Przemienienie Pańskie

P

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! 

Pozdrawiam serdecznie ze słonecznej i upalnej Syberii, z Surgutu.

Dziś święto Przemienienia Pańskiego, jest to święto naszej diecezji. W Rosji diecezje mają swoje nazwy, nasza to – diecezja Przemienienia Pańskiego w Nowosybirsku. 

Co u nas, to potem, teraz spójrzmy na Słowo, na to wydarzenie Przemienienia. Niech Duch Święty nas prowadzi i daje nam swoje światło. 

(Dn 7,9-10.13-14) 

Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła – płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał od Niego. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi. Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.

(2 P 1,16-19) 

Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale /nauczaliśmy/ jako naoczni świadkowie Jego wielkości. Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej. Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach.

(Mt 17,1-9) 

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie! Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: Wstańcie, nie lękajcie się! Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie.

We wtorek odprawialiśmy Mszę Św. Za zmarłą Irenę. Irena to mama Oli, młodej kobiety, która od czasu do czasu przychodzi do naszego kościoła ze swoją córką, czasem przychodzi też jej mąż, Michaił. Bardzo sympatyczna młoda rodzina, formalnie nie są katolikami, ale lubią przychodzić do nas. 

Irena, mama Oli umarła niedawno, od konsekwencji wirusa. Wcześniej przechodziła inne choroby i operacje, w stanie osłabionego organizmu zaatakował wirus, i choć na moment śmierci testy pokazały, że wirusa już nie ma, to jednak przeżyć się nie udało. Jeszcze dosyć młoda kobieta, więc oczywistym jest, że dla Oli był to straszny cios. Odprawiłem Mszę Św., potem rozmawiałem z Olą. Pytam ją – wierzysz w życie wieczne? Ona odpowiedziała – nie wiem. Po chwili rozmowy Ola zadała mi pytanie – a czy tam, w niebie, na pewno będzie tak dobrze? Skąd my o tym wiemy, przecież nikt tam nie był? 

Świetne pytanie na dzisiejszy dzień, na rozmyślanie o Przemienieniu Pańskim. 

Po co było przemienienie? 

Znamy reakcje Piotra – Panie, dobrze, że tu jesteśmy! Chciał stawiać namioty, nie chciał stamtąd odchodzić. 

Uczniowie Jezusa doświadczyli przedsmaku chwały nieba. 

Jezus pokazał im – tam będzie dobrze, tam będzie wspaniale. 

Jezus i nam daje takie doświadczenia Przemienienia. Czasem sami doświadczamy na modlitwie, może na jakichś rekolekcjach, może na jakichś pielgrzymkach – Panie, dobrze, że tu jesteśmy. Czasem tylko na takie doświadczenia czekamy, czasem nam się wydaje, że tylko wtedy tak naprawdę wierzymy, jeśli coś takiego czujemy.

Nie. Przemienienie miało przygotować uczniów na doświadczenie krzyża, było gwarancją, że się nie pomylili wybierając Jezusa. Jednak nie tylko to było prawdziwym spotkaniem z Jezusem, doświadczenie krzyża, doświadczenie wątpliwości, wyparcia się, powrotu, doświadczenie pokuty, miłosierdzia, przebaczenia, też było i jest prawdziwym spotkaniem z Jezusem. 

Momenty przemienienia, jakichś mistycznych doświadczeń, uniesień, to momenty ważne, umacniające, ale nie jedyne. 

Jezus zabrał ich na Górę Tabor, to Jezus decyduje, kiedy mamy wejść na taką górę, kiedy mamy doznać czegoś takiego. On jest Panem i On sam nam takie coś daje, albo nie daje, jednak trwać mamy zawsze. 

Ważne, żebyśmy my nie zapominali o takich momentach, abyśmy do nich wracali, abyśmy wtedy, gdy pojawiają się wątpliwości, mogli wrócić do tego – nie pomyliliśmy się. To naprawdę On! 

Póki co przerwa. Tyle zdążyłem dopisać teraz i muszę jechać na pogrzeb, który okazał się wcześniej niż planowaliśmy. Więc potem, jak wrócę jeszcze coś napiszę. 

Pozdrawiam!  

Koniec przerwy, która trwała cały dzień. Można pisać dalej. Czasem tak jest, zwłaszcza, kiedy mam napisać słówko, że nagle pojawia się tysiąc przeszkód.

Dziś był pogrzeb. Umarł nagle Ormianin, 37 lat, mąż i ojciec. Umówiliśmy się na pogrzeb o określonej godzinie. Pogrzeb, to nie Msza w kościele, ale nabożeństwo na cmentarzu. Więc zaplanowałem, że akurat wystarczy mi czasu, żeby napisać rozważanie. Kiedy zacząłem pisać, zadzwonili z prośbą, żeby przyjechać godzinę wcześniej. I tak się zaczęło.

Ormiański pogrzeb… Tym bardziej, jeśli umarł młody człowiek. Kilka razy miałem takie sytuacje, że chowałem Ormian, i to młodych. Na cmentarzu mnóstwo ludzi, w większości mężczyzn, kilkaset osób. Z trudem przebrnąłem przez tłum ludzi do miejsca niedaleko trumny. Tam jednak sprawa trudniejsza. Wokół trumny było jakieś kilkadziesiąt osób otaczających trumnę, wszyscy krzyczeli zawodzili, płakali. Czym bliżej trumny, tym płacz i krzyk był większy. Niedaleko był zespół, który grał i śpiewał ormiańskie pieśni.

Kiedy wreszcie pomogli mi przebrnąć do trumny, najbliższa rodzina zdała się nie widzieć mojej obecności. Wszyscy płakali, zawodzili, krzyczeli. Kiedy ktoś wreszcie zobaczył, że jestem, dali znak, że mogę zaczynać. Wtedy stanowczo i mocno powiedziałem, że nie zacznę, póki się nie uspokoją i nie będzie ciszy. uciszyli się, ale wyraźnie było im to nie w smak.

Rozpocząłem modlitwy, liturgię słowa z obrzędami pogrzebu. Kiedy mówiłem kazanie, przy czym krótkie, widziałem wiele osób zasłuchanych, jednak brat zmarłego, który też czasem pojawiał się w kościele, więc go znałem, zaczął pokazywać mi zegarek, żebym szybciej kończył. Skończyłem kazanie i opierniczyłam owego brata, że jeśli nie chce, to ja mogę się nie modlić. Więc się uspokoił. Kiedy w najkrótszym wariancie dobrnąłem do końca, odetchnęli z ulgą i dalej zaczęli swoje lamentacje nad trumną.

Ponieważ czekałem na swojego kierowcę, który mnie przywiózł, ktoś z ich rodziny, to stojąc z boku przyglądałem się temu co się dzieje. Dookoła, dalej od trumny, stali mężczyźni i palili papierosy. Jeden zaczął palić obok mnie, więc mu zwróciłem uwagę, że nie życzę sobie, żeby dym leciał na mnie, więc odszedł. Koło trumny działy się sceny dantejskie. Kilku mężczyzn odciągało od trumny, małą wątłą żonę zmarłego, ona z krzykiem, wierzgając się, próbowała wrócić do trumny. Ta jej żałoba przypominała bardziej scenę opętania niż chrześcijańską żałobę. W końcu, ktoś z mężczyzn wziął ją na ręce i wyniósł z cmentarza. To była jakaś histeria gdzieś między jakąś psychiczną chorobą a opętaniem.

To tylko kilka szczegółów z tego pogrzebu. Ponieważ, jak wspomniałem, byłem już na ormiańskich pogrzebach, więc te wszystkie sytuacje nie były dla mnie zbytnim zaskoczeniem, ale myślę, że pierwszym razem, można by się było przestraszyć.

Potem jeszcze, po powrocie, spraw było sporo i oto teraz mogę dokończyć słówko. Planowałem jeszcze coś napisać o samym Przemienieniu, ale już raczej trzeba by pisać o piątkowym słówku.

Wieczorem przyjechał jeszcze ksiądz greko-katolicki z żoną, ks. Piotr, z Niżniewartowska – 220 km. od Surgutu, na spowiedź, więc i oni i ja mieliśmy możliwość się wyspowiadać. Nigdzie bliżej żadnego księdza, jakkolwiek katolickiego, nie znajdziesz. Następny 550 km.

Ciągle jesteśmy zamknięci, choć już powoli się zmniejsza liczba zachorowań, jeśli prawdą jest to co podają w tej sprawie media.

Budowa idzie do przodu, Bogu dzięki.

Codziennie prowadzimy transmisję Mszy Św., oraz codziennie nagrywam słówka, rozważania, po rosyjsku i po polsku. Ciekawe, że bardzo dużo ludzi, zwłaszcza tu u nas słucha tego i dziękuje za to. Najwięcej wejść jest rano, więc widać, że ludzie od tego zaczynają dzień.

Ciekawe, że zamknięcie, izolacja, pozornie nic się nie dzieje, a tak naprawdę, na nic nie ma czasu.

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie. Przepraszam za to opóźnienie.

Proszę Was o modlitwę za mnie i za moich parafian, a także za nasze Siostry – Joannę i Teresę, które w tym tygodniu przeżywają swoje rekolekcje.

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen.

IMG_1279

 

6 komentarzy

  • Tak sobie pomyślałam,że może ona narawdę go KOCHAŁA może dlatego było trudno odejść jej od trumny.Nie wiem,ale dzisiaj pierwszy raz jak czytam Księdza wpisy odniosłam wrazenie,że w całej tej sytuacji Ksiądz był najważniejszy a może nie był najważniejszy a chciał być.Tak w sumie kazdy z nas na smierć bliskiej osoby mógłby zachować się podobnie mało tego myślę sobie,że nikt nie może być pewien swojej reakcji do puki nie przejdzie tego co ona przechodziła.

    • Hmmm…. Widzę, że napisałem niezbyt zrozumiale. Że go kochała nie mam wątpliwości. Sam, jeśli zastanawiam się nad słusznością swojego zachowania, to mogę mieć wątpliwości wyłącznie co do słuszności tego wpisu – może napisałem zbyt prosto, może w ogóle nie trzeba było pisać. Co do samego pogrzebu nie mam wątpliwości, żadnej pychy z mojej strony tam nie było, wprost przeciwnie. Natomiast problem jest, że pisząc ten tekst, nie opisałem kontekstu mentalnościowo kulturowego tego Narodu, który przez te wszystkie lata udało mi się trochę poznać. Jadąc na ów pogrzeb wiedziałem, że czegoś takiego mogę się spodziewać. Napisałem to Wam, żeby podzielić się pewnym doświadczeniem innej kultury, której my, Słowianie, często nie rozumiemy.
      Nie chcę się rozpisywać na ten temat, ale Ormianie pomagają mi lepiej rozumieć Ewangelię. Mają w swojej mentalności sporo z Żydów.
      Przy czym pragnę podkreślić że lubię ich, szanuję, cenię, spora grupa moich parafian, to właśnie Ormianie. Szanuję ich kulturę, ale też musze się troszczyć o ich zbawienie, dlatego też czasem, trzeba rozmawiać ich językiem, choć nie po ormiańsku.
      Pozdrawiam bardzo serdecznie i proszę o modlitwę, za śp. Alika, oraz za jego rodzinę pogrążoną w żałobie, za wszystkich Ormian – moich parafian i za mnie.

      • Mówią,że nic nie dzieje sie przez przypadek być może miał Ksiądz to napisać chociaż by po to abym ja mogła nad tym pomyśleć jak nad swoim poprzednim komentarzem.Moge sie nie zgodzić ani z Księdzem ani z Księdzem Jackiem,ale doceniam fakt że probuje Ksiadz pokazać mi coś czego ja nie widzę,albo widziałam tylko od drugiej strony.

  • Przemienienie Pańskie na Górze Tabor, to kolejne uchylenie rąbka tajemnicy Boga Ojca o Boskości Jezusa Chrystusa, które przypieczętowują Jego słowa ” To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie! ” W tych słowach zawarty jest też nakaz nie tylko do trzech wybranych uczniów ale do nas wszystkich ” Jego słuchajcie”. A ja czy słucham? Czy wszystkie wytyczne wprowadzam w życie?
    Ciekawe jest ostatnie zdanie z tej Ewangelii „Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie.” Jak u mnie jest z zachowaniem sekretu, z dotrzymaniem tajemnicy?
    Dziś byłam u spowiedzi, miałam się z czego spowiadać… Doznałam Bożej miłości i Bożego miłosierdzia. Dobrze mi z Tobą być , Panie. Nie pozwól mi odejść, niech Twoja łaska pomaga mi trwać w Twojej obecności. Amen.

    • Próby utrzymania pewnych spraw w dyskrecji często kończą się niepowodzeniem. Bo zawsze chcemy powiedzieć coś więcej… Nawet po to, żeby pochwalić się przed innymi, że wiemy więcej w jakiejś sprawie… Trzeba jednak nad tym pracować.
      xJ

Ks. Marek Autor: Ks. Marek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.