Idą one za Mną…

I

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Irena Zaborska, Gospodyni na Plebanii w Ciepielowie, w Diecezji radomskiej – w Parafii, w której rokrocznie zatrzymuje się na nocleg kilkanaście Grup naszej diecezjalnej Pielgrzymki Pieszej na Jasną Górę, a przez kilka lat także rajd rowerowy – także na Jasną Górę – jaki miałem przyjemność organizować z moją Młodzieżą.

Pani Irena wówczas organizowała całe zaplecze żywieniowe dla Pielgrzymów tak pieszych, jak i rowerowych. Zresztą, Pielgrzymów Pieszych obsługuje do dzisiaj. Podobnie, jak i wszystkich, którzy na gościnnej plebanii ciepielowskiej odwiedzają Księdza Proboszcza.

Dziękując Drogiej Solenizantce za niezwykłą otwartość, życzliwość i poczucie humoru, życzę wszelkiego Bożego błogosławieństwa! I zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, pozdrawiam Wszystkich z rodzinnego Domu, a wybieram się do Kodnia, gdzie – jak zawsze – będę o Was rozmawiał z Matką Bożą i powierzał Jej Was samych i Wasze sprawy. Także u Sióstr Karmelitanek, gdzie jestem umówiony na spotkanie z moją byłą Uczennicą, Siostrą Michaelą Stępniak – kiedyś: Joanną. Poproszę Siostry, aby także pamiętały o Was. A Was proszę – wspierajcie modlitwą Siostry Karmelitanki z Kodnia. One, zamknięte przed światem, pewnie nieraz ratują ten świat swoją nieustanną modlitwą.

Życzę Wszystkim jak najowocniej przeżytego dnia!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 4 Tygodnia Wielkanocy,

5 maja 2020.,

do czytań: Dz 11,19–26; J 10,22–30

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Ci, których rozproszyło prześladowanie, jakie wybuchło z powodu Szczepana, dotarli aż do Fenicji, na Cypr i do Antiochii, głosząc słowo samym tylko Żydom. Niektórzy z nich pochodzili z Cypru i z Cyreny. Oni to po przybyciu do Antiochii przemawiali też do Greków i opowiadali Dobrą Nowinę o Panu Jezusie. A ręka Pańska była z nimi, bo wielka liczba uwierzyła i nawróciła się do Pana.

Wieść o tym doszła do uszu Kościoła w Jerozolimie. Wysłano do Antiochii Barnabę. Gdy on przybył i zobaczył działanie łaski Bożej, ucieszył się i zachęcał wszystkich, aby całym sercem wytrwali przy Panu; był bowiem człowiekiem dobrym i pełnym Ducha Świętego i wiary. Pozyskano wtedy wielką liczbę dla Pana.

Barnaba udał się też do Tarsu, aby odszukać Pawła. A gdy znalazł, przyprowadził go do Antiochii i przez cały rok pracowali razem w Kościele, nauczając wielką rzeszę ludzi. W Antiochii też po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Obchodzono w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia Świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona.

Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: „Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie”.

Rzekł do nich Jezus: „Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec.

Moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki.

Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.

Pierwsze zdanie dzisiejszego pierwszego czytania mówi o prześladowaniach uczniów Chrystusa. Ostatnie – o ich wielkim zwycięstwie, o ich swoistym ukonstytuowaniu się jako wspólnoty. Może to nie było jakieś bardzo uroczyste i wielkie ukonstytuowanie, ale jednak dowiadujemy się, że po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami, a przecież ten tytuł określa uczniów Chrystusa do dziś. Było to więc coś ważnego, coś istotnego.

I właśnie ta informacja zamyka dzisiejsze pierwsze czytanie, podczas kiedy otworzyła je informacja o prześladowaniach. A cała treść jest przekazem niezwykle optymistycznym i radosnym, oto bowiem okazało się – nie po raz pierwszy zresztą – że prześladowania, same w sobie przecież będące czymś złym i niepożądanym, przyczyniły się do bujnego rozwoju Kościoła. O ile go wprost nie spowodowały.

Musiały być brutalne, skoro spowodowały rozproszenie uczniów Chrystusa. Jednak oni tego rozproszenia nie uznali za klęskę, czy jako pretekst do narzekania, uskarżania się nad sobą, przeklinania Boga i ludzi, ale wprost przeciwnie – jako nadarzającą się okazję do apostołowania w nowych miejscach.

Owoce tego – jak słyszymy właściwie z każdej kolejnej perykopy Dziejów Apostolskich – były niesamowite. Autor Księgi tak to krótko opisuje: A ręka Pańska była z nimi, bo wielka liczba uwierzyła i nawróciła się do Pana. Zdanie to chyba wyjaśnia przyczynę owych apostolskich sukcesów – o ile w ogóle takim określeniem powinniśmy się posługiwać. Bo tu akurat nie o sukcesy jako takie chodzi, a o wieczne zbawienie. A wcześniej – o bezgraniczne zaufanie do Jezusa.

Skoro to zaufanie ze strony Apostołów i innych uczniów Chrystusa rzeczywiście było bezgraniczne, to wtedy nawet prześladowanie – i to nawet brutalne prześladowanie – wprost przyczyniało się do rozszerzania się Dobrej Nowiny, pozyskiwania wciąż nowych wyznawców, czyli: do intensywnego rozwoju Kościoła. Tym bardziej intensywnego, im bardziej brutalne było prześladowanie.

Ale tak wielkie i niesamowite rzeczy zawsze dzieją się w życiu ludzi, który naprawdę szczerze ufają swemu Panu. A pierwsi chrześcijanie – ci, którzy jako pierwsi mogli cieszyć się tym tytułem – naprawdę szczerze ufali. Nieraz przychodzi nawet taka refleksja: jak ich w tym naśladować? Co zrobić, aby to nasze zaufanie dzisiaj było chociaż trochę zbliżone do ich zaufania? Jak oni to robili, że nawet największe przeciwności, cierpienia, kłody rzucane pod nogi przez przeciwników – nie tylko im nie szkodziły i nie niweczyły ich zapału, ale jeszcze przyczyniały się do bujnego rozwoju Kościoła? Jak ich w tym zaufaniu naśladować?

Przecież – możemy naprawdę szczerze przyznać – staramy się, modlimy się o to pełne zaufanie, rozmawiamy o tym, usiłujemy tak właśnie kształtować nastawienie naszego serca, a przecież ciągle jeszcze tyle w nas lęków, obaw, pytań, wątpliwości… Kiedy przychodzi co do czego, kiedy przychodzi trudniejszy czas, czy jakieś ciężkie wydarzenie, to tak, jak byśmy w ogóle nie ufali…

Wtedy szukamy pocieszenia u innych ludzi, albo w różnych medialnych opiniach i przewidywaniach, zagłuszamy ciszę naszego serca szumem medialnym, albo hałaśliwą rozrywką… Co zrobić, żeby to zaufanie do Jezusa – szczególnie w momentach najtrudniejszych – było jak największe? Takie, jakiego przykład dają nam pierwsi chrześcijanie?…

W Ewangelii Jezus odpowiada nam na to tymi słowami: Moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy.

A zatem, mamy trwać przy Jezusie – zawsze i bez względu na wszystko! Co by się nie działo, jak wielkie byłyby obawy, czy strachy; jak wielka niepewność, czy nawet chwilowe załamania – trwać przy Jezusie! Nie dać sobie wmówić, że kto inny znajdzie lepsze rozwiązanie. Bo nie znajdzie. Co najwyżej, oszuka i namiesza w głowie.

Nigdy też nie pozwolić sobie na tak zamknięte i zablokowane serce, jakie mieli Żydzi z dzisiejszej Ewangelii. Pomimo wielokrotnego, jasnego przekazu Jezusa na temat swojej misji – oni i tak nic nie wiedzieli i nie rozumieli. A przynajmniej – tak udawali. Bo nie chcieli rozumieć! I nawet ewidentnym cudom nie wierzyli. Dlaczego?

Jezus odpowiada: Bo nie byli z Jego owiec! Sercem byli daleko od Niego. A wtedy to już naprawdę – nic się nie da zrobić! Takiemu komuś nie da się pomóc – bo on sam nie da sobie pomóc.

Jeżeli natomiast trwamy przy Jezusie – w stałym stanie łaski uświęcającej, systematycznie przyjmując Komunię Świętą, modląc się, czytając i rozważając Pismo Święte – to nawet jeżeli przyjdą trudniejsze momenty, po prostu musimy je przetrwać z Jezusem.

I przetrwamy! Spokojnie – przetrwamy! Bo On pomoże. Na pewno, po każdym cięższym czasie – przyjdzie ulga i pomoc. Po każdym zachmurzeniu, czy nawet burzy – na pewno zaświeci słońce!

Natomiast bardzo ważnym jest, aby w tym czasie, kiedy jest trudniej, nie odchodzić od Jezusa. Ani na krok. Ale też, żeby nie rozczulać się nad sobą, a podjąć taką pozytywną działalność na chwałę Bożą, dobrą i owocną aktywność, jakiej przykład dają nam dziś pierwsi chrześcijanie, a wśród nich – Barnaba i Paweł, o których taką radością mówi pierwsze czytanie. Kiedy zaangażujemy się w konkretne dobro, w modlitwę i pracę, wówczas nie będzie czasu – a może i sił, i ochoty – na rozpamiętywanie swoich smutków.

Zatem – zaufajmy Jezusowi! I wytrwajmy przy Nim – co by się nie działo!

6 komentarzy

  • Trudne, pełne wyrzutu, choć prawdziwe słowa wypowiedział Jezus do Żydów ” Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec.”
    Wielokrotnie spotykają się z Jezusem w świątyni, zadają pytania ale brak im wiary że Jezus jest oczekiwanym Mesjaszem. Przyszli dla tradycji, dla obrzędu świętować rocznicę powstania świątyni i nie spotkali się z żywym , prawdziwym Synem Boga. Paradoksalna sytuacja, w świątyni mieszka Bóg a Oni Go nie rozpoznają, bo serca ich zamknięte, zimne, skostniałe i umysły uwięzione, zamknięte na odczytanie proroctw, które tak dobrze znali.
    Jezus dotyka także mojego serca…
    Czy do Świątyni chodzę dla Boga, a może z przyzwyczajenia, dla dobrego samopoczucia…
    Czy spotykam się w świątyni z Bogiem żywym, prawdziwym czy może chodzę dla znajomych by mnie widzieli…
    Czy słuchamy, rozmawiamy z naszym Bogiem, czy czasem Jezus nie mówi dziś do nas dwukrotnie ” nie wierzycie ”
    Jezu, przymnóż nam wiary.

    • To prawda! Można być w świętym miejscu, można wręcz dotykać Najświętszych Rzeczywistości – i nie spotkać się z Jezusem. To prawdziwy dramat – ale, niestety, zdarza się…
      xJ

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.