A Ja wam powiadam…

A
Szczęść Boże! Kochani, dziękuję za wczorajsze Wasze wypowiedzi, odnoszące się w głównej mierze do mojego wpisu wstępnego. Dogłębnej analizy problemu dokonała jak zwykle J.B. Oczywiście, jak zawsze w całości zgadzam się z tym stanowiskiem, tyle że kiedy przygotowywałem do Bierzmowania Młodzież w Diecezji Siedleckiej, to widziałem właśnie takie zjawiska, jak te, o których J.B. pisze, a mianowicie, że ktoś całkowicie lekceważy sobie przygotowania, ale kurczowo – jeśli tak można rzec – „trzyma się listy” i trzeba mu „pomóc” uświadomić sobie, że to jeszcze nie teraz ma przyjąć ten wielki dar. Bo sam tej decyzji nie podejmie. 
     W Diecezji Warszawsko – Praskiej, a przynajmniej w tych Parafiach, które widziałem – na czele z moją – ci mniej zainteresowani sami odchodzą. W Celestynowie, w mojej grupie, od pierwszego do ostatniego spotkania wykruszyło się aż piętnaście osób: z pięćdziesięciu pięciu do czterdziestu! A ci, którzy dobrnęli do końca, są zwykle na takiej pozycji „pośrodku”, czyli że z jednej strony widać, iż im nie za bardzo zależy, z drugiej jednak coś tam robią, przychodzą na spotkania, trochę przychodzą na nabożeństwa, a na Mszę Świętą nawet dość systematycznie. Nie ma więc wystarczającego powodu, aby dokonać radykalnego cięcia, chociaż być może byłoby to skuteczne i dobre dla nich. 
     Jednak sam na którymś etapie życia, a konkretnie – na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie miałem podjąć pracę, zostałem właśnie tak radykalnie i w jednej chwili odstawiony za drzwi, dlatego jestem przeczulony na punkcie dawania „drugiej szansy”. To nie oznacza bezkrytycyzmu i pobłażania, ale jeżeli widzę jakikolwiek „punkt zaczepienia”, to staram się… „zaczepiać”, czyli dawać ową szansę. 
    A tym bardziej, kiedy się widzi, że ci, którym tę szansę się dało, skorzystali z niej i coś w swoim życiu na lepsze zmienili, a ci, o których się myślało w samych superlatywach i którym się tak ufało, okazują się bezbarwni i w kościele ich już nie widać. 
      Czemu to wszystko nie jest prostsze?…
               Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Wtorek
11 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: 2 Kor 8,1–9; Mt 5,43–48
CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Donosimy
wam, bracia, o łasce Bożej, jakiej dostąpiły Kościoły
Macedonii, jak to w dotkliwej próbie ucisku uradowali się bardzo i
skrajne ich ubóstwo zajaśniało bogactwem prostoty. Według
możliwości, a nawet – zaświadczam to – ponad swe możliwości
okazali gotowość, nalegając na nas bardzo i prosząc o łaskę
współdziałania w posłudze na rzecz świętych.
I
nie tylko tak było, jakeśmy się spodziewali, lecz ofiarowali
siebie samych najprzód Panu, a potem nam przez wolę Bożą.
Poprosiliśmy więc Tytusa, aby jak to już rozpoczął, tak też
dokonał tego dzieła miłosierdzia względem was.
A
podobnie jak obfitujecie we wszystko, w wiarę, w mowę, w wiedzę,
we wszelką gorliwość, w miłość naszą do was, tak też abyście
i w tę łaskę obfitowali. Nie mówię tego, aby wam wydawać
rozkazy, lecz aby wskazując na gorliwość innych, wypróbować
waszą miłość. Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa
Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was
ubóstwem swoim ubogacić.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano:
«Będziesz miłował swego bliźniego», a nieprzyjaciela swego
będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych
nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują;
tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ
On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On
zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Jeśli
bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć
będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie
tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego
nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec
wasz niebieski”.
Jakże
piękne jest przesłanie dzisiejszej Ewangelii! I jakże trudne
zarazem.
Oto bowiem na dotychczasowy sposób przestrzegania Prawa
Jezus niejako nakłada swój sposób i pokazuje, że
poprzeczkę wymagań trzeba podnieść wyżej – znacznie wyżej…
Znakiem owej stopniowej zmiany myślenia i patrzenia, jaka winna
dokonać się w uczniach są słowa Mistrza: A Ja wam powiadam
Można
by rzec, że w tym stwierdzeniu, składającym się z czterech
członów, każdy z nich jest ważny i każdy niesie jakąś myśl.
Kiedy bowiem spojrzymy na owo pierwsze „A”, od razu
widzimy, że dochodzi do wyraźnego przeciwstawienia
dotychczasowego sposobu myślenia z nowym sposobem. Dotąd bowiem
mówiono i czyniono tak, czy tak, a teraz ma być inaczej.
Jest to zatem wyraźne – i jednocześnie dość mocne, takie
nakazujące wprowadzenie owej zmiany.
Z
kolei następny człon, „Ja”, wskazuje na Boski
autorytet Jezusa.
Bo tylko On, jako Bóg – Człowiek, jako
Syn Boga, mógł się autorytatywnie wypowiadać na temat Prawa,

ustanowionego przez Boga i On mógł dokonać najbardziej miarodajnej
i właściwej oceny tego, jak to Prawo jest przestrzegane.
I
dokonał takiej oceny, a ponieważ – jak słyszymy – nie wypadła
ona dla ludzi zbyt pomyślnie, dlatego angażuje dziś swój
autorytet, aby przywrócić ów właściwy porządek rzeczy
i
nadać ponownie Bożemu Prawu jego pierwotne znaczenie, przywracając
mu też jego zasadniczą myśl.
Następny
człon, „wam”, określa oczywiście adresatów
wypowiedzi Jezusa.
Są to uczniowie, którzy Go w tym momencie
słuchają, ale to też wszyscy uczniowie, którzy przez następne
wieki i tysiąclecia będą słuchali Jego nauki
i będą
przestrzegali odwiecznego Prawa Bożego nie według suchej litery,
ale według ducha, według jego właściwej i podstawowej intencji,
według jego zasadniczego przesłania.
Dlatego
Jezus, wypowiadając dziś swoje pouczenie, patrzy w oczy konkretnym
ludziom
i od nich domaga się wprowadzenia w czyn zasłyszanego
słowa. Jezus nie mówi gdzieś „w chmury”, nie rzuca
swoich słów „w eter” i nie mówi tak, żeby sobie tylko
powiedzieć – żeby się kiedyś ktoś nie czepiał, że nie było
mówione – ale mówi do bardzo określonych osób w bardzo
określonym kontekście.
I
wreszcie ostatni element owego stwierdzenia Jezusa, a mianowicie
słowo: „powiadam”, oznaczające wyraźne i jasne
stwierdzenie, wypowiedziane w sposób uroczysty, nauczycielski, a
więc stwierdzenie określające jakąś prawdę bardzo ważną,
jakąś definicję, jakieś rozstrzygnięcie,
które należy
wprowadzić w życie i którym należy się kierować w tym jednym
przypadku, ale także w wielu innych sytuacjach, podobnych do tej
pierwotnej.
Zatem,
mamy dziś do czynienia z bardzo ważnym pouczeniem Jezusa,
określającym miarę naszego chrześcijańskiego życia.
Chrześcijanin bowiem to człowiek, który nie tylko szczyci się
imieniem, odnoszącym się do Chrztu i do Chrystusa,
ale to
człowiek, który w codziennym swoim życiu kieruje się myślą
Chrystusa.
Dlatego do wielu, a nawet wszystkich swoich myśli,
słów i działań winien odnosić to Jezusowe stwierdzenie: A
Ja wam powiadam
– i zastanowić się, co o tej
konkretnej sytuacji powiedziałby Jezus?
Co
mówi o niej w swojej Ewangelii – oczywiście, nie wprost o tej
sytuacji, ale w Ewangelii odnajdziemy wskazania i porady dotyczące
wszystkich sfer naszego życia,
trzeba je tylko zastosować,
odnieść… Co zatem Jezus już mówi w Ewangelii, a co by mi
prosto w oczy powiedział,
gdyby doszło do takiego spotkania,
jak dzisiaj z uczniami?
Tym
swoim stwierdzeniem, dzisiaj przez nas analizowanym, Jezus tak
naprawdę – jak już wspomnieliśmy – domaga się stosowania
owej wyższej miary.
Nie pierwszy raz zresztą – Jezus zawsze
się jej domaga, a w tych dniach już kilka razy to słyszeliśmy…
A
w dzisiejszej Ewangelii ta Jezusowa myśl rozwinięta jest w takich
oto słowach: Jeśli bowiem
miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć
będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie
tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego
nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec
wasz niebieski
.
Święty
Paweł zaś,
chwaląc w pierwszym czytaniu wiernych Kościoła w Macedonii za
ich hojność i wspaniałomyślność,

nieco tym
samym podpowiada,
jak
w konkrecie codzienności
ową
wyższą miarę stosować.
A
teraz każdy z nas, mając
na uwadze swój sposób myślenia i postępowania, winien przyłożyć
do niego ów wzorzec, zawarty w Jezusowych słowach:

A Ja
wam powiadam

– i zobaczyć, co trzeba zmienić, aby miara
naszej miłości była jak najbardziej zbliżona do tej Chrystusowej
miary…

A może inaczej: może nie tyle żeby
była zbliżona, ile żeby ciągle się zbliżała,

bo z całą pewnością życia nie starczy nam i ludzkich możliwości
na tej ziemi także nie starczy nam, aby w
pełni
uzgodnić
swoją miłość z Chrystusową miłością.
Możemy
jednak starać się o to i
zbliżać się coraz bardziej,

przypominając sobie często, bardzo często – w konkretnych
sytuacjach, w trakcie wypowiadania różnych sądów i opinii o
ludziach – te właśnie słowa Jezusa: A
Ja wam powiadam…

7 komentarzy

  • Konkretnie nie wypowiadam się na temat młodzieży, bo nie mam z nimi osobistego kontaktu, a ta, z którą się spotykam we Wspólnocie, jest dojrzała w wierze i mam o niej jak najlepsze zdanie. Gorzej to wygląda gdy obserwuję zachowanie (niekiedy wulgarne) w autobusach :(. W sobotę byłam na zjeździe absolwentów szkoły, która świętowała 75lecie swego istnienia i podczas oficjalnego wystąpienia, obecnego dyrektora usłyszałam, że młodzież mamy wspaniałą i nie zgadza się z utartą opinią, że młodzież współczesna jest zła a pojedyncze incydenty nagannego zachowania bywały zawsze. Na potwierdzenie swej tezy wyciągnął "armatę wielkiego kalibru" i przypomniał nam lata 60-70te,o których dowiedział się ze sprawozdań z Rad nauczycielskich o zniknięciu bez śladu dziennika klasowego pod koniec roku szkolnego. Tym przypomnieniem odkurzył moją pamięć o wielu innych nie etycznych zachowaniach ówczesnej młodzieży.
    Ps. Dziś mój dziewiąty dzień Nowenny za młodzież, więc proszę Ducha Świętego nie tylko o siedem darów ale i o stałe działanie w sercach młodych. Niech Duch Święty, którego przyjmą w Sakramencie Bierzmowania ożywia ich wiarę, daje im impuls, natchnienie do dobrego życia, by widzieli owoce działania Ducha Bożego w swoim życiu. Niech Duch Boży obdarza ich miłością, jednością i pokojem i nie szczędzi im charyzmatów i łask szczególnych. Amen.

    • Anno – zgadzam się z tym, że narzekanie na młodzież istniało zawsze, a "armata wielkiego kalibru" to nic w porównaniu z pewnym manuskryptem egipskim (znajdujacym się bodajże w londyńskim muzeum), w którym to ktos uskarżał się na współczesną mu młodzież nie szanującą starszych i nie oddającą należytej czci bogom :D. W swoim życiu pamiętam z lat dzieciństwa rózne "numery" szkolne, subkultury, palenie, picie i łobuzerkę. Mozna by pracę naukową napisać o tym, jak przez wszystkie okresy literackie przewalają się tematy związane z młodzieżą (np. Skarga, Krasicki, Mickiewicz, Żeromski, Żeleński itd.). Tak już jest! Zawsze towarzyszy człowiekowi grzech, zawsze byli mordercy, złodzieje, zboczeńcy, bandyci, pijacy …… Jednak wszystko to jest kwestią skali. Tak jak czas rewolucji francuskiej (piszę to swiadomie małymi literami) dokonał negatywnego przewartosciowania w obrębie ideologicznej, której wynikiem były ówczesne rzezie, a pokłosiem "humanitaryzm" wieku XX na czele z jego najwiekszymi przedstawicielami Hitlerem i Stalinem (już pod skórą czuję jak w polemice obronnej odezwie sie ktos z naszych przyjaciół z Rosji, do czego zachęcam 🙂 ), tak postawienie do góry nogami wszelkich wartosci (od obyczajowych, po religijne) w drugiej połowie XX w. prowadzi do tego, że to co kiedys było nieakceptowalne staje się normą, a im dalej w las tym "normy" stają się niższe :(. Czy doprawdy tego ów dyrektor nie widzi? Czy nie rozmawia ze swoimi podwładnymi? A może ta szkola to ewenement? Ja, rozmawiając z lidźmi związanymi z srodowiskiem nauczycielskim częsciej słyszę nostalgię za dawniejszymi czasami, niż zachwyt nad obecnymi :). No, ale może to cecha "srodowiska", taki i rodziców, że zawsze narzekają na młodzież ;).

    • Za współczesną młodzież, nauczycieli i rodziców modliłam się dziś przed relikwiami św. Jana Bosko, które dziś gościły w salezjańskiej parafii, skąd przewiezione zostały wieczorem do klasztoru w Lądzie n/ Wartą, gdzie zostanie odprawiona uroczysta Msza Święta o 22giej pod przewodnictwem ks. Prymasa Józefa Kowalczyka w intencji nauczycieli, wychowawców i rodziców.

    • Robercie, z tego co zaobserwowałam, co prawda z świątecznych ( jubileuszowych spotkań)ale i zasłyszanych opinii, obecny dyrektor dużo działa na niwie oświaty i nauki, ma wspaniałe relacje z młodzieżą i nami weteranami. Być może takie uroczystości to nie czas ma wnikliwą analizę zachowań swoich podopiecznych, stąd stwierdzenie " mamy wspaniałą młodzież". Pozdrawiam.

  • Witam! Po przeczytaniu wstępu Księdza i relacji z przygotowania do Bierzmowania podzieliłem się tymi wiadomościami z Żoną. I oboje uznaliśmy, że Jesteśmy pełni podziwu dla Księdza, że potrafi widocznie wprost i otwarcie trafić do młodych ludzi, aby "raz a dobrze" zastanowili się nad decyzją przystąpienia do sakramentów. Dość już lekceważenia, przymykania oczu, przychylności bo rodzice proszą, "bo co ludzie powiedzą", itd. Dotyczy to nie tylko Bierzmowania. Również innych sakramentów, w tym Małżeństwa czy Kapłaństwa. Tylko wtedy unikniemy nieprzyjemnych konsekwencji jak choćby rozwody, afery o charakterze moralnym wśród małżeństw ale również duchowieństwa. Oczywiście, winniśmy się modlić za wszystkich, również błądzących, ale sakramenty to nie towar na sprzedaż i zamówienie, czas najwyższy świadomie i dobrowolnie przystępować do nich. Pozdrawiam!
    Dawid

  • Coś mi się widzi, że powinnam dorzucić jeszcze kilka słów do mojej wczorajszej refleksji. Ja też nie jestem zwolennikiem nieprzemyślanych cięć dla zasady, rozsiewania strachu, ani brutalnego wystawiania za drzwi z byle powodu, bo wiem, że takie rzeczy nigdy nie odbywają się z zimnym spokojem ale zawsze pośród wielu zbędnych emocji, wtedy najłatwiej skrzywdzić tych "Bogu ducha winnych" (a to zostawia w sercu rany na bardzo długo, czasem i na całe życie). A co za tym idzie też jestem zwolennikiem drugiej i dwudziestej drugiej szansy i szukam zawsze jakiegoś punktu zaczepienia, żeby tę szansę stworzyć… Tylko od czasu do czasu zastanawiam się nad przysłowiową granicą przyzwoitości (zwłaszcza wtedy kiedy na przykład jako nauczyciel muszę chodzić za uczniem i prosić by ten był uprzejmy jednak czegoś sie nauczyć i dowiedzieć, bo ja bardzo nie chciałabym wystawić mu na przykład na semestr oceny niedostatecznej). Niestety w wielu takich sytuacjach trzeba mieć naprawdę nerwy ze stali najlepszej jakości. Pozdrawiam serdecznie. J.B.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.