Nie chodzi o cud – chodzi o wiarę!

N

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Dominik Kałaska, należący w swoim czasie do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach. Niech Pan udziela Mu wszystkich swoich darów! Zapewniam o modlitwie!

I ponownie zachęcam do włączania się w pielgrzymowanie duchowe. W Kaplicy naszego Duszpasterstwa wczoraj odprawiliśmy wspólnie Drogę Krzyżową, a potem – jak każdego dnia – Mszę Świętą i Różaniec, z intencjami, zapisanymi przez Uczestników. Dzisiaj kolejne spotkanie, o godzinie 19:00. Zapraszamy!

Na dzisiejszy dzień, na pielgrzymowanie duchowe i to na trasie, i na całe nasze pielgrzymowanie przez życie – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 18 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Dominika, Kapłana,

8 sierpnia 2020.,

do czytań: Ha 1,12–2,4; Mt 17,14–20

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA HABAKUKA:

Czyż nie jesteś odwieczny, o Panie, Boże mój, Święty? Przecież nie pomrzemy! Na sąd przeznaczyłeś, o Panie, lud Chaldejczyków, dla wymiaru kary zachowałeś, Skało moja. Zbyt czyste oczy Twoje, by na zło patrzyły, a nieprawości pochwalać nie możesz. Czemu jednak spoglądasz na ludzi zdradliwych i milczysz, gdy bezbożny niszczy uczciwszego od siebie?

Obchodzi się z ludźmi jak z rybami morskimi, jak z gromadą płazów, którą nikt nie rządzi. Wszystkich łowi na wędkę, zagarnia swoim niewodem albo w sieci gromadzi, krzycząc przy tym z radości. Przeto ofiarę składa swojej sieci, pali kadzidło niewodowi swemu, bo przez nie zdobył sobie łup bogaty, a pożywienie jego stało się obfite. Ciągle na nowo zarzuca swe sieci, mordując ludy bez litości.

Na moich czatach stać będę, udam się na miejsce czuwania, śledząc pilnie, by poznać, co przemówi do mnie, jaką odpowiedź da na moją skargę.

I odpowiedział Pan tymi słowami: „Zapisz widzenie, na tablicach wyryj, by można było łatwo je odczytać. Jest to widzenie na czas oznaczony, lecz wypełnienie jego niechybnie nastąpi; a jeśli się opóźnia, ty go oczekuj, bo w krótkim czasie przyjdzie niezawodnie. Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Pewien człowiek zbliżył się do Jezusa i padając przed Nim na kolana, prosił: „Panie, zlituj się nad moim synem. Jest epileptykiem i bardzo cierpi; bo często wpada w ogień, a często w wodę. Przyprowadziłem go do twoich uczniów, lecz nie mogli go uzdrowić”.

Na to Jezus odrzekł: „O plemię niewierne i przewrotne! Dopóki jeszcze mam być z wami; dopóki mam was cierpieć? Przyprowadźcie mi go tutaj”. Jezus rozkazał mu surowo i zły duch opuścił go. Od owej pory chłopiec odzyskał zdrowie.

Wtedy uczniowie zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali: „Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?”

On zaś im rzekł: „Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: «Przesuń się stąd tam», i przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was”.

Jeśli idzie o kontekst historyczny wydarzeń i modlitwy, skierowanej przez Proroka Habakuka do Boga, to dotyczy on najazdu Babilończyków, którzy z kolei pokonali Asyryjczyków, zajmujących ziemie ludu wybranego. Babilończycy – owszem – pokonali wroga, ale też zaczęli uciskać samych Izraelitów, narzucając im także swoją religię.

W obliczu tego, Prorok w dramatycznym wołaniu zwraca się do Boga: Czyż nie jesteś odwieczny, o Panie, Boże mój, Święty? Przecież nie pomrzemy! Na sąd przeznaczyłeś, o Panie, lud Chaldejczyków, dla wymiaru kary zachowałeś, Skało moja. […] Czemu jednak spoglądasz na ludzi zdradliwych i milczysz, gdy bezbożny niszczy uczciwszego od siebie? I potem mamy porównanie do połowu ryb: bezlitosny i okrutny Babilon, niczym rybak, gnębi bezradny i bezbronny lud Judy, jakby wyłapywał ryby – kiedy tylko zechce, bez litości i miłosierdzia.

Prorok nie może się z tym pogodzić, ani tego zrozumieć – dlaczego Bóg na to pozwala? Chwilę wcześniej zacytowaliśmy tu zdanie, wypowiedziane przez Proroka: Przecież nie pomrzemy! W innym tłumaczeniu to zdanie brzmi nieco jaśniej: My nie chcemy ginąć! Czemu Bóg na to pozwala? Przecież Prorok zwrócił się do Niego dzisiaj także i tym zdaniem: Zbyt czyste oczy Twoje, by na zło patrzyły, a nieprawości pochwalać nie możesz. Żadne zło nie może podobać się Bogu. Dlaczego zatem na to akurat zło Bóg pozwala?

Z taką to lamentacją Habakuk zwraca się do Pana – i szybko otrzymuje odpowiedź. Bóg poleca mu: Zapisz widzenie, na tablicach wyryj, by można było łatwo je odczytać. Jest to widzenie na czas oznaczony, lecz wypełnienie jego niechybnie nastąpi; a jeśli się opóźnia, ty go oczekuj, bo w krótkim czasie przyjdzie niezawodnie.

Wyrycie na tablicach ma być znakiem pewności i mocy zapisanych tam słów, ale też – ma zapewnić trwałość zapisu, a więc możliwość powrotu do niego za jakiś czas. Nie wiadomo bowiem dokładnie, kiedy – w sensie dnia i godziny – nastąpi wypełnienie proroctwa. Dziś już wiemy, że Babilon został pokonany dopiero za kilkadziesiąt lat! Z pewnością, w odbiorze uciskanego ludu, to długo. Ale w oczach Bożych – i na tle wieczności – to naprawdę czas krótki.

A do tego – zapowiedź pewna. Niechybnie nastąpi – mówi Bóg. A nawet, gdyby – według ludzkiego rozumienia sprawy – jej wypełnienie się opóźniało, to należy go spokojnie oczekiwać. Bo przyjdzie niezawodnie. Przecież tak obiecał Bóg. A jeżeli On tak obiecał – to tak będzie. Niezawodnie!

Dokładnie z taką samą pewnością, iż Bóg jest w stanie uczynić określone dobro, a wręcz – powiedzmy to wprost – dokonać cudu, przyszedł do Jezusa pewien człowiek. Tak Ewangelista Mateusz określił ojca, który stanął przed Jezusem, by prosić o uzdrowienie swego syna. Wiemy, że Jezus tego uzdrowienia dokonał, ale przy tej okazji wyraził niejakie zniecierpliwienie: O plemię niewierne i przewrotne! Dopóki jeszcze mam być z wami; dopóki mam was cierpieć?

Może nie bardzo rozumiemy, o co Jezusowi chodziło, ale wyjaśnia nam to kolejne Jego zdanie, skierowane tym razem do Apostołów, a będące odpowiedzią na ich pytanie, dlaczego nie mogli wypędzić złego ducha z tego młodego człowieka? Dlaczego? Jezus odpowiedział wprost i bez ogródek: Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: «Przesuń się stąd tam», i przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was.

My dzisiaj wiemy, że nie chodzi o sprawdzanie, czy tak się dosłownie będzie działo, jak powiedział Jezus – i w związku z tym: czy będą się przesuwały góry. Na przykład – Tatry. Domyślamy się, że… chyba niekoniecznie. I choćbyśmy wznosili ręce i godzinami, a nawet całymi dniami wołali do Boga, to pewnie Giewontu nie ruszymy ani o milimetr.

Jednak tu nie chodzi o takie sztuczki, ale o dokonywanie mocą Bożą naprawdę wielkich przemian, realnych cudów – takich, które przysłużą się sprawie naszego zbawienia. Jeszcze raz podkreślmy: nie możemy na wypełnienie Bożych zapowiedzi – zarówno z pierwszego czytania, jak i z Ewangelii – patrzeć na sposób jedynie ludzki. Dlatego nie możemy się dziwić, że coś nie stało się od razu, albo stało się inaczej, niż my byśmy się spodziewali.

Bóg na pewno nas nie opuści i na pewno przyjdzie nam z pomocą, jeżeli tylko my z ufnością będziemy się do Niego zwracali. Tymczasem widzimy, że uczestnicy wydarzenia ewangelicznego – a nawet sami Apostołowie – wciąż jeszcze za mało ufali! Stąd zniecierpliwienie Jezusa. Ojciec chłopca nawet niejako poskarżył się dziś na nich, mówiąc: Przyprowadziłem go do twoich uczniów, lecz nie mogli go uzdrowić. Liczył na znak, liczył na cud – a tu nic!

Jednakże, tu naprawdę w mniejszym stopniu chodzi o cud, a w znacznie większym – o wiarę! Cud się dokona – także w naszym życiu – w czasie i w sposób, jaki zaplanował Bóg. Jeśli tylko nie zabraknie z naszej strony wiary! I zaufania, że Bóg sobie poradzi. I że wie, co robi – kiedy zrobi coś według własnego, a nie naszego uznania.

Przykładem takiego zaufania do Boga jest z pewnością postawa Patrona dnia dzisiejszego, Świętego Dominika, Kapłana.

Urodził się on około 1170 roku w Hiszpanii. Pochodził ze znakomitego rodu kastylijskiego Guzmanów. Gdy miał czternaście lat, rodzice wysłali go do szkoły w Walencji. Następnie studiował w Salamance. W 1196 roku, po skończeniu studiów teologicznych, przyjął Święcenia.

Od samego początku gorliwie pracował nad sobą i nad bliźnimi, głosząc im słowo Boże. Tymczasem król Kastylii, Alfons IX, wysłał Biskupa Diecezji, w której pracował Dominik, Dydaka, z poselstwem do Niemiec i Danii. A ponieważ Dydak był przyjacielem Dominika, dlatego też przyszły Święty towarzyszył Biskupowi w podróży, w czasie której znalazł się nawet w okolicach Szczecina i polskiego Pomorza.

W drodze powrotnej do Hiszpanii, w południowej Francji, Dydak i Dominik zetknęli się z legatami papieskimi, wysłanymi tam do zwalczania powstałej właśnie herezji albigensów i waldensów. Sekta ta pojawiła się około 1200 roku w mieście Albi.

Jej członkowie zaprzeczali ważnym prawdom wiary, między innymi Trójcy Świętej, Wcieleniu Syna Bożego, odrzucali Mszę Świętą, małżeństwo i pozostałe Sakramenty. Burzyli kościoły i klasztory, niszczyli obrazy i krzyże. W porozumieniu z legatami, Dominik postanowił oddać się pracy nad ich nawracaniem. Do tej akcji postanowił włączyć się bezpośrednio także Biskup Dydak.

Ponieważ heretycy w swoich wystąpieniach przeciwko Kościołowi atakowali go za majątki i wystawne życie duchownych, Biskup i Dominik postanowili prowadzić życie ewangeliczne na wzór Pana Jezusa i Jego uczniów. Chodzili więc od miasta do miasta, od wioski do wioski, by prostować błędną naukę, a wyjaśniać autentyczną naukę Pana Jezusa. Innocenty III zatwierdził tę formę pracy apostolskiej. Odnotowano nawet pierwsze sukcesy.

Niebawem Biskup musiał powrócić do swojej Diecezji. Natomiast do Dominika dołączyło jedenastu cystersów, którzy postanowili wieść podobny tryb życia apostolskiego. Z nich właśnie powstał zalążek nowej rodziny zakonnej, w 1207 roku. W tym samym jednak roku Papież ogłosił przeciwko albigensom i waldensom zbrojną krucjatę na wiadomość, że heretycy ruszyli na kościoły, plebanie i klasztory, paląc je i niszcząc. To skomplikowało pracę apostolską Dominika. Wtedy postanowił zwiększyć posty, umartwienia, częściej się modlić.

Dotychczasowe doświadczenie wykazało, że okazyjnie werbowani do tej akcji kapłani często nie byli do niej wystarczająco przygotowani. Wielu zniechęcał prymitywny styl życia i połączone z nim niewygody. Dominik wybrał więc spośród swoich współtowarzyszy najpewniejszych. Na jego ręce złożyli oni śluby zakonne w 1215 roku. Tak powstał Zakon Kaznodziejski, czyli dominikanie. Jego głównym celem było głoszenie słowa Bożego i zbawianie dusz. Założyciel wymagał od zakonników ścisłego ubóstwa, panowania nad sobą i daleko idącego posłuszeństwa.

W tym samym roku odbył się Sobór Laterański IV. Dominik udał się wraz ze swoim Biskupem, Fulko, do Rzymu. Innocenty III, po wysłuchaniu zdania Biskupa, ustnie zatwierdził nową rodzinę zakonną. Zaraz po powrocie z Soboru, w 1216 roku, Dominik zwołał kapitułę generalną, na której przyjęto regułę Zakonu. Kiedy jednak, po odbytej kapitule, ponownie udał się on do Rzymu, dla zatwierdzenia reguły, Papież Innocenty III już nie żył.

Na szczęście, jego następca, Papież Honoriusz III, w 1218 roku oficjalnie zatwierdził nowy Zakon. Co więcej, wydał polecenie dla biskupów, by nowej rodzinie zakonnej udzielili jak najpełniejszej pomocy. Dominik założył również zakon żeński, zatwierdzony przez Honoriusza III dwa lata później.

Na kapitule generalnej, odbytej w Bolonii w 1220 roku, postanowiono – na podstawie nabytego doświadczenia – odrzucić z reguły i z konstytucji to wszystko, co okazało się nieaktualne. W miejsce odrzuconych, wstawiono nowe artykuły, wśród których znalazł się między innymi ten, że Zakon nie może posiadać na własność stałych dóbr, ale że ma żyć wyłącznie z ofiar. W ten sposób wszedł on do rodziny zakonów żebrzących.

W 1220 roku, Kardynał Wilhelm ufundował dominikanom w Rzymie klasztor przy bazylice Świętej Sabiny, który odtąd miał się stać konwentem generalnym Zakonu.

Przed śmiercią Dominik przyjął do Zakonu i nałożył habit Świętemu Jackowi i Błogosławionemu Czesławowi, pierwszym polskim dominikanom. Wysłał też swoich duchowych synów do Anglii, Niemiec i na Węgry.

Przez całe swoje życie Dominik odbywał częste podróże, głosząc Ewangelię i organizując wykłady z teologii. Zakładał nowe domy swego Zakonu, który z tego powodu bardzo szybko się rozpowszechnił. W 1220 roku, Honoriusz III powołał go na przełożonego generalnego. Wyczerpany pracą w prymitywnych warunkach, wrócił nasz Patron do Bolonii. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Miejcie miłość, strzeżcie pokory i nie odstępujcie od ubóstwa”. Zmarł 6 sierpnia 1221 roku, na rękach swych współbraci. W jego pogrzebie wzięło udział wielu dygnitarzy kościelnych.

Pochowany został w kościele klasztornym w Bolonii, w drewnianej trumnie, w krypcie tuż pod wielkim ołtarzem. Jego kult rozpoczął się zaraz po śmierci. Notowano za jego wstawiennictwem otrzymane łaski. Na tej podstawie, Papież Grzegorz IX, po przeprowadzeniu procesu kanonicznego, wyniósł Dominika do chwały Świętych, w 1234 roku.

Założony przezeń zakon także wydał wielu Świętych. Położył też wielkie zasługi na polu nauki, wydając uczonych na skalę światową w dziedzinie teologii, biblistyki czy liturgii. Kiedy zostały odkryte nowe lądy, dominikanie byli jednymi z pierwszych, którzy wysyłali tam swoich misjonarzy.

A w dziele zatytułowanym: „Dzieje Zakonu Kaznodziejskiego” zapisano taką oto relację o Ojcu Założycielu: „Dominik odznaczał się tak wielką prawością obyczajów i tak niezwykłą żarliwością o sprawy Boże, że bez trudu można w nim było rozpoznać wybrane naczynie świętości i łaski. Wyróżniała go też niezachwiana równowaga ducha, z wyjątkiem chwil, kiedy ogarniało go współczucie i miłosierdzie.

Ponieważ zaś radosne serce wyraża się w pogodzie oblicza, dlatego pełna pokoju wewnętrzna postawa objawiała się na zewnątrz w serdeczności i wesołości spojrzenia. Wszędzie okazywał się człowiekiem ewangelicznym w słowie i czynie. Za dnia nikt nie był bardziej przyjazny i miły względem towarzyszy i braci – w nocy nikt bardziej oddany czuwaniom i modlitwie.

Oszczędny w słowach, rozmawiał albo z Bogiem na modlitwie, albo o Bogu – i polecał braciom czynić to samo. Często i gorąco prosił Boga, aby dał mu miłość zdolną wyjednywać i przekazywać ludziom zbawienie. Uważał bowiem, że wtedy będzie naprawdę należał do Chrystusa, gdy całkowicie poświęci się zdobywaniu dusz, podobnie jak Zbawca wszystkich, Jezus Chrystus, cały się ofiarował dla naszego zbawienia. W tym celu – zgodnie z zamiarem Bożej Opatrzności – założył Zakon Braci Kaznodziejów.

Ustnie i pisemnie często zachęcał braci wymienionego Zakonu, aby stale pogłębiali znajomość Starego i Nowego Testamentu. Nosił zawsze ze sobą Ewangelię Mateusza i Listy Pawła. Czytał je tak często, że znał je prawie na pamięć. Dwa albo trzy razy wyznaczany był na stolicę biskupią. Za każdym razem odmawiał, przedkładając ponad biskupstwo życie w ubóstwie z braćmi. Aż do śmierci zachował nietkniętą chwałę dziewictwa. Za wiarę w Chrystusa pragnął doznawać chłosty, ćwiartowania i śmierci. Ojciec święty Grzegorz X powiedział o nim: Znałem go jako człowieka, który wiernie wypełniał wskazania Apostołów, i nie wątpię, że wraz z nimi dzieli chwałę niebios”. Tyle z pisemnej relacji o życiu Świętego Dominika.

Wpatrzeni w jego przykład, jak również zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zastanówmy się, na ile pozwalamy w naszym życiu działać Bogu – według Jego planu – a na ile dążymy do zrealizowania swoich własnych planów?… Czy z wielką wiarą i szczerą ufnością potrafimy się poddać prowadzeniu przez Boga – Jego drogami, którędy by nie prowadziły?…

Bo tu naprawdę – nie chodzi o cud! Tu przede wszystkim – chodzi o wiarę!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.