Dajmy się zaprosić na Ucztę!

D

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Cyprian
Józef Sulowski, Synek Żani i Łukasza, moich Przyjaciół z
Lublina.
Urodziny
przeżywa także Wojciech Sęk, należący w swoim czasie do
Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.
Drogim
Jubilatom życzę, aby pełnymi garściami korzystali z darów, które
codziennie daje im Pan! Zapewniam o modlitwie.
A
u nas dzisiaj – pierwsze Roraty. W Miastkowie odbywają się one w
środy i w soboty. Zaraz wychodzę, by je celebrować.

A
jutro u nas – to znaczy, na naszym forum – słówko z Syberii! Z
pewnością, będzie to wyraziste i bardzo pomocne światełko na
drodze naszej adwentowej refleksji.
Życzę
Wszystkim błogosławionego Adwentu!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

Środa
1 Tygodnia Adwentu,
do
czytań: Iz 25,6–10a; Mt 15,29–37

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:
W
owym dniu:

Pan
Zastępów przygotuje

dla
wszystkich ludów na tej górze

ucztę
z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win,

z
najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win.
Zedrze
On na tej górze zasłonę,

zapuszczoną
na twarzy wszystkich ludów,

i
całun, który okrywał wszystkie narody.

Raz
na zawsze zniszczy śmierć.

Wtedy
Pan Bóg otrze

łzy
z każdego oblicza,

odejmie
hańbę swego ludu

po
całej ziemi,

bo
Pan przyrzekł.
I
powiedzą w owym dniu: Oto nasz Bóg,

Ten,
któremuśmy zaufali, że nas wybawi;

oto
Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność:

cieszmy
się i radujmy z Jego zbawienia!

Albowiem
ręka Pana

spocznie
na tej górze.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚW
IĘTEGO
MATEUSZA:
Jezus
przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział.
I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając ze sobą chromych,
ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u
nóg Jego, a On ich uzdrowił. Tłumy zdumiewały się widząc, że
niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą.
I wielbiły Boga Izraela.
Lecz
Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: „Żal Mi tego tłumu.
Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich
puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze”. Na to
rzekli Mu uczniowie: „Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba,
żeby nakarmić takie mnóstwo?”. Jezus zapytał ich: „Ile macie
chlebów?” Odpowiedzieli: „Siedem i parę rybek”. Polecił
ludowi usiąść na ziemi; wziął siedem chlebów i ryby, i
odmówiwszy dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś
tłumom. Jedli wszyscy do sytości, a pozostałych ułomków zebrano
jeszcze siedem pełnych koszów.

To,
co zostało zapowiedziane przez Boga w pierwszym dzisiejszym
czytaniu, zrealizowane zostało przez Jezusa, o czym mowa w
odczytanej przed chwilą Ewangelii. Oto we fragmencie Izajaszowego
Proroctwa słyszymy zapowiedź, że w owym dniu:
Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę.

Wyrażenie:
na tej górze, w rozumieniu dosłownym oznacza
Syjon,
a więc wzgórze w Jerozolimie, na którym stała
świątynia, a które w Pismach prorockich oznaczało albo całe
miasto Jerozolimę,
albo święte Miasto – Jeruzalem
niebieskie,
jako miejsce królowania Boga i to miejsce, z którego
roztacza On opiekę nad całym światem. Jest to zatem miejsce na
wskroś symboliczne i wielorako pojmowane.

Tam
właśnie Bóg przygotuje ucztę iście królewską, bowiem –
jak słyszymy – na jej menu złożą się „najpożywniejsze
mięsa”
„najwyborniejsze wina”! A i lista gości
wydaje się niekrótka, jeżeli zaproszone są „wszystkie ludy”.
Udział w owej uczcie będzie się wiązał z pełnym szczęściem
jej uczestników, oto bowiem słyszymy, że Bóg zedrze
[…]
na tej górze zasłonę, zapuszczoną
na twarzy wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie
narody. Raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan Bóg otrze
łzy
z każdego oblicza…

Całun
– dobrze wiemy, co to jest – oznacza tu wszelki ludzki smutek
i cierpienie,
jakie w czasie ziemskiego życia spotyka człowieka,
a z jakiego Bóg całkowicie go wyzwoli właśnie na tej górze,
w trakcie wspomnianej uczty. Tam też otrze łzy z
każdego oblicza…
Oto obraz wiecznej szczęśliwości, jaka
ma spotkać ludzi wiernych Bogu w wiecznym Królestwie zbawionych.
Jednak
Jezus – poprzez swoją ziemską działalność – zaczął już to
Królestwo zaprowadzać na ziemi. Dlatego – jak dzisiaj słyszymy –
wszedł na górę i tam siedział.
Góra – tym razem nie wiemy, jaka – jest tu symbolem miejsca
spotykania się człowieka z Bogiem, częsty to symbol na kartach
Pisma Świętego. Kiedy zatem Jezus wszedł na górę, przyszły
do Niego wielkie tłumy, mając ze sobą chromych, ułomnych,
niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a
On ich uzdrowił.

Odnosząc
to zdanie do pierwszego czytania, możemy powiedzieć, że Jezus
zdarł ów całun smutku i rozgoryczenia,
jaki szczelnie spowijał
twarze – a jeszcze bardziej: serca – ludzi dotkniętych
rozmaitymi chorobami i doświadczeniami. A potem wszystkich – i to
podkreślmy bardzo mocno: wszystkich! – zaprosił na ucztę.

Właśnie
dlatego podkreślamy owych wszystkich, że kiedy Jezus podjął w
rozmowie z uczniami tę kwestię, iż chyba jednak ludzie, zasłuchani
w Jego nauczanie, są głodni i trzeba coś z tym zrobić,
wówczas spotkał się ze strony swoich najbliższych z
niedowierzaniem, wyrażonym w pytaniu: Skąd tu na pustkowiu
weźmiemy tyle chleba, żeby nakarmić takie mnóstwo?

Zważywszy, że na tamtą chwilę dysponowali zaledwie siedmioma
chlebami i kilkoma rybkami,
przy czym forma zdrobniona słowa:
„ryby” wyraźnie sygnalizuje nam, że nie był to zbyt duży
zapas jedzenia – najoględniej mówiąc… A Jezus miał akurat
ochotę nakarmić takie mnóstwo… Co robić?…
Jezus
wiedział, co robić. I zrobił to, co zmierzał, czyli zaprosił
wszystkich na ucztę!
Bo w Jego ręku owe „niewiele”, które
przyniósł ze sobą człowiek, zmieniło się w bardzo, bardzo
wiele.
A dlaczego tak się stało?

Możemy
odpowiedzieć, iż dlatego, że wcześniej człowiek dał się
Jezusowi zaprosić na inną ucztę: na ucztę Jego słowa.
Skoro zatem człowiek zadbał o sprawy Bożego Królestwa w swoim
życiu, to Jezus zatroszczył się o pokarm doczesny człowieka. I
choć menu tej uczty nie stanowiły „najpożywniejsze mięsa” i
„najwyborniejsze wina”, to jednak wiemy, że dla człowieka
wygłodniałego wszystko smakuje dwa razy bardziej, niż normalnie.

Ale
nawet nie o to chodzi, co w tym momencie mieli jeść
zgromadzeni, ile o to, że całe to wydarzenie stało się
zapowiedzią, iż Bóg dotrzyma słowa i przez swego Syna spełni
zapowiedzi,
dane jeszcze w Starym Testamencie, że naprawdę
otrze łzy z każdego oblicza
i zaprosi na ucztę, co będzie
wyrazem pełni szczęścia, jakim na wieki obdarzy człowieka.

I
choć my dzisiaj żyjemy w rzeczywistości, w której i łez nie
brakuje,
czyli wszelkich codziennych zmartwień i problemów; i
przeróżnych głodów,
czyli braków, rozczarowań i
niespełnień, to jednak wiemy już, że możemy się z nimi udać
do Jezusa.
On chce ocierać łzy także z naszego oblicza. Czy
jednak my ze wszystkim – ale to naprawdę: ze wszystkim! – do
Niego przychodzimy?
Z każdą, nawet najmniejszą sprawą,
najmniejszym problemem, nie mówiąc już o tych wielkich? Czy może
tak, jak dzisiaj Apostołowie, zastanawiamy się, jakby tu samemu
zaradzić swojej biedzie?…
I
czy dajemy się Jezusowi zaprosić na ucztę – Ucztę Jego Słowa
i Ucztę eucharystyczną?
A może przychodzimy na samą Mszę
Świętą, owszem, ale nie słuchamy Bożego słowa, nie
przystępujemy do Komunii Świętej, więc ostatecznie – wychodzimy
z niej głodni?…

Może
by tak, moi Drodzy, podjąć w tym kierunku jakieś dobre
postanowienia adwentowe – i to już od dzisiaj? Może
postanowić sobie, że nie będzie w naszym życiu ani jednej Mszy
Świętej,
na której nie przyjmiemy Komunii Świętej? A może
postanowimy sobie uważne słuchanie Bożego słowa
chociaż w liturgii? A może własną lekturę?… I może wreszcie
odważymy się z każdą naszą trudną sprawą zwracać się do
Jezusa na początku, a nie na końcu, kiedy wszystkie inne
sposoby zawiodą?…

Jakie
konkretne kroki podejmę, aby skorzystać – i stale korzystać –
z Jego zaproszenia?…

5 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.