Jezus chce nas mieć przy sobie…

J

Szczęść Boże! Drodzy moi, dzisiaj pierwszy piątek miesiąca. Jak zawsze, za trzy godziny ruszam do moich Chorych, którzy – o czym coraz bardziej się przekonuję – są prawdziwym skarbem naszej Parafii. Ich wiara i cierpliwość, z jaką znoszą swój krzyż, to prawdziwa nauka dla nas. A dla mnie szczególnie…
     Zachęcam Was, Kochani, do udziału w Drodze Krzyżowej, a jeszcze bardziej – zachęcam do Spowiedzi, jeżeli ktoś jej potrzebuje. Niech każdy dzień Wielkiego Postu będzie dniem czuwania z Panem…
        Jest to również pierwszy dzień bez Papieża… Dziękujmy wciąż Bogu za Benedykta XVI i módlmy się o nowego, dobrego Pasterza dla Kościoła. Jutro zamieszczę na naszym forum słowo, które dane mi było wygłosić wczoraj, na Mszy Świętej dziękczynnej, jaka w Celestynowie odprawiona została o godzinie 20.00.
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Piątek
2 tygodnia Wielkiego Postu – pierwszy piątek miesiąca,
do
czytań:
Rdz
37,3–4.12–13a.17b–28;

Mt
21,33–43.45–46
CZYTANIE
Z KSIĘGI RODZAJU:
Izrael
miłował Józefa najbardziej ze wszystkich swych synów, gdyż
urodził mu się on w podeszłych jego latach. Sprawił mu też długą
szatę z rękawami. Bracia Józefa widząc, że ojciec kocha go
więcej niż ich wszystkich, tak go znienawidzili, że nie mogli
zdobyć się na to, aby przyjaźnie z nim porozmawiać.
Kiedy
bracia Józefa poszli paść trzody do Sychem, Izrael rzekł do
niego: „Wiesz, że bracia twoi pasą trzody w Sychem. Chcę więc
posłać ciebie do nich”. Józef zatem udał się za swymi braćmi
i znalazł ich w Dotain.
Oni
ujrzeli go z daleka, i zanim się do nich zbliżył, postanowili
podstępnie go zgładzić, mówiąc między sobą: „Oto nadchodzi
ten, który miewa sny. Teraz zabijmy go i wrzućmy do którejkolwiek
studni, a potem powiemy: «Dziki zwierz go pożarł». Zobaczymy, co
będzie z jego snów”.
Gdy
to usłyszał Ruben, postanowił ocalić go z ich rąk; rzekł więc:
„Nie zabijajmy go”. I mówił Ruben do nich: „Nie
doprowadzajcie do rozlewu krwi. Wrzućcie go do studni, która jest
tu na pustkowiu, ale ręki nie podnoście na niego”. Chciał on
bowiem ocalić go z ich rąk, a potem zwrócić go ojcu. Gdy Józef
przyszedł do swych braci, oni zdarli zeń jego odzienie, długą
szatę z rękawami, którą miał na sobie. I pochwyciwszy go,
wrzucili go do studni: studnia ta była pusta, pozbawiona wody.
Kiedy
potem zasiedli do posiłku, ujrzeli z dala idących z Gileadu kupców
izmaelskich, których wielbłądy niosły wonne korzenie, żywicę i
olejki pachnące; szli oni do Egiptu. Wtedy Juda rzekł do swych
braci: „Cóż nam przyjdzie z tego, gdy zabijemy naszego brata i
nie ujawnimy naszej zbrodni? Chodźcie, sprzedamy go Izmaelitom. Nie
zabijajmy go, wszak jest on naszym bratem”. I usłuchali go bracia.
I
gdy kupcy madianiccy ich mijali, wyciągnąwszy spiesznie Józefa ze
studni, sprzedali go Izmaelitom za dwadzieścia sztuk srebra, a ci
zabrali go z sobą do Egiptu.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: „Posłuchajcie
innej przypowieści: Był pewien gospodarz, który założył
winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował
wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał.
Gdy
nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by
odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i
jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś kamieniami obrzucili.
Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z
nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak
sobie myśląc: «Uszanują mojego syna». Lecz rolnicy zobaczywszy
syna mówili do siebie: «To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a
posiądziemy jego dziedzictwo». Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i
zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi
rolnikami?”
Rzekli
Mu: „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę
innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej
porze”.
Jezus
im rzekł: „Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: «Kamień, który
odrzucili budujący, ten stał się kamieniem węgielnym. Pan to
sprawił i jest cudem w naszych oczach». Dlatego powiadam wam:
Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda
jego owoce”.
Arcykapłani
i faryzeusze słuchając Jego przypowieści poznali, że o nich mówi.
Toteż starali się Go ująć, lecz bali się tłumów, ponieważ Go
miały za proroka.
Dwie zapowiedzi
męczeństwa Jezusa
odnajdujemy w dzisiejszej Liturgii Słowa.
Pierwszą stanowi epizod dotyczący pojmania i oddania w niewolę
Józefa,
zapisany w Księdze Rodzaju, drugi natomiast odnajdujemy
w przypowieści samego Jezusa, w osobie syna właściciela
winnicy.
I o ile w
pierwszym przypadku nie doszło do śmierci, a nawet – jak wiemy z
dalszej historii Józefa – zatriumfował on nad swoimi braćmi, o
tyle w drugim przypadku rzeczywiście oporni rolnicy zabili syna
właściciela.
Natomiast
w opisie dramatycznych wydarzeń z życia Józefa można znaleźć
także kilka wyraźnych podobieństw do męczeństwa Jezusa:
odrzucenie przez najbliższych, zdarcie szat, przetrzymywanie w
studni – tak, jak Jezusa przetrzymywano w uwięzieniu, czego
symbolem dzisiaj jest wielkoczwartkowa tak zwana ciemnica; a także:
oddanie związanego wrogom…
Analogia
zaś ewangelicznego syna do Jezusa polega na tym, że podobnie, jak
Jezus, będący Synem Boga, przyszedł do swojej własności, a
swoi Go nie przyjęli,
tak i syn z przypowieści przyszedł
właściwie do swojej własności, poprzedzony kilkoma wysłańcami –
podobnie jak Jezusa poprzedzali Prorocy – a został odrzucony,
zabity
I
takich zapowiedzi, takich – jak się to określa – analogii do
życia Jezusa, takich typów Jezusa
i zapowiedzi Jego Męki i
Śmierci znaleźć można wiele. I to już od pierwszych stron Pisma
Świętego… Ale to, co wszystkie je łączy i co sprawia, że
bez problemów odnosimy je właśnie do Jezusa i widzimy
podobieństwo do Jego Męki i Śmierci, to jest z całą pewnością
niewinność tego, kto cierpi, kto ewentualnie ponosi śmierć,
oraz wściekła, niczym nie uzasadniona nienawiść przeciwników.

Tak
jest w każdym z tych wspomnianych przypadków, tak było w chwili
Męki i Śmierci Jezusa – i tak jest do dzisiaj. I tu
absolutnie nie chodzi o to, aby użalać się nad sobą, czy nad
kimkolwiek, czy żeby robić z siebie – lub z kogoś –
męczennika, ale żeby jednak zauważyć, że Chrystus i Jego
wyznawcy ciągle są „na cenzurowanym”!
Jakby byli jakąś
gorszą kategorią ludzi! Jakby chodziło o jakąś gorszą religię!
I o jakieś gorsze wyznanie! Jakby wiara miała być propozycją
tylko i wyłącznie dla
staruszków na emeryturze,
którzy na stare lata nie mając już innej rozrywki, mogą sobie
dreptać do kościółka…
A
zatem, jak w Starym Testamencie, a nawet w Ewangelii, wspominane
wydarzenia były zapowiedzią Męki i Śmierci Jezusa, tak to
wszystko, co widzimy wokół nas, jest jej swoistym
przedłużeniem.
Bo i dzisiaj nie brakuje takich, którzy by
Jezusa oddali, sprzedali,
zamknęli w studni, czy w jakimś innym
odosobnieniu, a nawet zabili – oby tylko nie przeszkadzał, nie
sprawiał wyrzutów sumienia,
nie za dużo pytał, nie wnikał w
różne skryte obszary życia, nie interesował się niczym… Na
szczęście, nie brakuje i takich, którzy Jezusie
rzeczywiście dostrzegają
Syna Bożego i
jako takiego Go traktują.
Historia
zatem wciąż się dokonuje; dramat odrzucenia, czy może lepiej:
ciągłego odrzucania Boga rozgrywa się od czasów biblijnych –
po nasze czasy.
Czy i w moim życiu, czy w mojej osobistej
historii – także? Czy ja także jestem jednym z tych braci,
którzy podnieśli rękę na niewinnego Józefa? Czy ja też jestem
jednym z tych rolników, którzy odrzucili syna właściciela?
Czy odnajduję siebie w liczbie tych, którzy w Wielki Piątek
wrzeszczeli: ukrzyżuj Go?
Nie
oszukujmy się: każdy grzech – każdy jeden! – jest zdradą
Jezusa!
Każdy grzech – niestety! – sytuuje nas w gronie
przeciwników Jezusa.
Ale też każde przyklęknięcie przed
konfesjonałem, aby się od grzechu uwolnić; każdy dobrze przeżyty
pierwszy piątek miesiąca – uwaga: mówimy o dobrze przeżytym
piątku, a nie tylko o podpisie w dzienniczku!
– każdy taki
nasz dobry gest włącza nas do grona przyjaciół Jezusa.
Tak
naprawdę więc, Kochani, odrzucenie lub przyjęcie Jezusa dokonuje
się każdego dnia i w najbardziej prozaicznych okolicznościach
naszej codzienności.
Może nawet często nie zdajemy sobie
sprawy, że tym oto słowem, tym oto gestem sprawiłem Jezusowi
radość,
a tym oto znowu postępkiem czy zachowaniem –
praktycznie Go odrzuciłem, odwróciłem się od Niego plecami

I
dlatego potrzeba refleksji, potrzeba wyciszenia, potrzeba Wielkiego
Postu, potrzeba pierwszego piątku miesiąca, potrzeba porządnego
rachunku sumienia – i potrzeba w tym wszystkim odwagi, aby
nie uciekać przed tym, co ta cisza przyniesie, czyli przed prawdą
o sobie.
Prawdę tę trzeba przyjąć – i się z nią
zmierzyć.
A to z kolei w praktyce znaczy: odmienić swoje
życie, nawrócić się, pokonać jakąś słabość, pokonać pokusę
do grzechu, pozbyć się jakiegoś grzechu, choćby jednego
Czy
to jest proste? Nie, to nie jest proste. A przynajmniej nie
tak proste, jak powiedzenie sobie o tym… A czy jest to możliwe?
Tak, jest to możliwe. Z pomocą Jezusa, który naprawdę
wszystko robi, co tylko może, i chętnie okaże pomoc, bo zależy Mu
na tym, aby nas wszystkich mieć po swojej stronie, a nie po
przeciwnej… Tylko zapewne Jemu zależy na tym o wiele bardziej,
niż nam
samym… A może jednak, tym razem, okaże
się, że jest inaczej?
Oby! 

6 komentarzy

  • Przy okazji piątkowej Drogi Krzyżowej pamiętajmy, proszę, w naszych modlitwach o żołnierzach, którzy nie złożyli broni w 1945 r i dalej, w różnej formie, walczyli przeciw okupacji ojczyzny. To tak a propos dzisiejszego Narodowego Dnia Pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Nie lubię okreslenia "wyklęci", chociaż wiem skąd się wzięło. Bardziej mi pasuje Żołnierze Niezłomni – ale cóż.

  • W dzisiejszym pierwszym czytaniu najbardziej przykuł uwagę ten fragment: "Izrael miłował Józefa najbardziej ze wszystkich swych synów, gdyż urodził mu się on w podeszłych jego latach" – czy to zatem miłosć była przyczyną późniejszego zła? Z pewnoscią nie. Więc co? Może, gdyby Izrael podszedł do okazywania miłosci Józefowi z większym wyczuciem wobec braci nie doszło by do tego? Być może, ja wyciągam taką naukę z tego fragmentu Pisma: jak być mądrym rodzicem i nie postępować jak Izrael oraz jak być dobrym dzieckiem, nawet gdy rodzic jest niemądry i nie postępować jak bracia Józefa :).

  • Można jak najbardziej taką naukę wyprowadzić, chociaż wziąłbym tu pod uwagę nieco specyficzny, starotestamentalny sposób wyrażania myśli i relacjonowania wydarzeń. Dlatego nie jestem pewien, czy stwierdzenie o szczególnej miłości Izraela do Józefa należy pojmować w dzisiejszych kategoriach rodzicielskiego błędu. Weźmy w tym kontekście pod uwagę fakt szczególnego umiłowania Apostoła Jana przez Jezusa, co wcale nie oznacza jakiegoś umniejszenia pozostałych Apostołów. Ks. Jacek

    • Oczywiscie biorę pod uwagę fakt, że Pismo Święte powstawało w okreslonym czasie, warunkach i miejscach, ale ponieważ jest przede wszystkim niewyczerpanym, uniwersalnym źródłem wiedzy zwłaszcza o ludziach i ich uczynkach, zatem staram się przyglądać również tym opisom, które oficjalnie są mniej istotne lub pomijane. Jesli więc z perykopy, której akcent był położony na cos zupełnie innego, ja odnajduję inną naukę, która pomaga mi być lepszym ojcem i lepszym synem – lub chociaż starać się być, bo kiepski ze mnie uczeń 🙁 – to mam nadzieję, że Bóg nie poczyta mi tego na niekorzysć ;-). Niezależnie od czasów, ludzkie postępowanie względem siebie jest zasadniczo takie samo, co gorsze względem Boga również. Jezus miłował Jana, ale "wywyższył" Piotra, a że apostołowie nie byli doskonałymi narzędziami – dosć przypomnieć zachowanie w drodze do Kafarnaum i Jerozolimy, to Jezus zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego starajmy się, bo im więcej mamy w sercu miłosci, tym mniej miejsca na zawisć i nienawisć.

  • Pełna zgoda. Nie można mówić o jakimkolwiek niekorzystnym odbiorze ze strony Boga, jeżeli człowiek wyprowadza dobro z Bożego Słowa. Ja tylko sugeruję takie nieco specyficzne, z pewnością nie dosłowne, odczytywanie Pisma Świętego… Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.