Nie lękaj się prawdy: czarno – białej!

N

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, 
do wczorajszej informacji o trzech Różach Różańca
Rodziców za Dzieci dodaję, że Patronem czwartej jest Święty Jan
Paweł II, a Moderatorem – Pani Hania Gałązka – Matryba,
Koordynatorka całego dzieła w naszej Parafii.
Wczorajsze
zaś zawierzenie trzeciej i czwartej Róży odbyło się naprawdę
pięknie i uroczyście! Czekamy na kolejnych Rodziców, którzy
podejmą się modlitwy za swoje Dzieci. Także w kontekście
problemów, o których wspominam w rozważaniu…
A
oto dzisiaj, moi Drodzy, po Mszy Świętej o godzinie 12:00, z trójką
Młodzieży (bo więcej znowu nikt nie chciał…) ruszam do
Szklarskiej Poręby. Czyli – w jakimś sensie – do siebie… Z
pewnością, będę miał dużo okazji do modlitwy za Was, moi
Drodzy, oraz we wszystkich intencjach, które leżą mi na sercu…

Na
głębokie i radosne przeżywanie Dnia Pańskiego:
Niech
Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty.
Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

4
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: Jr 1,4–5.17–19; 1 Kor 12,31–13,13; Łk 4,21–30

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
Za
panowania Jozjasza Pan skierował do mnie następujące słowo:
„Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię,
poświęciłem cię, nim przyszedłeś na świat, ustanowiłem cię
prorokiem dla narodów.
Ty
zaś przepasz swoje biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę.
Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed
nimi.
A
oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną ze stali i
murem spiżowym przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich
przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej ziemi.
Będą
walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja
jestem z tobą – mówi Pan – by cię ochraniać”.

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Starajcie
się o większe dary, a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą.
Gdybym
mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym
też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał
wszelką wiedzę, i 
wszelką
możliwą
wiarę,
tak
iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał – byłbym
niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a
ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic
bym
nie zyskał
.
Miłość
cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka
poklasku, nie unosi się pychą; nie 
dopuszcza
się

bezwstyd
u,
nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie
cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość
nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo
jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś
przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko
częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak
dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dzieci
ęce.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś
zobaczymy
twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zaś pozna
m
tak, jak
i
zostałem poznany.
Tak
więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś
największa jest miłość.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
W
Nazarecie w synagodze, po czytaniu z proroctwa Izajasza, Jezus
powiedział:

Dziś
spełniły się te słowa Pisma, które
ście
słyszeli”. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym
wdzięku
słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: „Czy
ż
nie jest to syn Józefa”?
Wtedy
rzekł do nich: „Z pewnością powiecie Mi to przysłowie:
«Lekarzu, ulecz samego siebie»; dokonajże i tu, w swojej
ojczyźnie, tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w
Kafarnaum”.
I
dodał: „Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile
widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę, mówię wam: Wiele wdów
było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało
zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód
panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został
posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu
trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich
nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman”.
Na
te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwa
li
się z miejsc
a,
wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na 
stok
góry, na której ich miasto
było
zbudowane
,
aby Go strącić. On jednak, przeszedłszy pośród nich, oddalił
się.

Słowa,
które Bóg dzisiaj skierował do Proroka Jeremiasza, może i
powinien uznać za swój życiowy program każdy powołany do
głoszenia Bożego słowa, odkrywając w nich również sposób
wypełniania
tejże posługi. Chodzi o te słowa: Ty
zaś przepasz
swoje
biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich,
bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi.

Moi
Drodzy,

każdy z elementów tej wypowiedzi ma znaczenie
i
niesie z sobą jakąś treść, jakieś przesłanie.

Oto
ten, którego Pan powołuje do mówienia w swoim imieniu, ma
przepasać
biodra.

Wiemy, że przepasanie bioder – to 
znak
służby.

Sługa
lub niewolnik przepasywał swoje szaty
,
aby ich zbytnia
rozłożystość
nie przeszkadzał
a
mu w pracy.

Jezus także tym obrazem się posługiwał,

zwracając
się do swoich uczniów i zachęcając ich w ten sposób do aktywnej
posługi dla dobra swego Królestwa
.

Następnie
słyszymy:
Wstań!
To
wezwanie do gotowości i aktywności. Często na kartach Pisma
Świętego wezwanie do działania poprzedzone jest
wezwaniem
do powstania,

czyli
ruszenia
się z miejsca, do pokonania w sobie pokusy jakiegoś zasiedzenia.

Kolejny
fragment dzisiejszego Bożego wezwania to:
Mów
wszystko, co ci rozkażę.

Tu
widzimy aż trzy ważne słowa. Pierwsze – to:
Mów!
A więc zabierz głos w imieniu Boga, nie milcz, wypowiedz słowo.
Mów
wszystko

– to znaczy niczego nie omiń, niczego nie przemilcz, chociażby to
miało kosztować, chociażby to wiązało się z utratą
popularności w środowisku, a może wręcz –

w skrajnym przypadku –

nawet utratą życia!
Mów
wszystko!
Ale
uwaga!

Mów
wszystko, co ci rozkażę! –

nakazuje
Bóg. Czyli – nie co ci „ślina na język przyniesie”, nie co
ci się wydaje akurat teraz godne powiedzenia, tylko jasno i
konkretnie:
Mów
to,
co
ci rozkażę!
Wszystko
to,

co ci rozkażę, ale jednocześnie –
tylko
to, co ci rozkażę.


Moi
Drodzy, w którymś miejscu, na kartach Pisma Świętego, znajdziemy
i takie pouczenie samego Boga, że jeśli jakiś prorok coś
przepowiada, a 
jego
przepowiednia się nie spełnia,

to znak, że ten prorok jest po prostu fałszywy i mówi coś, co sam
sobie wymyślił, a nie to, co polecił mu Bóg. Zatem,
wszystko
to – i tylko to

– co polecił Bóg, ma przekazywać ludziom Jego wysłannik.

Dalsza
część zacytowanego
pouczenia
też jest istotna. Słyszymy w niej:
Nie
lękaj
się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi.

Bardzo
ciekawa konstrukcja,
nieprawda?
Posłuchajmy jeszcze raz:
Nie
lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi.

To
znaczy, że jeśli
człowiek
zdobędzie się na odwagę, by patrzeć ludziom prosto w oczy i 
mówić
w imieniu Boga to, co Bóg chce,

to ma zapewnioną ze strony Boga pomoc w pokonaniu wszelkich obaw i
strachu. Ale jeżeli tym obawom i temu strachowi tak po prostu się
podda,
to
Bóg
dopuści je na niego.

A głosiciel słowa Bożego nie może się bać. Dlaczego?

Właśnie
dlatego, że mówi w imieniu Boga, zatem ma
gwarantowane
wsparcie

Tego, w imieniu którego mówi.
Stąd
też

– idźmy dalej w tym rozumowaniu – jeżeli poddaje się lękowi,
to daje
fałszywe
świadectwo
o
Bogu.
Bo Bóg jest mocny, jest najmocniejszy i największy, żadna siła na
tym świecie nie może się z Nim równać –
nawet
nie
powinna
próbować
się równać!

Skoro
się zatem człowiek ów

obawia,
to
może

bardziej głosi siebie, niż Boga…

Moi
Drodzy, takie to właśnie wskazania dzisiaj usłyszał Prorok,
oprócz innych, ważnych zapewnień ze strony Boga, jak chociażby
t
ych:
A
oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną
ze
stali
i
murem spiż
owym
przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich przywódcom, ich
kapłanom i ludowi tej ziemi. Będą walczyć przeciw tobie, ale nie
zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą – mówi Pan –
by cię ochraniać.


W
dzisiejszej Ewangelii Jezus pokazał, jak to pouczenie wprowadzić w
życie. Będąc
wśród
swoich rodaków,

w synagodze w Nazarecie, wyraźnie wskazał, że Proroctwo Izajasza,
dotyczące przychodzącego Mesjasza, odnosi się do Niego. Zapewne
przewidywał – a raczej wiedział – że to 
nie
spotka się z entuzjastycznym przyjęciem

ze strony słuchaczy. Bo przecież dobrze Go znali – niektórzy
nawet od dziecka – dlatego przyjęcie do wiadomości, że oto stoi
przed nimi Boży Syn, musiało wywołać ich różne reakcje.
I
wywołało.

Jak
słyszeliśmy,
porwali
się z miejsc
a,
wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na 
stok
góry, na której ich miasto
było
zbudowane
,
aby Go strącić. On jednak, przeszedłszy pośród nich, oddalił
się.

Jezus wiedział, że tak zareagują, a pomimo tego nie powstrzymał
się przed 
daniem
świadectwa prawdzie.

W ogóle nie zważał na to, że może się to im nie spodobać.
Trudno! Najwyżej się nie spodoba, ale to nie powód, by Jezus
Chrystus, Boży Syn, zapowiedziany Mesjasz, miał się
obawiać
powiedzenia całej prawdy,

jaką Mu przekazał Ojciec. Dlatego powiedział wszystko to, co miał
do
powiedzenia.
Nie
bał się nikogo i niczego!
Kiedy
tak tego wszystkiego słuchamy, moi Drodzy, to myślę, że
samorzutnie wręcz pojawia się w naszym sercu
pytanie
o nasz
ą
postawę,

o naszą odwagę, o nasze świadectwo…
Bo
przecież zdajemy sobie sprawę, że te słowa, które Bóg dzisiaj
skierował do Jeremiasza –
nie
tylko do Jeremiasza się odnoszą.
I
przykład, jaki Jezus dał dzisiaj swoją postawą, nie był tylko
przypadkowym zbiegiem wydarzeń. To wszystko jest
bardzo
czytelnym przesłaniem dla nas,

abyśmy takimi właśnie apostołami i głosicielami Dobrej Nowiny
byli w tym w środowisku, w jakim żyjemy.

Wszyscy
nie
tylko księża! Wszyscy!
Oczywiście,
osoby duchowne, duszpasterze, mają tu do odegrania rolę szczególną.
I dobrze, gdyby zawsze byli bardzo
odważni,
jednoznaczni i bezkompromisowi
w
pełnieniu tej misji. Bo jakąś totalną pomyłką jest sytuacja, w
której
duszpasterz
– dla tak zwanego świętego spokoju – unika pewnych tematów,
albo tak mówi, żeby 
przypadkiem
kogoś nie urazić,
nikomu
się nie narazić…

Naturalnie,
nie w tym rzecz, żeby w swoich wystąpieniach był arogancki,
obcesowy lub wyniosły, ale na pewno nie w tym także rzecz,
żeby
się wszystkim przymilał,

każdemu tylko prawił komplementy, mówił tylko 
to,
co przyjemne w odbiorze i miłe dla ucha – ani jedna, ani druga
postawa nie jest właściwa. Najlepiej, jeśli będzie się po prostu
trzymał
prawdy!
I
głosił prawdę! Niczym innym nie powinien się kierować, jak
troską o wiernych, powierzonych swojej pieczy –
troską,
wynikającą z miłości.


Tak,
z tej miłości właściwie pojmowanej, czyli takiej, o jakiej
Apostoł Paweł mówi w dzisiejszym drugim czytaniu.
On
także kierował się miłością

w
swoim
odniesieniu do uczniów –
również
wtedy, kiedy musiał ich surowo upomnieć, czy wytknąć błędy. Nie
kierował się wówczas ani chęcią
podkreślenia
swojej wyższości,

ani jakimkolwiek niewłaściwym nastawieniem,

tylko

szczerą
miłością i troską
o
tych, których mu Pan powierzył. I dlatego o tej miłości dzisiaj
pisze.

Moi
Drodzy, my dobrze znamy ten tekst. Bardzo często słyszymy go
zwłaszcza na 
Mszach
Świętych ślubnych.
Zresztą,
niejednokrotnie sami nowożeńcy proszą, aby właśnie to czytanie
wybrzmiało w trakcie ich zaślubin. Nieraz także odnajdujemy słowa
tegoż – jak go określamy –
hymnu
o miłości,

albo też
Pieśni
nad pieśniami Nowego Testamentu,
na
kartkach z życzeniami, gdzie słowa te służą jako dedykacja, jako
poetycki ozdobnik owej kartki.

Stąd
powstaje w nas pokusa, aby te słowa tak właśnie potraktować: jako
taką
miłą
dla ucha poezję,

jako taki wzruszający poemacik, jako takie słodkie i czułe, tkliwe
i wzruszające słówka… A od tego już tylko krok, by i samą
miłość potraktować jako
przelotne
uczucie i płytkie wzruszenie…

Tymczasem,
wystarczy się wsłuchać dokładnie i chociaż trochę pomyśleć
nad tym, co pisze Święty Paweł, aby się przekonać, że nie
przelotne uczucie i słodkie wzruszenia ma na myśli. Jeżeli bowiem
słyszymy, że 
miłość
nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie
dopuszcza
się

bezwstyd
u,
nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie
cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma


to
naprawdę są to mocne stwierdzenia. I chodzi tu o 
bardzo
konkretną postawę

a
nie
o tanie wzruszenia, czy płytkie, chwilowe uczucia.
Skoro
zaś
dzisiaj
ten tekst został zestawiony z tymi, dotyczącymi mówienia w imieniu
Boga, to wyciągamy z tego wniosek, że 
jednoznaczne
mówienie

drugiemu prawdy w imieniu Boga i odważne świadczenie o tej prawdzie
– ma być znakiem naszej
miłości
i troski
wobec
niego. Jak już wspomnieliśmy, ma być
wyrazem
troski duszpasterza

o tych, którzy zostali mu powierzeni.

Przeto
nie ten duszpasterz dobrze wypełni
a
swoją misję, na kazaniach którego 
jest
zawsze
miło i słodko,

wszyscy czu

się

komfortowo i bezstresowo, zadowoleni

jak klienci supermarketu, kiedy sobie chodzą pomiędzy półkami i
przebierają między towarami… Dobry duszpasterz to ten, który
pochwali
i doceni,

kiedy tylko ma ku temu choćby najmniejszy powód, ale też
jednoznacznie
i bezkompromisowo
nazwie
po imieniu błędy, wskazując jednocześnie sposób ich pokonania. I
nie będzie zważał na to, czy będzie lubiany w parafii, czy nie,
tylko będzie się w doborze
tego,
co ma powiedzieć,
trzymał
jedynego kryterium:
kryterium
prawdy!
Prawdy
Bożej. Prawdy ewangelicznej.

I
tym samym kryterium, moi Drodzy,
my
także
mamy
się kierować

w kształtowaniu jakichkolwiek wszystkich naszych codziennych relacji
z ludźmi:
relacji
pomiędzy
przyjaciółmi, pomiędzy współpracownikami, pomiędzy kolegami i
koleżankami w pracy, pomiędzy sąsiadami…

A już szczególnie – relacji
w
gronie najbliższej rodziny
.
A
już szczególnie –
w
odniesieniu rodziców do dzieci.
Moi
Drodzy, na tej linii ostatnimi czasy doszło chyba do jakichś
zakłóceń. Pomiędzy nami – duszpasterzami i nauczycielami –
coraz częściej dochodzi do głosu opinia, że łatwiej nam się
dogadać z młodymi ludźmi, niż z ich rodzicami. Oczywiście,
nie chodzi tu o jakiekolwiek generalizowanie i wrzucanie wszystkich
do jednego worka. Ale coś jest na rzeczy, moi Drodzy.

Wielu
duszpasterzy i wielu nauczycieli – szczególnie tych z większym
stażem – podziela opinię, że 
coraz
więcej rodziców w ogóle
nie
dopuszcza do siebie trudnej prawdy

o swoim dziecku. A w związku z tym – tej trudnej prawdy swemu
dziecku
również
nie
mówi.

To
są ci rodzice, którzy swoje dzieci
wychowują
bezstresowo:
wszystko
swemu dziecku podadzą na tacy, podtykając niemalże „pod nos”;
za swoje dziecko wszystko zrobią, za swoje dziecko pomyślą,
ze
wszystkiego swoje dziecko rozgrzeszą,

a wezwani przez nauczyciela czy księdza, by usłyszeć krytyczne
uwagi na temat swojej pociechy,
gotowi
są stoczyć
największą
batalię,

pod
hasłem: „Ksiądz się czepia! Pani źle uczy! Pan nie rozumie
mojego dziecka!” – i długo by tu jeszcze wymieniać, co nam się
zdarza przy tej okazji usłyszeć.

Tacy
rodzice, przychodząc do nas, w ogóle nie zaczynają od pytania:
Co
się stało?”,

tylko od razu:
„Czego
ksiądz
chce od mojego dziecka?”

A jeżeli już nawet dotrze do 
ich
świadomości,
że jednak dziecko takie święte nie jest, to zaraz pojawiają się
szybkie i łatwe wytłumaczenia: „To szkoła źle uczy! To Ksiądz
za dużo wymaga! To koledzy go tak zepsuli! Ale żeby moje dziecko
samo
z siebie źle postąpiło?

Nie, to niemożliwe.”
Tymczasem,
moi Drodzy, my wszyscy dobrze wiemy, że prawdziwa miłość jest
wymagająca! I prawdziwa miłość –
współweseli
się z prawdą.
Bo
autentyczna
miłość
domaga
się prawdy.

Zawsze i wszędzie: na ambonie, w pracy, w szkole, w rozmowie z
sąsiadem, ale nade wszystko – we własnym domu.
W
każdej z wymienionych sytuacji – i w każdej innej – obowiązuje
zasada, wyrażona w wezwaniu, skierowanym dziś przez Boga:
Ty
zaś przepasz
swoje
biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się ich,
bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi.


Drogi
Rodzicu,
nie
lękaj się własnego Dziecka!

Powiedz mu prawdę. I Ty, droga Siostro; i Ty, drogi Bracie –
kimkolwiek jesteś i gdziekolwiek postawił Cię Bóg; i kogokolwiek
na Twojej drodze postawił:
Nie
lękaj się mówić prawdy! Czarno – białej, bez żadnych odcieni
szarości.
Moi
Drodzy, mam
taką
serdeczną prośbę i jednocześnie zadanie domowe: Pogadajcie sobie
o tych sprawach dzisiaj, przy niedzielnym, rodzinnym obiedzie…

5 komentarzy

  • Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.
    Kto jest w stanie ocenić prawdziwość proroctwa, które warunkuje zdarzenia od naszej postawy?

  • Dziś wybrałam się na Mszę Świętą o 20tej dla młodych z uwielbieniem Najświętszego Sakramentu po mszy. Niestety nie zostałam do końca wystawienia, więc nie otrzymałam końcowego błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem ani po zakończonej mszy, bo takiego nie było :(. Wniosek wyciągnęłam jednoznaczny,aby pamiętać o swoim wieku.

  • Drugie Czytanie, kolejny raz stawia mi pytania o moją miłość.

    Czy moja wiedza i mądrość nie szkodzą bliźnim?
    Czy jest w nich miłość do drugiego człowieka?
    Czy moja wiara i moje datki wynikają z miłości do Boga i drugiego człowieka?
    A jeśli nie, to z czego?
    Czy jestem cierpliwy?
    Czy jestem łaskawy?
    Czy zazdroszczę?
    Czy szukam poklasku?
    Czy dopuszczam się bezwstydu?
    Czy pamiętam, to, co złe?
    Czy z miłości do Boga wszystko zniosę?
    Czy pokładam nadzieję? A jeśli tak, to w czym tak naprawdę?
    Czy wszystko przetrzymam?

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.