Aby widzieli światło…

A

Szczęść Boże! Moi Drodzy, przepraszam, że dopiero teraz zamieszczam rozważanie, ale na miejsce, do Szklarskiej, dotarłem po północy, od rana się rozlokowuję, a do tego jeszcze telefon się rozdzwonił. Obiecuję, że w następnych dniach słowo będzie się pojawiało o „ludzkiej” porze, czyli wcześniej. Dobrego dnia!

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Poniedziałek 25 Tygodnia zwykłego, rok I,

Wspomnienie Św. Pio z Pietrelciny, Kapłana,

do czytań: Ezd 1,1–6; Łk 8,16–18

CZYTANIE Z KSIĘGI EZDRASZA:

Aby się spełniło słowo Pana przepowiedziane przez usta Jeremiasza, pobudził Pan ducha Cyrusa, króla perskiego, w pierwszym roku jego panowania, żeby ogłosił w całym swoim królestwie i wydał na piśmie, co następuje:

Tak mówi Cyrus, król perski: «Wszystkie królestwa ziemi dał mi Pan, Bóg niebios. I On mi rozkazał zbudować Mu dom w Jerozolimie, która jest w Judei. Jeśli z całego ludu Jego jest między wami jeszcze ktoś, to niech Bóg jego będzie z nim; a niech idzie do Jerozolimy w Judei i niech zbuduje dom Pana, Boga Izraela, to jest Boga, który jest w Jerozolimie. A każdego z tych, co przetrwali, współmieszkańcy wszystkich miejscowości, gdzie taki przebywa, mają go wesprzeć srebrem, złotem, sprzętem i bydłem, nadto dobrowolnymi ofiarami dla domu Boga, który jest w Jerozolimie»”.

Wtedy powstali naczelnicy rodów Judy i Beniamina, jak również kapłani i lewici, słowem każdy, którego ducha Bóg pobudził, aby ruszył w drogę zbudować dom Pana znajdujący się w Jerozolimie. A wszyscy sąsiedzi poparli ich wszystkim: srebrem, złotem, sprzętem, bydłem i kosztownościami, oprócz wszystkich darów złożonych dobrowolnie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Jezus powiedział do tłumów: „Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło.

Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma”.

Otóż, właśnie po to, by mogło się spełnić słowo, przepowiedziane przez Proroka w imieniu Boga, tenże Bóg pobudził ducha króla perskiego – czyli, co by nie mówić, po prostu wroga – aby ten zezwolił na wybudowanie domu Bożego. Z obwieszczenia, które dzisiaj słyszymy, wnioskujemy, że naprawdę wszystkie możliwości zostały otwarte i „zielone światło” zapalone, by naród wybrany mógł działać.

A to tylko pokazuje wszechmoc Boga, który nawet wrogiem może się posłużyć – może go tak natchnąć – aby zrealizował Jego Boskie plany. Warto tu wspomnieć, że ten dzisiejszy przypadek nie jest jedyny, jaki znajdziemy na kartach Pisma Świętego, kiedy to wróg i najeźdźca okazuje życzliwość, realizując – wobec ludu wybranego – Boże plany. Działo się tak jednak zawsze wtedy, kiedy lud ten ufał swemu Bogu, nie zaś wtedy, kiedy się od Niego odwracał. Niestety, wiemy, że tych drugich sytuacji także nie brakowało…

W kilku miejscach Pisma Świętego znajdujemy relacje o takiej swoistej przeplatance wydarzeń, polegającej na tym, że naród odwracał się od Boga, więc spadały na nań kary i doświadczenia, wtedy następowało nawrócenie, płacz i żal za grzechy, na co Bóg reagował zmiłowaniem i posyłał wyzwoliciela, który wyprowadzał sprawy „na prostą” – po to, by już wkrótce nastąpił kolejny zwrot ku złemu. I tak – mówiąc kolokwialnie – „w kółko”. Bardzo wyraźnie jest to opisane chociażby w Księdze Sędziów.

Może nas to trochę dziwi, a może zastanawia, czemuż to Bóg pozwalał się tak traktować? Czyż nie było to oznaką jakiejś Jego słabości lub może uległości wobec rozkapryszonego ludu?

Z pewnością nie, bo Bóg przecież nigdy nie pozwoli z siebie szydzić. Natomiast bardzo kocha On człowieka i zawsze jest gotów dawać mu drugą, trzecią, dziesiątą, setną i kolejną szansę, oby tylko człowiek przy Nim trwał i nie buntował się przeciw Niemu. I nawet – jak to dzisiaj widzimy – jest Bóg w stanie posłużyć się wrogiem, by pomóc swemu narodowi, jeśli tylko jego lud okaże Mu odrobinę zaufania.

Dzisiaj słyszymy o wielkiej mobilizacji ludu – wszyscy zjednoczyli swoje siły i środki materialne, aby wznieść świątynię Panu. Wszyscy na nowo poczuli się jednością, ludem Bożym, a ich postawa z pewnością była czytelnym znakiem dla świata, że Bóg jest wielki, skoro takich dzieł dokonuje.

Uczeń Chrystusa także ma swoją postawą pokazywać, że Bóg jest wielki. Jak ma to robić? Jezus mówi: Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło.

Przynajmniej dwa wyraźne wskazania tu widzimy. Pierwsze to te, by nie wstydzić się swojej postawy, swojej wiary, swojej przyjaźni z Jezusem, tylko świadczyć o niej na prawo i lewo. Drugie zaś jest takie, że gdyby nawet człowiekowi zachciało się żyć w ciemności, albo coś tam próbował skrzętnie ukryć, to Bóg i tak widzi wszystko, gdyż On jest absolutną światłością, stąd też wszystko widzi, wszystko wie, wszystko przenika swoim wzrokiem – nic dla Niego nie jest zakryte, albo niejasne. Bóg wszystko rozpoznaje i odczytuje.

Dlatego nie warto przed Nim niczego ukrywać, nie warto przed Nim uciekać, kombinować po swojemu, robić coś wbrew Niemu… On to wszystko widzi i – oczywiście – pozwala na to, bo człowiek jest wolny, więc może robić to, co chce. Nawet od Boga odejść. Ale czy to ma sens? Czy coś człowiek na tym zyska? Co na tym zyska?

Co zyska na tym, że światło Boże, które jest w nim, będzie chciał ukryć przed światem i udawać, że on o niczym nie wie, więc nie zawracajcie mu głowy, niczego od niego nie wymagajcie?… Jaki sens ma taka postawa? Jaki sens w ogóle ma „stawianie się” Bogu, robienie Mu czegokolwiek na przekór? Przecież On chce naszego dobra, Jemu naprawdę na nas zależy! Co zyska człowiek na tym, że się zbuntuje, odwróci?… Czy nie lepiej – z której by strony nie patrzeć na sprawę – po prostu pójść za Bogiem i szczerze Mu zaufać?… Czy tak nie jest lepiej – i mądrzej?…

Dobrze to wiedział – i dlatego tak wspaniałą postawę przyjął – Patron dnia dzisiejszego, Święty Ojciec Pio.

Francesco Forgione, późniejszy Ojciec Pio, urodził się na południu Włoch, w Pietrelcinie, 25 maja 1887 roku. Już w dzieciństwie szukał samotności i często oddawał się modlitwie i rozmyślaniu. Kiedy miał pięć lat, objawił mu się po raz pierwszy Jezus. W wieku lat szesnastu Franciszek przyjął habit kapucyński i otrzymał zakonne imię Pio. Rok później złożył śluby zakonne i rozpoczął studia filozoficzno – teologiczne. W roku 1910 przyjął święcenia kapłańskie.

Od samego początku miał poważne problemy ze zdrowiem. Po kilku latach kapłaństwa został powołany do wojska. Służbę jednak musiał przerwać właśnie ze względu na zły stan zdrowia. Pod koniec lipca 1916 roku przybył do San Giovanni Rotondo – i tam już pozostał aż do śmierci. Był kierownikiem duchowym młodych zakonników.

20 września 1918 roku, podczas modlitwy przed wizerunkiem Chrystusa ukrzyżowanego, Ojciec Pio otrzymał stygmaty. Na jego dłoniach, stopach i boku pojawiły się otwarte rany – znaki męki Jezusa. Wkrótce do San Giovanni Rotondo zaczęły przybywać rzesze pielgrzymów i dziennikarzy, którzy chcieli zobaczyć niezwykłego Kapucyna. Stygmaty i mistyczne doświadczenia Ojca Pio były także przedmiotem wnikliwych badań ze strony Kościoła.

W związku z nimi, Ojciec Pio na dwa lata otrzymał zakaz publicznego sprawowania Eucharystii i spowiadania wiernych. Przyjął tę decyzję z wielkim spokojem i w duchu absolutnego posłuszeństwa. Po wydaniu autorytatywnej opinii przez lekarzy, którzy uznali, iż stygmatyczne rany nie są wytłumaczalne z punktu widzenia nauki, nasz Święty Zakonnik mógł ponownie publicznie celebrować Mszę Świętą i sprawować Sakramenty.

Ojciec Pio był mistykiem. Często surowo pokutował, bardzo dużo czasu poświęcał na modlitwę. Wielokrotnie przeżywał ekstazy, miał wizje Maryi, Jezusa i swojego Anioła Stróża. Bóg obdarzył go również darem bilokacji, a więc znajdowania się jednocześnie w dwóch miejscach. Ponadto, nasz Święty niezwykłą czcią darzył Eucharystię. Przez długie godziny przygotowywał się do niej, trwając na modlitwie, i długo dziękował Bogu po jej odprawieniu. Odprawiane przezeń Msze Święte trwały nieraz nawet dwie godziny! Ich uczestnicy opowiadali, że Ojciec Pio w ich trakcie – zwłaszcza w momencie Przeistoczenia – w widoczny sposób bardzo cierpiał fizycznie. Kapucyn z Pietrelciny nie rozstawał się również z różańcem.

W roku 1922 powstała inicjatywa wybudowania szpitala w San Giovanni Rotondo. Ojciec Pio gorąco ten pomysł poparł. Szpital szybko się rozrastał, a problemy finansowe przy jego budowie udawało się szczęśliwie rozwiązać. „Dom Ulgi w Cierpieniu” – jak nazwano i jak do dziś nazywa się ten szpital – otwarto w maju 1956 roku. Kroniki zaczęły się zapełniać kolejnymi świadectwami cudownego uzdrowienia dzięki wstawienniczej modlitwie Ojca Założyciela.

A jego samego powoli zaczęły opuszczać siły, coraz częściej podupadał na zdrowiu. Zmarł w swoim klasztorze, w swojej zakonnej celi, w dniu 23 września 1968 roku. Na kilka dni przed śmiercią – po pięćdziesięciu latach istnienia – stygmaty zagoiły się. W 1983 roku rozpoczął się proces informacyjny, dotyczący życia i świętości Ojca Pio, w 1997 roku ogłoszono dekret o heroiczności jego cnót, zaś rok później – dekret stwierdzający cud uzdrowienia za jego wstawiennictwem. Beatyfikacji niezwykłego Zakonnika dokonał Jan Paweł II w dniu 2 maja 1999 roku, zaś 16 czerwca 2002 roku, tenże Papież dokonał jego Kanonizacji.

Wpatrując się w niezwykły rys świętości Ojca Pio i jego bezgraniczne zaufanie do Boga, pomyślmy, czy staramy się – mamy odwagę – także bezgranicznie Bogu zaufać, czy jednak jesteśmy w tym ostrożni, może bojaźliwi, a może czynimy to z niejakim wyrachowaniem?… Czy nasze światło jasno świeci przed ludźmi, czy chowamy je trwożliwie gdzieś tam, w zakamarkach naszej prywatności?… Czy jesteśmy odważnymi, radosnymi, a wręcz przebojowymi świadkami Chrystusa?

2 komentarze

  • Święty Ojciec Pio, to jeden z moich ulubionych świętych. Do dzisiejszego wspomnienia o Nim, przygotowywałam się Nowenną. Modlę się za Jego wstawiennictwem i modlę się Jego słowami, Jego modlitwami np. O nawrócenie grzeszników, dziękczynieniem po Komunii Świętej, Koronką do Najświętszego Serca Pana Jezusa, którą zalecał swoim penitentom.
    Święty Ojcze Pio, błogosław nam.

    • A dla mnie, wspomnienie liturgiczne Ojca Pio to okazja, by pomodlić się za Parafię Świętego Ojca Pio w Warszawie, gdzie przez rok posługiwałem.
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.