Módlcie się ze mną o miłosierdzie!

M

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym wspominamy ten dzień sprzed piętnastu lat, kiedy na Stolicę Piotrową powołany został Papież Benedykt XVI. W serdecznej modlitwie podziękujmy Bogu za ogromne dobro, jakie pozostawił On Kościołowi. I o wszelkie dobro módlmy się dla Niego samego!

Imieniny natomiast obchodzi dzisiaj mój Kolega kursowy, Ksiądz Leon Bobrowski. Niech Pan Mu błogosławi w pełnieniu posługi kapłańskiej, w tym szczególnie – proboszczowskiej. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, dzisiaj, w Parafii Św. Jana Kantego w Lublinie, będę miał radość ochrzcić drugiego Synka moich Przyjaciół, Żanny i Łukasza Sulowskich – Ignacego Jana. Będę się modlił za całą tę bliską mi Rodzinę, aby dla nowego Chrześcijanina była jak najlepszym środowiskiem duchowego rozwoju.

Dzisiaj także, moja rodzinna Parafia – Chrystusa Miłosiernego w Białej Podlaskiej i jednocześnie Diecezjalne Sanktuarium Bożego Miłosierdzia – przeżywa uroczystość odpustową. Szkoda, że jeszcze przy pięciu Osobach… Niech Pan okaże miłosierdzie nam wszystkim – i całemu światu! O to będą się modlić dzisiaj Wierni mojej rodzinnej Parafii.

A ja modlę się o to w rozważaniu, które przy okazji dzisiejszego, tak wyjątkowego Święta, czynię właśnie moją modlitwą i medytacją, do której i Was serdecznie zapraszam! Pod medytacją natomiast – jako lektura dodatkowa – znajdziecie przypomnienie pięciu form kultu Bożego Miłosierdzia, wskazanych przez Jezusa Siostrze Faustynie, oraz cytaty z Jej „Dzienniczka”, mówiące o tych kolejnych, poszczególnych formach. Może się to komuś przyda… A na pewno, warto uczynić to przedmiotem swojej medytacji.

Na głębokie i radosne przeżywanie Drugiej Niedzieli Wielkanocy i Święta Bożego Miłosierdzia, także: na spełnienie się naszych najgłębszych nadziei – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

2 Niedziela Wielkanocna, A,

19 kwietnia 2020.,                                                                      

do czytań: Dz 2,42–47; 1 P 1,3–9; J 20,19–31

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Bracia trwali w nauce apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie.

Bojaźń ogarniała każdego, gdyż apostołowie czynili wiele znaków i cudów. Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby.

Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im tych, którzy dostępowali zbawienia.

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PIOTRA APOSTOŁA:

Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa. On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei: do dziedzictwa niezniszczalnego i niepokalanego, i niewiędnącego, które jest zachowane dla was w niebie. Wy bowiem jesteście przez wiarę strzeżeni mocą Bożą do zbawienia, gotowego na to, aby się objawić w czasie ostatecznym.

Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku przez różnorodne doświadczenia. Przez to wartość waszej wiary okaże się wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa. Wy choć nie widzieliście Go, miłujecie Go. Teraz wierzycie w Niego, chociaż nie widzieliście. Natomiast wierząc, ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały wtedy, gdy osiągnięcie cel waszej wiary: zbawienie dusz.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Było to wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia. Tam, gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Jezus wszedł, stanął pośrodku i rzekł do nich: „Pokój wam!” A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie ujrzawszy Pana.

A Jezus znowu rzekł do nich: „Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.

Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: „Widzieliśmy Pana!”.

Ale on rzekł do nich: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”.

A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: „Pokój wam!” Następnie rzekł do Tomasza: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”.

Tomasz Mu odpowiedział: „Pan mój i Bóg mój!”

Powiedział mu Jezus: „Uwierzyłeś, bo Mnie ujrzałeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”.

I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej księdze, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego.

Panie Jezu Chryste, Zmartwychwstały i Miłosierny, pozwól, że dzisiejsze rozważanie Twojego słowa uczynię moją medytacją i modlitwą. Skłania mnie do tego Święto Twojego Miłosierdzia, które dziś przeżywamy. Także fakt, że od dzieciństwa wychowywałem się i wzrastałem w Parafii Chrystusa Miłosiernego, a więc w blasku tej niezwykłej Tajemnicy… To mnie dziś skłania do serdeczniej modlitwy – i jednocześnie do niej ośmiela!

Pozwól więc, że od razu będę Cię prosił: Przyjdź do nas, Panie Jezu! Tak, jak przyszedłeś wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia, a następnie po ośmiu dniachprzyjdź, mimo drzwi zamkniętych: mimo drzwi zamkniętych naszych domów i naszych kościołów. Przyjdź! Przyjdź i powiedz – tak, jak wtedy, za pierwszym i za drugim razem – z całą mocą: Pokój wam!

Przyjdź i otwórz szczelnie zamknięte drzwi naszych domów, abyśmy mogli przyjść do Twoich świątyń, ale też wyjść do ludzi – tak normalnie, jak człowiek do człowieka, jak brat do brata. Przyjdź, chociaż świat nie nawrócił się tak, jakbyś tego oczekiwał. Zamiast wyjść z procesjami, zamiast podjąć pokutę i nawrócenie, zamiast paść na kolana przed Tobą, najpierw pozamykał kościoły, a dopiero po nich – czasami długo po nich – inne obiekty.

Całe szczęście, że znaleźli się tacy odważni przywódcy, jak Prezydent Tanzanii, który zdecydowanie podkreślił, że w czasie epidemii nie pozwoli na zamknięcie kościołów lub ograniczanie dostępu do Mszy Świętej. Dodał, że nie obawia się przyjmować Komunii świętej, ponieważ „z Jezusem w Eucharystii jest bezpieczny” [https://www.pch24.pl/tanzania–prezydent-oglosil-trzydniowa-narodowa-modlitwe-o-ustanie-pandemii,75436,i.html] Okazuje się, że ilość zachorowań i zgonów w jego kraju, liczącym pięćdziesiąt siedem milionów ludzi, wcale nie jest duża. Dobrze, że jest taki kraj i taki Prezydent. W tych dniach ogłosił trzydniową, narodową modlitwę o ustanie epidemii.

Niestety, w większości krajów to właśnie kościoły jako pierwsze zostały zamknięte – jako najgroźniejsze źródło zakażeń.

A cóż powiedzieć o bestialskim mordowaniu dzieci nienarodzonych? Odbywa się dalej, na masową skalę, nawet stosuje się pewne ułatwienia medyczne i prawne, żeby obecna sytuacja nie stanowiła utrudnienia w swobodnym dokonywaniu tego przestępstwa!

A to oznacza, Panie Jezu, że człowiek nadal wchodzi w Twoje kompetencje, bo sam czyni się sędzią życia i śmierci drugiego człowieka, jednemu pozwalając żyć, a drugiemu nie. Gorzej, że tych „drugich”, którym nie pozwala żyć, są miliony! Przy nich liczba ofiar obecnej epidemii to maleńki procencik. Tylko, że o tych ostatnich w mediach jest głośno, a o tych cichych ofiarach bestialskich mordów świat zwyczajnie milczy…

Także i u nas, w Polsce, mieliśmy – w ostatnich dniach – szansę prawnego ograniczenia możliwości zabijania dzieci nienarodzonych. Niestety, znowu strach i poprawność polityczna wzięły górę – projekt znalazł się w tak zwanej sejmowej zamrażarce, na tak zwane „później”, czyli zapewne: nigdy… Szkoda… Wielka szkoda… Wielki żal… Bo mieliśmy szansę wysłać Ci, Panie Jezu, sygnał, że coś zrozumieliśmy… A my chyba nic nie zrozumieliśmy…

Nic nie zrozumieli politycy i ludzie z pierwszych stron gazet, bo jak skakali sobie do oczu, tak dalej skaczą. Ale i wielu z nas nie za wiele z tego wszystkiego zrozumiało, bo nie zaczęli się ani więcej modlić, ani nie nawrócili się ze swoich grzechów.

A ponadto – jak to ktoś ostatnio ciekawie stwierdził – przy okazji nakazu założenia masek wiele innych masek opadło i poznaliśmy prawdę o sobie samych: o naszej wierze, o naszej odwadze… Z całą brutalnością wyszło, Panie Jezu, jak bardzo jesteśmy zalęknieni i jak nam brak wiary! I jeżeli prawdą jest to, co napisała Poetka, iż tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono, to nas właśnie sprawdzono. I co się okazało?

Okazało się, że Pokolenie JP2 w chwili próby zapomniało o słowach JP2: „Nie lękajcie się!” Wprost przeciwnie: strach sparaliżował myślenie i działanie. Dlatego bez słowa choćby krytycznego komentarza przyjmowało ograniczenia możliwości udziału we Mszy Świętej najpierw do pięćdziesięciu, a potem do pięciu osób. I to na najważniejsze Święta w ciągu roku! Dlatego wierni przeżywali największe tajemnice naszej wiary przed telewizorami, a my, Księża, celebrowaliśmy je przy pustych kościołach. A przecież tak nie musiało być, Panie Jezu, prawda? Jednak my jesteśmy tak bardzo zalęknieni…

I to z tego powodu tak wiele w tych dniach było i jest donosów na odważnych Księży, którzy robią, co mogą, aby ułatwić ludziom udział we Mszy Świętej i w Sakramentach. Tak wiele złośliwych – albo powodowanych strachem – donosów! I to zapewne także z powodu tego strachu wielu, którzy mogli w tym czasie przyjść do kościoła, na adorację, a przy okazji wyspowiadać się i przyjąć Komunię Świętą – nie uczyniło tego. Tak na wszelki wypadek – żeby się nie zarazić… Na pewno, o wiele więcej osób mogło skorzystać z tych duchowych darów, niż skorzystało…

A cóż powiedzieć, Panie Jezu, wzrastającej agresji w domach i rodzinach, o kłótniach, o marnowaniu czasu na telewizję, internet i inne bzdury, kiedy można ten czas wykorzystać choćby na wspólną modlitwę, czy na jakąś pożyteczną pracę…

Panie Jezu, jest tego trochę… Wydaje się, że świat, że ludzie – i często także my sami – nie nawróciliśmy się za bardzo w tych dniach. Nie odczytaliśmy do końca Twoich znaków.

Ale – pomimo tego – prosimy: Przyjdź! Przyjdź – mimo tak wielu drzwi zamkniętych, mimo tak wielu serc zamkniętych – przyjdź i powiedz z całą mocą: Pokój wam! Nie czekaj, aż się świat nawróci, bo wiesz, że się nie nawróci. Przykre to, ale Ty wiesz o tym najlepiej! Dlatego przecież sam pytałeś, czy znajdziesz wiarę na świecie, gdy przyjdziesz. I sam nazwałeś swoich przyjaciół małą trzódką. Tak, Twoi szczerzy i ofiarni wyznawcy – są w mniejszości. Ale – na szczęście – są!

To ci ofiarni Księża, którzy robią, co mogą, aby „przemycić” do kościoła chociaż kilka osób, tak bardzo spragnionych udziału w Eucharystii. To ci dobrzy Pasterze, którzy nie wciskają ludziom do głowy bzdur, zachwalających transmisje telewizyjne Mszy Świętych i przekonujących, że przyjście w tych dniach do kościoła to niemalże grzech i złamanie posłuszeństwa!

To ci odważni Kapłani, którzy naraża się na donosy i mandaty, aby tylko dać wiernym jak największą możliwość udziału w duchowych dobrach Kościoła. Ci, którym nigdy przez gardło nie przeszło, by kazać komuś wyjść z kościoła… Którym nieraz głos więźnie w gardle i łzy ukradkiem wycierają, widząc przed sobą puste ławki i pięcioro wiernych w wielkim kościele. I kiedy już nic – w danym momencie – nie mogą zrobić, to po prostu modlą się i błogosławią…

To ci oddani Pasterze, którzy organizowali w tych dniach choćby wystawienia Najświętszego Sakramentu i długie godziny dyżurowali w konfesjonałach, aby ludzi nie pozbawić tego, co jest największym dobrem człowieka, na czas największych w ciągu roku Świąt.

To także ci wspaniali Wierni świeccy, którzy od początku trwania tych nadzwyczajnych rekolekcji, od razu zrozumieli, że jest to mocny i wyraźny znak od Boga, dlatego – nieraz ze łzami w oczach – czynili rozrachunek ze swego życia i z całego życia się spowiadali. I nie marnują teraz żadnej okazji, żeby chociaż na chwilę przyjść na adorację Najświętszego Sakramentu i przyjąć Komunię Świętą.

To także ci odważni Wierni świeccy, którzy chcąc być na Mszy Świętej lub na Liturgii Świętego Triduum, wystawali gdzieś na chodnikach, pod drzewami, by uczestniczyć w obrzędach dzięki zewnętrznemu nagłośnieniu, a potem przyjąć Komunię Świętą. Pomimo nie zawsze sprzyjającej pogody… To ci prawdziwi świadkowie wiary, którzy nie mając innego wyjścia i z konieczności uczestnicząc w liturgii przez telewizję, we własnym domu ubierali się odświętnie, zapalali świece i całym sercem angażowali się w przeżywanie celebracji przez odpowiedzi i śpiewy. Ty wiesz o nich wszystkich, Panie Jezu!

I to wreszcie ta mała, kilkuletnia Dziewczynka z jednej z Parafii mojego rodzinnego Miasta, która – aby nie narażać i tak odważnego swego Proboszcza na konsekwencje – wraz ze swoją Mamą szła w trakcie Procesji Rezurekcyjnej za płotem kościelnego ogrodzenia i tam, na chodniku, na wysokości Najświętszego Sakramentu, sypała z koszyczka kwiatki dla Ciebie, Panie Jezu… Wzruszony Proboszcz nie mógł wręcz potem rozpocząć Mszy Świętej Rezurekcyjnej…

Panie Jezu, Ty to wszystko widzisz! Czy to Cię nie wzrusza? Czy Cię to nie cieszy? Zobacz, nie ma nas może za dużo, ale – na szczęście – nie brakuje odważnych świadków wiary! I także w tej sytuacji, w tej chwili próby, kiedy wiara – może po raz pierwszy w naszym życiu – zaczęła nas trochę kosztować i nie jest tylko wygodnym i bezkolizyjnym powtarzaniem wygładzonych słówek, ale domaga się odważnej postawy i świadectwa wierności; właśnie w tej sytuacji nie brakuje tych, którzy zdają egzamin z wiary.

Można o nich powiedzieć słowami Dziejów Apostolskich, z pierwszego czytania, iż trwali w nauce apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie. Biorą oni sobie głęboko do serca słowa Apostoła Piotra z drugiego dzisiejszego czytania: Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku przez różnorodne doświadczenia. Przez to wartość waszej wiary okaże się wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa. Wy choć nie widzieliście Go, miłujecie Go. Teraz wierzycie w Niego, chociaż nie widzieliście. Natomiast wierząc, ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały wtedy, gdy osiągnięcie cel waszej wiary: zbawienie dusz.

Spójrz, Panie, na tych, dla których zbawienie duszy jest i pozostaje największą wartością i najważniejszym celem w życiu! I choćby ze względu na ich świadectwo wiary i szczerej pobożności – zmiłuj się nad nami! Zmiłuj się nad światem!

Nie patrz na tych, którzy nic nie zrozumieli i niczego w swoim życiu nie zmienili. Dałeś nam i tak dużo do myślenia – kto mądry, to zrozumie. Kto otwarty na Ciebie i na Twój głos – wyciągnie konkretne wnioski! Mamy nad czym myśleć i długo jeszcze będziemy mieli.

Ale teraz pozwól, abyśmy już mogli wyjść z tej całej kwarantanny i pójść do kościoła, wyjść do ludzi, podać drugiemu rękę – i byśmy już nie musieli chować twarzy za tą koszmarną maską, którą nam ostatnio każą nosić. Czyżby Tobie, Panie Jezu, odpowiadał taki obraz Kościoła, taki obraz społeczeństwa, taki obraz międzyludzkich relacji? Czyż to nie Ty uczyłeś nas zawsze, że Kościół to wspólnota, to święte Zwołanie, święte Zgromadzenie? Nie ma Kościoła wirtualnego!

Bardzo dobitnie wypowiedział się o tym w ostatni piątek Papież Franciszek, gdy mówił: „Także my chrześcijanie na naszej drodze życia kroczymy, aby wzrastać w zażyłości z Panem. Pan, można by powiedzieć, jest jak gdyby, «na wyciągnięcie ręki», gdyż kroczy razem z nami. Wiemy, że to On. Nikt Go nie pytał: «Kim jesteś?», bo wiedzieli, że to Pan. Zażyłość z Panem w codzienności – taka, jak i nas chrześcijan. A oni na pewno razem zjedli śniadanie, rybę i chleb, rozmawiali o wielu rzeczach bardzo naturalnie.

Ta zażyłość z Panem, nas chrześcijan, jest zawsze wspólnotowa. Tak, jest bardzo osobista, ale także wspólnotowa! Zażyłość bez wspólnoty, bez chleba, bez Kościoła, bez Ludu i Sakramentów – jest niebezpieczna. Może stać się zażyłością – powiedzmy – gnostyczną, relacją tylko dla mnie, oderwaną od Ludu Bożego. Zażyłość Apostołów z Panem zawsze była wspólnotowa, zawsze przy stole, znaku wspólnotowości. Zawsze była powiązana z Sakramentem, z chlebem.“

I jeszcze Papież dodał: „Przed Wielkanocą, kiedy pojawiła się informacja, że będę ją celebrował w pustej Bazylice Świętego Piotra, pewien bardzo dobry Biskup uczynił mi zarzut: «Dlaczego, w tak wielkiej Bazylice, nie może być choćby przynajmniej trzydziestu osób, aby można było widzieć wiernych? Przecież to nie będzie niebezpieczne».

Zastanawiałem się nad tym i pomyślałem, że on powiedział mi: «Uważaj, abyś nie zwirtualizował Kościoła, Sakramentów, Ludu Bożego». Kościół, Sakramenty, Boży Lud są bowiem czymś konkretnym. To prawda, że w obecnym czasie musimy tak żyć, ale po to, by wyjść z tunelu, nie pozostawać tam. To jest właśnie zażyłość Apostołów, nie gnostyczna, nie wirtualna, nie samolubna, ale zażyłość konkretna, w ludzie…”.

Panie Jezu, skoro tak wyraźnie powiedział to Twój Namiestnik na ziemi i skoro Ty sam zawsze nas tego nauczałeś; skoro też zawsze chciałeś, aby wiara nie była dla nas jedynie teorią, ale miała konkretne przełożenie na życie, to jesteśmy przekonani, że i Tobie nie podoba się taki obraz „Kościoła on–line”, Kościoła wirtualnego i wirtualnych wspólnot ludzkich. I tej bolesnej izolacji człowieka od człowieka, i tego maskowania twarzy przed drugimi…

Ja sam osobiście jestem absolutnie przekonany, że to Ci po prostu nie odpowiada. I dlatego tym większa moja nadzieja, że nie będziesz słuchał Ministrów i Ekspertów, ale raz jeszcze weźmiesz sprawy w swoje ręce i otworzysz nasze serca i oczy na siebie nawzajem; że otworzysz drzwi naszych domów… Bardzo Cię o to wszyscy prosimy!

Bo jeśli obecny stan ma potrwać dłużej, to czym się to zakończy, skoro już dzisiaj niektórzy boją się wręcz spojrzeć na innych, nie mówiąc o podaniu ręki czy spokojnym porozmawianiu. Człowiek stał się zagrożeniem dla drugiego człowieka… Co będzie dalej, jeżeli to potrwa dłużej?… Czy my się nawzajem nie pozabijamy?…

Dlatego prosimy Cię, Panie Jezu, weź sprawy w swoje ręce! Szczególnie dzisiaj – w ten dzień, który sam wybrałeś na Święto swego Miłosierdzia. Zwracamy się do Ciebie słowami, których także Ty sam nauczyłeś Siostrę Faustynę, a przez nią nas wszystkich – słowami, których głębię w tych dniach na nowo odkrywamy, bo dostrzegamy, jak wiele one znaczą i jak trafnie wyrażają to, co chcą w tych dniach wypowiedzieć nasze serca: OJCZE PRZEDWIECZNY, OFIARUJĘ CI CIAŁO I KREW, DUSZĘ I BÓSTWO, NAJMILSZEGO SYNA TWOJEGO, A PANA NASZEGO, JEZUSA CHRYSTUSA – NA PRZEBŁAGANIE ZA GRZECHY NASZE I CAŁEGO ŚWIATA.

DLA JEGO BOLESNEJ MĘKI – MIEJ MIŁOSIERDZIE DLA NAS I CAŁEGO ŚWIATA.

Jak wielka moc jest w tych słowach! I jak silne argumenty po naszej stronie, Panie Jezu, by błagać Twego Ojca o zmiłowanie. Tymi argumentami są przecież: Twoje Ciało i Krew, Dusza i Bóstwo, oraz Twoja bolesna Męka. Czyż może być coś bardziej przekonującego? A przecież to Ty sam dałeś nam te argumenty do ręki!

Dlatego prosimy Cię dzisiaj – zmiłuj się nad nami i nad całym światem! Nie słuchaj opinii Ministrów i Ekspertów, którzy raz mówią jedno, raz drugie, a za kilka godzin – jeszcze coś zupełnie innego. Nie każ się długo prosić – i tak długo i wytrwale prosimy Cię o ratunek i zmiłowanie. Tyle naszych Różańców, tyle naszych Koronek, tyle naszych modlitw wspólnotowych i indywidualnych – niech one wszystkie znajdą upodobanie w Twoich oczach!

We wszystkich tych wspomnianych opiniach uczonych Ekspertów i w zarządzeniach Władz mówi się o przeróżnych działaniach, jakie koniecznie trzeba podjąć i o różnych naukowych badaniach i wyliczeniach, ale jakoś nie słychać, żeby liczono na Ciebie! I liczono się z Tobą, z Twoją wolą i Twoim realnym wpływem na naszą codzienność. A przecież jest on w pełni realny – dobrze o tym wiemy!

Przypomina nam o tym Twój Sługa, Prymas Tysiąclecia, Stefan Kardynał Wyszyński, który w obliczu przeróżnych trudności i sytuacji – wyglądających początkowo na beznadziejne – przekonywał, że ostatnie słowo i tak zawsze należy do Ciebie.

Pozwól nam się o tym po raz kolejny przekonać, Panie Jezu! I nie gniewaj się na nas, że chcemy tak, jak Tomasz w dzisiejszej Ewangelii, dotknąć Cię, by namacalnie doświadczyć Twojej obecności. Wpatrujemy się w Twój obraz i podpis: JEZU, UFAM TOBIE! To dzięki temu obrazowi, który przecież Ty sam kazałeś namalować, dotykamy wręcz Twojej obecności.

Ale my chcemy jeszcze więcej: chcemy dotknąć Twojej obecności i Twojego działania w tej obecnej, paraliżującej i trudnej sytuacji. Dlatego prosimy: zmiłuj się nad nami! Zmiłuj się nad nami jak najszybciej! Pozwól nam przyjść do Ciebie – w Twoich świątyniach! Pozwól nam wyjść do ludzi, pozwól nam podać sobie rękę i uśmiechnąć się do siebie – nie przez maskę! Nie pozwól nam być zbiorowiskiem manekinów, tłumem bez twarzy, ludźmi bojącymi się siebie nawzajem, a w końcu – to i własnego cienia…

Przecież Ty sam zawsze chciałeś czynić z nas wspólnotę! Po to oddałeś życie na krzyżu, byśmy byli jedno. Pomóż nam więc teraz! Nie zostawiaj nas!

Miej miłosierdzie dla nas – i całego świata…

A OTO PIĘĆ FORM KULTU BOŻEGO MIŁOSIERDZIA:

OBRAZ

[22 lutego 1931.] Wieczorem, kiedy byłam w celi, ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. W milczeniu wpatrywałam się w Pana, dusza moja była przejęta bojaźnią, ale i radością wielką. Po chwili powiedział mi Jezus: „Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: JEZU UFAM TOBIE! Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w waszej kaplicy i na całym świecie. Obiecuję, że dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także, już tu na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie w godzinę śmierci. Ja sam bronić ją będę jako swej chwały. [47–48]

Rzekłam do Pana: „Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim jesteś?” Wtedy usłyszałam takie słowa: „Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce Mojej”. [313]

Te dwa promienie oznaczają Krew i wodę – blady promień oznacza wodę, która usprawiedliwia dusze; czerwony promień oznacza Krew, która jest życiem dusz… Te dwa promienie wyszły z wnętrzności Miłosierdzia mojego wówczas, kiedy konające serce moje zostało włócznią otwarte na krzyżu. Te promienie osłaniają dusze przed zagniewaniem Ojca mojego. Szczęśliwy, kto w ich cieniu żyć będzie, bo nie dosięgnie go sprawiedliwa ręka Boga. [299]

Przez obraz ten udzielać będę wiele łask dla dusz, a przeto niech ma przystęp wszelka dusza do niego. [570]

Przez obraz ten udzielę wiele łask duszom, on ma przypominać żądania mojego Miłosierdzia. [742]

ŚWIĘTO

Ja pragnę, aby było Miłosierdzia Święto. Chcę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być Świętem Miłosierdzia. [49]

W pierwszą niedzielę po Wielkanocy, pragnę, żeby był publicznie ten obraz wystawiony. Niedziela ta jest Świętem Miłosierdzia. Przez Słowo Wcielone daję poznać przepaść miłosierdzia mojego. [88]

Pragnę, ażeby pierwsza niedziela po Wielkanocy była Świętem Miłosierdzia. Proś wiernego sługę mojego, żeby w tym dniu powiedział światu całemu o tym wielkim Miłosierdziu moim, że kto w dniu tym przystąpi do Źródła Życia, ten dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. [299–300]

Nie znajdzie żadna dusza usprawiedliwienia, dopokąd się nie zwróci z ufnością do Miłosierdzia mojego. I dlatego pierwsza niedziela po Wielkanocy ma być Świętem Miłosierdzia, a kapłani mają w dniu tym mówić duszom o tym wielkim i niezgłębionym Miłosierdziu moim. [570]

Pragnę, aby Święto Miłosierdzia było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności Miłosierdzia mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżają do źródła Miłosierdzia mojego. Która dusza przystąpi do Spowiedzi i Komunii Świętej, dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar. W dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski. Niech się nie lęka zbliżyć do Mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat. Miłosierdzie moje jest tak wielkie, że przez całą wieczność nie zgłębi go żaden umysł, ani ludzki, ani anielski. Wszystko, co istnieje, wyszło z wnętrzności Miłosierdzia mego. [699]

Dusze giną mimo Mojej gorzkiej męki. Daję im ostatnią deskę ratunku, to jest Święto Miłosierdzia mojego. [965]

KORONKA

[13 września 1935] Wieczorem, kiedy byłam w swojej celi, ujrzałam anioła, wykonawcę gniewu Bożego. Był w szacie jasnej, z promiennym obliczem, obłok pod jego stopami, z obłoku wychodziły pioruny i błyskawice do rąk jego, a z ręki jego wychodziły i dopiero dotykały ziemi. Kiedy ujrzałam ten znak gniewu Bożego, który miał dotknąć ziemię, […] zaczęłam prosić anioła, aby się wstrzymał chwil kilka, a świat będzie czynił pokutę. Jednak niczym prośba moja była wobec gniewu Bożego. W tej chwili ujrzałam Trójcę Przenajświętszą. Wielkość majestatu Jej przeniknęła mnie do głębi i nie śmiałam powtórzyć błagania mojego. W tej samej chwili uczułam w duszy swojej moc łaski Jezusa, która mieszka w duszy mojej. […] Zaczęłam błagać Boga za światem słowami wewnętrznie słyszanymi. Kiedy się tak modliłam, ujrzałam bezsilność anioła, i nie mógł wypełnić sprawiedliwej kary, która się słusznie należała za grzechy. Z taką mocą wewnętrzną jeszcze się nigdy tak nie modliłam, jako wtenczas. Słowa, którymi błagałam Boga, są następujące: Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo, najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, za grzechy nasze i świata całego; dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas. Na drugi dzień rano, kiedy weszłam do naszej kaplicy, usłyszałam te słowa wewnętrznie: Ile razy wejdziesz do kaplicy, odmów zaraz tę modlitwę, której cię nauczyłem wczoraj. Kiedy odmówiłam tę modlitwę, usłyszałam w duszy te słowa: Modlitwa ta jest na uśmierzenie gniewu mojego. [474–476]

Dusze, które odmawiać będą tę koronkę, miłosierdzie moje ogarnie je w życiu, a szczególnie w śmierci godzinie. [754]

O, jak wielkich łask udzielę duszom, które odmawiać będą tę Koronkę, wnętrzności Miłosierdzia mego poruszone są dla odmawiających tę Koronkę. [848]

Przez odmawianie tej Koronki podoba mi się dać wszystko, o co Mnie prosić będą. Zatwardziałym grzesznikom, gdy będą ją odmawiać, spokojem napełnię dusze, a godzina ich śmierci będzie szczęśliwa. [1541]

Przez nią uprosisz wszystko, jeżeli to, o co prosisz, będzie zgodne z wolą moją. [1731]

GODZINA MIŁOSIERDZIA

Ile razy usłyszysz, jak zegar bije trzecią godzinę, zanurzaj się cała w Miłosierdziu moim, uwielbiając i wysławiając je. Wzywaj jego wszechmocy dla świata całego, a szczególnie dla biednych grzeszników, bo w tej chwili zostało na oścież dla wszelkiej duszy. W godzinie tej uprosisz wszystko dla siebie i dla innych. W tej godzinie stała się łaska dla świata całego – Miłosierdzie zwyciężyło sprawiedliwość.

Córko moja, staraj się w tej godzinie odprawiać Drogę krzyżową, o ile ci na to obowiązki pozwolą. A jeżeli nie możesz odprawić Drogi krzyżowej, to przynajmniej wstąp na chwilę do kaplicy i uczcij moje Serce, które jest pełne Miłosierdzia w Najświętszym Sakramencie. A jeżeli nie możesz wstąpić do kaplicy, pogrąż się w modlitwie tam, gdzie jesteś, chociaż przez króciutką chwilę. Żądam czci dla Miłosierdzia mojego od wszelkiego stworzenia, ale od ciebie najpierw, bo dałem ci najgłębiej poznać tę tajemnicę. [1572]

O trzeciej godzinie błagaj mojego miłosierdzia, szczególnie dla grzeszników, i choć przez krótki moment zagłębiaj się w mojej Męce, szczególnie w moim opuszczeniu w chwili konania. Jest to godzina wielkiego miłosierdzia dla świata całego. Pozwolę ci wniknąć w mój śmiertelny smutek. W tej godzinie nie odmówię duszy niczego, która mnie prosi przez Mękę moją. [1320]

SZERZENIE CZCI MIŁOSIERDZIA

Córko moja, jeżeli przez ciebie żądam od ludzi czci dla mojego Miłosierdzia, to ty powinnaś się pierwsza odznaczać tą ufnością w Miłosierdzie moje. Żądam od ciebie uczynków miłosierdzia, które mają wypływać z miłości ku Mnie. Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani wymówić, ani uniewinnić. Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy – czyn; drugi – słowo; trzeci – modlitwa. W tych trzech stopniach zawiera się pełnia Miłosierdzia i jest niezbitym dowodem miłości ku Mnie. W ten sposób dusza wysławia i oddaje cześć Miłosierdziu mojemu. [742]

Aby wysławiła wszelka dusza dobroć moją. Pragnę zaufania od swych stworzeń, zachęcaj dusze do wielkiej ufności w niezgłębione miłosierdzie moje. Niechaj się nie lęka do mnie zbliżyć dusza słaba, grzeszna, a choćby miała więcej grzechów, niż piasku na ziemi, utonie wszystko w otchłani Miłosierdzia mojego. [1059]

Dusze, które szerzą cześć Miłosierdzia mojego, osłaniam je przez życie całe, jak czuła matka swe niemowlę, a w godzinę śmierci nie będę im Sędzią, ale miłosiernym Zbawicielem. W tej ostatniej godzinie nic dusza nie ma na swą obronę, prócz miłosierdzia mojego. Szczęśliwa dusza, która przez życie zanurzała się w zdroju Miłosierdzia, bo nie dosięgnie jej sprawiedliwość. [1075]

Córko moja, nie ustawaj w głoszeniu Miłosierdzia mojego, ochłodzisz przez to Serce moje, które pała płomieniem litości do grzeszników. Powiedz moim kapłanom, że zatwardziali grzesznicy kruszyć się będą pod ich słowami, kiedy będą mówić o niezgłębionym Miłosierdziu moim; o litości, jaką mam dla nich w sercu swoim. Kapłanom, którzy głosić będą i wysławiać Miłosierdzie moje, dam im moc przedziwną i namaszczę ich słowa; i poruszę serca, do których przemawiać będą. [1521]

7 komentarzy

  • Miłosierdzie Boże ponad wszystkie dzieła Jego ! Przeto Miłosierdzie Pańskie na wieki wychwalać będę !. Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu. Amen.
    Ps. Wielka szkoda dla nas, że dziś jeszcze tylko 5 osób może uczestniczyć we Mszy Świętej.
    Radość, że od jutra mój kościół może jednocześnie pomieścić 155 osób. Szkoda że dla prawa jesteśmy znów numerkami. Radość, że Bóg patrzy na nas indywidualnie , że wydobywa nas z nędzy przez akty skruchy, sakramenty, modlitwy. Jezu ufam Tobie.

    • Czytam na raty… Tyle głębokich słów, tyle treści w modlitwie dzisiaj przekazał nam Ksiądz Jacek. Bardzo dziękuję. Do południa uczestniczyłam w rekolekcjach internetowych i Mszy Świętej z Przymierzem Miłosierdzia a o 15tej odmówię Koronkę do Miłosierdzia Bożego w swojej izdebce a o 20tej wybieram się na Eucharystię do swojej parafii. Myślę i ufam, że Jezus miłosierny przygotował mi miejsce choć ostatnie, jedno z 15tu.

      • Po powrocie z Eucharystii i wspólnym odmówieniu części chwalebnej różańca za ustanie epidemii koronowirusa w kościele, dokończyłam czytać informacje o formach kultu Bożego Miłosierdzia.

        AKT ODDANIA SIĘ MIŁOSIERDZIU BOŻEMU

        O najmiłosierniejszy Jezu, Twoja dobroć jest nieskończona, a skarby łask nieprzebrane. Ufam bezgranicznie Twojemu miłosierdziu, które jest ponad wszystkie dzieła Twoje. Oddaję się Tobie całkowicie i bez zastrzeżeń, ażeby w ten sposób móc żyć i dążyć do chrześcijańskiej doskonałości. Pragnę szerzyć Twoje miłosierdzie poprzez spełnianie dzieł miłosierdzia, tak wobec duszy, jak i ciała, zwłaszcza starając się o nawrócenie grzeszników, niosąc pociechę potrzebującym pomocy, chorym i strapionym. Strzeż mnie więc, o Jezu, jako własności swojej i chwały swojej. Jakkolwiek czasami drżę ze strachu, uświadamiając sobie słabość moją, to jednocześnie mam bezgraniczną ufność w Twoje miłosierdzie. Oby wszyscy ludzie poznali zawczasu nieskończoną głębię Twego miłosierdzia, zaufali Mu i wysławiali Je na wieki. Amen.

    • Dzięki! Wyraża to, co noszę w sercu przez cały ten trudny czas. I także wszystkie moje nadzieje, jakie staram się lokować tylko w Bożym Miłosierdziu!
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.