Jak się troszczyć o jutro?…

J
Szczęść Boże! Witam i pozdrawiam Was, Kochani, u progu nowego dnia i zapraszam do refleksji nad Bożym Słowem, które tchnie prawdziwą nadzieją! 
    A tak w ogóle widzę, że muszę znowu nadrobić zaległości blogowe. Po prostu – nie nadążam… Ale właśnie dlatego z uwagą wczytuję się w słowa Jezusa, zapisane w dzisiejszej Ewangelii…
            Gaudium et spes!  Ks. Jacek 

Sobota
11 Tygodnia zwykłego, rok I,
do
czytań: 2 Kor 12,1–10; Mt 6,24–34
CZYTANIE
Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Jeżeli trzeba się chlubić, choć co prawda nie wypada, przejdę do
widzeń i objawień Pańskich. Znam człowieka w Chrystusie, który
przed czternastu laty (czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, też
nie wiem, Bóg to wie) został porwany aż do trzeciego nieba. I
wiem, że człowiek ten (czy w ciele, nie wiem, czy poza ciałem, też
nie wiem, Bóg to wie) został porwany do raju i słyszał tajemne
słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać.
Z
tego więc będę się chlubił, a z siebie samego nie będę się
chlubił, chyba że z moich słabości. Zresztą choćbym i chciał
się chlubić, nie byłbym szaleńcem; powiedziałbym tylko prawdę.
Powstrzymuję się jednak, aby mnie nikt nie oceniał ponad to, co
widzi we mnie lub co ode mnie słyszy.
Aby
zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień; dany mi został
oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował.
Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz Pan
mi powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości
się doskonali”.
Najchętniej
więc będę się chełpił z moich słabości, aby zamieszkała we
mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w
obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu
Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:
Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Nikt nie może dwom panom służyć.
Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował;
albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie
służyć Bogu i Mamonie.
Dlatego
powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co
macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać.
Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż
odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną
i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż
wy nie jesteście ważniejsi niż one?
Kto
z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć
do wieku swego życia?
A
o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom
na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet
Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z
nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca
będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie o wiele pewniej
was, małej wiary?
Nie
troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co
będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko
poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego
wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga
i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.
Nie
troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o
siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy”.
Jakże
piękne to dzisiejsze ewangeliczne przesłanie! Jakże mocne! I
jakże bardzo potrzebne
– nam wszystkim, bez wyjątku,
nie tylko w sytuacjach, w których trzeba nam się zmierzyć z
różnymi trudnymi doświadczeniami, ale też w każdej chwili
naszej ludzkiej egzystencji, naszej codziennej pracy, naszej
zwyczajnej gonitwy –
za wszystkim, a najbardziej
to chyba… za wczorajszym dniem…
Bo
my nigdy za niczym nie możemy nadążyć, bo my wszystko mamy do
zrobienia „na wczoraj”,
dlatego martwimy się o to i o to, i
o tamto… Przejmujemy się na zapas, myślimy dużo do przodu
– jak to będzie, jak to wszystko ogarnąć, jak wybrnąć z takiej
lub innej sytuacji, jak rozstrzygnąć taki lub inny problem?… Co
powiedzieć, jak zareagować,
jak zachować się w takim czy
innym kontekście? A jeżeli on powie tak, to co ja mam powiedzieć?
A jak powie inaczej – to co wtedy?…
I
tak przejmujemy się i zamartwiamy, chcąc zaradzić wszystkim
problemom i sytuacjom. A tymczasem Jezus mówi: Nie troszczcie
się zbytnio o swoje życie
Tak szczerze mówiąc,
to w językach oryginalnych nie ma tu tego słowa: „zbytnio”.
To zapobiegliwy polski tłumacz Mateuszowej Ewangelii umieścił to
słowo, oddając na pewno w jakimś stopniu sens tego pouczenia
Jezusa,
bo przecież nie chodzi o to, żeby się nie przejmować
zupełnie. Ale jednak w wersji oryginalnej tego słowa nie ma –
i to za żadnym razem, kiedy pojawia się w naszej, polskiej wersji:

tak, jak czterokrotnie to słowo w dzisiejszej Ewangelii odnajdujemy,
tak w wersji oryginalnej go nie ma.
Naturalnie,
nie możemy mówić w tym momencie o żadnym przekłamaniu – to po
prostu inne ustawienie akcentów. A jednak trudno oprzeć się
wrażeniu, że Pan oczekuje od nas naprawdę szczerego i naprawdę
dużego zaufania. To znaczy – normalnego, bo przecież w rzeczy
samej nie chodzi o jakąś
nadzwyczajność. Chodzi
o to, aby nie martwić się na zapas, nie wybiegać myślą daleko
przed siebie, aby nie szukać własnego zabezpieczenia
przed wszystkimi możliwymi problemami – bo to jest nierealne. I
niepotrzebne.
Kochani,
właśnie postawa szczerego zaufania jest potwierdzeniem tego, o czym
Jezus mówi na początku dzisiejszej Ewangelii: że służymy
jednemu Panu.
Nie kilku różnym: nie Jezusowi i sobie
jednocześnie, nie Panu Bogu i jednocześnie naszej ludzkiej
zaradności, nie Bożej mocy i jednocześnie własnemu przekonaniu
o sobie i swojej samowystarczalności.
Jeżeli ja naprawdę ufam
Panu, to zdaję się na Niego we wszystkim. I idę do Niego ze
wszystkim. I nie martwię się o to, co będzie jutro.
Bo
się może okazać, że ja zabiegam i martwię się o jakąś sprawę
związaną z przyszłym dniem, a oto przyjdzie ten dzień i problem
już nie będzie istniał. A ja tyle się nim namartwię…
Dlatego właśnie Jezus mówi: Nie
troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o
siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy.
Kochani,
tylko przy takim nastawieniu i
przy takim zaufaniu do Pana możliwym jest powtórzenie za Świętym
Pawłem jego dość mocnego stwierdzenia: Dlatego
trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz Pan mi
powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości
się doskonali”. Najchętniej więc będę się

chełpił
z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego
mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w
prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć

niedomagam,
tylekroć jestem mocny.

Tylko
ten, kto bezgranicznie ufa Panu, potrafi zdać się w stu procentach
na Niego i
nawet o następny dzień się nie martwić.

Jeszcze raz podkreślmy: trzeba
podjąć to, co konieczne, ale nawet wtedy trzeba mieć świadomość,
że we wszystkim całkowicie zależymy od Pana.

Jeżeli bowiem zabraknie Jego troski o nas i Jego pomocy, to czego
byśmy nie podejmowali i czego
byśmy
nie robili, to
wszystko na darmo!

Jeżeli natomiast odważymy się całkowicie oprzeć się na Panu i
we wszystkim, w każdym czasie, Jemu tylko zaufać, to przekonamy
się, że dobrze na tym wyjdziemy.

Naprawdę!
A
ponieważ przekonanie się do tego jest bardzo trudne, bo człowiek
wręcz
odruchowo zaczyna od samego siebie i od własnej inwencji
rozwiązywanie swoich problemów,

przeto może właśnie dlatego Pan nieraz prowadzi nas przez
doświadczenia niełatwe
i skomplikowane, aby nas zmobilizować i przekonać – żeby nie
powiedzieć: przymusić – do
zwrócenia się ze wszystkim od razu do Niego.

Może właśnie po to są nam te doświadczenia potrzebne, byśmy
bezgranicznie zaufali Panu…
Dajmy
się Mu więc
poprowadzić!
Odważmy się Mu we wszystkim i całkowicie zaufać! Uwierzmy Mu –
przynajmniej tak samo, jak wierzymy sobie! A może uda
się zaufać bardziej?…
Nie
troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co
będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko
poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego
wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga
i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.

2 komentarze

  • Ufać Bogu, gdy ma się pracę, bądź jak np. ja emeryturę, gdy ma się jako takie zdrowie, jest łatwiej ale sprawdzianem mojej prawdziwej ufności byłaby sytuacja; poważnej choroby, utraty źródła utrzymania, samotności…Często wypowiadam słowa, Jezu ufam Tobie, ale proszę Cię Jezu, wlej w moje serce więcej ufności w Bożą Opatrzność, bym jak Hiob nie ulękła się żadnej przeciwności.

  • I ja myślę, że nie musimy na siłę szukać okazji do takiego maksymalnego sprawdzania naszego zaufania. Tych okazji zwykle i tak nie zabraknie. Natomiast to w niczym nie przeszkadza, żeby mieć emeryturę, mieć środki utrzymania – i się z nich cieszyć, i Bogu za nie dziękować. Szczęść Boże! Ks. Jacek

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.