Jaką jestem rybą?

J
Wczoraj, jadąc z Kogałymu. Syberyjskie klimaty.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie z Syberii, z Surgutu.

Zapraszam do wspólnego rozmyślania nad Słowem Bożym. Prośmy, niech Duch Święty nam w tym pomoże. Przyjdź Duchu Święty!

(Jr 18,1-6) 

Słowo, które Pan oznajmił Jeremiaszowi: Wstań i zejdź do domu garncarza; tam usłyszysz moje słowa. Zstąpiłem więc do domu garncarza, on zaś pracował właśnie przy kole. Jeżeli naczynie, które wyrabiał, uległo zniekształceniu, jak to się zdarza z gliną w ręku garncarza, wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi. Wtedy Pan skierował do mnie następujące słowo: Czy nie mogę postąpić z wami, domu Izraela, jak ten garncarz? – wyrocznia Pana. Oto bowiem jak glina w ręku garncarza, tak jesteście wy, domu Izraela, w moim ręku.

(Mt 13,47-53) 

Jezus powiedział do tłumów: Podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Zrozumieliście to wszystko? Odpowiedzieli Mu: Tak jest. A On rzekł do nich: Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare. Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd.

Kiedy we wtorek byłem w Kogałymie i wieczorem odprawiałem tam Mszę Św., to otworzyłem lekcjonarz, pokazałem komuś, kto czytał, co ma czytać, zerknąłem, że z Jeremiasza i zacząłem Mszę Św. Kiedy parafianka zaczęła czytać, zorientowałem się, że to nie to czytanie. Okazało się potem, że nie wiedzieć czemu, otworzyłem nie wtorek a czwartek. I już wtedy usłyszałem czytanie, które cały Kościół słyszy dziś. I tak na gorąco, przyznając się do pomyłki, powiedziałem kazanie na ten temat, takie sobie proste rozmyślanie. Potem jeszcze na drugi dzień, ktoś nawiązywał do tego czytania i kazania. Dziś cieszę się, że tak wyszło, był w tej pomyłce zapewne jakiś Boży uśmiech i Boży zamysł, bo słowa są ważne i piękne. Wyraziłem to trochę w wideo-rozmyślaniu, jakie robię codziennie, a jest ono dostępne na Twitterze i na Facebooku (rosyjski wariant na YouTubie).

Obraz garncarza lepiącego naczynie. I te przepiękne słowa: „Oto bowiem jak glina w ręku garncarza, tak jesteście wy, domu Izraela, w moim ręku”.

I jeszcze ten opis: „Jeżeli naczynie, które wyrabiał, uległo zniekształceniu, jak to się zdarza z gliną w ręku garncarza, wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi”. 

Nasze życie jest w rękach Pana Boga. On nas lepi, składa, tworzy… I nawet jak gdzieś Mu się wymkniemy z Jego rąk, to On znów składa, jakby myśli, co z nas można stworzyć, jak dalej poprowadzić prace twórcze, żeby się glina nie zmarnowała i nie przepadła. Oto np. Bóg ma pomysł na nasze życie, ma dla nas jakieś powołanie, a my pójdziemy sobie swoją drogą i nie ma potem możliwości wrócić, to Pan Bóg, jak ten garncarz zaczyna z tej gliny lepić inne naczynie, jakie można w tej sytuacji stworzyć. Czyż to nie jest piękne? Czyż to nie jest dowód wielkiego miłosierdzia, wielkiej miłości Pana Boga? 

I to że Pan Bóg trzyma nas w Swoich rękach, że nas nieustannie tworzy i udoskonala, że chce nas mieć ze wszech miar pięknymi. To jest wspaniała, Dobra Nowina, to jest piękne Słowo Boga, to jest wspaniała miłość Boga do nas. 

Przeczytajmy to raz jeszcze: „Oto bowiem jak glina w ręku garncarza, tak jesteście wy, domu Izraela, w moim ręku”.

Nie raz te słowa powtarzam w czasie pandemii, kiedy przychodzi strach, że można zachorować, kiedy jest jakiś lęk o przyszłość swoją i swoich bliskich – nasze życie jest w rękach Boga, co On zechce, tak będzie. Ktoś tu w Surgucie opowiadał o jakimś dyrektorze firmy, który miał niemal obsesje na punkcie ochrony przed wirusem, nikogo nie wpuszczał do gabinetu, jeśli już, to na odległość, maski, rękawiczki, środki dezynfekujące, wszystko było na najwyższym poziomie. I… zachorował, nie wiem czy przeżył, mam nadzieję, że tak, ale był w bardzo ciężkim stanie. 

Tu do kościoła przychodzą różni ludzi, choć w zasadzie to i nie wolno, ale przecież nie wyrzucisz człowieka z kościoła. Wielu parafian, którzy przeżyli wirusa przychodziło podziękować, choć w wielu przypadkach miałem poważne wątpliwości, czy tam już wszystko normalnie. I póki co, Bogu dzięki, nikt się w kościele nie zaraził. Nasze życie jest w ręku Boga. Jeśli Bóg dopuści do nas próbę choroby, to Jego wola i Jego plan, albo przynajmniej Jego dopust. Dlatego musimy się czuć w rękach Boga, który nas kocha i próbuje z nas coś ulepić, próbuje nas posklejać i zrobić gliniane naczynie, w którym umieści i będzie przechowywał skarb (por. 2 Kor. 4, 7)

„Oto bowiem jak glina w ręku garncarza, tak jesteście wy, domu Izraela, w moim ręku”.

Ewangelia

Mnóstwo przypowieści w ostatnim czasie słyszymy, przez które uczymy się, czym i jakie jest Królestwo Niebieskie. 

Oto dziś słyszymy: „Podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”.

Mocne słowa – wrzucą w piec rozpalony, płacz, zgrzytanie zębów… Lepiej się słucha słów o Bożej miłości, przyjemniej… A jednak, są i takie. Jeśli nas nie przekonują słowa o miłości, to może trzeba tak. Niedawno w jednej rodzinie, rodzice mający małe dzieci, opowiadali o nich, o różnych problemach w wychowaniu. I opowiadali, że czasem tłumaczą – pozbierajcie zabawki, proszą ich, zachęcają, i nic – dzieci zmęczone, nie mają siły, chodzą, plączą się, żeby tylko nie zrobić tego co trzeba. W końcu tata mówi – no to wezmę pasa… Natychmiast po tych słowach, pojawiają się siły, chęci, natychmiast dzieci zrobiły porządek. 

Czy nie jest tak i z nami, Bożymi dziećmi? Pan Bóg nas prosi, daje polecenia, wychowuje z miłością, i nic, jakby i nic nie mówił. W końcu, jak już nic nie dociera, powie: „wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”, i wtedy zaczynamy coś rozumieć. 

Jeśli tak wyobrazić sobie ten połów, i każdy z nas jest taką rybą, i podchodzi anioł, i bierze mnie w ręce i ma ocenić – dobra ryba, czy zła? 

Jeśli by tak dziś owi aniołowie na nas, na mnie spojrzeli – gdzie by wrzucili? Do pieca, czy do naczynia z dobrymi rybami? 

Trudno zapewne nam samym ocenić siebie. A może warto spróbować, póki jest czas popracować nad jakością swojej ryby? 

Możemy powiedzieć – nie jestem najgorszy, jakoś się staram… Ale…

Spójrzmy na dzisiejszy świat, współczesną mentalność. W firmach ciągle ludzie przechodzą szkolenia, kursy, rozwijają się, czytają nowe publikacje, podwyższają kwalifikacje. Są różne konkursy – nauczyciel roku, przedsiębiorca roku… Żeby w czymś takim wygrać trzeba się napracować, wykazać się pomysłowością, rzetelnością, pomysłowością. 

A żeby być chrześcijaninem roku, księdzem roku, mężem, czy żoną roku? Może też trzeba się wykazać doświadczeniem i entuzjazmem? 

Może warto się powysilać, żeby w ten sądny dzień być zaliczonym do dobrych, sprawiedliwych ryb. 

I dalej Jezus mówi: „Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare”.

Uczony w Piśmie, to człowiek znający Stary Testament, to człowiek świetnie znający prawo judaizmu. Kiedy stał się uczniem Królestwa Niebieskiego, poznał też Ewangelię, przyjął Jezusa jako swojego Zbawiciela. 

Tak więc, stare i nowe – czerpać i z dorobku Starego Przymierza i przyjąć nowość Ewangelii. My też mamy być ludźmi starymi – z mądrością i doświadczeniem i jednocześnie nowymi – ze świeżością i entuzjazmem, z pomysłowością i energią młodych. Taki jest dobry gospodarz, taki jest dobry chrześcijanin, który chce być dobrą rybą w rękach aniołów sądowych, który chce być pięknym naczyniem w rękach Garncarza.

A więc, do dzieła! 

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen.  

A co u nas?

Ciągle jesteśmy zamknięci, choć tak jakby sytuacja się poprawia, zachorowań z każdym dniem mniej, mam nadzieję, że niedługo nas otworzą.

Byłem znów w Kogałymie, parę osób przyszło, przyznam, że lubię tam jeździć, można odpocząć, można popatrzeć na piękną przyrodę, można spotkać się z pięknymi, dobrymi ludźmi, np. z rodzinką Siergieja i Tatiany (na zdjęciu, którzy pięknie przygotują się do przyjęcia sakramentów. Siergiej i Tatiana pochodzą z Kazachstanu i mają polskie korzenie. najprawdopodobniej 15 sierpnia przyjmą sakramenty (ślub, pierwsza spowiedź i pierwsza Komunia Św.)

I jeszcze rodzinka, która niedawno miała ślub i inne sakramenty, przyjechali dziś i opóźnili mi napisanie rozważania. Za to zrobiłem im zdjęcie.

I budowa, stan z pół godziny temu.

Pozdrawiam Was serdecznie!

Proszę o modlitwę!

Z Bogiem!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.