Wielu uwierzyło w Jezusa…

W

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Kamil Lewczuk, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Pan dam Mu zawsze doświadczać swojej bliskości! Zapewniam o modlitwie!

I Was wszystkich, moi Drodzy, proszę o modlitwę oraz dzieła pokutne, podejmowane w możliwym dla siebie zakresie. Raz jeszcze zachęcam – z zachowaniem koniecznych środków ostrożności – do odbycia Spowiedzi Świętej i przyjęcia Komunii Świętej. Zachęcajmy się nawzajem do tej intensywnej modlitwy! Szczególnie zachęcajmy tych, którzy jeszcze nie odczytują w tym, co się dzieje, Bożego wołania o nawrócenie.

Przyzywajmy wstawiennictwa Najświętszej Maryi Panny, naszych Świętych i Błogosławionych, ale też naszych Zmarłych, dla których módlmy się o wieczne zbawienie. Przyzywajmy szczególnego wstawiennictwa Świętego Jana Pawła II (kiedy zbliża się setna rocznica Jego urodzin) i Prymasa Tysiąclecia, Kardynała Stefana Wyszyńskiego (także w obliczu zbliżającej się Beatyfikacji, która oby mogła odbyć się bez przeszkód).

Módlmy się o przeżycie Świąt Paschalnych w radości – niech będą one wielkim triumfem Jezusa Chrystusa zmartwychwstałego!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wielki Poniedziałek,

6 kwietnia 2020.,

do czytań: Iz 42,1–7; J 12,1–11

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

To mówi Pan: „Oto mój sługa, którego podtrzymuję, wybrany mój, w którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na nim spoczął; on przyniesie narodom Prawo. Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku. On z mocą ogłosi Prawo, nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy”.

Tak mówi Pan Bóg, który stworzył i rozpiął niebo, rozpostarł ziemię wraz z jej plonami, dał ludziom na niej dech ożywczy i tchnienie tym, co po niej chodzą:

Ja, Pan, powołałem cię słusznie, ująłem cię za rękę i ukształtowałem, ustanowiłem cię przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami je otarła. A dom napełnił się wonią olejku.

Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który Go miał wydać: „Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?” Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano.

Na to Jezus powiedział: „Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, ale Mnie nie zawsze macie”.

Wielki tłum Żydów dowiedział się, że tam jest; a przybyli nie tylko ze względu na Jezusa, ale także by ujrzeć Łazarza, którego wskrzesił z martwych. Arcykapłani zatem postanowili stracić również Łazarza, gdyż wielu z jego powodu odłączyło się od Żydów i uwierzyło w Jezusa.

Zabierając się do przygotowania dzisiejszego rozważania, zacząłem sobie czytać rozważanie z Wielkiego Poniedziałku sprzed roku. A było to 15 kwietnia 2019 roku. Tamto rozważanie zaczęło się od takich słów:

Sytuacja coraz bardziej staje się napięta… A może lepiej powiedzieć: szczególna, w jakiś sposób uroczysta… Do takiego przekonania możemy dojść, słuchając dzisiejszych czytań mszalnych, ale też w ogóle – czytań z tych dni.

Atmosfera – tak po ludzku sądząc – staje się napięta, bo wokół Jezusa coraz bardziej zacieśnia się krąg nienawiści, wrogości i zdrady, zapadają już pierwsze postanowienia o Jego straceniu – takie doraźne wyroki, wydawane przez starszyznę żydowską, w czasie kolejnych ich rozmów na Jego temat – a i Jezus sam coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje.

W tym sensie można mówić o napięciu, my byśmy jeszcze powiedzieli o obawie, a wręcz o strachu, bo kiedy człowiek widzi, że otoczenie tak właśnie reaguje, kiedy na przykład zaczyna odbierać – w dzisiejszych naszych realiach – głuche lub anonimowe telefony z pogróżkami, albo w inny sposób jest zastraszany, wówczas zwyczajnie zaczyna się bać o swoje życie. Bo któż by się nie bał?…

Człowiek wychodzi z domu i nie wie, czy do niego wróci, bo nagle ktoś napadnie go i ugodzi nożem, albo też okaże się, że padnie ofiarą „zbiorowego samobójcy”, który w swoim czasie grasował także w naszym kraju… Człowiek zwyczajnie obawia się o swoje życie, chociaż tak naprawdę nie wie, co go czeka – czy w ogóle coś złego go czeka. Bo równie dobrze może się okazać, że nic złego go nie spotka, gdyż sytuacja jakoś się wyciszy i wyprostuje, a on sam odzyska spokój.”

Tak pisałem przed rokiem, w odniesieniu do Bożego słowa. Któż wtedy mógł przypuszczać, że za rok, w Wielki Poniedziałek, słowa tego rozważania będą tak bardzo aktualne, chociaż w inny sposób, niż wówczas. Dzisiaj bowiem odnosimy wrażenie, że sytuacja jakoś wymyka się nam z rąk – właściwie, to już od samego początku się wymknęła – bo nie wiemy, w którą stronę i w jakim tempie wszystko pójdzie.

Co gorsze, obok wzrastającej liczby zakażonych i zmarłych, wzrasta też panika, w jakiś sposób podsycana przez media, informacjami utrzymywanymi nierzadko w tonie sensacji. Sporadycznie natomiast słyszymy głosy nadziei, wynikającej przede wszystkim z wiary w moc Bożą, która jest przecież nieograniczona! Przecież jeżeli Bogu spodoba się, to może rozwiązać problem z dnia na dzień. Jeżeli jednak uzna, że większy pożytek duchowy będzie dla nas z tego, aby nas jeszcze potrzymać w tym stanie oczyszczenia, to może to uczynić – to Jego moc i Jego władza!

A może właśnie wolą Pana jest, abyśmy ten Wielki Tydzień przeżyli nie tylko na sposób liturgiczny, czyli przeżywając w sposób duchowy cierpienia Jezusa, ale aby one stały się także naszymi osobistymi przeżyciami: poprzez doświadczenie tego, czego Jezus wówczas doświadczył, czyli samotności, lęku, zagrożenia ze strony wroga (w naszym przypadku – niewidzialnego), coraz bardziej napinającej się sytuacji i tego pytania, które nam towarzyszy od początku: jak długo jeszcze?…

Bo pytamy samych siebie: Czy – wychodząc z domu – wrócę bezpiecznie, czy złapię zakażenie? A może tak naprawdę w moim otoczeniu nic mi nie grozi? Tylko skąd to wiedzieć?… Zwłaszcza – żeby to jeszcze raz podkreślić – gdy ciągle „wałkowane” informacje i komentarze, przewidywania i ekspertyzy, jedynie odbierają nadzieję…

A Jezus – jak słyszymy w dzisiejszej Ewangelii – pomimo tej napinającej się wokół Niego atmosfery i pomimo tego, że doskonale wiedział, co Go czeka, zachowuje całkowity spokój! Totalny pokój serca! On wie, że jest w rękach swego Ojca i Jego wolę wypełnia. Dlatego ufa Mu bezgranicznie – i dlatego realizuje, krok po kroku, kolejne działania zbawcze, wypowiada też kolejne słowa pouczenia.

Prośmy Go dzisiaj, aby wysłuchał naszych modlitw, które tak intensywnie w tych dniach zanosimy i przyniósł pokój naszym sercom. Niech w tym Wielkim Tygodniu, kiedy to coraz bardziej brał na siebie cierpienie za zbawienie świata – aż do jego kulminacyjnego punktu, na Kalwarii – zechce raz jeszcze wziąć na swe barki nasze cierpienia, a nam przywrócić pokój i spokój, radość i nadzieję.

Niech spełnią się słowa Proroka, wypowiedziane w pierwszym czytaniu o Słudze Jahwe: Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku.

Pełni wielkiej ufności w moc Bożą, raz jeszcze wołamy: Dla bolesnej Męki Twego Syna – Ojcze Przedwieczny – miej miłosierdzie dla nas i całego świata…

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.