Wszystko do czasu…

W

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Ksiądz Arkadiusz Bylinka, należący w swoim czasie, jeszcze przed kapłaństwem, do Wspólnoty młodzieżowej w Trąbkach. Niech Mu Pan błogosławi i obdarza swymi dobrodziejstwami! Zapewniam o modlitwie.

Pamiętajmy, że dziś pierwszy piątek miesiąca.

A za wczorajsze słówko z Syberii bardzo dziękujemy Księdzu Markowi. Za rozważanie o Przemienieniu – i o naszym trwaniu przy Jezusie, zarówno w chwilach podniosłych i radosnych, jak i tych trudnych…

Dziękujemy również za relację z ormiańskiego pogrzebu. Nie wiem, czy to właściwa reakcja, ale ja w którymś momencie zacząłem się uśmiechać – szczególnie, jak wyobraziłem sobie ową żonę Zmarłego, wynoszoną na rękach, wierzgającą nogami. Myślę, że opis całej sytuacji przez Księdza Marka bardzo dobrze obrazuje skalę problemu: wiara i modlitwa blednie wobec jakiejś ludowej tradycji, ocierającej się o zabobon.

I w tym kontekście nie zgadzam się z opinią M., wyrażoną w komentarzu, że Ksiądz Marek chciał tam być osobą najważniejszą. Przecież wyraźnie zaznaczył, że modlitwy nad trumną odbyły się w wariancie najkrótszym, a były to modlitwy, zanoszone w imieniu Kościoła! Jeżeli zatem zaproszono tam Księdza, to nie dla jego osobistego lansowania się, tylko w tym celu, by odprawił liturgię, jaką w takiej sytuacji sprawuje Kościół. Trudno więc się dziwić żądaniu ciszy i skupienia! Na ile znam siebie, to myślę, że byłbym jeszcze bardziej kategoryczny!

Wspieramy Księdza Marka, drogie Siostry i całą Parafię modlitwą! Życzymy otwarcia drzwi kościołów – i w ogóle: otwarcia wszystkiego. I życzymy Księdzu Markowi spokojnego wyjazdu na urlop.

W tych wszystkich intencjach – i w wielu innych – wczoraj modliłem się wraz z Pielgrzymami duchowymi, w Ośrodku Akademickim w Siedlcach. Dzisiaj kolejne spotkanie, o godzinie 19:00. Zapraszam!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Piątek 18 Tygodnia zwykłego, rok II,

7 sierpnia 2020.,

do czytań: Na 2,1.3;3,1–3.6–7; Mt 16,24–28

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA NAHUMA:

Oto na górach stopy zwiastuna ogłaszającego pokój. Święć, Judo, twe uroczystości, wypełnij twe śluby, bo nie przejdzie już więcej po tobie nikczemnik, całkowicie został zgładzony.

Bo przywrócił Pan świetność Jakuba, jak świetność Izraela, ponieważ łupieżcy ich splądrowali i wyniszczyli ich latorośle.

Biada miastu krwawemu, całe kłamliwe i grabieży pełne, a nie ustaje rabunek. Trzask biczów i głos turkotu kół, i konie galopujące, i szybko jadące rydwany. Jeźdźcy szturmujący, i połysk mieczy, i lśnienie oszczepów. I mnóstwo poległych, i moc trupów, i bez końca ciał martwych, tak że o zwłoki ich się potykają.

I rzucę na ciebie obrzydliwości, i zelżę ciebie, i wystawię cię na widowisko. I każdy, kto cię ujrzy, oddali się od ciebie, i zawoła: „Spustoszona Niniwa!” Któż ulituje się nad nią? Skąd mam szukać pocieszycieli dla ciebie?

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?

Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania. Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w królestwie swoim”.

Naród wybrany – lud Boży – po raz kolejny słyszy dziś obietnicę wyzwolenia i pomocy ze strony Boga. To pierwsze wersy dzisiejszego czytania z Proroctwa Nahuma: Oto na górach stopy zwiastuna ogłaszającego pokój. Święć, Judo, twe uroczystości, wypełnij twe śluby, bo nie przejdzie już więcej po tobie nikczemnik, całkowicie został zgładzony.

A co do owego całkowitego zgładzenia, to już czytamy w wersach kolejnych, gdzie określona jako «miasto krwawe», całe kłamliwe i grabieży pełne, ukazana zostaje Niniwa – tyle, że ukazana nie jako zwycięzca, który podporządkowuje sobie kolejne, najeżdżane ziemie, ale właśnie jako przegrana, całkowicie pokonana – do tego stopnia, że wszędzie widać mnóstwo poległych, i moc trupów, i bez końca ciał martwych, tak że o zwłoki ich się potykają.

Tak, mieszkańcy i obrońcy tego rozpustnego miasta, uciekając przed atakującymi, będą deptać ciała własnych poległych – tak wielka klęska spotka Niniwę. W bardzo obrazowy – trzeba przyznać – sposób Prorok ukazuje to wszystko, czego ma dokonać Bóg. A chociażby i w tych słowach: I rzucę na ciebie obrzydliwości, i zelżę ciebie, i wystawię cię na widowisko. I każdy, kto cię ujrzy, oddali się od ciebie, i zawoła: „Spustoszona Niniwa!” Któż ulituje się nad nią? Skąd mam szukać pocieszycieli dla ciebie?

I na cóż zdało się to wszystko, co przez lata Niniwa – i cała Asyria, której Niniwa była stolicą – tworzyła i budowała: cała potęga i wielkość, skoro to wszystko wzrastało na krzywdzie ludów, bezlitośnie podbijanych i niszczonych. Wydawało się, że na takie «miasta krwawe», jak ówczesna Niniwa – czy równie potężne, a podbite przez Niniwę Teby, stolica Egiptu – nie ma mocnych! Wydawało się, że te i inne, wielkie i silne ówcześnie miasta i państwa, są tak wielkimi potęgami, że nikt nigdy ich nie złamie.

Tymczasem, owszem, przez jakiś czas mogły się swoją potęgą nasycać i swój dobrobyt, a wręcz blask, na krzywdzie innych budować. Ale do czasu. Wszystko do czasu. Kiedy przychodzi dzień Bożego zmiłowania nad krzywdzonymi, wówczas krzywdziciele ponoszą ostateczną i sromotną klęskę.

A w tym wymiarze duchowym, wiecznym – taki los spotka każdego, kto łamie Prawo Boże, kto żyje wbrew Bogu. Jakże często – szczególnie w dzisiejszych czasach – wydaje się nam, że Bóg przegrywa na każdym kroku! A razem z Nim – przegrywają ci, którzy w Niego wierzą. Bóg po prostu jest dzisiaj niemodny – kto by sobie tam głowę zaprzątał jakimiś przestarzałymi wierzeniami… Nasze babcie i dziadkowie, starsze pokolenie, niech się tam modli i do kościółka drepce, a my mamy ciekawsze zajęcia w życiu…

Niestety, z takiego założenia wychodzą dziś ci wszyscy, którzy rządzą światem, którzy rządzą Europą, którzy mają zasadniczy wpływ na bieg spraw w świecie polityki i w przestrzeni medialnej: tam po prostu nie ma miejsca dla Boga! Bóg dzisiejszemu światu – jakby to dramatycznie nie brzmiało – nie jest do niczego potrzebny! Coraz więcej jest owych «miast krwawych, całych kłamliwych i grabieży pełnych», czyli instytucji, które swoje istnienie i działalność budują wprost i otwarcie na negacji Bożych zasad w przestrzeni publicznej, politycznej – w szeroko rozumianej przestrzeni społecznej.

Dla Boga po prostu nie ma miejsca. Albo się z Nim i z Jego zasadami otwarcie walczy, zaprzecza się im i neguje, albo się żyje tak, jakby Boga w ogóle nie było. Jakby to było oczywiste, że świat idzie „ostro” do przodu, a Bóg i Jego zasady – to tylko mgliste wspomnienie z przeszłości.

I co w takiej sytuacji ma zrobić ten, dla którego jednak Bóg nie jest mglistym wspomnieniem z przeszłości? Z dobrą radą przychodzi sam Jezus w dzisiejszej Ewangelii, gdy mówi: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?

Powiedzmy sobie szczerze, że to nie jest zbyt radosna i optymistyczna zapowiedź. Bo trzeba wziąć krzyż… I nawet życie – to doczesne – stracić… A przecież to życie też jest ważne, trudno – nawet wierzącemu – powiedzieć: „A co tam! Niech się dzieje, co chce! Umrę, to umrę!” Przecież każdy z nas jakoś o to życie zabiega, troszczy się o nie, dba o zdrowie, o jakiś poziom tego życia… A oto Jezus dzisiaj – jak gdyby nigdy nic – mówi: Bo kto chce zachować swoje życie, straci je.

Na szczęście, my już dzisiaj raczej wiemy, o co chodzi. A chodzi o zestawienie dwóch pojęć: życia doczesnego i wiecznego. I chodzi o postawę człowieka, który w dramatyczny sposób, kurczowo wręcz trzyma się tego życia ziemskiego, starając się je utrzymać za wszelką cenę – także za cenę rezygnacji z Boga i Jego zasad, a co za tym idzie: z życia wiecznego. Jeżeli ktoś tak właśnie trzyma się doczesności, że wręcz jej hołduje, to i tak w końcu ją straci, ale jednocześnie straci dużo więcej, bo straci życie wieczne w Niebie.

Każdy zaś, kto ma odwagę poświęcić to swoje życie doczesne Bogu – niekoniecznie zaraz umierając, ale oddając się do dyspozycji Boga – ten zyska życie wieczne. Czyli – mówiąc krótko – wygra. Zyska wszystko! W tym właśnie kontekście trzeba widzieć retoryczne pytania, postawione przez Jezusa: Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?

Moi Drodzy, czy tak myśli dzisiejszy świat? Wiemy, że nie. Dusza, zbawienie, Bóg, wieczność, Prawo Boże, prawo moralne – to pojęcia, które nie interesują w ogóle wielu młodych, żądnych sukcesów i kariery; wielu żądnych świata, łowców ziemskiego szczęścia. A otwarcie negują je i zwalczają ci, którzy uważają się za wrogów Boga. Oni się za takich uważają, bo Bóg nikogo nie uważa za swego wroga i z nikim nie chce walczyć.

Jednak nastąpi taki dzień, o którym Jezus wyraźnie dziś mówi, iż Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania. Moi Drodzy, kiedy w obecnym czasie o tym się mówi i przed tym w jakiś sposób przestrzega, wielu się śmieje, puka się w głowę, w ogóle to lekceważy: Jaki tam Sąd! Straszenie niegrzecznych dzieci! Jakieś brednie, rodem ze Średniowiecza”.

Niestety, także w nauczaniu kościelnym coraz rzadziej słyszy się o Sądzie Bożym i o wiecznym potępieniu tych, którzy żyją wbrew Bogu, łamiąc Jego zasady. To takie niemodne tematy, niechwytliwe… A przecież dzisiaj ludzi nie można straszyć – dzisiaj ludziom trzeba dogadzać, łechtać ich próżność i zachcianki; dzisiaj ludziom musi być dobrze, miło, przyjemnie… Ludzie mają swoje prawa! Im się wszystko należy – tak, jak oni chcą! To gdzie tu miejsce na jakieś gadanie o sądzie, o piekle…

Ludzie i tak dzisiaj od Kościoła odchodzą, to trzeba ich łapać, przekonywać, pozytywnie zachęcać… Trzeba mówić, że Bóg ich kocha, że jest dobry, że jest miłosierny, chętnie przebacza grzechy…

Ale – zresztą – jakie tam grzechy! Przecież dzisiaj ludzie nie mają grzechu – tak przynajmniej wielu mówi, także przy Spowiedzi! To co Bóg ma przebaczać – wystarczy, że wszystkich kocha, głaszcze po główkach…

Moi Drodzy, to prawda, że Bóg jest miłosierny i że wszystkich bezgranicznie kocha. To prawda, że okazuje nam dobro na każdym kroku. Ale prawdą też jest, że uczynił nas ludźmi wolnymi, a więc dał nam prawo wierzenia we wszystko, co nam daje lub co do nas mówi – ale też prawo odrzucenia tego wszystkiego. A prawo, dane ludziom wolnym i dojrzałym, zakłada także osobistą odpowiedzialność za podejmowane wybory. Jeżeli więc ktoś wybierze życie bez Boga, to nie może się potem dziwić, że Bóg jego wybór zaakceptuje – już na wieki!

To właśnie dokona się w dniu Sądu: Bóg zaakceptuje wybór człowieka. Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania. Po prostu. Do nikogo więc nikt nie powinien mieć pretensji!

A wtedy ci wszyscy – uważani dziś za naiwnych, przestarzałych, przegranych – którzy jednak trwali przy Bogu, przekonają się, że są zwycięzcami. I że nawet najbardziej brutalne zabiegi «miast krwawych, całych kłamliwych i grabieży pełnych» – żeby użyć sformułowania z pierwszego czytania – okażą się tylko żałosną igraszką, a zakończą się totalną kompromitacją i zupełną przegraną.

Trwajmy więc przy Bogu! Mimo wszystko – i pomimo wszystkich! Trwajmy przy Bogu! Warto. To jedyna, sensowna droga.

4 komentarze

  • „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. ”
    Czy właściwie rozeznałam swój krzyż? Co jest moim „krzyżem” ? Czy dostrzegam swoich
    ” Cyrenejczyków”, „Weroniki” przychodzące mi z pomocą z nieba i ziemi. Czy widzę tylko oprawców i ich sprzymierzeńców? Czy łączę swój krzyż z krzyżem Jezusowym, czy wciąż się buntuję, dlaczego ja?, dlaczego mnie to spotkało…
    Jezus podjął krzyż z miłości do mnie… więc i ja poniosę swój krzyż z miłości do Jezusa.
    PS.
    Dzisiaj z mojej parafii wyruszali po Mszy Świętej o szóstej rano pątnicy na Jasną Górę na tz. pielgrzymkę sztafetową. Nie byłam ich dziś pożegnać, ale wcześniej złożyłam swoją intencję, by ją omadlali w drodze i u tronu Matki Bożej. Ja również włączyłam ich do swoich modlitw. Zmieniłam swoje uczestnictwo w mszach z godzin porannych na 18 lub 18:30 z uwagi na zakraplanie oczu cztery razy dziennie.

    • Wierzę głęboko, że i ta sztafetowa pielgrzymka – w połączeniu z duchową, w Parafiach – przyniesie błogosławione owoce w życiu Uczestników. Zwłaszcza, jeśli modlili się z wielką wiarą…
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.