Święty dyskretny – a jednak bardzo aktywny!

Ś
Szczęść Boże! Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękuję Księdzu Markowi za piękne słówko z Syberii, ubogacone świadectwem tak wyjątkowego przeżywania Świąt. 
    A oto dzisiaj imieniny Księdza Kanonika Jana Grochowskiego, Proboszcza Parafii w Trąbkach koło Garwolina – Człowieka, któremu osobiście bardzo wiele zawdzięczam. Ponieważ co roku z tej okazji jestem w Trąbkach i koncelebruję Mszę Świętą, na której wygłaszam homilię, przeto w niej właśnie, w zakończeniu, zawarte są życzenia. W tym miejscu tylko wypowiadam wdzięczność za wszelkie dobro, jakiego doznałem ze strony Księdza Kanonika. A więcej – kilka linijek poniżej…
      Wszystkim życzę religijnego przeżywania Oktawy Bożego Narodzenia.
                        Gaudium et spes!  Ks. Jacek

Święto
Św. Jana Ewangelisty,
do
czytań z t. VI Lekcjonarza: 1 J 1,1–4; J 20,2–8
POCZĄTEK
PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO
JANA APOSTOŁA:
Umiłowani:
To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie
życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego
dotykały nasze ręce, bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli,
o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu,
a nam zostało objawione, oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i słyszeli,
abyście i wy mieli łączność z nami. A mieć z nami łączność
znaczy: mieć ją z Ojcem i z Jego Synem Jezusem Chrystusem. Piszemy
to w tym celu, aby nasza radość była pełna.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
JANA:
Pierwszego
dnia po szabacie Maria Magdalena pobiegła i przybyła do Szymona
Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do
nich: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono”.
Wyszedł
więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj
razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy
do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna,
jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon
Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące
płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie
razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu.
Wtedy
wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył
pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył.
W
Słowie Bożym dzisiejszej liturgii – jeśli tak można powiedzieć
bardzo dużo jest Świętego Jana. Po pierwsze –
dlatego, że oba teksty, przed chwilą odczytane, są jego
autorstwa.
Po drugie – dlatego, że we fragmencie Ewangelii sam
o sobie pisze,
wspominając jedno w ważnych wydarzeń swego
życia. I wreszcie, po trzecie – dlatego, że w swoim Liście
przywołuje on swoje doświadczenie apostolskie, swoje
doświadczenie osobiste, pisząc bardzo wyraźnie: To
wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie
życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego
dotykały nasze ręce, bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli,
o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu,
a nam zostało objawione, oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i słyszeli…

W
ten sposób Święty Jan staje się dzisiaj świadkiem
naprawdę przekonującym –
poprzez
swój przekaz bardzo intensywny, a przecież nie nachalny i nie
uciążliwy. Nawet bowiem jeżeli zauważamy, że – jak
wspomnieliśmy na początku – dużo jest dziś Świętego Jana w
Bożym Słowie, to jednak chyba nie
czujemy się tym zarzuceni, przytłoczeni,
a
raczej ujęci jego dyskrecją, delikatnością i pokorą,

z jaką zaznacza swoją rolę, nie narzucając
jej,
nie podkreślając,
ani
nie przeceniając.

Jan
jest w tym swoim przekazie bardzo przekonujący
i bardzo autentyczny, a moglibyśmy
dodać
także, że
jest
również
bardzo
aktywny.

Nie przypomina natomiast owych aktorów
i innych medialnych celebrytów, którzy kiedy „złapią wiatr w
żagle” i zostaną zauważeni, zostaną docenieni jakąś znaczącą
rolą i w tej roli się sprawdzą, to potem
już właściwie nie ma filmu, w którym by nie grali,
a
cała kolorowa prasa rozpisuje się o
przeróżnych dyrdymałach, dotyczących ich nawet najbardziej
prywatnych sfer życia.
A
to wszystko w końcu prowadzi – po
stronie widza –
do uczucia znacznego
przesytu
swoistą
wszechobecnością takich aktorów:
po
prostu – wszędzie ich pełno. Kiedy by nie włączyć telewizora,
zaraz ich widać! Złośliwi to mówią, że nawet strach włączać
żelazko… Ludzie ci, owi „niezastąpieni”, w ten właśnie
sposób
coraz bardziej nużą wszystkich tym, że są zawsze i są wszędzie.

Nie
tak pojmował swoją misję Święty Jan. Do rangi symbolu urasta
wręcz fakt ukrywania
przez
niego
przed
czytelni
kiem
swego imienia
w
przekazie
ewangelicznym.

Święty Jan nie jest nachalny, nie narzuca się, ta jego aktywność
i intensywność świadectwa nie kłuje czytelnika w oczy. Natomiast
przekonuje,
mobilizuje do refleksji, a momentami wręcz zachwyca!

Niech
i nas zmobilizuje, Kochani, do takiego świadectwa, które z jednej
strony będzie odważnym
zabieraniem głosu
na
temat wiary i wyznawanych wartości, z drugiej jednak strony nie
będzie to oznaczało nachalności, narzucania się

czy nawracania kogokolwiek na siłę.
Niech
– z jednej strony – będzie
nas widać i słychać,

bo dzisiaj bardzo potrzeba wyrazistego świadectwa chrześcijan i
odważnego, niezakompleksionego nazywania rzeczy po imieniu. Z
drugiej jednak strony nie
może to oznaczać robienia wokół siebie szumu i wrzawy medialnej,

zwracania na siebie uwagi na każdym kroku i stawiania siebie w
centrum wszelakich wydarzeń i spotkań.
Potrzeba
– z jednej strony – dopominania
się o swoje prawa,

o prawa i miejsce chrześcijan w życiu publicznym, z drugiej jednak
strony
nie może to oznaczać przykrywania
tematem wiary i uzasadniania tematem wiary i religijności różnych
swoich podłości i przekrętów,

w tym także – politycznych.
A
w tym ostatnim przypadku mówimy o takiej sytuacji, w której ktoś
wyraźnie popiera
programy polityczne niezgodne z duchem Ewangelii,

programy jednoznacznie i brutalnie uderzające w życie i moralność
chrześcijańską, ale uspokaja
swoje sumienie tym, że przecież ma znajomych kilku księży,

a na różnego rodzaju uroczystościach religijnych zasiada zwykle w
pierwszych rzędach i nawet pozwala sobie przystąpić do Komunii.
Nie o takie świadectwo tu chodzi!
Chodzi
tu o świadectwo
jednoznaczne, odważne i wyraźne, ale jednocześnie mądre,
przemyślane, roztropne i dyskretne.

I do pewnego stopnia także
sprytne,

czyli
takie, że wykorzysta każdą okazję do tego, aby przypomnieć innym
o Bogu i o wierze.
Kochani,
takim właśnie świadkiem był Święty Jan Ewangelista: dyskretny,
w cieniu Świętego Piotra,

a wcześniej gdzieś bardzo blisko
Jezusa,

tuż przy Jego sercu… Nie stawiał siebie nigdy na piedestale, nie
robił wokół siebie szumu, także wówczas, gdy po śmierci Piotra
władzę w Kościele objął jego następca, Święty
Linus –
Jan
uznał tę władzę, chociaż to on był ostatnim żyjącym
Apostołem.
Potrafił
pozostać na uboczu, na czym jednak jego świadectwo w
niczym nie straciło na swojej wyrazistości.

I to jest niezwykły fenomen Jana Apostoła – fenomen, w którym
warto go naśladować…
Drodzy
moi, wstawiennictwu właśnie takie Świętego powierzamy dziś osobę
drogiego nam Solenizanta,
Księdza Kanonika Jana Grochowskiego, Proboszcza naszej Parafii.

Znamy go i wiemy, że nie robi wokół siebie szumu ani hałasu,
natomiast rzetelnie
robi to, za co się zabiera i co do niego należy.

Widzimy, że nie brakuje mu pomysłów i talentu organizacyjnego,
który cierpliwie wykorzystuje do pomnażania duchowego i
materialnego dobra Parafii. A wiemy też, że w tym, co do nas mówi
– chociaż nie lubi mówić zbyt dużo – jest zasadniczo konkret
i jasny przekaz.
Mówiąc
krótko, jak
coś powie, to już powie.
Dzisiaj
my wszyscy, obecni na tej Mszy Świętej, ale także ci, którzy byli
i będą
na innych Mszach Świętych, i ci wreszcie, którzy różnymi
innymi drogami i sposobami wyrażają swą pamięć i modlitwę

my wszyscy jednoczymy się we wspólnym błaganiu Pana, aby pozwolił
naszemu Drogiemu Solenizantowi utrzymać i ciągle rozwijać ów
czytelny
przekaz jego przekonującego, chociaż dyskretnego i spokojnego
świadectwa.
Aby
tak, jak Jego Patron, Święty Jan Apostoł i Ewangelista – nasz
Ksiądz Proboszcz
był
wszędzie tam, gdzie trzeba być

i odważnie mówił
to wszystko, co trzeba powiedzieć,

aby takie
właśnie świadectwo Jego wiary trafiało prosto do serc ludzkich!

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.