Miłość po wodzie krocząca

M

Szczęść
Boże! Moi Drodzy, dziękuję za zapewnienia o modlitwie i wsparciu,
nadal o nie proszę, bo dzisiaj ciąg dalszy trasy kolędowej. Oby
nasza kapłańska posługa, w ten sposób realizowana, owocowała w
Waszym życiu Bożym błogosławieństwem!
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

9
stycznia 2019.,
do
czytań: 1 J 4,11–18; Mk 6,45–52

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Umiłowani,
jeśli Bóg tak nas umiłował,

to
i my winniśmy się wzajemnie miłować.

Nikt
nigdy Boga nie oglądał.

Jeżeli
miłujemy się wzajemnie,

Bóg
trwa w nas

i
miłość ku Niemu jest w nas doskonała.

Poznajemy,
że my trwamy w Nim,

a
On w nas,

bo
udzielił nam ze swego Ducha.

My
także widzieliśmy i świadczymy,

że
Ojciec zesłał Syna jako Zbawiciela świata.
Jeśli
kto wyznaje,

że
Jezus jest Synem Bożym,

to
Bóg trwa w nim, a on w Bogu.

Myśmy
poznali i uwierzyli miłości,

jaką
Bóg ma ku nam.

Bóg
jest miłością:

kto
trwa w miłości, trwa w Bogu,

a
Bóg trwa w nim.

Przez
to miłość osiąga w nas kres doskonałości,

ponieważ
tak, jak On jest w niebie,

i
my jesteśmy na tym świecie.

W
miłości nie ma lęku,

lecz
doskonała miłość usuwa lęk,

ponieważ
lęk kojarzy się z karą.

Ten
zaś, kto się lęka,

nie
wydoskonalił się w miłości.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:
Kiedy
Jezus nasycił pięć tysięcy mężczyzn, zaraz przynaglił swych
uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, do
Betsaidy, zanim odprawi tłum. Gdy rozstał się z nimi, odszedł na
górę, aby się modlić.
Wieczór
zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie.
Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im
przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc
po jeziorze, i chciał ich minąć.
Oni
zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa,
i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się.
Lecz On zaraz przemówił do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie
się”. I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył.

Oni
tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z
chlebami, gdyż umysł ich był otępiały.

Jan
Apostoł, w kolejnym fragmencie swego Listu, jaki w tych dniach
odczytujemy, jednoznacznie identyfikuje miłość człowieka
do Boga z miłością wzajemną pomiędzy ludźmi. A argumentem za
jedną i drugą jest miłość Boga do człowieka. Słyszymy: jeśli
Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować.

Wydaje się bardzo logiczne.

Jan
jednak kontynuuje i rozwija swoją myśl: Jeżeli miłujemy się
wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała;

po czym wypowiada stwierdzenie zasadnicze i chyba nam wszystkim
dobrze znane, bo też bardzo często powtarzane przy różnych
okazjach: Bóg jest miłością: kto trwa w
miłości, trwa w Bogu,
a Bóg trwa w nim. I
jakby w podsumowaniu, dopowiada jeszcze: W miłości nie ma
lęku,
lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ
lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka,
nie
wydoskonalił się w miłości.
Jasne i konkretne, a do tego
piękne słowa.

Chciałoby
się powiedzieć: No, dobrze – tyle teorii. Teoria jest
bardzo dobra i logiczna, wskazania – bardzo jasne. Ale co z tego
wynika? Co z tego wynika dla naszej postawy? Jezus Chrystus,
Boży Syn, którego Ojciec posłał na świat, aby dokonał zbawienia
rodzaju ludzkiego – tenże Jezus Chrystus na każdym kroku
okazywał ludziom swoją miłość.

Dzisiaj
w Ewangelii słyszymy nawiązanie do opisanego wczoraj wydarzenia,
czyli rozmnożenia chleba – i słyszymy, że Jezus nadal nie
przestaje zaskakiwać
swoich uczniów. Przy czym, nie o samo
zaskakiwanie chodzi, bo Jezus nie jest jakimś kabareciarzem, czy
tanim sztukmistrzem, który swojej Boskiej mocy używałby po to
tylko, żeby zaszokować publiczność. Jezus jest Synem
Bożym, który pragnie zbawienia człowieka.

Dlatego
jedynym argumentem i jedyną motywacją, dla którego podejmuje
jakiekolwiek działania wobec ludzi, jest miłość.
Bezgraniczna miłość do człowieka. A te wspomniane gesty, jak
rozmnożenie chleba, czy chodzenie po wodzie – to znaki tej
miłości. Różne sposoby jej okazania człowiekowi. Nie tanie
szokowanie i zaskakiwanie, ale znaki prawdziwej
miłoś
ci!

Możemy
powiedzieć, że aby udowodnić swoją miłość do człowieka, Jezus
nie zawahał się nawet chodzić po wodzie. My nie jesteśmy w stanie
w ten sposób potwierdzić swojej miłości do Boga i do drugiego
człowieka. Ale czy stać nas na to, by zrobić chociaż kilka
kroków po ziemi
– tak zwyczajnie, po prostu? Czyli – nie w
warunkach jakiegoś nadzwyczajnego poświęcenia, ale w
okolicznościach naszej najzwyklejszej codzienności – czy
okazujemy sobie nawzajem
konkretną miłość? A
może jednak stać nas na pewną oryginalność i odwagę w
poszukiwaniu sposobów jej okazywania?…
Czy
mogę o sobie dzisiaj powiedzieć, że jestem w tym twórczy i
wytrwały?
Ale nade wszystko – konkretny?… Czy w moim
przypadku – cała sprawa nie kończy się jedynie na pięknej
teorii?…

3 komentarze

  • Co chciał Jezus jeszcze pokazać, ukazać, powiedzieć przez swoje kroczenie po wodzie? Przecież dopiero co rozmnożył 5 chlebów i 2 ryby, by nakarmić tłum ludzi. Apostołowie widzieli już cuda dokonywane przez Jezusa, a to wydarzenie było tylko dla nich będących na wzburzonym jeziorze, no i pośrednio dla nas. Święty Marek mówi nam, że Jezus po nakarmieniu i odprawieniu tłumów udał się na modlitwę a potem zobaczył z daleka swoich uczniów "Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny…" i zapragnął im pomóc a że był Bogiem i zjednoczony z Ojcem to dla Niego było naturalnym iść do wodzie ( to dla nas i Apostołów było cudem) ale dlaczego " chciał ich minąć ". Jezus czekał na reakcję i inicjatywę Apostołów. Jezus dziś nas też zaskakuje i czeka na nasz oddźwięk, naszą współpracę z Nim i również mówi nam w trudnych sytuacjach "Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się". Czy słyszysz to zapewnienie…

    • Chyba nie przez przypadek po odmówieniu dziś wcześniej Koronki do miłosierdzia Bożego, znalazłam te słowa : "Zbudziła mnie wielka burza, wicher szalał i deszcz, jakoby chmura była oberwana, co chwila uderzały pioruny. Zaczęłam się modlić, aby burza nie wyrządziła żadnej szkody; wtem usłyszałam te słowa: «Odmów tę koronkę, której cię nauczyłem, a burza ustanie». Zaraz zaczęłam odmawiać tę koroneczkę i nawet jej nie skończyłam, a burza nagle ustała i usłyszałam słowa: «Przez nią uprosisz wszystko, jeżeli to, o co prosisz, będzie zgodne z wolą Moją»"'.

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.