Ależ odważna! Ależ miała charakter!

A
Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj w Celestynowie ostatni dzień wizyty duszpasterskiej. Naprawdę, można dziękować Bogu za wiele dobra, jakie się w jej trakcie dokonało. Chciałbym, abyśmy w jakiejś nieodległej przyszłości spróbowali może na ten temat podyskutować – poświęcę temu któreś z rozważań, chociaż przed tygodniem nieco do tego zagadnienia nawiązywałem. Mam nadzieję, że także Marek napisze nam o wprowadzanej w Parafii w Tomsku praktyce tejże wizyty. 
   A dzisiaj – wpatrujemy się w świetlany przykład tak bardzo młodej, a tak bardzo odważnej Męczennicy…
          Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wspomnienie
Św. Agnieszki, Dziewicy i Męczennicy,
do
czytań: Hbr 5,1–10; Mk 2,18–22
CZYTANIE
Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW: 
Każdy
arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach
odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy.
Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą,
ponieważ sam podlega słabości. Powinien przeto jak za lud, tak i
za samego siebie składać ofiary za grzechy. I nikt sam sobie nie
bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga
jak Aaron.
Podobnie
i Chrystus nie sam siebie okrył sławą przez to, iż stał się
arcykapłanem, ale uczynił to Ten, który powiedział do Niego: „Ty
jesteś moim Synem, Jam Cię dziś zrodził”, jak i w innym
miejscu: „Tyś kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka”. 
Z
głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące
prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i
został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem,
nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy
wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla
wszystkich, którzy Go słuchają, nazwany przez Boga kapłanem na
wzór Melchizedeka.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA: 
Uczniowie
Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Jezusa i
pytali: „Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą,
a Twoi uczniowie nie poszczą?”
Jezus
im odpowiedział: „Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan
młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają
u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a
wtedy, w ów dzień, będą pościć. 
Nikt
nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym
razie nowa łata obrywa jeszcze część ze starego ubrania i robi
się gorsze przedarcie. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych
bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki; i wino
przepadnie, i bukłaki. Lecz młode wino należy lać do nowych
bukłaków”.
Patronka dnia
dzisiejszego, Święta Agnieszka, była w starożytności jedną z
najbardziej popularnych świętych.
Jako dwunastoletnia
dziewczynka, pochodząca ze starego rodu, miała ponieść
męczeńską śmierć na stadionie Domicjana około 305 roku.
Na
miejscu złożonego przez nią „świadectwa krwi” dzisiaj
znajduje się Piazza Navona – jedno z najpiękniejszych i
najbardziej uczęszczanych miejsc Rzymu. Tuż obok, nad grobem
Męczennicy, wzniesiono bazylikę pod jej wezwaniem, w której
21 stycznia – zgodnie ze starym zwyczajem – poświęca się dwa
białe baranki.
Oto
bowiem łacińskie imię Agnieszki – Agnes,
wywodzi się zapewne – jak się uważa – od łacińskiego wyrazu
agnus – baranek. Dlatego powstał zwyczaj, że
przy klasztorze, znajdującym się obok bazyliki, siostry zakonne
pielęgnują baranki, które poświęca się właśnie w dniu
dzisiejszym.
Z ich wełny zakonnice wyrabiają potem paliusze,
które następnie Papież nakłada świeżo mianowanym metropolitom
Kościoła katolickiego. To właśnie także w związku z tym,
artyści przedstawiają Agnieszkę z barankiem, trzymanym na ręku.
Co
zaś się tyczy samego męczeństwa dzisiejszej Patronki, to –
według przekazów – o rękę Agnieszki rywalizowało wielu
kandydatów,
a wśród nich pewien młody rzymski szlachcic, bez
reszty oczarowany jej urodą. Ona jednak odrzuciła wszystkich,
mówiąc, że wybrała Małżonka, którego nie potrafią zobaczyć
oczy śmiertelnika.
Zalotnicy, chcąc złamać jej upór,
oskarżyli ją, że jest chrześcijanką. Doprowadzona przed
sędziego, nie uległa jednak ani łagodnym namowom, ani groźbom.
Rozniecono ogień, przyniesiono narzędzia tortur, ale ona
przyglądała się temu z niewzruszonym spokojem.
Wobec
tego odesłano ją do domu publicznego, ale jej postać
budziła taki szacunek, że żaden z grzesznych mężczyzn,
odwiedzających to miejsce, nie śmiał się nawet do niej zbliżyć.
Jeden, odważniejszy niż inni, po nieudanej próbie został nagle
porażony ślepotą i upadł w konwulsjach. Młoda Agnieszka
wyszła z domu rozpusty niepokalana i nadal była czystą małżonką
Chrystusa.
Według jeszcze innego przekazu, całkowicie obnażona
na jednym ze stadionów, została wystawiona na pastwę spojrzeń
tłumu. Jednak, w sposób cudowny, okryła się płaszczem włosów.
Wobec
tych wszystkich okoliczności, zalotnicy znów zaczęli podburzać
sędziego. Bohaterska Dziewica została ostatecznie skazana na
ścięcie. Wśród powszechnego płaczu, ścięto jej głowę.

Poszła na spotkanie Nieśmiertelnego Małżonka, którego ukochała
bardziej niż życie.
W
swoim traktacie, poświęconym dziewictwu, Święty Ambroży, Biskup
tak rozważa wspaniałe i bohaterskie męczeństwo dzisiejszej
Patronki: „Oto dzisiaj pamiątka narodzin dla nieba Dziewicy –
naśladujmy jej czystość!
Oto dzień narodzin Męczennicy –
składajmy ofiary! Dzisiaj wspomnienie Świętej Agnieszki. Według
tradycji, poniosła śmierć w dwunastym roku życia. Jakże haniebne
jest okrucieństwo, które nie oszczędza tak młodego wieku. Ale też
jakże wielka moc wiary, która nawet w tak młodym
dziewczęciu znajduje świadectwo.
Czyż
w tak małym ciele mogło być w ogóle miejsce na ranę? Nie było
miejsca na uderzenie żelazem, ale było na przezwyciężenie
żelaza.
Tymczasem dziewczęta w jej wieku lękają się nawet
surowej twarzy rodziców, a ukłute igłą, płaczą jakby z powodu
dotkliwej rany. […]
Ileż
gróźb stosował oprawca, aby ją zastraszyć! Ileż pochlebstw, aby
przekonać! Ileż obietnic wypowiadało wielu starających się o jej
rękę! Ona zaś: „Byłoby niesprawiedliwością dla Oblubieńca
oczekiwać kogoś innego. Moim wybranym jest Ten, który mnie
pierwszy wybrał.
Dlaczego zwlekasz, kacie? Niechaj umiera ciało
miłowane oczyma ciała. Takiej miłości nie pragnę.” Wstała,
pomodliła się, położyła głowę pod miecz.
I
wtedy mógłbyś zobaczyć, jak zadrżał kat, zupełnie jak gdyby to
on sam był skazany. Zatrzęsła się ręka prześladowcy, pobladło
oblicze spoglądającego na cudze niebezpieczeństwo, podczas gdy
dziewczę spokojnie patrzyło na swoje.
Oto
więc w jednej ofierze widzicie podwójne świadectwo: czystości i
wiary. Zachowała dziewictwo i dostąpiła męczeństwa.”
Chciałoby się
powiedzieć: miała Dziewczyna charakter! Ależ
odważna!
Tak, Agnieszka daje nam przykład niezwykłej odwagi i
wierności najważniejszym zasadom. Nawet za cenę życia nie
wyrzekła się tego, w co – a może lepiej: w Kogo – wierzyła.

Zapatrzona w Tego, którego nazywała swoim Oblubieńcem, swoim
Małżonkiem, postanowiła – na Jego wzór – swoje życie złożyć
w ofierze, a przez swoje cierpienia zwyciężyła nienawiść
swoich przeciwników
i osiągnęła zbawienie.
Kiedy uważnie czytamy
fragment Listu do Hebrajczyków oraz przyglądamy się życiu i
męczeńskiej śmierci dzisiejszej Patronki, łatwo dostrzegamy
duchowy związek między jedynym Nauczycielem, a Jego młodą
Uczennicą.
Odpowiedzą Agnieszki na miłość Jezusa było Jej
całkowite oddanie, Jej odnowione, oryginalne
myślenie
– właśnie takie, do jakiego Chrystus zachęca
swoich wyznawców w dzisiejszej Ewangelii, a jakie nie mieści się w
głowach ludzi myślących tylko po ziemsku.
Jak bowiem można po
ludzku zrozumieć sytuację, w której młoda dziewczyna, mająca
przed sobą świetlaną przyszłość w małżeńskim związku z
wybranym przez siebie mężczyzną – wybranym spośród wielu
pretendentów – wybiera śmierć, męczeństwo,
odrzucenie?… Jak to zrozumieć?
… Jak to zaakceptować?…
Można – co najwyżej – raz jeszcze z zachwytem westchnąć: ale
odważna! Ależ Dziewczyna miała charakter!
A może Ona po prostu
umiała wybrać? I może – po prostu – umiała wytrwać przy tym,
co wybrała?… A ja – czy umiem wybrać?… I czy umiem
wytrać?… Czy mam odwagę?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.