwość i chwałę twoją wszyscy królowie. I nazwą cię
nowym imieniem, które usta Pana oznaczą. Będziesz prześliczną
koroną w rękach Pana, królewskim diademem w dłoni twego Boga. Nie
będą więcej mówić o tobie „Porzucona”, o krainie twej już
nie powiedzą „Spustoszona”. Raczej cię nazwą „Moje w niej
upodobanie”, a krainę twoją „Poślubiona”. Albowiem
spodobałaś się Panu i twoja kraina otrzyma męża. Bo jak
młodzieniec poślubia dziewicę, tak twój Budowniczy ciebie
poślubi, i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy, tak Bóg twój
tobą się rozraduje.
CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN: 
Bracia:
Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje
posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz
ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkim. Wszystkim zaś
objawia się Duch dla wspólnego dobra. Jednemu dany jest przez Ducha
dar mądrości słowa, drugiemu umiejętność poznawania według
tego samego Ducha, innemu jeszcze dar wiary w tymże Duchu, innemu
łaska uzdrawiania przez tego samego Ducha, innemu dar czynienia
cudów, innemu proroctwo, innemu rozpoznawanie duchów, innemu dar
języków i wreszcie innemu łaska tłumaczenia języków. Wszystko
zaś sprawia jeden i ten sam Duch, udzielając każdemu tak, jak
chce.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA: 
W
Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa.
Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy
zabrakło wina, Matka Jezusa mówi da Niego: „Nie mają już wina”.
Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa,
Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?” Wtedy Matka
Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam
powie”.
Stało
zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich
oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy
miary. Rzekł do nich Jezus: „Napełnijcie stągwie wodą”. I
napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział:
„Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Oni zaś
zanieśli. 
A
gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem –
nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy
czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział
do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się
napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej
pory”. 
Taki
to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił
swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie. Następnie On,
Jego Matka, bracia i uczniowie Jego udali się do Kafarnaum, gdzie
pozostali kilka dni.
Był taki czas – i to
czas dość długi, bo liczący lat około trzydziestu – kiedy
Jezus żył w zaciszu Domu Nazaretańskiego, zajmując się
tym, czym zajmowali się ludzie w Jego okolicy i nie zwracając na
siebie szczególnej uwagi. Przyszedł jednak moment, kiedy
stanął nad rzeką Jordan, kiedy wszedł do tej rzeki i przyjął
od Jana chrzest
. Jan rozpoznał w Nim tego, który miał
przyjść.
I nastąpił moment, w którym Jezus postanowił
zgromadzić wokół siebie uczniów, w którym to po kolei ich
powoływał.
I
przyszedł wreszcie ten moment, o którym usłyszeliśmy dzisiaj w
Ewangelii: Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego
uczniowie.
Już nie mógł dłużej żyć w ciszy
Nazaretańskiego Domu, już nie mógł dłużej się ukrywać, bo
przecież misja, którą miał do wypełnienia, domagała się
tego, aby usłyszał o Nim cały świat.
Naturalnie,
nie od razu cały świat o Nim usłyszał. Do dzisiaj wielu jest
takich, którzy o Jezusie nie słyszeli, albo słyszeć nie chcą.
Jezus jednak od tego momentu niejednokrotnie dawał znaki swojej
Boskości
i niejednokrotnie bardzo jasno i konkretnie mówił
o sobie
, bardzo zdecydowanie na siebie wskazywał i mówił, że
jest Bogiem
, że jest Bożym Synem.
Uzdrowienia,
pokonywanie złego ducha i jego knowań, rozmnażanie pokarmu – to
tylko niektóre z licznych cudów, których Jezus dokonywał po to,
aby przekonać ludzi do swojego posłannictwa i do tego, że
Boże Królestwo rozwija się już na ziemi. Największym z owych
znaków było Zmartwychwstanie. Takie znaczenie ma również i ten
cud, o którym dzisiaj słyszeliśmy: Uwierzyli w Niego Jego
uczniowie.
Jezus jednoznacznie na siebie wskazał, bardzo
wyraźnie się określił – kim jest i czego zamierza
dokonać, jaką postawę zamierza przyjąć.
Naturalnie,
ta jednoznaczność nie zawsze zjednywała Mu sympatię otoczenia.
Nieraz spotykał się z ostrym sprzeciwem, a nawet wrogością,
zagrożeniem życia ze strony faryzeuszy i uczonych w Piśmie, którzy
nie mogli – lub nie chcieli – uwierzyć, że jest On
S
ynem Bożym. Ale nawet pomimo tego, że reakcje otoczenia
były tak zróżnicowane, Jezus nie przestał mówić prawdy o
sobie
i nie przestał w ogóle mówić prawdy, dla której
przyszedł na ziemię: prawdy o Bogu i o człowieku, prawdy o
dobru i o złu, prawdy o szczęściu wiecznym, ale i o wiecznym
potępieniu. W Jego nauczaniu, w Jego postępowaniu, w Jego podejściu
do drugiego człowieka nigdy nie było dwuznaczności,
jakiegoś trwożliwego udawania, jakiegoś grania czy przysłowiowego
„chowania głowy w piasek”.
Jasnym
jest zresztą, że to właśnie taka postawa doprowadziła Jezusa na
krzyż. Ale nie ma i tej wątpliwości, że dzięki takiej
postawie Jezus ostatecznie zwyciężył.
Dzięki tej postawie,
którą Prorok Izajasz przepięknie, w pierwszym czytaniu, wyraził w
następujących słowach: Przez wzgląd na Syjon nie umilknę,
przez wzgląd na Jerozolimę nie spocznę, dopóki jej sprawiedliwość
nie błyśnie jak zorza i zbawienie jej nie zapłonie jak pochodnia.
Wówczas narody ujrzą twą sprawiedliwość i chwałę twoją
wszyscy królowie.
Kochani,
zdaje się, że i my żyjemy obecnie w czasach, które
domagają się od nas chrześcijan, od nas – przyjaciół Jezusa –
jednoznaczności i konkretu. W czasach, w których prawdę
próbuje się fałszować na tysiąc sposobów, w czasach, w których
nieraz trudno jest nam dojść, po której stronie w danej sprawie
leży prawda, w czasach, w których „tak” nie zawsze oznacza
„tak”, a „nie” – również nie zawsze oznacza „nie”;

w czasach, w których zamiast jednoznacznego stwierdzenia: „to jest
prawda” a „to jest fałsz” – zwykło się bardzo często
mówić: to zależy”, „to
się jeszcze zobaczy”;
w tych czasach, w których tak bardzo
brakuje konkretu i przejrzystości – właśnie chrześcijanin,
człowiek noszący imię Chrystusa,
człowiek do Niego należący,
będący Jego przyjacielem, ma być przejrzysty, konkretny
i jednoznaczny!
To
jest potrzebą obecnego czasu! To jest naglącą potrzebą chwili!

Każde włączenie telewizora, radia, każde otwarcie gazety,
internetu, przekonuje nas, jak bardzo potrzeba tej przejrzystości.
Słuchamy wypowiedzi ludzi ze „szklanego ekranu” i nie wiemy, o
co im w ogóle chodzi, a czasami to może nawet wprawia nas w niejaki
podziw umiejętność, z jaką najprostszą sprawę potrafią oni
do końca zagmatwać
i na proste pytania, dotyczące naszej
rzeczywistości i sytuacji, w jakiej dziś przyszło nam żyć,
ludzie ci tak odpowiadają, aby wreszcie nic konkretnego nie
powiedzieć
.
Czasami
te sytuacje są wręcz absurdalne, bo ktoś przez godzinę będzie
przemawiał, a z jego wypowiedzi nie da się wyłowić ani jednej
sensownej i jasnej myśli.
Dla nas jednak to nie oni, a Jezus
jest wzorem – Jezus, który bardzo konkretnie i jasno mówił o
sobie, mówił prawdę i zgodnie z tą jedyną prawdą działał. I
teraz chodzi o to, abyśmy jak najwięcej tego wzoru z postawy
Jezusa przenieśli do swojego życia
, do naszych relacji
wzajemnych, do naszego odniesienia do Boga – i do samych siebie.
Mówiąc jeszcze inaczej – chodzi o to, abyśmy mieli odwagę
przyjąć jako prawdę to, co Bóg będzie do nas mówił:
w
swoim Słowie, w Dekalogu, w Przykazaniu miłości Jego samego i
bliźniego, w głosie sumienia…
Abyśmy
nie uciekali przed tą prawdą, ale przyjęli ją – właśnie
jako prawdę o nas,
prawdę o dobru i złu w nas, prawdę
o Bogu, prawdę o życiu. Abyśmy tej prawdy nie fałszowali i nie
dopasowywali do siebie
, do swoich oczekiwań i swojej wygody.
Dalej
– chodzi o to także, abyśmy mieli odwagę prawdę o sobie mówić
do Boga na modlitwie. Abyśmy ze swoimi przeżyciami,
pytaniami, wątpliwościami, a nawet – pretensjami, jeżeli takie w
naszym sercu się pojawią – abyśmy z tym wszystkim śmiało
zwracali się do Boga i jasno Mu o tym mówili.
Abyśmy to
czynili szczerze i bardzo konkretnie, abyśmy przed Bogiem niczego
nie ukrywali i nie udawali
. Bóg na pewno nie obrazi się za
naszą szczerość, jaką wobec Niego zachowamy.
I
wreszcie – chodzi tu o to, abyśmy tę prawdę potrafili
wypowiedzieć do drugiego człowieka. To jest, jak się nieraz
okazuje, bardzo trudne. Łatwiej jest mówić o nim, a nie do
niego;
łatwiej jest mówić za plecami, a w oczy uśmiechać się
i zapewniać, że wszystko jest w porządku. Albo chodzić nadąsanym
i nie powiedzieć jasno, w czym jest problem.
Kochani,
zapewne my wszyscy tu obecni, moglibyśmy zaświadczyć i
potwierdzić, jak bardzo nieraz takie sytuacje popsuły nam
atmosferę rodzinną
, jak bardzo zaważyły na naszych wzajemnych
relacjach. Bo może by się tę prawdę powiedziało, ale przecież
ten drugi może się obrazić. Albo: po co mam sobie
jeszcze życie komplikować –
czy mało mam
problemów?
W końcu to nie moja sprawa, tylko jego. Czasami
również towarzyszą nam takie zwyczajne i bardzo uzasadnione po
ludzku obawy
, że jasne postawienie sprawy i zajęcie konkretnego
stanowiska wobec przełożonego może wiązać się z określonymi
konsekwencjami, na przykład – zwolnieniem z pracy.
A
jednak chyba sami też doświadczamy, że są sytuacje, w których
już się nie da milczeć
, w których już zostały na tyle
przekroczone wszelkie granice fałszu, że nawet bez względu na
konsekwencje trzeba stanąć po stronie prawdy, gdyż dłużej
nie da się znieść obłudy i zakłamania, bez szkody dla swojego
sumienia.
My
dzisiaj chcemy prosić Jezusa, aby pomógł nam na tyle kształtować
chrześcijańską postawę i na tyle umacniał nasze serca
odwagą
, abyśmy zawsze mieli wielkie poczucie swojej ludzkiej i
chrześcijańskiej godności. Nie chodzi tu o postawę pychy i
wyniosłości. Nie! Tu chodzi o postawę przejrzystości, konkretu
i jednoznaczności;
postawę, która wyrazi się w świadomości,
że mam swoją godność, że mam swój honor, że mam swój
moralny kręgosłup, że nie jestem chorągiewką, że mam swoje
zdanie, swój trzeźwy osąd rzeczywistości
, że mam poczucie
swojej wartości i mam tylko jedną twarz, a nie kilka twarzy na
różne okazje
.
Modlimy
się do Jezusa o umiejętność takiego mówienia prawdy, aby przy
tym nikogo nie obrażać oraz o umiejętność takiego
przyjęcia prawdy o sobie, aby przy tym na nikogo się
nie obrażać. Aby w sposób najbardziej taktowany i pełen szacunku
dla drugiego człowieka, powiedzieć prawdę, którą powiedzieć
trzeba, aby dać jej świadectwo.
Oto
bowiem dzięki Bożej łaskawości możemy cieszyć się tym darem, o
którym mówi Paweł w drugim czytaniu, iż każdy i każda z nas –
my wszyscy – zostaliśmy obdarowani różny
sposób.
To wielkie bogactwo, to wielki skarb, że wszyscy
jesteśmy inni, że jesteśmy tak bardzo oryginalni i różnorodni.
Ale to nie może być przyczyną podziałów i rozłamów,
przyczyną skłócenia i niezdrowej rywalizacji
, czy jakiejś
wzajemnej zazdrości.
Czy
zatem w świetle dzisiejszego Bożego Słowa mogę z całą pewnością
stwierdzić, że jestem chrześcijaninem odważnym?

2 komentarze

  • Wyobraźmy sobie, że nasze życie to ślubna ceremonia. Wpierw sporządzamy listę gości. Ludzie wierzący nie wyobrażają sobie życia bez obecności Chrystusa i Jego Matki. Bóg musi być w naszej Kanie Galilejskiej, no bo jak wesele bez Niego?
    Bóg dostrzega potrzeby, braki i informuje nas o nich przez proroków. Świat poddając nam pewne braki w rzeczywistości nami się nie interesuje, bo nie są to braki istotne.
    Brak wina to coś istotnego.
    Nie mają już wina, nie mają czegoś ważnego. Dzisiaj świat wrzeszczy w niemym krzyku o wino prawdy, o wino sensu istnienia. Nie mówi tego na głos, bo zarzucony ma umysł namiastkami wszelkiego rodzaju,które mają sprawić, że święta będą dobre, że rodzina będzie się lepiej czuła, że posiadanie tego czy owego przywróci radość, pokój.
    Bóg umie zaradzić naszym brakom, a robi to inaczej niż świat i jego reklamy. Nie trzeba jechać do najlepszych , najdroższych sklepów, albo do supermaketów, które w promocjach nie dadzą siebie skrzywdzić. W Kanie Galilejskiej , gdzie odbywa się wesele i nie mają już wina, stoi sześć stągwi kamiennych i to dosyć dużych. Są tam na co dzień, bo oczyszczenia dokonuje się wielokrotnie w ciągu dnia. Chrystus posługuje się naszą codziennością w i to w niej i przez nią zaradza naszym brakom.
    Bóg daje na tyle na ile Mu pozwolimy, na ile z Nim współpracujemy. Możemy wlać kilka kropel, a możemy napełnić po brzegi.
    Trzeba też skosztować tego wina.
    Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Działanie Boże pokazuje całkowicie inny wymiar, prawdziwy wymiar codzienności. Należy na nią patrzeć, jako na znak.
    Warto sobie postawić dziś pytanie ( sama też to uczynię )
    Jaki to początek znaków uczynił Chrystus w naszej – Twojej – mojej Kanie Galilejskiej. Jakim brakom zaradził. Jakiego wina wlał w moje serce….

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.