Gdyby nie ta zazdrość…

G

Szczęść Boże! Do faktu opisanej przeze mnie wczoraj nawałnicy w bardzo ciekawym wpisie nawiązała Renata. Rzeczywiście, to daje do myślenia, chociaż przyznaję, że nie zwróciłem uwagi na te słowa Psalmu, w trakcie których się to dokonywało… Może dlatego, że już myślałem w tym czasie, jak tu dalej zorganizować przebieg liturgii, kiedy zgasło światło i nagłośnienie… Niemniej jednak, pod interpretacją Renaty całego tego wydarzenia podpisuję się całym sercem.
   A dzisiaj Słowo Boże mówi nam z jednej strony o mądrości, a z drugiej – o zazdrości, która może nawet nie tak, jak nawałnica, ale jak taki cichy szkodnik niszczy dzieła Boże… Warto o tym pomyśleć…
           Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Środa
7 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: Syr 4,11–19; Mk 9,38–40
CZYTANIE
Z KSIĘGI SYRACYDESA:
Mądrość
wywyższa swych synów i ma pieczę o tych, którzy jej szukają. Kto
ją miłuje, miłuje życie, a kto dla niej rano wstaje, będzie
napełniony weselem.
Kto
ją posiądzie, odziedziczy chwałę, a gdzie ona wejdzie, tam Pan
błogosławi. Którzy jej służą, oddają cześć Świętemu, a
miłujących ją Pan będzie miłował. Kto jej słucha, sądzić
będzie narody, a kto do niej się przykłada, mieszkać będzie
spokojnie.
Kto
jej zaufa, ten ją odziedziczy i posiadać ją będą jego pokolenia.
W początkach powiedzie go trudnymi drogami, bojaźnią i strachem go
przejmie, dręczyć go będzie swoją nauką, aż nabierze zaufania
do jego duszy i wypróbuje go przez swe nakazy.
Następnie
powróci do niego po drodze gładkiej i rozraduje go i odkryje mu swe
tajemnice. A jeśliby zszedł na bezdroża, opuści go i odda w moc
jego upadku.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MARKA:
Apostoł
Jan rzekł do Jezusa: „Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie
chodzi z nami, jak w imię Twoje wyrzucał złe duchy, i
zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami”. Lecz Jezus odrzekł:
„Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie
będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest
przeciwko nam, ten jest z nami”.
To
z całą pewnością trudna sytuacja dla Apostołów: widzą kogoś,
kto działa w imię Jezusa, a nie przypominają sobie jakoś, żeby
z nimi chodził i żeby wraz z nimi słuchał Mistrza!
Jakim więc
prawem „przykleił się” do nich, a nawet nie bezpośrednio do
nich, a na własną rękę coś tam wyczynia, mówiąc na
prawo i lewo, że czyni to w imię Jezusa? Jakim prawem? Przecież to
oni są od tego, żeby być ową gwardią przyboczną Jezusa, a potem
to oni zaniosą ludziom Dobrą Nowinę! Tylko oni, nikt inny!
A
jednak okazało się, że Jezus widzi to nieco inaczej. Dlatego
powstrzymuje zapędy swoich najbliższych, mówiąc do nich: Nie
zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie
mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam,
ten jest z nami.

Jakiej
wielkości – i jakiej pokory jednocześnie – potrzeba, aby tak
postawić sprawę? Aby nie
rościć sobie pretensji do jedyności, niepowtarzalności,
absolutnego prawa do wszystkiego?
A
przecież wiemy, że kto jak kto, ale Jezus
jest
faktycznie
jedynym Nauczycielem i nikt nie może Mu w tym dorównać.

I właściwie co do tego nie ma żadnych wątpliwości, a i ten
człowiek też zapewne nie miał takich wygórowanych
ambicji.
Przynajmniej nie wynika to z dzisiejszej Ewangelii.
Gdyby
bowiem chciał
występować zamiast Jezusa,
czy
wbrew
Jezusowi,

tworząc sobie jakieś swoje własne stronnictwo lub
głosząc jakąś swoją prywatną naukę, to raczej możemy się
domyślać, że nie
spotkałoby się to z akceptacją ze strony Jezusa.

A oto dzisiaj słyszymy wyraźnie, że Jezus pozwala mu na
kontynuowanie tego, co do tej pory robił.
I
do takiej wspaniałomyślnej postawy Jezus
wzywa
dziś swoich Apostołów, dając im niejako do zrozumienia, że jak
Jemu samemu, tak i
im człowiek
ten nie odbierze palmy pierwszeństwa!
Mówiąc
już tak bardzo kolokwialnie: oni
też będę mieli możliwość wykazania się – oby tylko chcieli!

W Kościele naprawdę było i jest tyle do zrobienia, że rąk
do pracy jest zwykle za mało,

nie ma ich nigdy w nadmiarze.

Inna
sprawa, że każdy ma
do zrobienia tyle, ile chce mieć.
Bo
akurat do tego typu zaangażowania potrzeba szczerej
chęci i zapału.

Bardzo mocno widać to w posługiwaniu księży na parafii. Ileż to
razy okazuje się, że 
dwie takie same
parafie
i tylu samo księży na jednej i drugiej,

a
w jednej księża się „na zakrętach nie wyrabiają”, bo ciągle
podejmują nowe inicjatywy i mają tyle zajęć, a w innej poruszają
się jak „muchy w smole” i nie wiedzą, co
ze sobą począć.
Powtarzam: taka
sama liczebnie parafia i taki sam skład duszpasterski – a zupełnie
różne zaangażowanie.

Od czego to zależy?
No
właśnie – od
zaangażowania.

Bo jak
ktoś chce coś dobrego robić, to zawsze i okazję znajdzie i ludzi,

dla których – i z którymi – może się angażować. I to nie na
zasadzie, że „głupiego robota lubi”, ale na tej zasadzie, że
do
zrobienia jest naprawdę bardzo dużo.

A jak ktoś się za tę robotę – dobrą robotę – już
zabierze,
to szybko
się przekonuje,
że jeszcze i to może zrobić, i to, i tamto, a jeszcze tyle
spraw nie pod
ejmie,
bo już zwyczajnie i sił, i czasu nie starcz
y.
Ktoś
inny zaś
– w bardzo porównywalnych warunkach – nie ma nic do roboty (to
znaczy – tak uważa!), więc tylko
chodzi i narzeka. I krytykuje tego, co próbuje coś robić. I
zazdrości mu

wszystkiego po kolei, zamiast samemu wziąć się do pracy.

A
właśnie przed zazdrością ostrzega nas dzisiaj Jezus w Ewangelii,
pokazując, jak
wiele jest do zrobienia i jak wiele przestrzeni do twórczego,
apostolskiego zaangażowania.

Oby tylko chcieć się zaangażować…
I
chcieć posiąść mądrość, o której Autor natchniony tak pięknie
mówi w pierwszym czytaniu: Mądrość
wywyższa swych synów i ma pieczę o tych, którzy jej szukają. Kto
ją miłuje, miłuje życie, a kto dla niej rano wstaje, będzie
napełniony weselem.
Kto
ją posiądzie, odziedziczy chwałę, a gdzie ona wejdzie, tam Pan
błogosławi. Którzy jej służą, oddają cześć Świętemu, a
miłujących ją Pan będzie miłował. Kto jej słucha, sądzić
będzie narody, a kto do niej się przykłada, mieszkać będzie
spokojnie. Kto jej zaufa, ten ją odziedziczy i posiadać ją będą
jego pokolenia. W początkach powiedzie go trudnymi drogami, bojaźnią
i strachem go przejmie, dręczyć go będzie swoją nauką, aż
nabierze zaufania do jego duszy i wypróbuje go przez swe nakazy.
Następnie
powróci do niego po drodze gładkiej i rozraduje go i odkryje mu swe
tajemnice. A jeśliby zszedł na bezdroża, opuści go i odda w moc
jego upadku.

Kochani,
jakże szczególnie brzmią te słowa w odniesieniu do tego
wszystkiego, co tu sobie rozważamy. Zaangażowanie
się w sprawy Boże, zapał apostolski, chętne podejmowanie licznych
inicjatyw dla rozwoju Królestwa Bożego

w sercu swoim i w sercach ludzi, a wszystko to w duchu modlitwy i
zasłuchania w Boże Słowo – oto
prawdziwa mądrość, której potrzeba każdemu z nas.

Czasami może rzeczywiście poprowadzi nas ona trudnymi drogami,
czasami będzie kosztowała jakieś wyrzeczenia, ale zawsze
ostatecznie
doprowadzi do prawdziwego szczęścia i poczucia najgłębszego sensu

życia.
A
tak precyzyjnie – do poczucia najgłębszego
sensu tego, co się robi, czego się podejmuje, w co się angażuje.
Kto
w duchu takiej mądrości angażuje
się w dobro, ten zwykle nie
ma czasu, ani nie czuje potrzeby wyliczania sobie lub innym, ile i
jak się zrobiło,

ale poszukuje wciąż nowych sposobów skutecznego zaprowadzania
Królestwa Bożego. Z
zaangażowania
zaś
innych
będzie się jeszcze cieszył, a nie zazdrościł.

Bo zazdrość – niestety – jest tym,
co niszczy wielką ilość dzieł Bożych.

Iluż
to zdolnych, zapalonych i chętnych do pracy ludzi mogłoby zrobić
bardzo wiele dla spraw Królestwa Bożego, gdyby
tylko chcieli ze sobą współpracować,

pomagając sobie nawzajem i ciesząc się swoimi osiągnięciami, a
nie zazdroszcząc sobie i nie krytykując wzajemnego dobra…

Czyli – gdyby im nie zabrakło prawdziwej mądrości… Jak wiele
wówczas dobrego wspólnie można by zrobić…

4 komentarze

  • Dziś wspomnienie św. Rity. Gdy pierwszy raz zetknęłam się z Tą Świętą, byłam zdziwiona, że mogła pragnąć śmierci swoich dzieci bardziej, niźli doczekać faktu pomszczenia przez nich swojego ojca. Potrzebowałam czasu by zrozumieć, że jednak kierowała Ją miłość do dzieci i miłość do Ukrzyżowanego, by jej bliscy nie zranili Jezusa grzechem zabójstwa. Myślę, że św. Rita ukochała mądrość Bożą, o której mówi dziś pierwsze Czytanie i swoim życiem służyła Tej Mądrości.
    " Którzy jej służą, oddają cześć Świętemu, a miłujących ją Pan będzie miłował."

  • Od Szymona, jednego z moich Lektorów, dostałem onego czasu w prezencie film o Świętej Ricie. Obejrzałem go dwa razy – świetnie oddaje postawę tej niezwykłej Kobiety. Dużo możemy się od niej nauczyć. Tylko – czy wystarczy nam odwagi?… Ks. Jacek

    • Ja też dwa razy. Pierwszy raz w autokarze, jadąc do Rzymu na beatyfikację Jana Pawła II i drugi raz by sobie przypomnieć, obejrzałam w internecie na YOU TUBE. Polubiłam Świętą Ritę, bo jest patronką spraw trudnych i wzorem trzech stanów ( mojego również )więc modlę się do niej Nowenną w dniach od 13 do 21 każdego miesiąca.

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.