Błogosławiony, kto pokłada ufność w Panu!

B

Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym
imieniny przeżywa Ksiądz Biskup Zbigniew Kiernikowski, obecny
Pasterz Kościoła legnickiego, a przez dwanaście lat – Pasterz
Diecezji siedleckiej. Życzę Solenizantowi, żeby swoim życiem i
posługą wypełniał tylko i wyłącznie wolę Bożą, a nigdy –
jedynie swoją własną. Zapewniam o szczerej modlitwie w tej
intencji!
Moi
Drodzy, jestem głęboko poruszony uroczystościami pogrzebowymi ś.p.
Pana Premiera Jana Olszewskiego. Na ile wczoraj pozwoliły mi
obowiązki, fragmentami oglądałem telewizyjne relacje. I nasunęła
mi się tylko jedna refleksja: dobrze, że chociaż po śmierci Naród
Go docenił, tak godnie Go żegnając – skoro za życia był tak
niedoceniany, pozostając na uboczu życia społecznego i
politycznego. Jak zawsze, doceniamy Człowieka dopiero wtedy, kiedy
odszedł… Uświadamiamy sobie wszyscy, jak wielkim i niezwykłym
był Człowiekiem! Niech Jego dzieło będzie kontynuowane i
rozwijane! Nie zapominajmy o Panu Premierze – wielkim Polaku – w
naszych modlitwach!
Na
głębokie przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi
Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium
et spes! Ks. Jacek

6
Niedziela zwykła, C,
do
czytań: Jr 17,5–8; 1 Kor 15,12.16–20; Łk 6,7.20–26

CZYTANIE
Z KSIĘGI PROROKA JEREMIASZA:
To
mówi Pan: „Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku
i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce.
Jest on podobny do dzikiego krzaka na stepie. Nie dostrzega, gdy
przychodzi szczęście. Wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię
słoną i bezludną.
Błogosławiony
mąż, który pokłada ufność w Panu, i Pan jest jego nadzieją.
Jest on podobny do drzewa zasadzonego nad wodą, co swe korzenie
puszcza ku strumieniowi. Nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo
utrzyma zielone liście. Także w roku posuchy nie doznaje niepokoju
i nie przestaje wydawać owoców”.

CZYTANIE
Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:
Bracia:
Jeżeli głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego
twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania?
Skoro
umarli nie zmartwychwstają, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A
jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż
dotąd pozostajecie w swoich grzechach. Tak więc i ci, co pomarli w
Chrystusie, poszli na zatracenie. Jeżeli tylko w tym życiu w
Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich
ludzi godni politowania.
Tymczasem
jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co
pomarli.

SŁOWA
EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Jezus
zeszedł z dwunastoma Apostołami na dół i zatrzymał się na
równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo
ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu.
A
On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
Błogosławieni
jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni
wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni
wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
Błogosławieni
będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród
siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w
pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym
dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem
przodkowie ich czynili prorokom.
Natomiast
biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
Biada
wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć
będziecie.
Biada
wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać
będziecie.
Biada
wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem ojcowie
ich czynili fałszywym prorokom”.

Bardzo
wiele myśli i treści łączy dzisiejsze pierwsze czytanie i
Ewangelię. Oto w pierwszym czytaniu, z Księgi Proroka Jeremiasza,
słyszymy: Błogosławiony mąż, który pokłada ufność w
Panu i Pan jest jego nadzieją.
Jest on podobny
do drzewa, zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku
strumieniowi. Nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma
zielone liście. Także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie
przestaje wydawać owoców.

A
w Ewangelii słyszymy: Błogosławieni jesteście wy, ubodzy,
albowiem do was należy Królestwo Boże.
Błogosławieni
wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się
będziecie. Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i
gdy wyłączą was spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna
Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie
się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie.


Z
kolei, w pierwszym czytaniu słyszymy dla odmiany: Przeklęty
mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele
upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce.
Jest
on podobny do dzikiego krzaka na stepie. Nie dostrzega, gdy
przychodzi szczęście. Wybiera miejsca spalone na pustyni, ziemię
słoną i bezludną.

A
w Ewangelii słyszymy: Biada wam, bogaczom, bo odebraliście
już pociechę waszą. Biada wam, którzy teraz jesteście syci,
albowiem głód cierpieć będziecie. Biada wam, którzy się teraz
śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie. Biada wam,
gdy wszyscy ludzie chwalić was będą.
Właśnie!

Ten,
kto pokłada nadzieję w Panu,
jest mocny,
jest zwycięzcą, jest odporny na wszelkie poruszenia i wszelkie
niepokoje.
Bardzo mocno do mnie osobiście przemawia obraz
drzewa,
ukazany w pierwszym czytaniu: drzewa, które jest na
tyle mocno ukorzenione,
że pomimo upału – i to nawet
długotrwałego – nie tylko nie usycha, ale wręcz rozkwita! I
także
w obliczu wielkich wichur drzewo
zdrowe i głęboko ukorzenione

ostoi się! Nic mu
nie zagrozi!

Właśnie
takie drzewo przypomina człowiek, który całą nadzieję swą
pokłada w Bogu. To nic, że zewnętrznie może wyglądać na
przegranego.
Bo może się zdarzyć, iż te obrazy, która
ukazała dzisiejsza Ewangelia, staną
się rzeczywistością w jego życiu:
będzie ubogim,
będzie mu brakowało
„od pierwszego do
pierwszego”, nie będzie się umiał ustawić, nie zawsze wyjdzie
„na swoje”.
I ludzie patrzący tak z zewnątrz powiedzą,
że to człowiek naiwny,
że głupi, że nie umie sobie radzić w
życiu.

A
on zupełnie inaczej będzie podchodził do
wielu spraw
i zupełnie inaczej, niż by się można było
spodziewać, będzie postrzegał życie. On nie będzie się
czuł przegrany, zrezygnowany, ale będzie wiedział, iż w życiu
są większe wartości
i o
wiele bardziej trwałe i prawdziwe bogactwa.

Z
pewnością o wiele korzystniej – w tym zewnętrznym wymiarze –
wypadnie człowiek, który ogromną, jeżeli w ogóle nie całą
ufność pokłada w sprawach ziemskich
i
wartościach doczesnych.
Dla niego liczy się to, co
jest teraz, co jest na ziemi; to
wszystko, co stanowi
o jego pozycji, prestiżu, bogactwie
lub sukcesie.
On nie myśli o tym, co będzie potem, co
będzie wówczas, kiedy skończy się życie ziemskie. Dla niego
zwykle nie ma to znaczenia.

Dlatego
z takim zaangażowaniem buduje swoją ziemską pozycję i
naprawdę dużo wysiłku wkłada w to, aby
zdobyć uznanie
u innych,
aby zdobyć poklask,
aby przed innymi zabłysnąć, aby dobrze ustawić się
materialnie. On zwykle także przejmuje się tym, co inni o nim
mówią –
i dużo
zrobi, żeby mówili
jak
najlepiej
. Chyba, że
ma już na tyle – w swojej opinii – mocną pozycję w
środowisku, u swoich jeszcze wyższych przełożonych, że
już niczego i nikogo
nie musi się obawiać.
Wtedy to nawet na ludzkiej opinii mu nie zależy, bo wydaje mu się,
że nikt i nic nie może mu zagrozić.

Właśnie
tak jest w życiu owego człowieka aż do momentu, kiedy
jednak zawali się to wszystko,
co
misternie i wytrwale budował:
kiedy splajtuje prowadzona
przez niego, tak dobrze dotąd prosperująca firma; kiedy straci
zaufanie swych przełożonych, kiedy zostanie zrzucony ze swojego
tak wygodnego i tak dobrze wymoszczonego „stołka”,
kiedy
zostanie okradziony ze swojej fortuny, kiedy – już tak dosłownie,
nie przenośnie mówiąc – wichura lub pożar zniszczy dorobek
całego jego życia. I wtedy to…

Właśnie!
Strach nawet myśleć, co wtedy… Bo wtedy okaże się,
że ci wszyscy, którzy w pas się kłaniali, którzy „płaszczyli
się” przed nim,
którzy zapewniali o swoim szacunku i na
każdym kroku okazywali wyrazy uznania, gratulacji, wręcz
uwielbień;
którzy na każde imieniny przychodzili z naręczami
kwiatów i ustawiali się w kolejce z życzeniami – oto teraz
zupełnie się odwrócili.
Biedy
człowiek został sam.
Zupełnie sam! Bez
otaczających go tłumów, bez swojej pozycji,
zabezpieczenia
majątkowego, bez całego szeregu znajomości, dzięki którym nie
było dla niego rzeczy czy sprawy nie do załatwienia.

On
teraz został sam, całkowicie przegrany – wszyscy się od niego
odwrócili:
ci
wszyscy, w których nadzieję pokładał.
I te wszystkie
wartości, w których nadzieje pokładał, też – kolokwialnie
mówiąc – licho wzięło. I cóż takiemu człowiekowi w takiej
chwili pozostaje?

Odpowiedź
nasuwa się tylko jedna, ale aż strach ją tutaj wypowiadać.

Dlatego trzeba sobie bardzo jasno raz jeszcze uświadomić: nie
ma takiego ludzkiego układu,
nie ma takiej ludzkiej
znajomości,
nie ma takiego materialnego zabezpieczenia, któremu
by nigdy nic nie zagrażało
i
dlatego można w nim bezpiecznie ulokować swoje nadzieje. Nie ma
ni
czego
takiego!

Nawet,
jeżeli wydaje się, że ten czy ów minister lub dyrektor jest
postacią tak bardzo „silną i nobilną”, że zawsze będzie
pełnił swój urząd
i jego pozycja jest nie do ruszenia, więc
warto z nim trzymać i na nim polegać, warto mieć z nim znajomości
i układy, warto na nim budować przyszłość – to w
rzeczywistości nie warto,
bo wcześniej, niż się kto obejrzy,
wszystko się może zmienić. Widzimy, jak na naszych oczach
zmieniają się układy polityczne i wszelkie inne,
a ci, którzy
uchodzili za najmocniejszych, najszybciej odchodzą ze swych
stanowisk.

Podobnie,
nie ma takiego biskupa czy innego
przełożonego kościelnego, na którym
można by się
bezpiecznie tylko tak po ludzku oprzeć
ufając, że
długie lata przed nim, więc na tej znajomości zbuduje się nie
wiadomo co. Nie ma takiego układu i takiej możliwości, bo
i biskupi, i inni ważni i wielcy
także odchodzą ze
swoich stanowisk,
więc jeżeli ktoś tylko na tym budował swoją
ludzką pozycję, to choćby był przekonany, że jest to pozycja
najtrwalsza i najbardziej odporna na wszelkie wstrząsy, to szybko,

bardzo szybko się przekona, że jednak nie jest…
I
nawet już nie szukając tak daleko, a dotykając rzeczywistości
najbliższej każdemu z nas, możemy stwierdzić, że i w
relacjach rodzinnych,
i w
relacjach sąsiedzkich, i w relacjach koleżeńskich –
w
szkole, w pracy, na uczelni, w jakiejś wspólnocie – nigdy nie
wolno budować swojej pozycji jedynie na ludzkich względach
i
ludzkich układach! Także na ludzkiej wiedzy i inteligencji!
Nigdy
nie można zakładać, że ten czy ów zawsze ma rację i zawsze
będzie miał rację. Nigdy nie można bezkrytycznie podchodzić do
czyjejkolwiek opinii.

Nigdy
nie można sądzić, że sposób na życie, proponowany przez
tego, czy innego człowieka, to jedyny możliwy sposób. Bo zawsze
mogą pojawić się inne możliwości i zawsze może się okazać, że
ów najmądrzejszy i najświatlejszy – to też człowiek, który
popełnia błędy,
a swego
życia wcale tak mądrze nie przeżywa.

Nigdy
nie można czyjegoś sposobu
patrzenia na świat, na Boga i na ludzi; czyjejś filozofii życia

bezkrytycznie przyjmować za własną,
nawet, jeżeli ten, kto ją
wygłasza, jest człowiekiem wysoko
postawionym lub też co drugi dzień oglądamy go w telewizji,

gdzie jest wskazywany jako niekwestionowany autorytet we
wszystkich możliwych dziedzinach. Także i w tej sytuacji trzeba nam
zachować dystans i zdrowy rozsądek.

Moi
Drodzy, tu naprawdę nie chodzi o to, aby ukształtować w sobie
postawę jakiejś
totalnej nieufności wobec wszystkich i wszystkiego,
bo
taka postawa jest niezwykle męcząca i czyni życie smutnym i
niespokojnym.
Nie można bowiem ciągle kogoś o coś
podejrzewać, nie można prowadzić nieustannego dochodzenia i
śledztwa wobec całego otoczenia, nie
można we wszystkich
widzieć swoich wrogów lub
konkurentów.

Nie
można zawsze i wszędzie wyczuwać jedynie spisku, przeciwko
sobie wymierzonemu; nie można wyznawać tak zwanej „spiskowej
teorii dziejów”. Nie można ciągle
domyślać się,
co chciał powiedzieć ten, czy ów, kiedy
ostatnio mówił o pogodzie
i czy nie chciał mi w ten
sposób „dołożyć”, albo mnie ośmieszyć. Nie można okopać
się i zamknąć w jakiejś swojej fortecy
przed
całym światem –
z
nastawieniem, że ze wszystkim sam sobie poradzę
i nikogo nie
potrzebuję, bo ludzie to dzisiaj tacy, że im w ogóle nie można
ufać.

Moi
Drodzy, taka postawa jest
nieludzka,
a już z pewnością
– głęboko niechrześcijańska.
A zresztą – tak do końca
nawet niemożliwa do wprowadzenia, bo przecież nie ma takiej
możliwości, aby człowiek
zawsze i we wszystkim naprawdę sam sobie poradził.
Zawsze
musi – choćby w najmniejszym stopniu
– komuś zaufać.
Kiedy wsiada do autobusu – okazuje zaufanie kierowcy. Kiedy kupuje
coś do jedzenia w sklepie – wyraża w ten sposób choćby minimum
zaufania do producenta, że to, co zje, nie otruje go od razu. I tak
dalej.

A
w chrześcijaństwie chodzi o to, aby nie tylko tak minimalnie
sobie ufać, ale
całym sercem otwierać się
na
drugiego człowieka.
Bo kiedy ludzie ufają sobie tak bardzo
mocno i szczerze, to życie po prostu staje się piękne, a
spojrzenie na świat – niezwykle pogodne.
I o to właśnie
by chodziło, aby sobie
nawzajem bardzo szczerze ufać.

Jednak
nie może to być zaufanie ostateczne, absolutne, bo takie zaufanie
możemy mieć
tylko do Jezusa Chrystusa, naszego
Pana i Boga.
Tylko Jemu mamy okazywać zaufanie całkowite i
bez zastrzeżeń. A wówczas, kiedy zawiodą nawet najbardziej
pewni przyjaciele
– oby takich przypadków było jak najmniej,
albo nie było ich wcale! – to także wtedy możemy być absolutnie
pewni, że Jezus nie zawiedzie.

Bo
ci, którzy Jemu zaufali, zawsze zwyciężają. Nawet w godzinie
Jego Śmierci – warto było Mu ufać do końca.
Nawet wtedy
zaufanie do Jezusa nie było głupotą czy naiwnością – chociaż
wszystko by na to wskazywało. Bo On po trzech dniach
zmartwychwstał!
I właśnie Jego Zmartwychwstanie – jak nam to
uświadamia Paweł w drugim czytaniu – jest chyba najmocniejszym
argumentem
za tym, iż Jezusowi
możemy i powinniśmy zaufać absolutnie.
Do końca! Bez
zastrzeżeń!

I
na Nim budować swoją teraźniejszość i przyszłość, na Nim
budować swoją filozofię życia, w Nim tak mocno się
zakorzenić,
żeby żadne
życiowe wichry czy szarugi nie poruszyły nas na tyle, aby zagrozić
naszej
życiowej stabilności moralnej – byśmy w
obliczu zawalenia się tak misternie budowanej naszej życiowej
pozycji nie musieli sięgać po rozwiązanie najbardziej ostateczne i
tragiczne.

Albowiem
błogosławiony […], kto pokłada ufność
w Panu i Pan jest jego nadzieją.
Jest on podobny do
drzewa, zasadzonego nad wodą, co swe korzenie puszcza ku
strumieniowi. Nie obawia się, skoro przyjdzie upał, bo utrzyma
zielone liście. Także w roku posuchy nie doznaje niepokoju i nie
przestaje wydawać owoców
.
Naprawdę
i zawsze
– jak śpiewaliśmy w Psalmie – błogosławiony,
kto zaufał Panu…

6 komentarzy

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.