Co Boskie – a co cesarskie…

C

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Marianna Zając, Dyrektor Niepublicznej Szkoły Podstawowej imienia Jana Pawła II w Brzegach, w Parafii w Miastkowie Kościelnym;

Marcel Kryczka, za moich czasów – Lektor w Parafii w Radoryżu Kościelnym, czyli w Parafii mojego pierwszego wikariatu.

Obojgu Solenizantom życzę realnego przeżywania obecności Boga w Ich życiu, o czym więcej w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

A oto wczoraj, po raz pierwszy od ponad dwóch miesięcy, udało nam się spotkać na Mszy Świętej wieczorowej i po niej, w naszym Ośrodku – w ramach kręgu biblijnego. Nie był to może dosłownie krąg biblijny, ale spotkanie grupy Studentów z naszego Duszpasterstwa, do którego dołączył Kuba, za moich czasów: Prezes Służy liturgicznej w Miastkowie, studiujący obecnie w Lublinie; oraz Jego Siostra, Zosia.

Bardzo się z tego spotkania cieszę. Zwykle w czerwcu nasze Duszpasterstwo akademickie „podchodziło do lądowania”, a w tym roku – odwrotnie – wzlatuje! Ale mamy taki czas, jaki mamy. Dziękuję raz jeszcze. Za tydzień jesteśmy umówieni na następne.

Tymczasem, przypominamy wszystkim o nabożeństwie czerwcowym. Śpiewajmy je z takim samym zapałem, jak majowe: o ile tylko możliwe, w kościołach, ale też przy kapliczkach przydrożnych i w rodzinach. Byłoby jednak dobrze, gdyby to było jak najczęściej wspólne śpiewanie, na głos.

Na chwałę Serca Pana Jezusa! I z prośbą o zupełne uwolnienie od wirusa – tego fizycznego, ale i tego duchowego: wirusa ludzkich machinacji, przekrętów, brudnej polityki i medialnej manipulacji. Bo trudno już stwierdzić, który gorszy.

Niech Serce Jezusowe zakróluje! Niech zakróluje Serce Maryi! Niech Duch Święty jak najszerzej otwiera nasze serca!

Życzę Wszystkim dobrego dnia!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 9 Tygodnia zwykłego, rok II,

2 czerwca 2020.,

do czytań: 2 P 3, 12–15a.17–18; Mk 12,13–17

CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PIOTRA APOSTOŁA:

Najmilsi: Oczekujecie i staracie się przyśpieszyć przyjście dnia Bożego, który sprawi, że niebo zapalone pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią. Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość.

Dlatego, umiłowani, oczekując tego, starajcie się, aby On was zastał bez plamy i skazy – w pokoju, a cierpliwość Pana naszego uważajcie za zbawienną.

Wy zatem, umiłowani, wiedząc o tym wcześniej, strzeżcie się, abyście dając się uwieść błędom tych, którzy nie szanują praw Bożych, własnej stałości nie doprowadzili do upadku. Wzrastajcie zaś w łasce i poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa! Jemu chwała zarówno teraz, jak i do dnia wieczności! Amen.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MARKA:

Uczeni w Piśmie i starsi posłali do Jezusa kilku faryzeuszów i zwolenników Heroda, którzy mieli podchwycić Go w mowie. Ci przyszli i rzekli do Niego: „Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i na nikim Ci nie zależy. Bo nie oglądasz się na osobę ludzką, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie? Mamy płacić czy nie płacić?”

Lecz On poznał ich obłudę i rzekł do nich: „Czemu Mnie wystawiacie na próbę? Przynieście Mi denara, chcę zobaczyć”. Przynieśli, a On ich zapytał: „Czyj jest ten obraz i napis?” Odpowiedzieli Mu: „Cezara”.

Wówczas Jezus rzekł do nich: „Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga”. I byli pełni podziwu dla Niego.

My dzisiaj zapewne nie oczekujemy z takim napięciem przyjścia Pana na końcu czasów, z jakim oczekiwali go uczniowie Piotra Apostoła i w ogóle – ludzie jemu współcześni, członkowie młodego Kościoła. Oni – rzeczywiście – bardzo by chcieli przyśpieszyć przyjście dnia Bożego, który sprawi, że niebo zapalone pójdzie na zagładę, a gwiazdy w ogniu się rozsypią.

Wielu z nich spotkało zapewne Jezusa, słuchało Go, widziało osobiście znaki Jego nadzwyczajnej mocy, przeto nic dziwnego, że kiedy wstępował do Nieba, to gapili się w Niebo, czekając, że może zaraz przyjdzie z powrotem. I trzeba było nadzwyczajnych interwencji wysłanników Nieba, aby ich wybudzić z tego letargu i jednak zmobilizować do działania.

Potem jeszcze niejednokrotnie, w młodym Kościele, dochodziło do dyskusji na ten temat, do ścierania się różnych poglądów, różnych wizji i przewidywań. Wciąż jednak wielu wierzyło, że to ostateczne przyjście – na które z takim utęsknieniem czekali – nastąpi niebawem, a z całą pewnością: jeszcze za ich życia. I – jak wspomnieliśmy sobie na początku – stanowi to zasadniczą różnicę między ich podejściem, a naszym.

Bo my dzisiaj nie tylko nie myślimy o przygotowaniu się na ten dzień, ale zasadniczo nawet nie dopuszczamy nawet myśli o nim! To znaczy, wiemy, że nastąpi. W końcu, uczymy się o tym na katechezie od dziecka. Ale kto by się tam takimi sprawami przejmował na co dzień! Jakbyśmy nie mieli ważniejszych problemów…

I może dopiero w obliczu jakichś trudniejszych doświadczeń, albo sytuacji nieprzewidzianych, zaczynamy myśleć o Bogu i o Niebie, i o tym, że kiedyś jednak trzeba będzie zdać sprawę ze swego życia. Ale raczej daleko nam do takiego radosnego i tęsknego oczekiwania, jakim żyli pierwsi chrześcijanie…

Inna sprawa, że to oczekiwanie nieraz powodowało ich bezczynność i bierność – właśnie, takie swoiste „zawieszenie” w bezruchu… Dlatego Święty Piotr mówi zdecydowanie: Oczekując tego, starajcie się, aby On was zastał bez plamy i skazy – w pokoju, a cierpliwość Pana naszego uważajcie za zbawienną.

Otóż, to! Skoro Pan nie przychodzi już teraz, tylko jakby cierpliwie czeka, to może trzeba to czekanie potraktować jako szansę dla siebie: żeby się nawrócić, żeby lepiej się przygotować, żeby jednak coś pożytecznego zrobić! A nie wyłącznie czekać i… nic poza tym. Stąd kolejna zachęta: Strzeżcie się, abyście dając się uwieść błędom tych, którzy nie szanują praw Bożych, własnej stałości nie doprowadzili do upadku. Wzrastajcie zaś w łasce i poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa!

Czas oczekiwania na przyjście Pana trzeba przeżyć aktywnie – poznając Jezusa, wzrastając w łasce! Tego czasu nie można zmarnować! I nie można tego oczekiwania – by tak rzec – przenieść w jakąś sferę marzeń. To oczekiwanie na powtórne przyjście Pana i na to, że zabierze nas do siebie, ma być twardym stąpaniem po ziemi, ma być zmierzeniem się z realnymi sprawami i problemami, którymi żyjemy tu i teraz.

To także o tym mówi dzisiaj Jezus, kiedy prześwietlając na wylot obłudne machinacje uczonych w Piśmie i faryzeuszów, ukryte pod niewinnym z pozoru pytaniem: Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i na nikim Ci nie zależy. Bo nie oglądasz się na osobę ludzką, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie? Mamy płacić czy nie płacić? – odpowiada: Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga.

Zwykle słowa te traktujemy jako wezwanie od oddzielenia sfery duchowej od sfery doczesnej, właśnie: tego, co Boskie od tego, co ludzkie. Możemy jednak rozumieć je jako wezwanie do pogodzenia tych sfer i potraktowania sfery doczesnej jako drogi do osiągnięcia tej wiecznej. Poprzez codzienne wypełnianie tego, co cesarskie” – w najlepszym tego słowa rozumieniu – osiągać to, co Boskie.

Czyli poprzez zmierzenie się z realną swoją codziennością – bez marzycielstwa i sztucznej egzaltacji – naprawdę dążyć do prawdziwego wiecznego szczęścia. Poprzez zmierzenie się z tym, co trudne, a może i bolesne w tej sferze „cesarskiej” – osiągnąć pełnię tego, co radosne i piękne w sferze Bożej.

Tak, moi Drodzy, chrześcijanin to człowiek twardo stąpający po ziemi. Chrześcijanin to nie marzyciel, to nie bajarz, oderwany od rzeczywistości. To twardy realista. Ale w tej swojej codziennej realności dostrzegający to, co Boskie i dążący do tego, co Boskie.

Czy mój codzienny realizm rzeczywiście zbliża mnie do tego, co Boskie? Czy tak przeżywam swoją codzienność, aby Bóg był w moim życiu coraz bardziej realny?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.