I co po śmierci?…

I

Szczęść Boże! Moi Drodzy, dzisiaj przeżywamy – we właściwym tego słowa rozumieniu – Święto Zmarłych. Oni dzisiaj mają swoje święto, bo chyba żadnego dnia tak bardzo mocno, jak dzisiaj i wczoraj, nie są duchowo wspierani. Nie żałujmy Im zatem naszej modlitwy, Komunii Świętej w Ich intencji przyjętej, oraz odpustu, jaki możemy zyskać, nawiedzając cmentarz, a dzisiaj – cmentarz, lub kościół czy kaplicę.

Pomódlmy się dziś także za Panią Doktor Wandę Półtawską, wielką Obrończynię życia, która przeżywa dziewięćdziesiąte ósme urodziny! Oby Jej Pan błogosławił i dał jeszcze dużo sił!

Na głębokie i pobożne przeżywanie dzisiejszego dnia – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych,

do czytań z t. VI Lekcjonarza:

PIERWSZA MSZA

Hi 19,1.23–27a; 1 Kor 15,20–24a.25–28; Łk 23,44–46.50.52–53;24,1–6a

CZYTANIE Z KSIĘGI HIOBA:

Hiob powiedział: „Któż zdoła utrwalić me słowa, potrafi je w księdze umieścić? Żelaznym rylcem, diamentem, na skale je wyryć na wieki?

Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni. Potem me szczątki skórą odzieje, i oczyma ciała będę widział Boga. To właśnie ja Go zobaczę”.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka przyszła śmierć, przez człowieka też dokona się zmartwychwstanie.

Jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności: Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu.

Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć. Wszystko bowiem rzucił pod Jego stopy.

Kiedy się mówi, że wszystko jest poddane, znaczy to, że z wyjątkiem Tego, który Mu wszystko poddał. A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek.

Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”. Po tych słowach wyzionął ducha.

Był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. On to udał się do Piłata i poprosił o Ciało Jezusa. Zdjął Je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany.

W pierwszy dzień tygodnia niewiasty poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężów w lśniących szatach.

Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał”.

DRUGA MSZA

Dn 12,1–3; Rz 6,3–9; J 11,32–45

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:

Ja, Daniel, płakałem i usłyszałem to słowo Pańskie: „W owych czasach wystąpi Michał, wielki książę, który jest opiekunem dzieci twojego narodu. Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym czasie naród twój dostąpi zbawienia, każdy, kto się okaże zapisany w księdze. Wielu zaś, co posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie. Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze”.

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:

Bracia: Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Przyjmując więc chrzest zanurzający nas w śmierć, zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie, jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca.

Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu.

Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Gdy Maria, siostra Łazarza, przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła mu do nóg i rzekła do Niego: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”.

Gdy więc Jezus ujrzał, jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: „Gdzie go położyliście?”

Odpowiedzieli mu: „Panie, chodź i zobacz”.

Jezus zapłakał.

A Żydzi rzekli: „Oto jak go kochał!”

Niektórzy z nich powiedzieli: „Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?”

A Jezus ponownie okazując głębokie wzruszenie przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień.

Jezus rzekł: „Usuńcie kamień”. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: „Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie”.

Jezus rzekł do niej: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?”

Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: „Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał”.

To powiedziawszy, zawołał donośnym głosem: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” I wyszedł umarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą.

Rzekł do nich Jezus: „Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić”. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

TRZECIA MSZA

Mdr 3,1–6.9; 2 Kor 4,14–5,1; J 14,1–6

CZYTANIE Z KSIĘGI MĄDROŚCI:

Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka.

Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju.

Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie.

Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.

CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Jesteśmy przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Wszystko to bowiem dla was, ażeby w pełni obfitująca łaska zwiększyła chwałę Bożą przez dziękczynienie wielu.

Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje ten człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie.

Wiemy bowiem, że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce.

A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przybędę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę”.

Odezwał się do Niego Tomasz: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?”

Odpowiedział mu Jezus: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”.

Odsuwamy od siebie tę myśl najdalej, jak się tylko da! Nie dopuszczamy do siebie świadomości, że kiedyś przyjdzie ten – jak mówimy w jednej z modlitw – dzień ostatni ziemskiej drogi. Nie myślimy o tym na co dzień. Żyjemy szybko, bardzo szybko – jak zwariowani, ciągle dokądś pędzimy, ciągle jesteśmy zajęci, zaaferowani koniecznością zrobienia czegoś „na wczoraj”. Gdzie tam jest miejsce albo czas na myślenie o śmierci?!

I nawet ci, którzy aż tak bardzo nie pędzą, a raczej pędzą swój żywot sennie i leniwie – nie zawsze niestety na trzeźwo – także raczej nie biorą pod uwagę zbliżającego się nieuchronnie dnia śmierci. Bo gdyby o nim pomyśleli, to może wzięliby się w garść i nie marnowali życia…

Dopiero kiedy już wiele lat człowiek przeżyje na tym świecie, a jeszcze doświadczy chorób i cierpień, wtedy zaczyna o tym myśleć. Ale też raczej nie wypatruje specjalnie tego dnia – raczej woli go odsuwać, za wszelką cenę chcąc przedłużyć swoje ziemskie życie choćby trochę…

Dlatego dobrze, że Kościół – który ciągle przypomina nam, że nasza prawdziwa Ojczyzna jest w Niebie, a nie tu, na ziemi – daje nam takie szczególne dni, jak ten dzisiejszy i jak te dni najbliższe, aby mocniej, niż zwykle, dotrzeć do nas z prawdą o przemijaniu.

Już wczorajszy dzień – chociaż uczciwie trzeba przyznać, że podkreślano w mediach, iż chodzi o Uroczystość Wszystkich Świętych – wprowadził nas w atmosferę refleksji, a obecność na cmentarzach tak wielu ludzi z pewnością przynajmniej niektórym uświadomiła, że kiedyś pojawią się tam także i ich groby… Owszem, nie wszyscy dopuścili do siebie taką myśl i dobrze wiemy, że byli tacy, którzy w pędzie „zaliczali” kolejne cmentarze, stawiając sobie za punkt honoru zapalenie jak największej ilości lampek i zniczy, w ogóle przy tym nie myśląc o śmierci, o wieczności, o zbawieniu… Tak, wiemy, że byli i tacy.

Ale mamy prawo wierzyć, że w sercach wielu ludzi – może nawet większości – jednak pojawiła się jakaś refleksja, choćby najmniejsza, że coś znaczy to miejsce, coś znaczą te groby… I że nasze życie na ziemi kiedyś dobiegnie kresu. A potem?…

Właśnie… Nie wiemy, jak poszczególni ludzie, obecni wczoraj i dzisiaj – i w najbliższych dniach – na cmentarzach, odpowiadają na to pytanie: Co potem?… Co po śmierci?… Zapewne, nawet ci, którzy uważają się za niewierzących i tak się przedstawiają, raczej nie odważą się powiedzieć ze stuprocentową pewnością, że po śmierci na pewno nic nie ma… Może tak oficjalnie mówią, ale kiedy zostaną sam na sam ze sobą i swoim sumieniem, to raczej gdzieś tam w głębi serca zrodzi się wątpliwość: Czy aby na pewno nic nie ma?… A jeśli się okaże, że jednak coś – lub ktoś – jest?… To co wówczas?…

Pewnie takie dylematy rodzą się w ludzkich sercach, szczególnie w tych obecnych dniach, kiedy tyle się mówi o śmierci i przemijaniu, że nie sposób tego tematu zupełnie nie podjąć, udając, że nic się nie dzieje, nie ma o czym mówić, nie ma sprawy. Owszem, jest sprawa! Jest sprawa życia wiecznego, sprawa wiecznego zbawienia!

My, wierzący w Chrystusa, przyjmujemy jako dar Jego słowo, w którym mówi nam dziś o tym, co będzie z nami – co będzie z innymi – po śmieci. I chociaż na co dzień my także nie myślimy za często o kresie naszej ziemskiej wędrówki, to jednak nie odsuwamy zupełnie od siebie tej myśli. Szczególnie właśnie w tych dniach.

I nie ograniczamy naszej aktywności tylko do postawienia kilku zniczy czy położenia kilku wieńców, ale ofiarujemy naszym Zmarłym to, na co oni naprawdę liczą i czekają: naszą modlitwę; Komunię Świętą, ofiarowaną w ich intencji; ofiarowane odpusty…

Na szczęście, także i poza tymi dniami o naszych Zmarłych pamiętamy, wszak najwięcej intencji, jakie zgłaszamy do odprawienia Mszy Świętej, to intencje za Zmarłych. I dobrze, że tak jest, że pamiętamy choćby o rocznicy ich śmierci i tak bardzo zabiegamy, aby dokładnie w tym dniu, czy w jego pobliżu, Msza Święta była za nich ofiarowana. Naprawdę, bardzo dobrze, że tak jest! Dobrze, że o naszych Zmarłych ciągle pamiętamy – bardzo dobrze!

Bo wówczas mamy prawo oczekiwać, że i o nas ktoś będzie kiedyś pamiętał. Mamy prawo tego oczekiwać – zwłaszcza, jeżeli naszym Dzieciom i Wnukom damy dobry przykład i nauczymy ich modlitwy za Zmarłych.

Moi Drodzy, nigdy nie zaniedbajmy tej naszej pięknej troski o Zmarłych! Nigdy nie przestańmy modlić się za nich, ofiarować Mszy Świętych, ofiarować w ich intencji Komunii Świętych, pisać kartem wypominkowych, odmawiać w ich intencji Różańca i Koronki do Miłosierdzia Bożego, odwiedzać z modlitwą ich grobównigdy tego nie zaprzestańmy! Bądźmy zawsze z nimi!

Bo w ten sposób tworzymy fantastyczną wspólnotę miłości i wiary! Kościół Pielgrzymujący – czyli ten, na ziemi – łączy się z Kościołem Cierpiącym, tym w Czyśćcu. Ale i tym Triumfującym, czyli tym w Niebie. Jesteśmy wszyscy jednym Kościołem, jedną Rodziną wierzących, jedną Rodziną dzieci Bożych.

Dlatego wsłuchajmy się uważnie w słowa dzisiejszych czytań – niech one nam uświadomią, jaka jest nasza droga i jak tą drogą powinniśmy podążać, aby dotrzeć do celu. A celem naszym wszystkich ziemskich dążeń i pragnień, celem naszego wszelkiego działania w doczesności – jest szczęśliwa wieczność: wieczne zbawienie.

To po to codziennie rano wstajemy i zabieramy się za spełnianie naszych obowiązków – często naprawdę niełatwych – żeby po osiągnięciu poszczególnych mniejszych celów, jakie sobie wyznaczamy na kolejnych etapach życia, osiągnąć ten cel ostateczny: wieczne zbawienie. To po to właśnie dzieje się to wszystko, co się w naszym życiu dzieje.

My nieraz, szczególnie w chwilach wielkiego zmęczenia, zdenerwowania, czy może w obliczu niepowodzeń lub doraźnych porażek, mówimy sobie: A po co mi to wszystko? Po co ja się szarpię, po co ja się tak męczę, po co ja to wszystko robię – po co to wszystko? A właśnie po to, by na końcu osiągnąć zbawienie.

Ci, którzy przed nami odeszli, też po to żyli. I jedni już szczęście wieczne osiągnęli, inni jeszcze nie. Za tych drugich my dzisiaj się modlimy, aby i oni wreszcie doszli do celu – prawdziwego celu swego życia. Módlmy się żarliwie i z wielką miłością. Nie omińmy żadnej, nawet najmniejszej okazji, aby im swą pomoc okazać.

A wtedy na pewno – ktoś kiedyś pomodli się i za nas…

6 komentarzy

  • Stając przed grobami swoich bliskich w minionych dniach, uświadomiłam sobie mocno to, że jeszcze żyję mając 70lat, to wielki dar od Boga. Siostra zmarła mając 39lat, brat zmarł mając 67 lat. Więc z tej perspektywy patrząc myślę o śmierci jako o czymś bliskim, nieuniknionym. Czy mnie przeraża, raczej nie, bo spotkam się się z moim Zbawicielem Jezusem. Ufam, że Bóg da cierpienie na miarę mojej wrażliwości na ból, wierzę że będzie przy mnie Maryja i Jej i mój Oblubieniec , Duch Święty.
    Ps. Tatuś zaś umarł mając 86lat a Mama 96 lat. Wieczny odpoczynek racz dać im Panie, a Światłość wiekuista niechaj im świeci na wieki wieków. Niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen.

    • Ja zapewne patrzę na to inaczej, bo moi Rodzice żyją, i Rodzeństwo, i Bliscy… Inaczej natomiast patrzy się na te sprawy, kiedy trzeba stanąć nad grobem Najbliższych… Dlatego uważam za swoją absolutną konieczność modlić się za wszystkich Zmarłych – razem z Ich Bliskimi, którzy ich opłakują i wspominają…
      xJ

  • W mojej parafii dziś była msza na cmentarzu, więc można było być i na mszy i na cmentarzu jednocześnie. Uczestniczyło dużo osób. Ksiądz Michał przypomniał uczestniczącym osobom o odpustach za zmarłych.
    Dobrze jest pamiętać o wypominkach i wspólnie pisać z dziećmi.
    W rodzinie mojego męża też jest podobnie jak u Ani, bo już nie żyje jego siostra i dwóch braci młodszych od niego. Niech odpoczywają w pokoju.
    Wiesia.

    • Prawdę mówiąc, nie jestem wielkim zwolennikiem Mszy Świętych na cmentarzach. Zwykle sporo osób wtedy nie uczestniczy w nich w pełni, stojąc przy grobach swoich bliskich i rozmawiając w najlepsze. Albo pisząc smsy… Dlatego uważam, że Mszę Świętą lepiej odprawić w kościele, a na cmentarz pójść z procesją…
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.