Osobista więź z Jezusem!

O

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w czwartek, 16 kwietnia, dziewięćdziesiąte trzecie urodziny przeżywał Ojciec Święty Senior Benedykt XVI. Dziękując Bogu za ogrom dobra, jakie ten wielki Papież podarował Kościołowi przez lata swojej posługi profesorskiej, a następnie biskupiej, kardynalskiej i swój Pontyfikat, oraz za dzieła, którymi ubogacił naszą wiarę, módlmy się o wiele łask Bożych dla Jubilata i ciągle jasny umysł, którym zachwyca cały świat. Niech Jego wielkie duchowe i intelektualne dzieło stoi na straży Kościoła, strzegąc jego niezmiennej nauki. Wszyscy módlmy się za Jubilata!

Wczoraj natomiast urodziny przeżywali:

Anna Racinowska – nasza Droga Anna, zamieszczająca często komentarze na blogu, za co bardzo dziękujemy! I za te komentarze, i za świadectwo wiary i modlitwy, i za stałą obecność w naszej blogowej Wspólnocie. Życzymy wielkiej duchowej mocy!

Marek Szeląg, dobry Człowiek z Parafii w Celestynowie, włączający się w swoim czasie w różne formy działalności parafialnej, wspaniały Mąż i Ojciec fantastycznej Rodziny.

Karol Kulikowski, za moich czasów – Lektor w Parafii Radoryż Kościelny, czyli na moim pierwszym wikariacie.

Imieniny zaś wczoraj przeżywał Robert Pogorzelski, także nasz stały Komentator. Dziękujemy za tyle cennych przemyśleń i jednoznaczne, odważne świadectwo wiary!

Dzisiaj z kolei urodziny przeżywają:

Weronika Bernaciak, moja była Uczennica w Liceum Lelewela w Żelechowie, aktywnie zaangażowana w swoim czasie w działalność młodzieżową.

Karol Jobda, za moich czasów Lektor w Parafii w Celestynowie.

Wszystkich świętujących przedwczoraj, wczoraj i dzisiaj ogarniam serdeczną modlitwą i życzę jak najmocniejszej i najściślejszej osobistej więzi z Jezusem – o czym mowa w dzisiejszym rozważaniu. Zapewniam o modlitwie.

Moi Drodzy, w dniu wczorajszym Ojciec Święty Franciszek mianował Proboszcza Parafii Katedralnej w Siedlcach, Księdza Kanonika Grzegorza Suchodolskiego – Biskupem Pomocniczym Diecezji Siedleckiej. Biskup Nominat był przez wiele lat Dyrektorem Krajowego Biura Światowych Dni Młodzieży. Ma doświadczenie studiowania w Rzymie i pracy duszpasterskiej w Polsce, więc na pewno ma dość dobre przygotowanie. Ale przede wszystkim – najważniejsze będzie wsparcie ze strony Jezusa Chrystusa, Najwyższego Kapłana i Dobrego Pasterza! Dlatego osobiście taką modlitwę deklaruję i Waszej modlitewnej pamięci polecam osobę Biskupa Nominata.

Moi Drodzy, bardzo, ale to bardzo serdecznie dziękuję Księdzu Markowi i Siostrom za przedwczorajsze i wczorajsze słówko z Syberii. Dziękuję za kolejną dawkę nadziei, wprost wynikającej ze słowa Bożego. Niech te nasze wspólne nadzieje sam Jezus Chrystus, Zmartwychwstały i Miłosierny, zechce wypełnić! Niech zatriumfuje! I uleczy sytuację, której ludzie, swoimi siłami, na pewno nie dadzą rady uleczyć…

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota w Oktawie Wielkanocy,

18 kwietnia 2020.,

do czytań: Dz 4,13–21; Mk 16,9–15

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Przełożeni i starsi, i uczeni, widząc odwagę Piotra i Jana, a dowiedziawszy się, że są oni ludźmi nieuczonymi i prostymi, dziwili się. Rozpoznawali w nich też towarzyszy Jezusa. A widząc nadto, że stoi z nimi uzdrowiony człowiek, nie znajdowali odpowiedzi.

Kazali więc im wyjść z sali Rady i naradzali się. Mówili jeden do drugiego: „Co mamy zrobić z tymi ludźmi? Bo dokonali jawnego znaku, oczywistego dla wszystkich mieszkańców Jerozolimy. Przecież temu nie możemy zaprzeczyć. Aby jednak nie rozpowszechniało się to wśród ludu, zabrońmy im surowo przemawiać do kogokolwiek w to imię”.

Przywołali ich potem i zakazali w ogóle przemawiać i nauczać w imię Jezusa. Lecz Piotr i Jan odpowiedzieli: „Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? Bo my nie możemy nie mówić tego, co widzieliśmy i co słyszeliśmy”.

Oni zaś ponowili groźby, a nie znajdując żadnej podstawy do wymierzenia im kary, wypuścili ich ze względu na lud, bo wszyscy wielbili Boga z powodu tego, co się stało.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której wyrzucił siedem złych duchów. Ona poszła i oznajmiła to tym, którzy byli z Nim, pogrążonym w smutku i płaczącym. Oni jednak słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie chcieli wierzyć.

Potem ukazał się w innej postaci dwom z nich na drodze, gdy szli na wieś. Oni powrócili i oznajmili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli.

W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego.

I rzekł do nich: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu”.

W dzisiejszym Bożym słowie warto zwrócić uwagę na kilka stwierdzeń, które dają mocno do myślenia. Już w pierwszym zdaniu pierwszego czytania znajdujemy stwierdzenie: Przełożeni i starsi, i uczeni, widząc odwagę Piotra i Jana, a dowiedziawszy się, że są oni ludźmi nieuczonymi i prostymi, dziwili się.

Owo zdziwienie, które stało się udziałem przełożonych, starszych i uczonych, jeszcze nieraz, na przestrzeni dziejów Kościoła, miało prowadzić do postawienia pytania, jak to jest, że ludzie prości tak jasno i konkretnie dają świadectwo wiary – a do tego odważnie – podczas gdy właśnie owi uczeni i starsi gubią się, lęka i ostatecznie milczą, albo się nawet wycofują?… Co było wtedy i co dzisiaj jest przyczyną tego?

Wydaje się, że już następne zdanie wyjawia przyczynę, a jeszcze następne – skutek takiej postawy. Przyczyna zatem? Rozpoznawali w nich też towarzyszy Jezusa.

Moi Drodzy, to jest przyczyną ich – by tak rzec – apostolskich „sukcesów”: bliskość Jezusa! Osobista, wewnętrzna relacja z Jezusem! Właśnie wewnętrzna, bo o fizycznej trudno było mówić, skoro było to już po Wniebowstąpieniu Pana, chociaż można chyba zaryzykować stwierdzenie, że ta bliskość wewnętrzna była tak intensywna, iż Apostołowie zapewne odczuwali ją dosłownie, wręcz fizycznie.

Skutek zaś owej mocnej więzi odnajdujemy w zdaniu kolejnym: A widząc nadto, że stoi z nimi uzdrowiony człowiek, nie znajdowali odpowiedzi. Cudowne uzdrowienie człowieka… Trudno było przedstawicielom żydowskiej elity znaleźć na to odpowiedź, bo takie rzeczy z zasady nie zdarzają się na co dzień. I jakkolwiek próbowali – w trakcie wspólnej narady – ustalić jakąś strategię działania i jakieś wspólne stanowisko, to jednak było to tak ewidentne działanie Boże, że nic tu się nie dało powiedzieć, a precyzyjniej: zakombinować, czy nawet zafałszować!

Jedynym, na co ich wtedy było stać, to postanowienie, że zakażą Apostołom nauczania w imię Jezusa. Jednak Piotr i Jan – bez chwili namysłu i bez obawy o to, co może ich za to spotkać – postawili sprawę jasno: Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? Bo my nie możemy nie mówić tego, co widzieliśmy i co słyszeliśmy.

To także efekt bardzo mocnej więzi z Jezusem, gdyby bowiem ich wiara i pobożność były powierzchowne, w tym momencie – mając przed sobą takie grono tęgich, uczonych głów i całą elitę religijną swego narodu – z pewnością by się wycofali, przestraszyli, tłumacząc to sobie: a to, że nie można się narażać; a to, że trzeba się zachowywać odpowiedzialnie; a to, że nie należy tak od razu kłaść swego życia na szali, bo może się jeszcze w przyszłości przydać – nawet do pełnienia posługi apostolskiej… Nic z tych rzeczy!

Oni wszystko postawili na jedną kartę, całe swoje życie położyli na szali! I w tym momencie wygrali, wychodząc „bez szwanku”, chociaż nie brak w Dziejach Apostolskich i takich opisów, w których słyszymy o cierpieniach, a nawet i o śmierci Apostołów.

Jednakże nigdzie nie usłyszymy o wycofaniu się lub zaparciu któregokolwiek. Dramat zdrady Judasza i zaparcia się Piotra już potem w gronie Apostołów nigdy się nie zdarzył. Jednak trzeba było wypowiedzieć te mocne, jednoznaczne i – co by nie mówić – odważne słowa: Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? Bo my nie możemy nie mówić tego, co widzieliśmy i co słyszeliśmy.

Z Ewangelii dowiadujemy się, że nie od początku było to takie oczywiste i pewne. Mówimy: od początku – mając w tym momencie na myśli Zmartwychwstanie Jezusa. Bo to w życiu Apostołów początek jakiejś zupełnie nowej ery, nowego czasu – wręcz: nowej epoki. Oni po Zmartwychwstaniu właśnie zaczęli tworzyć i wzmacniać Kościół, który – jak to ktoś pięknie powiedział – zrodził się z przebitego na Krzyżu boku Jezusa. Po Zmartwychwstaniu to właśnie oni, Apostołowie, przejęli inicjatywę.

Zwłaszcza, że – jak już wcześniej wspomnieliśmy – Jezus odszedł od nich w postaci widzialnej do Nieba. Potem wzmocnił ich darem Ducha Świętego. Dlatego mogli mówić tak, jak Piotr i Jan w pierwszym czytaniu.

Na początku jednak – jak relacjonuje Ewangelista Marek – Jezus, ukazując się Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, […] wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego. Potem jednak rzekł do nich: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu”. Wiedział bowiem, że z tego braku wiary już wkrótce się wyleczą i będzie mógł na nich liczyć.

I wiemy, że tak się właśnie stało. Każdy z nich dał o swym Mistrzu mężne świadectwo. A mogło się to stać dlatego, że każdy zbudował i ciągle wzmacniał – swoją osobistą, intymną, bardzo serdeczną więź z Jezusem! Ich wiara nie była urzędowa, formalna, wynikająca z tradycji czy z takiego oto poczucia przyzwoitości, że skoro się te trzy lata za tym Jezusem chodziło, to wypadałoby Go jakoś dobrze wspominać, jakoś tam w Niego wierzyć… Nie!

Oni byli z Nim w stałym, wewnętrznym kontakcie, On ich naprawdę prowadził, wskazywał kolejne dzieła do wykonania, był ich światłem i natchnieniem, a kiedy trzeba – źródłem odwagi! Miał bardzo realny wpływ na ich życie, bo był w tym życiu bardzo realnie i bardzo konkretnie obecny! Jego Osoba i dzieło – to nie była tylko teoria, którą Apostołowie z większym lub mniejszym powodzeniem przekazywali innym. To była w ich życiu autentyczna rzeczywistość! To była w ich życiu Jego zupełnie realna obecność!

Dlatego nie bali się nikogo i niczego – i dlatego ich posługa przynosiła tak „piorunujące” skutki, że chorzy odzyskiwali zdrowie, a w ciągu jednego dnia kilka tysięcy ludzi przyjmowało Chrzest. Jak głęboka i mocna musiała być ta osobista ich więź z Jezusem!

A moja – jaka jest? Czy wiara – to najgłębszy sens całego mojego życia, czy tylko niekonieczny do niego dodatek, albo jakaś teoria?… I co robię – codziennie i konsekwentnie – aby moja wiara przeradzała się w osobistą więź, w prawdziwe spotkanie z żywym Jezusem, a nie była tylko zimną teorią?… Co robię, aby naprawdę spotkać żywego, zmartwychwstałego Jezusa?…

Bo wiem, że kiedy Go spotkam i kiedy wejdę z Nim w taką najmocniejszą więź, to żadne życiowe trudności nie będą ponad moje siły! I nic nie odbierze mi wewnętrznej stabilności – mojej radości i nadziei!

12 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.