Wejdźmy na Kalwarię…

W

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Weronika Kowalska, a imieniny przeżywa Michał Pieńkowski – oboje należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Życzę Im wszelkiego Bożego błogosławieństwa i zapewniam o modlitwie!

Dzisiaj także przeżywamy dziesiątą rocznicę Dramatu Smoleńskiego. Niech Pan sprawi, że prawda o tym wydarzeniu zostanie dokładnie wyjaśniona, a samo wydarzenie przyniesie błogosławione owoce naszej Ojczyźnie. Oby zaowocowało zgodną narodową…

Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękuję za wyjątkowo dużo życzeń, które wczoraj – drogą smsową, telefoniczną, mailową, blogową i osobistą – dotarło do mnie z okazji Wielkiego Czwartku. Jak zapewniałem wczoraj Wszystkich, tak i dzisiaj zapewniam, że znakiem mojej wdzięczności jest stała modlitwa za tych, którzy mi dobrze życzą i którzy – przez swoją modlitwę, życzliwość i wsparcie – pomagają mi być księdzem.

Także wczorajszą Mszę Świętą Wieczerzy Pańskiej, sprawowaną w mojej rodzinnej Parafii – Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Białej Podlaskiej – ofiarowałem w tej intencji. Raz jeszcze – bardzo dziękuję!

Dodam tylko, że Sanktuarium prowadzi obecnie transmisję on–line z codziennych liturgii Triduum Paschalnego – jak wiele innych Parafii. Dzisiaj o godzinie 18:00.

Moi Drodzy, ponieważ dzisiaj jest piątek, a słówko z Syberii tym razem było w środę, więc dzisiaj zamieszczam rozważania Drogi Krzyżowej – gdyby ktoś chciał z niej skorzystać. A są to rozważania dla mnie wyjątkowe – ale mamy czas wyjątkowy i dzień dzisiaj jest wyjątkowy!

Są to bowiem rozważania, które tworzyłem w czasie pobytu w Ziemi Świętej w 2010 roku i tam je przeprowadziłem, na szlaku TAMTEJ Drogi Krzyżowej, a potem, po dopracowaniu, raz jeszcze wygłosiłem je w czasie drugiego pobytu w Ziemi Świętej, w roku 2012.

Jak zauważycie, słowem – kluczem tych rozważań jest słowo TUTAJ. Tak nas bowiem w roku 2010 wprowadził w całe pielgrzymowanie Ojciec Tomasz Kowalski, franciszkanin, nasz Przewodnik. Powiedział, że jesteśmy TUTAJ, gdzie się to wszystko także historycznie dokonało. Idziemy śladami Jezusa – krok po kroku. Zapraszam Was zatem, moi Drodzy, abyśmy sercem tam dzisiaj pielgrzymowali i przeszli szlakiem TAMTEJ Drogi Krzyżowej – w naszym TUTAJ…

Na głębokie przeżywanie dzisiejszego dnia i całego Świętego Triduum Paschalnego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wielki Piątek,

10 kwietnia 2020.,

do czytań: Iz 52,13–53,12; Hbr 4,14–16;5,7–9; J 18,1–19,42

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Oto się powiedzie mojemu Słudze, wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo. Jak wielu osłupiało na Jego widok – tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi, tak mnogie narody się zdumieją, królowie zamkną przed Nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i pojmą coś niesłychanego. Któż uwierzy temu, cośmy usłyszeli? na kimże się ramię Pańskie objawiło?

On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.

Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie.

Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich. Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich.

Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje Jego losem? Tak! Zgładzono Go z krainy żyjących; za grzechy mego ludu został zbity na śmierć. Grób Mu wyznaczono między bezbożnymi, i w śmierci swej był [na równi] z bogaczem, chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy i w Jego ustach kłamstwo nie postało.

Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy, ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie.

Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz, za to, że Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A On poniósł grzechy wielu, i oręduje za przestępcami.

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Mając więc arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę w stosownej chwili.

Chrystus bowiem z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.

A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

MĘKA NASZEGO PANA JEZUSA CHRYSTUSA WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Po wieczerzy Jezus wyszedł z uczniami swymi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: „Kogo szukacie?” Odpowiedzieli Mu: „Jezusa z Nazaretu”. Rzekł do nich Jezus: „Ja jestem”. Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: Ja jestem, cofnęli się i upadli na ziemię.

Powtórnie ich zapytał: „Kogo szukacie?” Oni zaś powiedzieli: „Jezusa z Nazaretu”. Jezus odrzekł: „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść”. Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś. Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: „Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?”

Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza. Był on bowiem teściem Kajfasza, który owego roku pełnił urząd arcykapłański. Właśnie Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród.

A szedł za Jezusem Szymon Piotr razem z innym uczniem. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec arcykapłana, podczas gdy Piotr zatrzymał się przed bramą na zewnątrz. Wszedł więc ów drugi uczeń, znany arcykapłanowi, pomówił z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna rzekła do Piotra: „Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka?” On odpowiedział: „Nie jestem”. A ponieważ było zimno, strażnicy i słudzy rozpaliwszy ognisko stali przy nim i grzali się. Wśród nich stał także Piotr i grzał się.

Arcykapłan więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: „Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem.” Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: „Tak odpowiadasz arcykapłanowi?” Odrzekł mu Jezus: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?” Następnie Annasz wysłał Go związanego do arcykapłana Kajfasza.

A Szymon Piotr stał i grzał się. Powiedzieli wówczas do niego: „Czy i ty nie jesteś jednym z Jego uczniów?” On zaprzeczył mówiąc: „Nie jestem.” Jeden ze sług arcykapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, rzekł: „Czyż nie ciebie widziałem razem z Nim w ogrodzie?” Piotr znowu zaprzeczył i natychmiast kogut zapiał.

Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do pretorium, aby się nie skalać, lecz aby móc spożyć Paschę. Dlatego Piłat wyszedł do nich na zewnątrz i rzekł: „Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi?” W odpowiedzi rzekli do niego: „Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy Go tobie.” Piłat więc rzekł do nich: „Weźcie Go wy i osądźcie według swojego prawa.” Odpowiedzieli mu Żydzi: „Nam nie wolno nikogo zabić.” Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć.

Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa rzekł do Niego: „Czy Ty jesteś Królem żydowskim?” Jezus odpowiedział: „Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?” Piłat odparł: „Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił?”

Odpowiedział Jezus: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd.” Piłat zatem powiedział do Niego: „A więc jesteś królem?” Odpowiedział Jezus: „Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu.” Rzekł do Niego Piłat: „Cóż to jest prawda?”

To powiedziawszy wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego więźnia. Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił Króla żydowskiego?” Oni zaś powtórnie zawołali: „Nie tego, lecz Barabasza!” A Barabasz był zbrodniarzem.

Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować. A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: „Witaj, królu żydowski!” I policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: „Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy.”

Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: „Oto Człowiek.” Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!” Rzekł do nich Piłat: „Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy.” Odpowiedzieli mu Żydzi: „My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym.”

Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa: „Skąd Ty jesteś?” Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do Niego: „Nie chcesz mówić ze mną? Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzą Ciebie ukrzyżować?” Jezus odpowiedział: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie.” Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: „Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi.”

Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata. Był to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów: „Oto król wasz!” A oni krzyczeli: „Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!” Piłat rzekł do nich: „Czyż króla waszego mam ukrzyżować?” Odpowiedzieli arcykapłani: „Poza Cezarem nie mamy króla.” Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano.

Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski. Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: „Nie pisz: Król Żydowski, ale że On powiedział: Jestem Królem Żydowskim.” Odparł Piłat: „Com napisał, napisałem.”

Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: „Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć.” Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze.

A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój.” Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja.” I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: „Pragnę.” Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: „Wykonało się!” I skłoniwszy głowę oddał ducha.

Ponieważ był to dzień Przygotowania, aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat – ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem – Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani.

Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kość jego nie będzie złamana. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebili.

Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania.

A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu.

W dzisiejszej liturgii Słowa, zanim usłyszymy opis Męki Pańskiej, w drugim czytaniu, z Listu do Hebrajczyków, padają takie słowa: Mając więc arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę w stosownej chwili.

On, który wziął na swe ramiona krzyż, aby potem zawisnąć na ramionach tego krzyża, doskonale wie o wszystkich naszych krzyżach. I może szczególnie w chwilach próby, chwilach cierpienia, pytamy, dlaczego na to pozwala? Może nawet niektórzy – mocno dotknięci rozmaitymi doświadczeniami i problemami – powiedzą, że zamiast tak współczuć, to powinien pomóc, skoro jest to w Jego mocy.

A jednak szczególnie dzisiejszy dzień uświadamia nam, że Pan chce wejść w historię człowieka w taki właśnie sposób. Pan wchodzi w historię człowieka wolnego, który tak właśnie zagospodarował swoją wolność, że potraktował ją jako wolność od Boga, od Jego przykazań, od Jego świętej woli. I w ten sposób popadł w największą niewolę. I Jezus w tę właśnie wolność człowieka chce wejść, aby ją uczynić prawdziwą.

Tak bardzo liczy się z człowiekiem, tak bardzo go kocha, że nie chce go zniszczyć, nie chce mu wywracać życia, ale decyduje się na złożenie ofiary z własnego życia, aby człowiek – cały czas, w sposób wolny – do Niego powrócił… Czy nie mógłby tego swego celu i pragnienia osiągnąć Jezus prościej? Mógłby. Z całą pewnością. Ale On chce nam pokazać, jak bardzo nas kocha i jak Mu bardzo na nas zależy, dlatego zgodził się na wejście w cały los człowieka – z wyjątkiem grzechu.

I dlatego może współczuć – co w przypadku Jezusa nie oznacza płytkiej i potocznej formułki, wygłaszanej przy okazji pogrzebu, ale prawdziwe współ–odczuwanie, przeżywanie razem z człowiekiem jego losu… I – na szczęście dla nas – uświęcanie tego losu! To takie wyjątkowo mocne i skuteczne współczucie, bo nie polega – wbrew samemu temu określeniu – jedynie na uczuciu, ale na skutecznej pomocy. To Jezusowe współczucie – to ostatecznie nasze zbawienie.

Dlatego dzisiaj – wstępując razem z Jezusem na Kalwarię – uchwyćmy się mocno Krzyża! Uchwyćmy się całym sercem! Bo tylko on jest naszą nadzieją – Krzyż Chrystusa! I ani na moment nie traćmy nadziei! Ani na moment!

Pamiętajmy, że Jezus na ten krzyż wstąpił, ale na nim nie pozostał! On zwyciężył dramat śmierci. On zmartwychwstał. Jednak droga do Zmartwychwstania wiodła – i dzisiaj wiedzie – przez Kalwarię i przez Krzyż! Nie ma innej drogi, nie ma innego chrześcijaństwa! Tylko to, które przez Krzyż – wiedzie do Niedzielnego Poranka.

W pełni zatem przeżyjmy dzisiaj z Jezusem Kalwarię, abyśmy mogli już wkrótce w pełni uradować się pustym Grobem…

DROGA KRZYŻOWA

ŚLADAMI JEZUSA – TUTAJ…

To było tutaj! Dokładnie tutaj!

Dwa tysiące lat temu…

Było tak, jak dzisiaj –

ruch, harmider, stragany, przekupnie…

A środkiem tego wszystkiego

kordon żołnierzy prowadził

trzech skazańców.

Cóż szczególnego? Częsty to widok –

jakichś trzech łotrów skazali za przestępstwa.

Żaden to wyjątkowy widok na tej drodze.

Prowadzą ich? A niech prowadzą!

Nie pierwsi oni – i nie ostatni!

Można im co najwyżej krzyknąć coś plugawego…

Tak dla rozrywki!

Im i tak w końcu to wszystko jedno…

Ale dla nas ważniejsze są nasze sprawy,

nasze kramy, interesy, klienci!

A tamtych – niech prowadzą!

To w końcu ich problem!

Oni zawinili – zostali skazani!

Logiczne? Rzecz jasna! Wszystko to logiczne!

Jednak – czy na pewno?…

Drogi Krzyżowe w naszych kościołach

dostojne są i patetyczne.

Prowadzą je biskupi, kapłani…

A w rzymskim Koloseum podąża sam Papież!

Na ulicach miast naszych

dostojne persony

uroczyste wygłaszają perory rozważań!

Jakby chodziło o inną uroczystość –

jakby to był korowód weselny!

A tak naprawdę – było tak, jak tutaj –

szaro i tłoczno, brudno i plugawo,

ordynarnie i strasznie…

Tak wyglądała tamta jedyna,

tamta prawdziwa –

Droga Krzyżowa!

Tutaj…

Więc może dobrze, że dano nam z Góry

łaskę, by być tutaj – łaskę, by iść tutaj!

Tak, jak wtedy!

Bo stąd powrócimy do życia szarzyzny

i codzienności

tak brutalnie realnej, że nieraz aż boli!

Więc ta brutalnie realna

Krzyżowa Droga

może być natchnieniem

i jednak – jednak światłem…

Oby nim była – oby zajaśniała

blaskiem nadziei!

Niech tak się stanie! Niech się stanie! Amen

Ojcze nasz…

Stacja 1

Jezus skazany na śmierć

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – zapadł straszny wyrok:

Na krzyż z Nim! Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!

Jeszcze gdzieś tu pobrzmiewa

echo owych wrzasków

i zimny głos Piłata:

Macie – co chcecie! Ukrzyżujcie!

Przedziwny to sąd – przedziwny trybunał!

I wyrok przedziwny – tak bardzo, że aż strach!

Człowiek uroczyście

i w majestacie prawa

odrzucił Boga! Osądził! Skazał!

Na krzyż z Nim!

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Czy jednak tylko tutaj? I tylko wtedy?

A czyż ten wyrok nie zapada

także dziś – codziennie –

w tylu miejscach świata,

gdzie Jezus może nawet nie jest

wrogiem czy przeszkodą,

ale jest niepotrzebny! Tak po prostu – niemodny!

Nie na nasze czasy!

Więc idzie biedny, samotny

pomiędzy kramikami dzisiejszych przekupniów:

pomiędzy wieżowcami, blokami, biurowcami,

w zgiełku ulicy, trącany przez przechodniów,

na próżno chcąc coś powiedzieć,

nauczyć, przypomnieć…

Kto Go dzisiaj posłucha?

Kogo On obchodzi,

kiedy ludzie tyle spraw mają i problemów własnych!

Na te baśnie czas przyjdzie na emeryturze –

teraz trzeba pędzić, trzeba się dorobić,

zaistnieć, wygrać życie, swój czas wykorzystać!

Jezu odrzucony! Jezu zapomniany!

Zagubiony w wielkim mieście!

Jezu niemodny! Boże niepotrzebny!

Jezu mój kochany! – zmiłuj się nad nami…

Ojcze nasz…

Stacja 2

Jezus bierze krzyż na ramiona

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – na ramię włożyli

twardą ciężką belkę

poziomą od krzyża!

Nic ten obraz nie miał w sobie

z romantyzmu i tkliwości

tylu pobożnych wizerunków,

na których to Jezus,

niczym na spacerze,

krzyż „ot – tak – sobie” niesie

jak urzędnik teczkę…

Tutaj było inaczej! Zupełnie inaczej!

On już ledwo żywy – i krew, i pot, i kurz drogi,

a belka taka ciężka

że się pod nią słaniał

i rady nie dawał, ale jednak kroczył –

po tej trudnej drodze…

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Czy jednak tylko tutaj? I tylko wtedy?

Czy dzisiaj nie ma takich,

którzy ciężar krzyża

z lubością wkładają

na ramiona innych?

Czy dziś nie ma takich,

którzy są dla innych – straszliwym ciężarem?

To ci, co w nałogach, to ci, co są trudni

i w jakikolwiek sposób innym dolegają…

A nic zmienić nie chcą – bo wciąż mają rację

i wolno im wszystko! I wszyscy są dla nich…

Jezu, krzyż dźwigający – tutaj przed wiekami

a dziś w tylu ludziach –

dodaj im swej mocy, by się nie ugięli!

Boże utrudzonych, Boże obciążonych,

Boże tych, którym ciężko i którzy nieraz

już rady nie dają –

Jezu krzyż dźwigający,

Jezu mój kochany! – zmiłuj się nad nami…

Ojcze nasz…

Stacja 3

Pierwszy upadek Jezusa pod ciężarem krzyża

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – upadł!

Upadł pod ciężarem!

Już nie dał rady… Myśleli, że skonał…

To już ponad siły…

Przecież tyle przeszedł, tyle już wycierpiał,

a jeszcze tyle drogi pozostało!

Upadł! Upadł w pyle drogi –

dotknął ziemi! Tak nisko, pokornie jak sługa…

Ale powstał! Zebrał wszystkie siły,

spojrzał na cel drogi –

spojrzał na człowieka, którego miał zbawić

i powstał!

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Czy jednak tylko tutaj? I tylko wtedy?

Przecież i dzisiaj ludzie upadają –

upadają tak często – pod ciężarem grzechów…

On powstał, by iść dalej!

A ilu nie wstaje?

Ilu z upodobaniem trwa w swoim upadku?

Jezu upadający, ale powstający!

Boże sponiewierany, leżący pod krzyżem!

Boże ludzi słabych! Boże ludzi grzesznych!

Daj siły, by zawsze z grzechów swych powstawać…

Nie pozwól choćby chwilę trwać w upadku grzechu,

lecz pokaż cel drogi i daj moc powstania –

Jezu upadający, ale powstający!

Boże przytłoczony, lecz wewnętrznie wolny,

Jezu mój kochany! – zmiłuj się nad nami…

Ojcze nasz…

Stacja 4

Jezus spotyka swoją Matkę

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – spotkali się…

Spotkali się wzrokiem – serca się spotkały!

Słów nie było żadnych – bo i cóż tu mówić?

O czym tu dyskutować?

Jak pocieszać? Kto – kogo?

Tutaj słów nie potrzeba, bo miłość prawdziwa

Syna do Matki

i Matki do Syna –

wszystko powiedziała, wszystko wyraziła,

zamykając bezmiar przeżyć

w bolesnym spojrzeniu…

Oni się rozumieli… I wiedzieli wszystko –

wszystko, co w takiej chwili wiedzieć należało.

Syn i Jego Matka,

Matka i Jej Syn.

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Czy jednak tylko tutaj? I tylko wtedy?

Jakże dziś wiele rodzin –

ojców, matek i dzieci –

może dać świadectwo prawdziwej miłości!

Jak wiele jeszcze rodzin, w których miłość szczera

buduje codzienność pomiędzy bliskimi!

Ale jak wiele również takich rodzin,

w których mimo mnóstwa słów wypowiedzianych –

brakuje miłości i porozumienia,

brakuje zgody, ciszy i słuchania…

A słów im więcej – tym bardziej są one

raniące i twarde –

spojrzenia zawistne, zaciśnięte zęby,

ból codzienności, wręcz nie do zniesienia!

Jezu, Synu Matki, z którą tak zwyczajnie

spotkałeś się tutaj bez słów, w wielkiej ciszy –

obdarz tą ciszą i ratuj rodziny,

w których nie ma zgody, miłości, oddania…

Jezu, Synu Maryi, Boże mój zbolały,

kochający w ciszy, bez słów i patosu…

Jezu tak cierpiący!

Jezu mój kochany! – zmiłuj się nad nami…

Zdrowaś Maryjo…

Stacja 5

Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – przymusili Szymona.

Wracał właśnie z pola,

niczego się nie spodziewał…

Był tak spracowany, cały dzień miał za sobą…

Traf chciał, że akurat

w miejscu, gdzie przechodził,

rozgrywały się dramatyczne sceny –

historii zbawienia.

Ale on tego nie wiedział,

on był zmęczony – po całym dniu pracy…

Dla niego najważniejszym było, by odpocząć!

A tu go przymuszają, by niósł krzyż Skazańca!

Za co? Dlaczego ja? Czy innych nie ma?

Wziął… poniósł… niechętnie… pod przymusem…

Chociaż mówią, że później zrozumiał,

co zrobił.

I był wdzięczny Bogu!

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Czy jednak tylko tutaj? I tylko wtedy?

A ileż to razy dzisiaj

człowiek zapędzony i zapracowany

nie widzi niczego poza czubkiem nosa,

poza swoim «dzisiaj», poza swoim «teraz»…

Jakże często dzisiaj człowiek człowiekowi

pomaga, gdy musi, lub – gdy się opłaca.

A jak mało serca jest w dawaniu innym –

nie tylko pieniędzy, albo choćby czasu!

Jak trudno dzisiaj dostrzec człowieka w potrzebie,

któremu wystarczyłaby drobina miłości –

chociażby drobina, ale z serca dana…

Jezu umęczony krzyżowym cierpieniem,

tak niechętnie wsparty przez Szymona pomoc,

Jezu, który jednak przyjąłeś i ten dar przymuszony –

naucz nas dawać więcej, zawsze więcej z siebie,

dawać zawsze chętnie i zawsze z miłością,

a nigdy z przymusu – nie daj «robić łaski»,

otwórz nasze serca!

Boże utrudzony, przez Szymona wsparty!

Jezu mój kochany! – zmiłuj się nad nami…

Ojcze nasz…

Stacja 6

Weronika ociera twarz Jezusowi

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – odważna dziewczyna

wybiegła z tłumu, przeszła przez kordony,

stanęła naprzeciw i z wielką miłością –

delikatnie, subtelnie, ze szczerym współczuciem –

po prostu twarz otarła…

Odważna dziewczyna!

Nie wiemy, kim była, nie znamy imienia,

wiemy, że odważna, serce dobre miała.

Czy dostrzegła Boga w obliczu Skazańca?

Nie wiemy!

Wiemy jednak to, że dostrzegła po prostu

cierpienie człowieka… Chciała tylko pomóc…

Człowiek ten zostawił w nagrodę dziewczynie

właśnie to Oblicze, które dostrzegła

i otarła…

Wypisał na chuście – wypisał w jej sercu

i w jej imieniu – vera icona – «prawdziwy obraz»,

«Oblicze prawdziwe»…

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Czy jednak tylko tutaj? I tylko wtedy?

Dzisiaj też nie brakuje ludzi silnych odwagą –

odwagą, by pomóc, by ulżyć w cierpieniu.

Dzisiaj też są tacy, którzy nieproszeni –

podejdą, pocieszą i rękę podadzą,

niczego za to nie chcąc i nie oczekując

nagrody, pochwały, czy też słów uznania –

ot, tak, z potrzeby serca…

Są na szczęście tacy także w naszych czasach!

Ale wielu i takich, którzy nic nie widzą,

których serca zimne, a oczy zamknięte

na potrzeby innych!

Jezu wsparty tak prosto i tak zwyczajnie

przez prostą dziewczynę – obdarz wszystkich ludzi

czułością jej spojrzenia i dobrocią serca,

aby w naszych czasach ludzie się wspierali

w dźwiganiu krzyża codziennej udręki!

Jezu krzyż dźwigający, Boże oszpecony,

a jednak tak piękny…

Jezu mój kochany! – zmiłuj się nad nami!

Ojcze nasz…

Stacja 7

Drugi upadek Jezusa

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – upadłeś raz drugi,

chociaż nikt nie zliczy ilości upadków…

Droga coraz cięższa – i krzyż coraz cięższy,

a sił coraz mniej, coraz trudniej dźwigać…

Upadasz… Nie dasz rady…

Czy jeszcze powstaniesz?

Czy jeszcze coś wykrzesasz pomimo cierpienia?

Tak! Jeszcze i tym razem – powstałeś!

Zwyciężyłeś! Zwyciężyłeś siebie! Jeszcze dałeś rady!

Chwała Najwyższemu! Bogu dzięki za to,

że jeszcze tym razem

wstałeś, by iść dalej…

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Czy jednak tylko tutaj? I tylko wtedy?

I dziś wielu upada – po raz drugi, i setny…

To ci, co trwają w grzechach, co trwają w nałogach.

To ci, co nie powstają, bo nie chcą,

nie widzą problemu, nie mają potrzeby…

To ci, którym dobrze trwać jest w ich upadku,

to ci, którzy już pogodzili się z błotem, w którym tkwią…

To ci, dla których upadek stał się czymś normalnym…

Ale to też ci, co chcą powstać

i którym zależy, i robią, co mogą –

lecz siły nie mają i tracą nadzieję,

bo grzech – przynajmniej teraz – wydaje się większy

od ich dobrej woli…

Jezu upadający drugi raz pod krzyżem,

Jezu zwycięski drugi raz na drodze –

daj pragnienie powstania z każdego upadku

i daj siły, by powstać, tym, co tego pragną!

Daj światło, zapał, siłę – do pracy nad sobą!

Jezu, co upadasz! Boże powstający!

Mój niezłomny Boże, mój Boże zwycięski!

Jezu mój kochany! – zmiłuj się nad nami…

Ojcze nasz…

Stacja 8

Jezus napomina płaczące niewiasty

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – stały i płakały

nad losem Skazańca…

Dobre miały serca i płakały szczerze,

ich kobieca dobroć łzy te wywołała.

I Jezus zechciał przyjąć ich współczucie,

z miłością spojrzał na nie, przyjął dobre słowa,

ale też z miłością wskazał, że nie tego

w tej chwili pragnie dla swego cierpienia…

Nie chce łez współczucia, nie chce zawodzenia,

chce przemiany serca, pragnie nawrócenia –

ich samych i ich dzieci.

Bo tylko nawrócenie i serca przemiana

sprawi, że lżej będzie krzyż okrutny dźwigać!

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Czy jednak tylko tutaj? I tylko wtedy?

I dzisiaj nie brakuje takich, którzy pomoc

potrafią okazać jedynie słowami.

I dzisiaj nie brakuje takich, którzy tylko

obiecać potrafią, słowo dać, deklarować,

lecz czyny ich daleko – czynów nie ma!

Są słowa – brak konkretu!

Są łzy, współczucie, lament, szloch, wzdychanie,

a brak konkretnych kroków, brak czynów, odwagi,

lub chęci, by coś zrobić, zamiast tylko mówić!

Jezu cierpiący pod ciężarem krzyża,

który jednak dostrzegłeś dobroć serc kobiecych –

daj nam wszelkie dobro wyrażać czynami,

konkretną postawą – zamiast słów bezmiaru!

Daj przekuć obietnicę – w miłość wypełnioną!

Miłość konkretną! Zrealizowaną!

Jezu, co napominasz płaczące niewiasty!

Boże, przez kobiety dobre opłakany!

Boże dobroć widzący,

Jezus mój kochany! – zmiłuj się nad nami…

Ojcze nasz…

Stacja 9

Trzeci upadek Jezusa

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – upadł…

Upadł po raz trzeci…

Myśleli, że już skonał, że już przyszedł koniec…

Zupełnie wyczerpany, bez siły, bez mocy –

już nie tylko Boskiej, ale nawet ludzkiej…

Myśleli, że przegrał, że wszystko utracił,

zaprzeczył wszystkiemu, czego dotąd uczył!

A On jednak powstał, powstał po raz trzeci,

wskazując swoim, jak można zwyciężać!

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Czy jednak tylko tutaj? I tylko wtedy?

I dzisiaj nie brakuje takich, których życie

naznaczone jest bólem trzeciego upadku…

Ludzie, którzy tracą nadzieję na przyszłość

już nie widzą sensu dalszego zmagania,

zdruzgotani życiem, zmęczeni wędrówką,

często mają wszystko – a bardzo są biedni…

I nie widząc światła na przyszłość dla siebie,

podejmują decyzję, by to wszystko skończyć.

Jezu nasz zwycięski, wstający z upadku

także tego trzeciego – ratuj zagubionych!

Wylecz ich z rozpaczy, wskaż drogi nadziei

i ukaż sens życia – i kroczenia dalej!

Jezu padający! – Jezu powstający!

Boże nasz zwycięski, chociaż zdruzgotany!

Jezu nasz – Nadziejo tych, co ciągle walczą!

Jezu mój kochany! – zmiłuj się nad nami…

Ojcze nasz…

Stacja 10

Jezus z szat odarty

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – z szat obdarty stanął,

zupełnie bezbronny, zawstydzony, w bólu –

bólu wewnętrznym, bólu ośmieszenia,

bólu zadanego przez oczy bezwstydne,

oczy podłe, straszne, oczy wrogie, ciekawskie!

A jednak – to też przeżył –

dopuścił do tego…

Przecierpiał okrutną mękę zawstydzenia,

sam zostając czystym, pozostając sobą,

chociaż nikt z otoczenia tego nie dostrzegał…

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Czy jednak tylko tutaj? I tylko wtedy?

I dzisiaj nie brakuje tych, co godność swoją

zniżają do dna nędzy i dna poniżenia!

I dzisiaj nie brakuje tych, co utracili

ludzki odruch godności, poczucie wielkości!

Jezu, czysty wewnętrznie, choć tak poniżony!

Ocal w nas dar czystości! Obroń przed małością,

przed upadkiem w grzechy tak dzisiaj powszechne!

Ocal dar czystości w małżeństwach, rodzinach,

prowadź narzeczonych drogami czystości,

ocal czystość wśród młodych, pokaż jej sens wszystkim,

którzy się pogubili wśród bezmiaru pokus!

Jezu, ratuj czystość! Ratuj naszą godność!

Obroń przed pornografią, zdradą, rozwiązłością!

Pokaż, że czystość piękna jest – i że ma wartość

także dzisiaj, w czasach – zda się – nowoczesnych!

Jezu zawstydzony, lecz wielki i piękny!

Boże poniżony, Boże ośmieszony!

Jezu zawsze czysty!

Jezu mój kochany! – zmiłuj się nad nami…

Ojcze nasz…

Stacja 11

Jezus przybity do krzyża

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – rytm miarowy młotów

wbijał gwoździe rdzawe

w przeguby i stopy…

Ból okrutny, ból straszny – gwoździ w splocie nerwów,

w czułym miejscu ręki…

Gwoździ, które miały

ciężar ciała utrzymać

Skazańca na krzyżu…

Ból okrutny, ból straszny –

nie pierwszy na tej drodze…

Ból szczególny, bo znaczył

zjednoczenie z krzyżem –

zjednoczenie pełne, wielkie, całkowite:

krzyż wpisał się w Niego

i On – stał się krzyżem!

Taka była cena wypełnienia misji –

misji odkupienia – zbawienia człowieka!

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Czy jednak tylko tutaj? I tylko wtedy?

I dzisiaj nie brakuje tych, co konsekwentnie

drogami wiary zdążają do celu,

wierni Krzyżowi – i Temu, co na nim,

wierni wyborowi raz dokonanemu

i ciągle czynionemu, gdy wybierać trzeba

między złem a dobrem –

w codziennej gonitwie…

Do ich grona my także chcemy się zaliczyć

czyniąc postanowienia konkretne z pielgrzymki,

z tej Drogi Krzyżowej

i z tego, co teraz dane nam jest przeżyć

w Ziemi Świętej – tutaj…

Jezu, pomóż w pracy, a postanowienia

staną się jej programem i kierunkiem drogi!

Daj nam siłę, wytrwałość, zapał i odwagę,

byśmy za Twym przykładem i przez Ciebie wsparci,

z krzyżem się zjednoczyli swoich obowiązków,

swoich cierpień i zmartwień – w biegu codzienności…

Daj nam wszystko wypełnić,

co postanawiamy!

Jezu u kresu drogi tak strasznie zmęczony!

Z krzyżem zjednoczony! Konsekwentny! Święty!

Wierny postanowieniu,

by człowieka zbawić –

Jezu nasz Zbawicielu, na krzyżu krwawiący!

Do krzyża przybity,

Jezu mój kochany! – zmiłuj się nad nami…

Ojcze nasz…

Stacja 12

Jezus oddaje życie na krzyżu

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – na krzyżu umierał,

otoczony miłością tych, którzy wytrwali

i złą ciekawością tych, co dla zabawy

przyszli tu, by się sycić widokiem cierpienia…

A jednak w tym momencie,

choć to spostrzec trudno,

wśród ogromu wrogości, przekleństw, odrzucenia,

zupełnie przegrany – zda się – i skończony,

Kapłan i Żertwa zarazem, na Ołtarzu Krzyża,

składał największą w dziejach,

w historii wszechświata

i wobec przyszłych wieków, czasów i pokoleń –

Ofiarę swego życia w dobre ręce Ojca –

za zbawienie człowieka, za nową nadzieję,

za szansę nawrócenia,

za zwycięstwo dobra!

Zechciał przegrać, by człowiek

mógł odtąd zwyciężać!

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Czy jednak tylko tutaj? I tylko wtedy?

I dzisiaj nie brakuje tych, co swojej życie

na ołtarzu ofiarnym składać się nie boją.

I dzisiaj nie brakuje takich, co odważnie

całych siebie oddają w imię wyższych celów.

Którzy życia nie szczędząc,

dają z siebie więcej, i więcej – z miłością!

Którzy nawet życia oddać się nie bali

po to, aby inni żyć mogli w wolności.

Przyjmij nasze dzięki za tych wszystkich ludzi

i za naszych zmarłych życie pracowite.

Przyjmij ich do siebie – razem z Dobrym Łotrem…

Niech usłyszą, że dzisiaj

będą z Tobą w Raju

i na wieki królują – z Tobą, Panie Jezu.

Przegrany na krzyżu – zwycięski na wieki!

Kapłanie i Żertwo wieczystej Ofiary,

Jezu Zbawicielu, bez reszty oddany!

Jezu mój kochany! – zmiłuj się nad nami…

Ojcze nasz…

Stacja 13

Jezus zdjęty z krzyża

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – zdjęty z krzyża leżał,

kiedy wszystko spełnił, wszystkiego dokonał…

Oddali Go Matce – niech Go sobie weźmie!

Teraz im niepotrzebny – niech się Nim nacieszy!

Tyle razy chodziła za Nim, by ostrzegać,

że źli ludzie czyhają i planują zgubę!

Tyle się zamartwiała o los swego Syna

i modliła się widząc dzieło, które czynił.

Była też na tej drodze – na drodze cierpienia…

Nie mogła podejść bliżej, bo nie pozwalali,

teraz może – bo teraz już nikt nie przeszkadza,

nie zabrania, nie krzyczy –

teraz są już razem:

On – Baranek Ofiarny,

Ona – Matka biedna…

Pełna bólu i smutku trzyma Go w ramionach,

jak wtedy, gdy w Betlejem

płakał będąc dzieckiem.

Ona – zawsze przy Nim

i On – w Jej ramionach…

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Czy jednak tylko tutaj? I tylko wtedy?

Przecież i dziś nie brak tych, co opłakują

śmierć swoich bliskich, często niespodzianą…

I tych, co cierpią bardzo, bo ze strony ludzi

krzywd wielkich doznali, bólu, odrzucenia…

Weź ich wszystkich w opiekę, Jezu udręczony,

złożony w ręce Matki – śmiercią zdruzgotany…

Pociesz ich, pomóż powstać,

podtrzymaj nadzieję –

tę, z którą Matka na Ciebie patrzyła

w tej właśnie chwili – pewna zmartwychwstania!

Daj im także tę pewność, że po czasie trudnym

zajaśnieje nadzieja i radość zwycięstwa!

O to samo prosimy także dla nas wszystkich,

którzy tu podążamy Twoimi śladami,

obciążeni swym krzyżem zmartwień i cierpienia,

naszymi problemami i wątpliwościami…

Pomóż nam wszystkim, Jezu, uwierzyć nadziei!

Pomóż nam i daj pewność, że za każdą chmurą

idzie blask słoneczny, a za nocy mrokiem –

złota zorza jutrzenki radości i szczęścia…

Odnów w nas tę nadzieję – Jezu udręczony,

zda się przegrany – a jednak zwycięski!

Oddany swej Matce, aby z Nią na wieki

cieszyć się w Niebie i królować w chwale!

Jezu z krzyża zdjęty, Jezu umęczony!

W dobrych rękach Matki, przez Nią opłakany,

Jezu mój kochany! – zmiłuj się nad nami…

Zdrowaś Maryjo…

Stacja 14

Jezus złożony grobie

– Kłaniamy Ci się, Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie –

– Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył!

To właśnie tutaj – do grobu złożyli

Ciało Nauczyciela, co zwodził słuchaczy,

wzbraniał płacić podatki

i mienił się Bogiem!

Jakim prawem to czynił?! I kto Mu dał władzę,

że grzechy odpuszcza, że narusza szabat,

że brutalnie i ostro wypomina błędy?!

Jakim prawem?! On?! Syn Józefa?!

Przecież Matkę i braci Jego znamy!

Żył tu wśród nas – zwyczajny Syn cieśli,

a On się Nauczycielem czynił i prorokiem!

Zatem trzeba Go stracić, skazać, ukrzyżować,

złożyć do grobu i kamień zatoczyć,

aby raz na zawsze i na wieki zamknąć –

sprawę jakiegoś Mistrza z Nazaretu!

Tak było tutaj! Dwa tysiące lat temu!

Tak było w miejscu, przy którym stoimy,

w Grobie, który kryje ta piękna kaplica…

To właśnie tutaj wydało się głupim,

że umarł i przegrał – a oni wygrali.

Tymczasem wiemy dobrze

i wszyscy to wiedzą,

że Grób ten od chwili owego Pogrzebu

ze wszystkim się kojarzy – tylko nie ze śmiercią!

Bo to grób Zwycięzcy jest – ZMARTWYCHWSTAŁEGO!!!

Przy tym Grobie my dzisiaj – pielgrzymi nadziei –

całe swoje życie pokornie składamy!

I wszystko, co jest w sercach, i to, z czym jesteśmy –

oddać chcemy Panu i Jego opiece,

by pobłogosławić chciał i wzmocnić siły

na szlak życiowej naszej niełatwej pielgrzymki…

Byśmy przy tym Grobie zaczerpnęli światła,

nowego zapału, mocy i odwagi!

Zwycięski Mesjaszu, któryś samowładnie

zmartwychwstał cudownie, jakeś zapowiedział –

bądź uwielbiony i daj nam Twą mocą

groby naszych grzechów opuszczać wytrwale,

byśmy się nie bali opinii drugiego,

lecz Tobie tylko chcieli zawsze się podobać!

Króluj w naszych sercach! Króluj w naszym życiu!

Niechaj nasze czyny głoszą Twoją chwałę!

Daj nam kroczyć Twą drogą i bądź naszą mocą,

a z serc niech wyrywa się wielkie wołanie:

Chwała Tobie, Chryste!

Chwała Tobie, Panie!

Zakończenie

Chwała Tobie, Boże, niech będzie na wieki!

Chwała Tobie, Ojcze – Boże Izraela,

Tajemniczy Jahwe, który wszystko sprawiasz!

Chwała Tobie, Jezu, Synu Boga Ojca,

który na tej ziemi naznaczyłeś ślady

swym słowem, cudami,

śmiercią – zmartwychwstaniem!

Chwała Tobie, Duchu, pochodzący od Nich,

Duchu – Sprawco łaski i Ożywicielu!

Chwała Tobie, Trójco, Boże Wszechmogący

za dzieło zbawienia, tutaj dokonane!

Chwała Tobie, Boże, za dar Ziemi Świętej

i naszej na tej Ziemi dzisiaj obecności!

Daj otwarte serca, daj umysły jasne

i święty zapał, tak bardzo potrzebny,

aby ziemią świętą czynić naszą ziemię

I świętą przestrzenią – domy i rodziny!

Chwała Tobie, Boże, niech będzie na zawsze,

niech od dziś jaśnieje w czynach naszych, słowach,

niech jaśnieje w sercach na Ciebie otwartych –

teraz i przez wszystkie wieki wieków. Amen

A teraz, pragnąc otrzymać odpust, przywiązany do tego nabożeństwa, chcemy wzbudzić intencję jego otrzymania, wyzbyć się przywiązania do jakiegokolwiek grzechu i modlić się w intencjach Ojca Świętego i Kościoła.

Ojcze nasz…,

Zdrowaś Maryjo…,

Chwała Ojcu…,

Któryś za nas…,

I Ty, któraś współcierpiała…

2 komentarze

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.