Wyjdźmy na spotkanie Siewcy!

W
Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu wczorajszym
urodziny przeżywał nasz Dziadek, Edmund Jaśkowski, dla którego
modlimy się o Bożą pomoc w dźwiganiu krzyża choroby i wieku.
Urodziny
wczoraj przeżywała także Anna Komoszyńska, należąca w swoim
czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Jej Pan
błogosławi w codziennym życiu!
Moi
Drodzy, bardzo dziękujemy Księdzu Markowi za ubogacenie nas
wczorajszym słówkiem z Syberii. Razem z Nim cieszymy się tym
wielkim dobrem, jakie się tam ciągle dokonuje; ostatnio zaś –
udaną wizytą Gości. Dziękujemy za relację z ważnych wydarzeń
religijnych w Tobolsku, ale także – serdecznie dziękujemy za
refleksję nad Bożym słowem, której nigdy w słówku z Syberii nie
brakuje! Wspierajmy modlitwą Parafię w Surgucie i cały Kościół
na Syberii!
A
oto dzisiaj kończą się rekolekcje domowego Kościoła w Kodniu.
Jestem bardzo ciekaw przeżyć i wrażeń Ani i Kamila, oraz Ich
Córeczek. Wierzę, że ten święty i dobry czas będzie owocował w
Ich życiu.
A
ja dalej „doglądam” Parafii, pod nieobecność Księdza
Proboszcza. Na szczęście, dwie Msze Święte odprawią Księża,
którzy specjalnie po to przyjadą dziś do Miastkowa – jeden rano,
a jeden po południu.
Na
głębokie i owocne przeżywanie dnia Pańskiego – niech Was
błogosławi Bóg wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek
15
Niedziela Zwykła, A,
do
czytań: Iz 55,10–11; Rz 8,18–23; Mt 13,1–23
CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
To
mówi Pan: „Podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie
powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie
zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla
jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do
Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie
spełni pomyślnie swego posłannictwa”.
CZYTANIE
Z LISTU ŚWIĘTEGO
PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia:
Sądzę, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi
z chwałą, która ma się w nas objawić. Bo stworzenie z
upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie
bowiem zostało poddane marności nie z własnej chęci, ale ze
względu na Tego, który je poddał, w nadziei, że również i ono
zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i
chwale dzieci Bożych.
Wiemy
przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach
rodzenia. Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy
pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy
oczekując przybrania za synów, odkupienia naszego ciała.
SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO
MATEUSZA:
Tego
dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się
koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a
cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi
słowami:
Oto
siewca wyszedł siać. A gdy siał, niektóre ziarna padły na drogę,
nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste,
gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była
głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo
nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie
wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną
i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a
inne trzydziestokrotny.
Kto
ma uszy, niechaj słucha”.
Przystąpili
do Niego uczniowie i zapytali: „Dlaczego w przypowieściach mówisz
do nich?”
On
im odpowiedział: „Wam dano poznać tajemnice królestwa
niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane i
nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to,
co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi
oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją.
Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza:
«Słuchać
będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie.
Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe
zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani
swym sercem nie zrozumieli: i nie nawrócili się, abym ich
uzdrowił».
Lecz
szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo
zaprawdę powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło
zobaczyć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co
wy słyszycie, a nie usłyszeli.
Wy
zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy. Do każdego, kto słucha
słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to,
co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno
posiane na drodze.
Posiane
na miejsca skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z
radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest
niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa,
zaraz się załamuje.
Posiane
między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski
doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje
bezowocne.
Posiane
w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i
rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi
sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”.
Jeżeli
Jezus dzisiaj w Ewangelii mówi o siewcy, który wyszedł siać, to
chyba niewątpliwie właśnie On samJezus – był tym
Siewcą,
ponieważ to On
wyszedł z domu, wyszedł do ludzi, którzy bardzo szybko
zebrali się wokół Niego, tworząc tak wielki tłum, iż aby
spełnić ich oczekiwanie, musiał wsiąść do łodzi.
Inaczej nie byłby w stanie ich nauczać, nie byłby w stanie
zobaczyć ich wszystkich, po prostu – tak potocznie mówiąc –
zginąłby w tym tłumie.
Jeden
z Ojców Kościoła użył nawet takiego porównania, iż przebywając
na jeziorze, Jezus począł łowić jak ryby tych, którzy
pozostali na lądzie.
Jak by nie patrzeć, Jezus dokonał
pierwszego kroku – wyszedł do człowieka. I swoją przypowieść
także zaczyna od wspomnianych już słów: Oto siewca wyszedł
siać…
Poniekąd,
na to samo wskazuje pierwsze czytanie: obraz ulewy czy śniegu, to
obraz rzeczywistości, które
przychodzą na człowieka z Bożego polecenia. Jest to
dar Boży, którego celem jest użyźnienie ziemi, nawodnienie,
zapewnienie urodzaju. Możemy zatem powiedzieć, że jest to jakaś
forma wyjścia Boga do człowieka,
jest
to jakaś forma obdarowania człowieka, wyjścia do niego z
inicjatywą, jakaś forma otwarcia się Boga na człowieka.
Wyjątkową
natomiast formą tegoż otwarcia jest Boże słowo,
wypowiedziane z
dobrej woli samego Boga,
a dane po to, aby przemieniało życie
człowieka, a nie tylko życie samego człowieka, ale – jak
wskazuje drugie czytanie – także życie
i funkcjonowanie innych stworzeń, zatem: aby przemieniało
całą rzeczywistość, w jakiej człowiek żyje, aby czyniło
tę rzeczywistość harmonijną, uporządkowaną, Bożą…
Wypowiedzenie
przez Boga Jego słowa jest więc znakiem inicjatywy Bożej; jest
znakiem, iż Bóg w stronę człowieka wykonał
bardzo wyraźny i konkretny krok.
Bóg chce się na człowieka
otwierać, Bogu zależy na tym, aby do człowieka się zbliżyć. I
tego samego oczekuje od człowieka. A wtedy dochodzi do spotkania.
Bo właśnie dlatego dzisiaj Jezus mógł nauczać, właśnie dlatego
to Jego słowo mogło być tak obficie siane, iż miał do kogo
mówić.
Kiedy tylko wyszedł z domu, zaraz otoczyła go wielka
rzesza ludzi.
A
zatem – w momencie, kiedy Bóg
zrobił krok w kierunku człowieka, ten odpowiedział tym
samym
i zrobił krok w kierunku swego Boga. Gdyby któraś ze
stron tego kroku nie zrobiła, nie doszłoby do spotkania. Oto
bowiem nawet fakt, że Bóg wychodzi z inicjatywą; nawet fakt, że
Bóg wypowiada swoje słowo, może nic nie znaczyć – jakkolwiek
by to szokująco nie brzmiało jeżeli napotka na
opór człowieka.
Jeżeli
Boże słowo pada na drogę, na skałę lub między ciernie, to
pozostanie bezskuteczne. Jeżeli Bóg wychodzi ze swojego domu
na spotkanie człowieka, a człowiek
pozostaje szczelnie zamknięty w swojej izdebce, to nie
dojdzie do spotkania. Żadnego!
Niestety! Bóg nie wprasza się do człowieka, ani się do
niego nie włamuje. Bóg nie ma zwyczaju na siłę człowieka
uszczęśliwiać. Bóg wykonuje pierwszy krok. Ale człowiek
także musi taki krok wykonać!
Bóg
zawsze wykonuje ów krok, ilekroć
w kościele czytane jest i głoszone
słowo Boże.
Bóg zawsze wychodzi do człowieka, ilekroć
udzielana jest Komunia Święta.
Wtedy – niemal dosłownie –
wychodzi z tabernakulum, aby zamieszkać w sercu człowieka. Bóg
zawsze wychodzi do człowieka, ilekroć
sprawowana jest Msza Święta.
Bóg zawsze wychodzi do człowieka,
ilekroć kapłan czeka w
konfesjonale,
aby każdy, kto tylko chce i jest należycie
dysponowany i przygotowany, mógł pojednać się z Bogiem, wyznać
swoje grzechy i podnieść się z nich.
Bóg
zawsze wychodzi do człowieka, ilekroć udziela się mu w
Sakramentach Kościoła, ilekroć udziela mu swojej łaski,
z
tych Sakramentów wypływającej. Bóg zawsze wychodzi do człowieka,
ilekroć otwarta jest świątynia i
można klęknąć do osobistej adoracji Najświętszego
Sakramentu.
Bóg zawsze wychodzi do człowieka, ilekroć daje
mu czas i natchnienie do modlitwy,
do wyciszenia, do wewnętrznej
refleksji…
Bóg
zawsze wychodzi do człowieka, ilekroć poprzez drugiego człowieka
go pociesza,
podtrzymuje na duchu, daje dobrą radę, albo nawet
upomina. Bóg zawsze wychodzi do człowieka, ilekroć stawia
go w sytuacji, w której daje mu odczuć, że jest i
działa,
że przychodzi mu z pomocą – albo na tyle porusza
jego serce, aby ten coś w swoim życiu zmienił.
Bóg
zawsze wychodzi do człowieka, gdy stawia
go w sytuacji
doświadczenia, w sytuacji trudnej, w sytuacji
choroby i cierpienia – bo przez takie sytuacje
bardzo dużo i bardzo skutecznie
jest mu w stanie powiedzieć. Bóg zawsze
wychodzi do człowieka, kiedy go podnosi z upadku, ratuje z
opresji, daje dobrą myśl w zwątpieniu i światełko nadziei na
przyszłość.
Bóg
bardzo wiele razy wychodzi do człowieka, bo Bóg bardzo
kocha człowieka.
A człowiek –
kiedy wychodzi do swego
Boga?
Oczywiście,
zawsze wtedy, gdy reaguje na wyjście Boga do niego. Człowiek
wychodzi na spotkanie swego Boga, gdy słucha uważnie Jego słowa,
ale jeszcze bardziej – kiedy je w swoim życiu realizuje,
kiedy swoje serce czyni ową glebą żyzną, na której posiane
ziarno słowa Bożego wydaje plon stokrotny.
Człowiek
wychodzi na spotkanie swego Boga, kiedy spowiada się
systematycznie ze swoich grzechów,
ale też – kiedy stara się
z nich wytrwale podnosić, konkretnie i rzetelnie poprawiać.
Człowiek wychodzi na spotkanie swego Boga, kiedy przybywa do
świątyni na Mszę Świętą.
Wtedy – dosłownie – wychodzi
ze swego domu…
Właśnie
to przekroczenie progu swego mieszkania i wyjście na zewnątrz, w
kierunku świątyni, a następnie wejście tutaj i
włączenie się
we wspólnotę jest istotą
Kościoła.
Łacińskie i greckie słowo: Ecclesia”,
które po polsku tłumaczymy jako: Kościół”,
oznacza dosłownie: zwołanie”, „zgromadzenie”,
„bycie razem”…
Tym właśnie jest Kościół i dlatego
przeżywanie tajemnicy Kościoła musi odbywać się we
wspólnocie,
a nie w czterech
ścianach swojego domu.
Stąd
też zawsze przypominamy, że Msza Święta w telewizji czy w
radiu jest
przeznaczona dla ludzi chorych, czy dla
tych, którzy z innych, usprawiedliwionych przyczyn nie mogą
uczestniczyć w niej w kościele. W normalnych jednak warunkach –
należy tu przyjść. Trzeba zrobić krok w stronę Boga.
A
kiedy jeszcze człowiek wychodzi do swego Boga?
Zawsze wtedy, gdy
wychodzi do drugiego człowieka. Zawsze wtedy, gdy nie zamyka
się tylko w swoich sprawach i problemach, kiedy nie jest
egoistycznie nastawiony na siebie
i
zainteresowany wyłącznie sobą, ale kiedy dostrzega drugiego
człowieka, kiedy potrafi się z nim cieszyć, kiedy także potrafi
zainteresować się jego problemami, by
pomóc je
rozwiązać…
Bardzo
często, a właściwie chyba zawsze jest tak, że kiedy człowiek
wychodzi do drugiego człowieka, otwiera się na niego z chęcią
okazania mu serca i pomocy, to tak
naprawdę sam najwięcej zyskuje. Ale ważne jest to
wyjście ku drugiemu człowiekowi,
które zawsze – w ten sposób – staje się wyjściem w stronę
Boga.
I
jeszcze jeden sposób wyjścia w stronę Boga – sposób chyba
najtrudniejszy: to wyjście ze
swoich schematów myślenia i działania,
to
wyjście ze swoich przyzwyczajeń i ograniczeń, to wyjście
ze swojego ciasnego „światka” na szeroki i wielki świat,
który nas otacza. Kiedykolwiek człowiek przełamuje pewne bariery,
schematy i ograniczenia – musi na tej drodze spotkać swego
Boga,
który jest przecież nieogarniony i nie pozwala się
zamknąć w żadnym schemacie, w żadnych ramkach. Dlatego właśnie
trzeba je przełamywać.
Nie
jest to jednak łatwe!
Jest to wręcz najtrudniejsze, bo wymaga
od człowieka pewnej odwagi i szerokiego spojrzenia. Wyjść ze
swoich schematów, ze swoich przyzwyczajeń dlatego jest trudno,
że trzeba po prostu przyznać, iż nie zawsze ma się rację,

nie zawsze wszystko wie się najlepiej. Wtedy – owszem – możliwe
jest zrobienie kroku w stronę Boga. O czym tu mówimy?…
Niech
na to pytanie każda i każdy z nas osobiście sobie odpowie.
Przygotowując to rozważanie, myślałem początkowo, żeby wymienić
kilka przykładów ciasnego i schematycznego ludzkiego myślenia,
naszych sztywnych przyzwyczajeń, które uważamy za jedynie słuszne
i najlepsze z możliwych, a które tak naprawdę utrudniają nam
kontakt z Bogiem i z drugim człowiekiem, a wręcz sprawiają, że
ludziom jest z nami coraz trudniej wytrzymać, a i my sami
jesteśmy już sobą niekiedy zmęczeni… Mam na myśli
kilka takich konkretnych postaw, ale… niech tu każda i każdy z
nas dopisze swoje osobiste refleksje, uświadomi sobie swoje własne
zachowania…
Takie
zachowania i przyzwyczajenia, z których jeszcze dzisiaj trzeba
zacząć się wyzwalać,
bo inaczej nigdy nie dojdzie do
spotkania z Bogiem, a Ziarno, nawet pełnymi garściami siane – nie
przyniesie żadnego plonu.
Oto
Siewca wyszedł siać… Wyjdźmy Mu na spotkanie! Jeszcze
dziś…

6 komentarzy

  • W srode bylam we Wroclawiu na mszy sw. odprawianej po lacinie. Tyle to juz lat minelo kiedy tylko tak byla odprawiana. Dobrze, ze sa wyswietlane teksty bo inaczej bylby problem z wlaczeniem sie w spiewy i odpowiadaniem.
    Kolezanka synowej byla uszczesliwiona widzac nas, gdyz byla to msza za jej syna, ktory zagubil sie i przeszedl na islam.
    A ja z wnuczka tez pojechalismy aby wspomoc jej walke o odzyskanie syna, gdyz jest zrozpaczona jego wyborem.
    Pozdrawiam wszystkich dyzurujacych, gdy inni odpoczywaj i urlopuja.
    Wiesia.

    • Świetnie, że połączyliście się w modlitwie za tego pogubionego człowieka… Nie wolno tracić nadziei, trzeba się ciągle modlić!
      A co do Mszy Św. po łacinie, to w Seminarium mieliśmy taką w każdą środę. Zaś w Parafii O. Pio w Warszawie taka Msza Św. za moich czasów była w każdą sobotę wieczorem. Nie wiem, czy jest nadal.
      Pozdrawiam! Ks. Jacek

  • Dziękuję Ci Panie za Twoje Słowo, które siejesz w naszych sercach. Spraw Panie, by wydało owoc stokrotny, bo jak mówisz Ono nie wróci do Ciebie bezowocnie, ale dopiero jak wypełni Twoją wolę w naszych sercach. Chcę być żyzną glebą dla Twojego ziarna, chcę mieć otwarte uszy na Twoje słowo, rozumieć je i żyć Nim. Amen.

  • Każdy z Nas może być tym siewcą, a nawet powinien być siewcą. Czy dobre słowo "rzucone" do drugiego człowieka wyda plon to już zależy od niego, czy słowo skiełkuje i wyda plon i jaki to będzie plon.
    "Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie zrozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił".

    • "Każdy z Nas może być tym siewcą, a nawet powinien być siewcą."
      Jarku dobrze powiedziałeś, bo tak jest. Każdy z nas jest bądź powinien być siewcą Słowa Bożego a z każdego naszego słowa wypowiedzianego do bliźniego będziemy rozliczeni…

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.