Co jest, a co nie jest marnością?

C

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym, gdyby nie niedziela, przeżywalibyśmy wspomnienie Świętego Jana Vianneya, Proboszcza z Ars – Patrona kapłanów, a szczególnie proboszczów. Polecam Waszej modlitwie wszystkich duchownych, szczególnie – właśnie – Waszych Proboszczów! Dużo się o nich mówi, dużo się narzeka – jest okazja się pomodlić.

A oto imieniny przeżywa dziś Dominik Łaski, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Mu Pan we wszystkim obficie błogosławi. Ze swej strony, zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, pozdrawiam serdecznie z Samogoszczy, ale już w okolicach południa udam się na trasę Pieszej Pielgrzymki Podlaskiej, do Pątników z akademickiej Jedynki, aby przejść z nimi do końca dnia i prawdopodobnie wygłosić konferencję. A wczoraj wieczorem, na pielgrzymkowym Apelu, byłem w Żelechowie, gdzie Grupy siedleckie doszły po dwóch dniach, aby dziś razem, z Grupą z Żelechowa, iść dalej.

Proszę o duchową łączność z Pielgrzymami – wszystkimi Pielgrzymami, wędrującymi ze wszystkich zakątków naszej Ojczyzny.

Na głębokie i radosne przeżywanie niedzieli, Dnia Pańskiego, pierwszej niedzieli miesiąca – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

18 Niedziela zwykła, C,

do czytań: Koh 1,2;2,21–23; Kol 3,1–5.9–11; Łk 12,13–21

CZYTANIE Z KSIĘGI KOHELETA:

Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami, wszystko marność.

Jest nieraz człowiek, który w swej pracy odznacza się mądrością, wiedzą i dzielnością, a udział swój musi on oddać człowiekowi, który nie włożył w nią trudu. To także jest marność i wielkie zło. Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu i z pracy ducha swego, w której mozoli się pod słońcem? Bo wszystkie dni jego są cierpieniem i zajęcia jego utrapieniem. Nawet w nocy serce jego nie zazna spokoju. To także jest marność.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KOLOSAN:

Bracia: Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale.

Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem.

Nie okłamujcie się nawzajem, boście zwlekli z siebie dawnego człowieka z jego uczynkami, a przyoblekli nowego, który wciąż się odnawia ku głębszemu poznaniu Boga, według obrazu Tego, który go stworzył. A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkim jest Chrystus.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Ktoś z tłumu powiedział do Jezusa: „Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem”.

Lecz On mu odpowiedział: „Człowieku, któż Mnie ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?”

Powiedział też do nich: „Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa we wszystko, życie jego nie jest zależne od jego mienia”.

I powiedział im przypowieść:

Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: «Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów». I rzekł: «Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę wszystko zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj».

Lecz Bóg rzekł do niego: «Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?»

Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem”.

Mędrzec Kohelet powiada dziś w pierwszym czytaniu: Marność nad marnościami, wszystko marność. Ale chyba nie tak postrzegał całą sprawę głupiec z dzisiejszej Ewangelii.

O jakiej marności miał myśleć, skoro – jak słyszymy w przypowieści Jezusa – akurat mu dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: «Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów». I rzekł: «Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę wszystko zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj».

I chociaż Kohelet nieco wyjaśnił swoje stanowisko, dopowiadając, iż jest nieraz człowiek, który w swej pracy odznacza się mądrością, wiedzą i dzielnością, a udział swój musi on oddać człowiekowi, który nie włożył w nią trudu. To także jest marność i wielkie zło; oraz stawiając retoryczne pytanie: Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu i z pracy ducha swego, w której mozoli się pod słońcem?, to jednak wspomniany głupiec wcale sobie takich dylematów nie stawiał.

On nie był tym, który w swej pracy odznaczałby się mądrością, wiedzą i dzielnością, nie dopuszczał też do siebie myśli o jakiejkolwiek marności. Wprost przeciwnie! On właśnie w tym momencie poczuł się wielki i ważny! I bardzo bogaty! Zasobny w takie plony!

Niestety, już najbliższej nocy miało się okazać, że słowa Koheleta: Marność nad marnościami, wszystko marnośćdo niego w pierwszej kolejności i w całej pełni się odnoszą. Bo to on właśnie – bardzo bogaty, ale jeszcze bardziej głupi człowiek – myślał, że ma już wszystko, więc nikogo i niczego, i niczego od nikogo, nie będzie potrzebował, bo będzie sobie używał dóbr, które mu się tak obficie pojawiły.

A przecież – powiedzmy to jasno – ani te dobra nie były żadną jego zasługą, ani ich obfitość, bo to wszystko było darem Bożym! A skoro tak, to rzeczywiście – były to rzeczy dobre. Tak, dobre i potrzebne. Bo to, co jest na ziemi, co posiadamy w sferze materialnej, w sferze doczesnej, to są naprawdę rzeczy dobre. Przecież ziemię stworzył Bóg, na tej ziemi stworzył człowieka i dał mu tę ziemię, aby ten korzystał z niej, czyniąc ją sobie poddaną. A skoro tak, to czy Bóg mógł dać człowiekowi coś o niskiej wartości – coś, co określilibyśmy mianem «marności»? O czym zatem mówimy?

Moi Drodzy, te sprawy trzeba zawsze stawiać bardzo jasno i precyzyjnie. Bo niekiedy, w naszych pobieżnych opiniach, twierdzimy bezrefleksyjnie, że Kościół w swoim nauczaniu tylko narzeka i narzeka, wszystko krytykuje, wszystkiego zabrania, wydaje tylko kolejne zakazy, nie pozwala cieszyć się życiem, bo każe tylko myśleć o niebie, a to życie doczesne uważać za nic nie warte!

W opinii wielu osób – jeszcze raz podkreślmy: opinii pobieżnej i przez to nieprawdziwej – Kościół jest taką wiecznie zrzędzącą teściową, która za wszystko się czepia. A dzisiejsze czytania zdają się być tego tylko jeszcze jednym potwierdzeniem.

Tymczasem – właśnie – jedynie zdają się być… Bo tak uważać może ten, kto ani trochę głębiej nie zastanowi się nad całą sprawą. Jeżeli się bowiem chociaż trochę zagłębimy w refleksji, to dojdziemy właśnie do tej świadomości, że przecież wszystko mamy od Boga! I to, co Autor biblijny nazywa dziś «marnością», jest Bożym darem. Zresztą, w całej Księdze Koheleta słowo: marność pojawia się tak wiele razy, że nawet rzeczy, które my w oczywisty sposób uważamy za dobre, są tam także określone tym mianem. O co zatem chodzi? Jak to wszystko rozumieć?…

Zapewne, pomocą w zrozumieniu całej sprawy posłuży nam treść drugiego dzisiejszego czytania, w którym Paweł Apostoł zachęca swych uczniów, Kolosan, ale i nas wszystkich: Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Po czym dodaje: Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem.

Widzimy zatem, moi Drodzy, że nie wartości materialne, takie czy inne, są problemem. I nie jest problemem bogactwo, i nie są problemem pieniądze, czy inne dobra doczesne. Problemem jest przywiązanie się człowieka do nich, postawienie ich przez człowieka – w swojej osobistej hierarchii wartości i ważności – na zbyt wysokiej pozycji. Nierzadko na pierwszej! A z tego już wprost i bardzo szybko, bardzo łatwo – rodzi się przyziemne myślenie, a z tego następnie: różne grzechy.

Marnością jest zatem, moi Drodzy, nie pieniądz, nie bogactwo, nie rzeczy i sprawy tego świata. Oczywiście, są takie sprawy i takie rzeczy, które są zawsze złe, same w sobie, i nie ma co o tym dyskutować. Tak jest z paleniem papierosów, używaniem narkotyków, tak jest z różnymi grzesznymi zachowaniami, szkodzącymi duszy i ciału samego grzesznika, jak i – nierzadko – ludzi z jego otoczenia.

Ale powiedzmy wprost, że alkohol – jako taki – nie jest zły i jego rozsądne używanie nie jest złe! Oczywiście, można z niego dobrowolnie zrezygnować, w ramach szlachetnej abstynencji, ale jeżeli się go mądrze używa, to nie jest niczym złym. I Kościół – powiedzmy to uczcie – nie zabrania jego używania.

Podobnie się rzecz ma ze współżyciem seksualnym. Jeżeli dokonuje się ono we właściwy sposób, w małżeństwie, wówczas jest tegoż małżeństwa elementem nie tylko normalnym, ale wręcz koniecznym! Problem zaczyna się wówczas, kiedy dokonuje się ono poza małżeństwem i w sposób niegodny człowieka.

Nie mówiąc już o całej sferze nadużyć seksualnych, jak masturbacja, gwałty, zachowania homoseksualne, czyny pedofilskie. Takie zachowania są złe same w sobie, ale seks, jako taki, jeżeli dokonuje się zgodnie z prawem Bożym, jest koniecznym i – dodajmy to wprost – pięknym elementem życia małżeńskiego.

Podobnie rzecz się ma z całą sferą techniczną, a tu mamy na myśli: telewizor, komputer, telefon – i połączenie tych dwóch ostatnich, w postaci różnych nowoczesnych środków komunikacji międzyludzkiej. Same w sobie, wszystkie one są bardzo dobre i potrzebne, ułatwiają bowiem życie człowieka i mogą je bardzo ubogacić! Dlatego Kościół nie zabraniał nigdy ich używania.

I nie jest oficjalnym stanowiskiem Kościoła stwierdzenie, które tu i ówdzie pada, że „internet to jedno wielkie zło”. Nie, internet jako owoc myśli człowieka – jeżeli tylko jest używany dla jego własnego, prawdziwego dobra i dobra innych – jest rzeczą bardzo dobrą. Problem w tym, kiedy jest on nośnikiem treści grzesznych.

I problem powstaje – jak widzimy ostatnio: problem bardzo duży, a wręcz narastający – w sytuacji, kiedy to nie człowiek używa tych sprzętów, ale to one, bez mała, używają człowieka! Zniewalają go! Kiedy człowiek z ich powodu jest tak przykuty do ziemi i prezentuje tak bardzo przyziemne myślenie, że nie dostrzega ani Boga, ani drugiego człowieka, ani całego, otaczającego świata…

I wtedy możemy powiedzieć, że to jest faktycznie marność nad marnościami, wszystko marność. Nie seks, nie pieniądz, nie telewizja, nie internet, nie alkohol, nie pokarmy, nie słodycze, nie samochód, nie komputer, nie komórka – ale głupi człowiek, który na podobieństwo tego z dzisiejszej Ewangelii, kiedy zobaczy jakieś mdłe świecidełko, zaraz traci głowę! I traci serce – dla Boga, dla człowieka i dla spraw najważniejszych!

Moi Drodzy, zechciejmy to wreszcie dobrze zrozumieć i odpowiednio zastosować. Warto – w tym kontekście – także rozmawiać z ludźmi i wyjaśniać im te sprawy, korygując wszelkie błędne opinie, jakoby Kościół naprawdę zabierał swoim wiernym całą radość życia i kazał się wyłącznie umartwiać, zabraniając im posiadania czegokolwiek, a już rzeczy nowoczesnych i droższych w szczególności. Nic z tych rzeczy! Prostujmy takie opinie!

Ze wszystkiego możemy korzystać – poza, oczywiście, tymi wymienionymi tu, przykładowymi rzeczami lub postawami ewidentnie złymi. Ze wszystkiego możemy korzystać, ale tak, by nam to pomagało w osiągnięciu Nieba, a nie skutecznie blokowało do niego drogę. Jeżeli z tych wszystkich rzeczy korzystać będziemy mądrze, to nie będziemy musieli myśleć i mówić o marności.

Bo to nie rzeczy i sprawy tego świata – jako takie – są marnością. To człowiek czyni je marnością! Dokładnie wtedy, kiedy wydaje mu się, że są wręcz bożyszczem, najwyższą wartością, celem jego pragnień na tej ziemi. Wtedy rzeczywiście stają się marnością. Bo sam człowiek marnością je czyni.

To w ręku człowieka, korzystającego z nich w sposób mądry, przemyślany i zgodny z Bożą wolą, stają się one dobre i wartościowe, albo – w przypadku człowieka korzystającego z nich tak jak ów głupiec z Ewangelii – stają się totalną marnością! I prawdziwą przeszkodą na drodze do Królestwa niebieskiego.

A tak swoją drogą – pomijając już wszelkie aspekty teologiczne – czyż nie jest jakąś ujmą i dyshonorem dla człowieka tak się przywiązywać do tego, co przyziemne, przemijalne, tymczasowe – nawet, jeśli ładnie świeci i dźwięcznie brzęczy?… Czy człowiek wówczas ma takie głębokie, wewnętrzne poczucie, że jest przez to wartościowszy, bogatszy duchowo, mądrzejszy?… Czy w którymś momencie nie przychodzi już zwykłe zmęczenie tymi sprawami i świecidełkami: tym ekranem telewizora, laptopa, tym potokiem słów i dźwięków z komórki?… Tą całą – no, właśnie – marnością?…

Może zatem czas najwyższy, moi Drodzy, abyśmy podjęli jakieś radykalne i konkretne, pewnie też i odważne decyzje, by zerwać z krępującymi nas więzami doczesnych «marności» i odetchnąć pełną piersią – jako ludzie naprawdę wolni? I naprawdę bogaci?…

2 komentarze

  • W dzisiejszej Ewangelii zauważam;
    – że w bogaczu na etapie myśli ( rozważał w sobie) rodził się grzech.
    – bogacz planuje zburzyć, zniszczyć dotychczasowy dobytek ( spichlerze i to co było w nich) – nie ma w nim myśli o rozdaniu dóbr o pomocy biednym, potrzebującym.
    – jest egocentrykiem, myślącym tylko o sobie ( powiem sobie) „odpoczywaj, jedz, pij i używaj!”
    – Jezus rozmawia z głupim, nie lekceważy go, poucza i udziela napomnienia i przestrogi „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował? ”

    Ps. Kazanie naszego Wikarego było mocne, kilka razy padło słowo ” głupcze” ale mnie najbardziej poruszyła sprawa ewangelizacji sobotniej, gdy usłyszałam, że my chodzący do kościoła , zamykamy się w swoich domach , odgradzamy się wysokimi płotami od sąsiadów, zamykamy się na patentowe zamki i czujemy się dobrze we własnym ” królestwie”, nie myślimy o innych ” małej wiary „. Tłumaczymy siebie w myślach; strachem, lękiem, nieumiejętnością prowadzenia dialogu, brakiem czasu itd.
    Dziś przez tego kapłana, Pan wlewał w moje serce otuchę do działania, impuls od Jezusa ” idźcie a ja będę głosił ” . We wtorek Liderce powiedziałam ” nie wiem”, myśląc są inni a dziś Jezusowi – poślij mnie, oto jestem.
    Po południu wyciągnęłam książkę ” Kerygmat” ks. Michała Olszewskiego, aby na nowo odświeżyć sobie wiedzę o głoszeniu kerygmatu wiary.

    • Każde działanie – dobre i złe – rodzi się w myśli człowieka… Ale przecież Jezus o tym mówił w Ewangelii.
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.