W drodze do Ziemi Obiecanej…

W

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Rafał Szewczak, za moich czasów – Lektor w mojej pierwszej Parafii, w Radoryżu Kościelnym, a obecnie Mąż i Ojciec Rodziny, mieszkający (oczywiście, wraz z Rodziną) w Warszawie.

Urodziny przeżywa także Jakub Biernacki, zaangażowany w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach.

Obu Jubilatom życzę odwagi i zapału do ciągłego czuwania – w taki sposób, jak tego dzisiaj Jezus uczy nas w swoim Słowie. Więcej o tym – w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, pozdrawiam Was serdecznie z Samogoszczy, ale po południu wyruszam do Czarncy (tak, tej od Hetmana Czarnieckiego, gdzie zresztą spoczywa…), bo tam dochodzi dzisiaj Pielgrzymka Podlaska. Jeśli Bóg pozwoli, to jutro chciałbym trochę popielgrzymować…

Na głębokie i radosne przeżywanie Dnia Pańskiego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

19 Niedziela zwykła, C,

do czytań: Mdr 18,6–9; Hbr 11,1–2.8–19; Łk 12,32–48

CZYTANIE Z KSIĘGI MĄDROŚCI:

Noc wyzwolenia oznajmiono wcześniej naszym ojcom, by nabrali otuchy wiedząc niechybnie, jakim przysięgom zawierzyli. I lud Twój wyczekiwał ocalenia sprawiedliwych, a zatraty wrogów. Czym bowiem pokarałeś przeciwników tym uwielbiłeś nas, powołanych.

Pobożni synowie dobrych składali w ukryciu ofiary i ustanowili zgodnie Boskie prawo, że te same dobra i niebezpieczeństwa święci podejmą jednakowo. I już zaczynali śpiewać hymny przodków.

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Bracia: Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy. Dla niej to przodkowie otrzymali świadectwo.

Przez wiarę ten, którego nazwano Abrahamem, usłuchał wezwania Bożego, by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł nie wiedząc, dokąd idzie. Przez wiarę przywędrował do Ziemi Obiecanej jako ziemi obcej, pod namiotami mieszkając z Izaakiem i Jakubem, współdziedzicami tej samej obietnicy. Oczekiwał bowiem miasta zbudowanego na silnych fundamentach, którego architektem i budowniczym jest sam Bóg.

Przez wiarę także i sama Sara mimo podeszłego wieku otrzymała moc poczęcia. Uznała bowiem za godnego wiary Tego, który udzielił obietnicy. Przeto z człowieka jednego, i to już niemal obumarłego, powstało potomstwo tak liczne, jak gwiazdy niebieskie, jak niezliczony piasek, który jest nad brzegiem morskim.

W wierze pomarli oni wszyscy, nie osiągnąwszy tego, co im przyrzeczono, lecz patrzyli na to z daleka i pozdrawiali, uznawszy siebie za gości i pielgrzymów tej ziemi. Ci bowiem, co tak mówią, okazują, że szukają ojczyzny. Gdyby zaś tę wspominali, z której wyszli, znaleźliby sposobność powrotu do niej. Teraz zaś do lepszej dążą, to jest do niebieskiej. Dlatego Bóg nie wstydzi się nosić imię ich Boga, gdyż przysposobił im miasto.

Przez wiarę Abraham, wystawiony na próbę, ofiarował Izaaka, i to jedynego syna składał na ofiarę, on, który otrzymał obietnicę, któremu powiedziane było: „Z Izaaka będzie dla ciebie potomstwo”. Pomyślał bowiem, iż Bóg mocen wskrzesić także umarłych, i dlatego odzyskał go jako podobieństwo śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo. Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze.

Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci; aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie.

A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie złodziej ma przyjść, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”.

Wtedy Piotr zapytał: „Panie, czy do nas mówisz tę przypowieść, czy też do wszystkich?” Pan odpowiedział: „Któż jest owym rządcą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowi nad swoją służbą, żeby na czas wydzielał jej żywność? Szczęśliwy ten sługa, którego pan, powróciwszy, zastanie przy tej czynności. Prawdziwie powiadam wam: Postawi go nad całym swoim mieniem. Lecz jeśli ów sługa powie sobie w duszy: Mój pan ociąga się z powrotem – i zacznie bić sługi i służebnice, a przy tym jeść, pić i upijać się, to nadejdzie pan tego sługi w dniu, kiedy się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna; każe go ćwiartować i z niewiernymi wyznaczy mu miejsce.

Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przyrządził i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę.

Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą”.

Dzisiejsze pierwsze czytanie to fragment dłuższej wypowiedzi Autora Księgi Mądrości, opowiadającego – oczywiście, w wielkim skrócie – historię narodu wybranego, z mocnym akcentem na jego wyjście z niewoli egipskiej. Słyszymy zatem, w tym kontekście, następujące słowa: Noc wyzwolenia oznajmiono wcześniej naszym ojcom, by nabrali otuchy wiedząc niechybnie, jakim przysięgom zawierzyli. I lud Twój wyczekiwał ocalenia sprawiedliwych, a zatraty wrogów. Czym bowiem pokarałeś przeciwników, tym uwielbiłeś nas, powołanych.

Jednak owi «powołani», czyli członkowie narodu wybranego – to bardzo ważne! – podeszli wtedy do całej sprawy w duchu wielkiej wiary! I akurat ci, o których dziś mowa, doczekali się wypełnienia Bożych obietnic, ich poprzednicy natomiast – chociaż też z wiarą oczekiwali – tego się nie doczekali… Żydzi bowiem w niewoli egipskiej przebywali ponad czterysta lat!

Autor Listu do Hebrajczyków tak o tym mówi w drugim dzisiejszym czytaniu: W wierze pomarli oni wszyscy, nie osiągnąwszy tego, co im przyrzeczono, lecz patrzyli na to z daleka i pozdrawiali, uznawszy siebie za gości i pielgrzymów tej ziemi.

Tak, to prawda, nie doczekali wejścia do ziemi obiecanej – na tym świecie. Czy to jednak oznacza, że byli przez to gorzej potraktowani przez Boga, że jakoś przegrali całą sprawę? Nie, bo celem dążeń człowieka, wiernego Bogu, nie jest żadna ziemska ojczyzna. Autor Listu do Hebrajczyków mówi o tym tak: Ci bowiem, co tak mówią, okazują, że szukają ojczyzny. Gdyby zaś tę wspominali, z której wyszli, znaleźliby sposobność powrotu do niej. Teraz zaś do lepszej dążą, to jest do niebieskiej.

Wszystko to oznacza, że wydarzenia Starego Testamentu są zapowiedzią wielkich wydarzeń Nowego Testamentu, a ziemia obiecana, do której naród wybrany wszedł pod przewodnictwem Abrahama – a do której potem, po wielu latach niewoli egipskiej, ponownie wyruszył pod wodzą Mojżesza – jest znakiem i zapowiedzią ojczyzny niebieskiej, do której wszyscy zdążamy!

Ale żeby ją osiągnąć – potrzeba wiary! Wielkiej wiary! Takiej, jakiej przykład dał Abraham, Sara i wielu, wielu ludzi Starego Testamentu, o których mowa dzisiaj w drugim czytaniu. Szczególnym zaś przykładem wiary – i to heroicznej, totalnej – jest Abraham. Na nim Bóg się nigdy nie zawiódł – nawet, kiedy poddał tak ciężkiej próbie, o której w drugim czytaniu słyszymy: Przez wiarę Abraham, wystawiony na próbę, ofiarował Izaaka, i to jedynego syna składał na ofiarę, on, który otrzymał obietnicę, któremu powiedziane było: „Z Izaaka będzie dla ciebie potomstwo”. Pomyślał bowiem, iż Bóg mocen wskrzesić także umarłych, i dlatego odzyskał go jako podobieństwo śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

Z pewnością, pamiętamy całą tę historię, jak to Bóg obiecał Abrahamowi, że pomimo podeszłego wieku doczeka się syna, z którego narodzi się potomstwo tak liczne, jak gwiazdy na niebie, a kiedy ten syn rzeczywiście się pojawił, Bóg zażądał złożenia go w ofierze. Można powiedzieć, że polecenie to było zupełnie niezrozumiałe, a cała sytuacja – absurdalna.

A jednak Abraham nie dyskutował z Bogiem, o nic nie pytał – chociaż nie wiemy, co myślał – tylko zabrał się do wypełnienia Bożego polecenia. Wiemy, że ostatecznie nie okazało się to konieczne. Bóg powstrzymał rękę Abrahama, a w ten sposób – można powtórzyć za Autorem biblijnym w drugim czytaniu – Abraham niejako odzyskał Izaaka. Sam zaś Izaak stał się symbolem Chrystusa, którego co prawda Bóg nie oszczędził tak, jak oszczędził syna Abrahama, ale przywrócił Go do życia w akcie Zmartwychwstania!

No, dobrze! Ale – zapytamy zapewne – w jakim stopniu to wszystko dotyczy nas? Co nas tak naprawdę dzisiaj obchodzi Abraham, Mojżesz, Izaak?… Co nam po tych szczegółowych i drobiazgowych rozważaniach, które tu sobie prowadzimy na temat narodu wybranego? Przecież to takie odległe dla nas czasy i miejsca…

Tak, wędrówka narodu wybranego, czy też wielkie postacie Starego Testamentu – to dla nas odległa historia. Ale wzór, jaki nam dają, jest ponadczasowy. Bo wiary i posłuszeństwa Bogu możemy się od nich uczyć zawsze! A poza tym, my – podobnie, jak i oni – zdążamy do ziemi obiecanej, czyli do ojczyzny niebieskiej, czyli po prostu: do Nieba!

O tym zresztą dzisiaj Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo. Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze. Moi Drodzy, to tam właśnie zdążamy. Do tego miejsca, gdzie już nie będzie cierpienia, płaczu, ani żadnego zmartwienia, z którymi teraz musimy się zmagać, na tym świecie…

A jak ma wyglądać ta nasza wędrówka? Jak codziennie mamy do tegoż Nieba się zbliżać? O tym też Jezus powiedział w dzisiejszej Ewangelii. Mówił tak: Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci; aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie.

A zatem, wędrówka do Nieba – to trud codzienny. To nie jakieś wielkie „zrywy” – raz, czy dwa razy do roku, kiedy przed Bożym Narodzeniem, albo przed Wielkanocą, pójdę do Spowiedzi (często w ostatniej chwili) i przyjmę Komunię Świętą. To nie są także – to znaczy: nie tylko są – takie wydarzenia, jak Chrzest, Pierwsza Komunia Święta, czy pogrzeb w rodzinie.

To nie są także jedynie jakieś inne, pojedyncze wydarzenia, czy święta, kiedy to człowiek przypomina sobie na krótki czas o Panu Bogu, a wtedy i do kościoła przyjdzie, i do Spowiedzi, i na jakąś katechezę czy konferencję, na którą ksiądz kazał przyjść, a poza tym – to chodzi swoimi drogami, swoje sprawy załatwia, a takimi problemami, jak wieczne zbawienie, w ogóle sobie głowy nie zaprząta! Bo ma aktualnie ważniejsze kwestie na głowie.

A tymczasem, Jezus mówi dziś o czuwaniu… O stałym czuwaniu. A czuwanie – jak sama nazwa wskazuje – to czujność, to bycie ciągle gotowym! Na co? Na spotkanie z Panem! Jak to dzisiaj Jezus ujął w Ewangelii: A wy podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci; aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Otóż, właśnie! Szczęśliwi – czuwający…

Abraham był takim człowiekiem. Do niego Bóg mógł się zwrócić zawsze i ze wszystkim. I Abraham – jak choćby w sprawie ofiary, jaką miał złożyć ze swego syna – po prostu: wstał, wziął swego syna i poszedł spełnić wolę Bożą. W każdej chwili był na to gotowy.

Podobnie i Mojżesz, podobnie inni wielcy ludzie Starego Testamentu, którzy byli z Bogiem – jeśli tak można powiedzieć – „na nasłuchu”, gotowi w każdej chwili włączyć się w rozmowę z Nim i w działanie, jakiego On sam od nich w danym momencie oczekiwał.

Takiej właśnie postawy Jezus oczekuje od swoich uczniów. Mają być gotowi zawsze, mają być czujni! I nie tylko w tym znaczeniu, że mają być gotowi na przejście z tego świata, bo nam stwierdzenie o przyjściu Pana zaraz się pewnie kojarzy z tym, że przyjdzie po to, by nas wezwań na Sąd. Owszem, o to też chodzi, bo to również kiedyś nastąpi – nie wiemy, kiedy, ale wiemy, że na pewno nastąpi. Może zaraz, za pięć minut, kogoś z nas już na tym świecie nie będzie?… A może mnie nie będzie?… Nie wiemy. Dlatego jak najbardziej właściwym jest to skojarzenie, że mamy być czujni, czyli mamy być w każdej chwili gotowi na przejście z tego świata. Ale nie tylko.

Bo gdyby to tylko o to chodziło, to byśmy się wyspowiadali, przyjęli Komunię Święta i założyli ręce, nic kompletnie nie robiąc, tylko czekali na Jego przyjście – bo przecież nie możemy sobie zszargać u Niego swego konta przez jakiś grzech. Oczywiście, że to nie o to chodzi.

Tym czuwaniem ma być nasza codzienność! Tak, nasza pięknie przeżywana, pracowita codzienność. W dalszej części Ewangelii Jezus mówi o słudze, którego zadaniem jest wydzielać żywność innym. Stwierdza tam: Szczęśliwy ten sługa, którego pan, powróciwszy, zastanie przy tej czynności. W ten sposób mówi nam wszystkim: szczęśliwy będzie ten, kogo przyjście Pana zastanie w trakcie solidnego wypełniania codziennych obowiązków! A jednocześnie – człowieka o czystym sercu i sumieniu. To właśnie oznacza postawa czuwania: stałe bycie jedno – z Bogiem i z innymi ludźmi.

Czy to jest łatwe? Czy to jest w ogóle możliwe, żeby zawsze być w gotowości, stale w stanie przyjaźni z Bogiem i życzliwości, otwartości wobec drugiego człowieka? Czy nie można tu sobie trochę „odpuścić”, „poluzować”?…

Moi Drodzy, Jezus mówi dzisiaj bardzo wyraźnie: Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą. Nam dano bardzo wiele: od dzieciństwa jesteśmy wychowani w wierze, chociaż wielu ludzi – może nawet w naszym otoczeniu, a już na pewno w innych częściach świata – takich warunków nie miało i nadal nie ma…

Poza tym, mamy możliwość stałego i swobodnego praktykowania swojej wiary i korzystania z Bożych dobrodziejstw, a więc ze Mszy Świętej w każdą niedzielę i kiedy tylko chcemy; z Bożego słowa, którego bez przeszkód możemy słuchać lub je czytań; z Komunii Świętej i innych Sakramentów, do których bez przeszkód możemy przystępować. Inni takich możliwości nie mają…

Moi Drodzy, doceńmy to, co mamy! I weźmy sobie – w tym kontekście – głęboko do serca te słowa Jezusa: Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą. I weźmy sobie do serca wezwanie Jezusa do ciągłego czuwania, do stałej gotowości i aktywności – i pomyślmy, czy nasze życie to aby na pewno wędrówka do Nieba, czy może w zupełnie przeciwnym kierunku?…

Warto, moi Drodzy, żeby teraz każda i każdy z nas, począwszy ode mnie, postawił sobie i odważnie, bardzo szczerze, odpowiedział na pytanie: Gdyby tak Jezus wezwał mnie do siebie teraz, albo za kilka minut – i spojrzał na moje życie, spojrzał mi głęboko w oczy i wejrzał w moje serce, to jaki widok by zobaczył?… Na czym by mnie zastał?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.