Kto jest mądry na tym świecie?…

K

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywają:

Biskup Grzegorz Suchodolski – od niedawna: Biskup Pomocniczy Diecezji siedleckiej;

Ksiądz Grzegorz Bindziuk, z którym miałem przyjemność współpracować kiedyś w Parafii w Trąbkach;

Ksiądz Grzegorz Bielak – Wikariusz w mojej Parafii rodzinnej, Kapłan naprawdę bardzo gorliwy i pobożny, wykorzystujący swoje rozliczne talenty dla dobra Wiernych, szczególnie Młodzieży.

Życzę drogim Solenizantom, aby jak najwięcej wzoru czerpali z postawy swego Patrona.

Rocznicę ślubu natomiast przeżywają dzisiaj Państwo Anna i Tomasz Marczewscy, nasi obecni Gospodarze w Szklarskiej Porębie. Niech Im Pan we wszystkim błogosławi, niech czyni piękniejszym z dnia na dzień przeżywanie małżeńskiej i rodzicielskiej codzienności!

Ze swej strony, Wszystkich dzisiaj świętujących zapewniam o modlitwie.

Moi Drodzy, wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że jutro – na naszym forum – słówko z Syberii! Tam, jak wiemy, ostatnio naprawdę dużo się dzieje. Liczymy na nowe informacje, ale przede wszystkim: na głębię refleksji o Bożym słowie!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 22 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Grzegorza Wielkiego, Papieża i Doktora Kościoła,

3 września 2020.,

do czytań: 1 Kor 3,18–23; Łk 5,1–11

CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO KORYNTIAN:

Bracia: Niechaj się nikt nie łudzi. Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupi, by posiadł mądrość. Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga.

Zresztą jest napisane: „On udaremnia zamysły przebiegłych” lub także: „Wie Pan, że próżne są zamysły mędrców”. Niech się przeto nie chełpi nikt z powodu ludzi. Wszystko bowiem jest wasze: czy to Paweł, czy Apollos, czy Kefas; czy to świat, czy życie, czy śmierć, czy to rzeczy teraźniejsze, czy przyszłe; wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus Boga.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret, zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy.

Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: „Wypłyń na głębię i zarzuć sieci na połów”.

A Szymon odpowiedział: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”.

Skoro to uczynił, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na wspólników w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały.

Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”.

I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali: jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona.

Lecz Jezus rzekł do Szymona: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił”.

I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim.

Pierwsze czytanie, z Listu Apostoła Pawła do Koryntian, jest świetnym komentarzem do wydarzenia, opisanego w Ewangelii. Kiedy bowiem słyszymy słowa Apostoła: Jeśli ktoś spośród was mniema, że jest mądry na tym świecie, niech się stanie głupi, by posiadł mądrość. Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga; a następnie czytamy o cudownym, zaskakująco pomyślnym połowie ryb – w czasie i miejscu, w którym, tak po ludzku, nie miał prawa się on wydarzyć – to faktycznie nie zostaje nic innego, jak tylko stwierdzić, iż mądrość […] tego świata jest głupstwem u Boga.

Według «mądrości tego świata», nie było przecież sensu nawet podejmować próby tego połowu. Wszak Szymon wyraźnie stwierdził: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. On na pewno wiedział, co mówi. Wszak połów ryb – to jego fach, to jego specjalizacja, wyuczony zawód. To całe jego życie – niczego innego do tej pory nie robił. I to właśnie w łodzi zastał go Jezus, pozwolił sobie do tej łodzi wejść i z niej nauczał ludzi.

Wiedział więc, że ma do czynienia z fachowcami w dziedzinie rybołówstwa. A jednak, to do nich właśnie – jakby nie zważając na ich doświadczenie i doskonałe obeznanie w temacie – skierował swoją zaskakującą prośbę. A kiedy ci ją spełnili, przekonali się ponad wszelką wątpliwość, że to ich całe doświadczenie i ludzka mądrość – są głupstwem u Boga.

Nie w tym sensie, że Szymon i jego wspólnicy z drugiej łodzi po tylu latach wykonywania tej pracy na niczym się nie znali. I że Jezus ich ośmieszył, pokazując, że tak naprawdę nie mają o niczym pojęcia. Nie, to nie w tym rzecz. Musieli oni natomiast uznać, że jest ktoś, kto ich przewyższa wiedzą i orientacją w temacie – nawet tak szczegółowym temacie, jak łowienie ryb.

A w końcu trzeba im było przyjąć do wiadomości, że innego połowu będą odtąd dokonywać. Zdanie, które Jezus chwilę wcześniej wypowiedział: Wypłyń na głębię i zarzuć sieci na połów!miało znaczyć o wiele więcej, niż im się wszystkim w tym momencie wydawało. Pokazał to dobitnie efekt tegoż połowu. Skoro wbrew dotychczasowemu życiowemu doświadczeniu i wbrew doświadczeniu ostatniej nocy dokonali tak obfitego połowu, to znaczyło, że Jezusowi w rzeczywistości nie o ryby chodziło. I całkiem inną głębię miał na myśli, kiedy kierował do nich swoje wezwanie: Wypłyń na głębię i zarzuć sieci na połów!

A Jego Boska mądrość, znacznie przewyższająca ich ludzką mądrość i ludzkie doświadczenie, wyraziła się właśnie w zamyśle, dotyczącym ich powołania do łowienia ludzi. Oni w tym momencie na pewno nie byli w stanie nawet pomyśleć, co Jezus zamierza, co ma w planach. Mieli się jednak już wkrótce o tym przekonać.

Dlatego piszący swój List z pewnej czasowej perspektywy Święty Paweł, mógł stwierdzić, iż jest napisane: „On udaremnia zamysły przebiegłych” lub także: „Wie Pan, że próżne są zamysły mędrców”. Niech się przeto nie chełpi nikt z powodu ludzi. Wszystko bowiem jest wasze: czy to Paweł, czy Apollos, czy Kefas; czy to świat, czy życie, czy śmierć, czy to rzeczy teraźniejsze, czy przyszłe; wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus Boga.

Tak, wszystko wpisane jest w Boże plany, w zamysły Bożej mądrości. Na nic zda się – w tym kontekście – jakiekolwiek ludzkie wynoszenie się, ludzkie kombinowanie; na nic zda się ludzka mądrość. Oczywiście, człowiek winien ją poszerzać i pogłębiać; winien zdobywać ludzkie doświadczenie. Ale nigdy poza Bogiem lub wbrew Bogu. Zawsze – w blasku Bożej mądrości!

Nasze ludzkie doświadczenie i wiedza, którą pomnażamy – winna nas zbliżać do Boga i do ludzi. Doświadczenie – także to zawodowe, czy jakiekolwiek inne – winno nas czynić coraz bardziej otwartymi na ludzi i pomocnymi ludziom. Wówczas nie będzie owego drastycznego rozdzielenia mądrości Bożej od ludzkiej, bo jedna z drugą będzie współgrała.

Obyśmy tylko mieli zawsze świadomość, że swoją wiedzą i doświadczeniem nigdy nie dorównamy Bogu. To nas naprawdę w żaden sposób nie umniejsza. Jeżeli bowiem odważymy się tak zaufać Jezusowi, jak dzisiaj zaufał Szymon – i tak, jak on, wbrew całemu swemu życiowemu doświadczeniu i wiedzy powiedzieć: Na Twoje słowo zarzucę sieci!, wówczas niejednokrotnie przekonamy się, jakich połowów dokonamy – jakie owoce będzie przynosiło nasze życie.

Trzeba jedynie ciągle pamiętać o słowach Szymona: Na Twoje słowo zarzucę sieci! A także – o słowach Pawła: Wszystko bowiem jest wasze: czy to Paweł, czy Apollos, czy Kefas; czy to świat, czy życie, czy śmierć, czy to rzeczy teraźniejsze, czy przyszłe; wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus Boga. Tak, Pan wszystko oddał do naszej dyspozycji – i siebie samego nam oddał. My zatem oddajmy siebie i swoją ludzką mądrość do Jego dyspozycji, aby mógł On w naszym życiu dokonywać cudów – rzeczy prawdziwie wielkich!

Tak, jak dokonywał ich w życiu dzisiejszego Patrona, Papieża Grzegorza Wielkiego.

Urodził się w 540 roku w Rzymie, w rodzinie patrycjuszów. Jego rodzice są kanonizowanymi Świętymi Kościoła. Młodość spędził w domu rodzinnym, piastując w tym czasie różne urzędy cywilne, aż doszedł do stanowiska prefekta – namiestnika Rzymu! Rzym pozostawał wówczas pod władzą cesarstwa wschodniego.

Po czterech latach mądrych i szczęśliwych rządów, w 575 roku niespodziewanie opuścił tak eksponowane stanowisko i wstąpił do zakonu benedyktynów. Własny dom rodzinny zamienił na klasztor dla dwunastu towarzyszy. Ten czyn zaskoczył wszystkich – oto pan Rzymu został ubogim mnichem! Dysponując ogromnym majątkiem, założył jeszcze sześć innych klasztorów w swoich dobrach na Sycylii.

W roku 577, Papież Benedykt I mianował Grzegorza diakonem Kościoła rzymskiego, a w roku 579 Papież Pelagiusz II uczynił go swoim apokryzariuszem, czyli przedstawicielem na dworze cesarza wschodnio – rzymskiego. Grzegorz udał się więc w stroju mnicha wraz z kilkoma towarzyszami do Konstantynopola, gdzie spędził siedem lat. Wykazał tam duże umiejętności dyplomatyczne. A przy okazji nauczył się także języka greckiego.

Doceniając wielką mądrość i roztropność Grzegorza, Papież Pelagiusz II wezwał go z powrotem do Rzymu, by mu pomagał bezpośrednio w zarządzaniu Kościołem i służył radą. Miał jednocześnie Grzegorz pełnić obowiązki osobistego sekretarza Papieża. Od roku 585 był także opatem klasztoru. Jednak, kiedy 7 lutego 590 roku zmarł Pelagiusz II, na jego miejsce lud, senat i kler rzymski jednogłośnie – przez aklamację – wybrali właśnie Grzegorza. Ten w swojej pokorze wymawiał się. Napisał nawet do cesarza i do swoich przyjaciół w Konstantynopolu, by nie zatwierdzano jego wyboru. Stało się jednak inaczej.

3 października 590 roku odbyła się jego konsekracja na biskupa. Przedtem przyjął święcenia kapłańskie. Ale oto w tymże samym 590 roku nawiedziła Rzym jedna z najcięższych w historii tegoż miasta zaraza. Grzegorz zarządził procesję pokutną dla odwrócenia klęski. Wyznaczył siedem kościołów, w których miały gromadzić się na modlitwie poszczególne stany. Z tych kościołów wyruszyły procesje do Bazyliki Matki Bożej Większej, gdzie Papież – elekt wygłosił wielkie przemówienie o modlitwie i pokucie.

Podczas procesji, nad mauzoleum Hadriana Grzegorz zobaczył anioła chowającego wyciągnięty, skrwawiony miecz. Wizję tę zrozumiano jako koniec plagi. Została ona utrwalona: do dnia dzisiejszego nad tym mauzoleum Hadriana, zwanym Zamkiem Świętego Anioła, dominuje ogromny posąg anioła ze wzniesionym mieczem.

Pontyfikat Grzegorza trwał piętnaście lat. Zaraz na początku swoich rządów nadał sobie pokorny tytuł, który równocześnie miał być programem jego pontyfikatu: servus servorum Dei” – „sługa sług Bożych”. Do ówczesnych patriarchów Konstantynopola, Antiochii, Jerozolimy i Aleksandrii skierował wysłanników z zawiadomieniem o swoim wyborze w słowach pełnych pokory i przyjaźni, czym pozyskał sobie ich miłość.

Jako dobry Pasterz Kościoła, codziennie głosił słowo Boże. Usunął z kurii papieskiej niegodnych urzędników, a z diecezji i parafii – niegodnych biskupów i proboszczów. Otaczał opieką ubogich. Wielką troską otoczył rzymskie kościoły i diecezje Włoch. Dla lepszej kontroli i orientacji wyznaczył wśród biskupów osobnego wizytatora. Był stanowczy wobec nadużyć.

Pozyskał dla Kościoła królową Longobardów, nie dopuścił do oddzielenia się od Rzymu biskupów z północnej Afryki, nawiązał także łączność dyplomatyczną z władcami Galii. Do Anglii wysłał benedyktyna, Świętego Augustyna, wraz z czterdziestoma towarzyszami. Misja ta zakończyła się sukcesem: w samą uroczystość Zesłania Ducha Świętego roku 597 tamtejszy król przyjął Chrzest.

O wiele gorzej układały się stosunki Rzymu z Konstantynopolem. Chociaż Papież utrzymywał z cesarstwem jak najlepsze relacje, patriarchowie uważali się za równorzędnych papieżom, a nawet za wyższych od nich właśnie dlatego, że byli biskupami w stolicy cesarzy. W tym właśnie czasie patriarcha Konstantynopola nadał sobie nawet tytuł „ekumenicznego”, czyli powszechnego. Przeciwko temu Grzegorz zaprotestował i nigdy tego tytułu nie uznał, uważając, że należy się on wyłącznie biskupom rzymskim.

Nie mniej owocną działalność rozwinął Papież Grzegorz na polu administracji kościelnej: uzdrowił finanse papieskie, zagospodarował majątki, które służyły na utrzymanie dworu papieskiego. W równym stopniu zasłużył się na polu liturgii, wprowadzając istotne reformy, czego wyrazem – między innymi – jest piękny i dostojny śpiew gregoriański. Nadto, ujednolicił i upowszechnił obrządek rzymski. Dotąd bowiem każdy kraj, a nawet diecezja, miały swój ryt, co wprowadzało wiele zamieszania.

Od pontyfikatu Grzegorza pochodzi zwyczaj odprawiania trzydziestu Mszy Świętych za zmarłych, zwanych „gregoriańskimi”. Kiedy bowiem Papież był jeszcze opatem benedyktynów w Rzymie, zmarł pewien mnich, przy którym znaleziono pieniądze. W owych czasach było to uważane za wielkie przestępstwo w zakonie. Grzegorz nakazał dla przestrogi innych pogrzebać ciało owego zakonnika poza klasztorem, w miejscu niepoświęconym. Pełen jednak troski o jego duszę, nakazał odprawić trzydzieści Mszy Świętych dzień po dniu. Kiedy została odprawiona ostatnia z nich, zakonnik ów miał się pokazać opatowi i podziękować mu, oświadczając, że te Msze Święte skróciły mu znacznie czas czyśćca. Odtąd przyjął się zwyczaj odprawiania w intencji zmarłych tak zwanych „gregorianek”.

Przy bardzo licznych i absorbujących zajęciach publicznych, Grzegorz także pisał. Zostawił po sobie bogatą spuściznę literacką, obejmującą – poza innymi dziełami – osiemset pięćdziesiąt homilii i listów. Po bardzo pracowitym życiu, Papież Grzegorz zmarł 12 marca 604 roku. Średniowiecze przyznało mu przydomek Wielki. Należy do czterech wielkich Doktorów Kościoła Zachodniego.

A oto jak w jednej z homilii mówił o swojej własnej papieskiej posłudze: „Jakże surowo brzmią dla mnie słowa, które wypowiadam. Takim mówieniem siebie samego ranię, albowiem nie głoszę, jak należy, ani też – choć głoszę, jak umiem – życie nie idzie za słowami. Nie przeczę – winien jestem. Widzę moją ospałość i niedbalstwo. Może przyznanie się do winy wyjedna mi u miłosiernego Sędziego przebaczenie.

Niewątpliwie, kiedy byłem w klasztorze, umiałem powściągnąć język od niepotrzebnych słów i niemal bezustannie trwałem na modlitwie. Ale później, odkąd wziąłem na siebie brzemię troski pasterskiej, rozrywany różnymi sprawami, nie potrafię skupić się należycie. Muszę oto zajmować się sprawami Kościołów, to znów klasztorów, nierzadko obowiązany jestem oceniać życie i czyny poszczególnych osób, czasem podejmować się zadań publicznych, kiedy indziej cierpieć z powodu krwawych najazdów barbarzyńców bądź też obawiać się wilków zagrażających powierzonej mi owczarni. Trzeba mi też troszczyć się, aby nie zabrakło odpowiedniej pomocy tym, którzy związani są regułą monastyczną, to znowu znosić cierpliwie różnych rabusiów, czy wreszcie przeciwstawić się pamiętając przy tym, by nie uchybić miłości.

Kiedy więc umysł rozrywany i rozpraszany jest tak licznymi i ważnymi sprawami, jakże potrafi wejść w siebie, aby całkowicie skupić się na przepowiadaniu i nie zaniedbywać posługi słowa? Ponieważ na skutek sprawowania urzędu zmuszony jestem spotykać się z ludźmi światowymi, bywa, że rozluźniam niekiedy dyscyplinę języka.

Jeśli bowiem pilnie czuwam nad sobą, stwierdzam, że słabi unikają mnie – a zatem nigdy nie pociągnę ich, dokąd chciałbym. Zdarza się więc, że często słucham cierpliwie niepotrzebnych słów. Ponieważ zaś sam jestem niedoskonały, dlatego wciągany stopniowo w niepotrzebne rozmowy, zaczynam prowadzić je chętnie, mimo iż początkowo słuchałem z przykrością.

Tak więc w miejscu, gdzie wzdrygałem się upaść, trwam z przyjemnością! A zatem, jakiż ze mnie stróż, skoro nie stoję na szczycie obowiązku, ale leżę w dolinie słabości. Mocen jest jednak Stwórca i Odkupiciel rodzaju ludzkiego udzielić mnie niegodnemu zarówno prawości życia, jak skuteczności słowa, bo z miłości ku Niemu całkowicie poświęcam się głoszeniu Jego Słowa.” Tyle z homilii dzisiejszego Patrona.

Wpatrzeni w tę jego postawę oraz zasłuchani w dzisiejsze Boże słowo, zapytajmy samych siebie raz jeszcze, czy staramy się podporządkowywać naszą ludzką mądrość i życiowe doświadczenie – Bożej mądrości i Bożej woli, aby z tej symbiozy wynikało wielkie dobro dla nas samych i dla ludzi, wśród których żyjemy?… Czy głęboka więź z Bogiem i posłuszeństwo woli Bożej, połączone z pracowitością i ludzką zaradnością, jakimi wykazywał się dzisiejszy Patron, są dla nas jakimś wskazaniem i podpowiedzią?…

A czy nie powinien być – dla całego świata – podpowiedzią sposób, w jaki poradził on sobie z szerzącą się zarazą? Czy dla tego wielkiego Papieża owym sposobem były maseczki i dystans, czy jednak modlitwa i nawrócenie? O czym – do dziś dnia przecież – powinna przypominać Rzymowi i całemu światu potężna rzeźba na Zamku Anioła?…

Czy my naprawdę nie za mało czerpiemy wzoru z postawy naszych Świętych?… Czyśmy nie zapomnieli o Bożej mądrości – tak bardzo ufając jedynie własnej?…

2 komentarze

  • Choć rozum podpowiada Ci co innego ” na Twoje słowo ” ( Jezu ) uczynię tak jak chcesz. Piotrze , tym razem zaufałeś Panu.
    Choć jestem nie godna Panie ” W Imię Twoje” Jezu chcę mówić…, robić…, iść, gdziekolwiek mnie poślesz… Bądź uwielbiony Jezu w moich myślach, słowach i czynach.

    • Skoro Jezus to słowo kieruje i „na swoje słowo” każe działać, to i pomocy nie odmówi. Wydarzenie ewangeliczne jasno to pokazuje.
      xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.