Po Bożemu – czy po swojemu?…

P

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę zawarcia sakramentalnego Małżeństwa przeżywają dziś Magdalena i Krzysztof Fabisiakowie, czyli Moderator naszego bloga i Jego Żona. Dziękując nie tylko za opiekę nad blogiem, ale i za naszą wieloletnią dobrą znajomość, życzę ciągłego wzmacniania się i wzrostu miłości do Boga i miłości wzajemnej. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, jak zapewne już słyszeliśmy w mediach katolickich, od dzisiaj rusza wielka narodowa nowenna w intencji Sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy w liturgiczne wspomnienie Świętego Jana Pawła II mają wydać werdykt odnośnie do konstytucyjności tak zwanej przesłanki eugenicznej, w dopuszczaniu do zabijania dzieci nienarodzonych. W poprzedniej kadencji Sejmu, Trybunał nie uporał się z prostą odpowiedzią na proste pytanie przez dwa lata!

Dlatego ruszamy z modlitwą, aby tym razem nie zabrakło odwagi. Zapraszam Wszystkich do włączenia się w Nowennę. Tutaj mamy jej tekst:

https://pro-life.pl/nowenna/?fbclid=IwAR0Cyb7JPY4ZqWuGwJwPUo0ou-0rB87X1BTaIsCcwQusGAiIJWcyL5gamvE

Przypominam także mój niedzielny apel o modlitwę w intencji opanowania koronawirusa, ale nade wszystko – o wiele chyba groźniejszego – wirusa lęku, paniki, histerii, dezorientacji, ale też coraz bardziej wzrastającej międzyludzkiej wrogości, czasami wręcz agresji! Moi Drodzy, bardziej od wyszukiwania i rozczytywania się w licznych opiniach różnych ekspertów i komentatorów, skoncentrujmy się na modlitwie! Zjednoczmy się w modlitwie!

Bo wraz z drugą falą epidemii wirusa przyszła chyba druga fala strachu! Dość wspomnieć, że wczoraj, w Kaplicy Cudownego Obrazu, byłą tylko garstka Pielgrzymów na Apelu… A przecież ostatnio Kaplica była już pełna. Tymczasem, zapewne znowu strach pewnie wziął górę…

Ale trudno się dziwić, jeśli się obejrzy choćby jeden serwis informacyjny w telewizji publicznej. A jeżeli ktoś cały czas ma telewizor włączony i cały czas bombardowany jest tragicznymi i dołującymi informacjami, to z pewnością popadnie w lęki i frustracje! Dlatego nie ufajmy medialnym specjalistom „od wszystkiego”, a zaufajmy po prostu Bogu!

I właśnie o to wielkie zaufania będę się dla nas wszystkich modlił przez wstawiennictwo Matki Bożej Kodeńskiej, w Jej Sanktuarium, które zamierzam dzisiaj odwiedzić.

A teraz zachęcam do refleksji nad Bożym słowem, aby odpowiedzieć sobie na pytanie: Co Pan konkretne do mnie dzisiaj przez to Słowo mówi?

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 28 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Bł. Honorata Koźmińskiego, Kapłana,

13 października 2020.,

do czytań: Ga 5,1–6; Łk 11,37–41

CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO GALATÓW:

Bracia: Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli. Oto ja, Paweł, mówię wam: Jeżeli poddacie się obrzezaniu, Chrystus wam się na nic nie przyda. I raz jeszcze oświadczam każdemu człowiekowi, który poddaje się obrzezaniu: jest on zobowiązany zachować wszystkie przepisy Prawa. Zerwaliście więzy z Chrystusem; wszyscy, którzy szukacie usprawiedliwienia w Prawie, wypadliście z łaski.

My zaś z pomocą Ducha na zasadzie wiary wyczekujemy spodziewanej sprawiedliwości. Albowiem w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani jego brak nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:

Pewien faryzeusz zaprosił Jezusa do siebie na obiad. Poszedł więc i zajął miejsce za stołem. Lecz faryzeusz, widząc to, wyraził zdziwienie, że nie obmył wpierw rąk przed posiłkiem.

Na to rzekł Pan do niego: „Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste”.

Kiedy tak się słucha Apostoła Pawła, mówiącego do nas w pierwszym dzisiejszym czytaniu, to przychodzi na myśl potoczne stwierdzenie: „wóz – albo przewóz”! Po prostu, na coś trzeba się wreszcie zdecydować i coś wybrać. A może inaczej: kogoś wybrać. Bo Galaci cały czas wahali się między wyborem Jezusa Chrystusa, a przepisami i zasadami Starego Prawa.

Stąd mocne stwierdzenia Pawła: Oto ja, Paweł, mówię wam: Jeżeli poddacie się obrzezaniu, Chrystus wam się na nic nie przyda. I raz jeszcze oświadczam każdemu człowiekowi, który poddaje się obrzezaniu: jest on zobowiązany zachować wszystkie przepisy Prawa. Zerwaliście więzy z Chrystusem; wszyscy, którzy szukacie usprawiedliwienia w Prawie, wypadliście z łaski.

Zwraca uwagę wypowiedziane na początku: Oto ja, Paweł, mówię wam… Zapewne kojarzymy to z Chrystusowym: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam… Tak często Jezus rozpoczyna swoje różne ważne wypowiedzi, a oto dzisiaj Paweł, podkreślając swój osobisty i apostolski autorytet, wypowiada kwestie fundamentalne dla wiary młodej chrześcijańskiej wspólnoty.

Powołuje się – jako rzekliśmy – na swój osobisty autorytet, a więc i na swoje osobiste doświadczenie, jako członka narodu wybranego, który jednak teraz jest Apostołem Jezusa Chrystusa. I drugi wymiar jego autorytetu – apostolski – także ma tu znaczenie.

Paweł jako ten, który uczy Galatów Chrystusowej Ewangelii, mocą tegoż autorytetu domaga się niejako: Zdecydujcie się wreszcie! Określcie się w końcu wyraźnie – w kogo wierzycie? Jakie zasady wyznajecie? Czy nie ma dla Was żadnego znaczenia fakt, że jesteście już uczniami Chrystusa? Dlaczego zatem chcecie wracać do obrzezania, a więc do starych praktyk i – co chyba poważniejsze – starego sposobu myślenia, starego sposobu życia? Czy dar odkupienia, ofiarowany przez Jezusa Chrystusa, nic dla Was nie znaczy – i dlatego chcecie się zbawić za pomocą zasad Starego Prawa?

Żeby zaś nie było już żadnych wątpliwości w tej materii, Paweł konkluduje: Albowiem w Chrystusie Jezusie ani obrzezanie, ani jego brak nie mają żadnego znaczenia, tylko wiara, która działa przez miłość. A na czym konkretnie polegał ów niewłaściwy sposób myślenia – stary styl myślenia – to jasno i wprost mówi dziś Jezus w Ewangelii.

Kiedy zaproszony przez pewnego faryzeusza na obiad, poszedł więc i zajął miejsce za stołem, lecz nie obmył rąk przed posiłkiem (dzisiaj, szczególnie w obecnym czasie, graniczyłoby to niemalże ze zbrodnią!), a faryzeusz nie omieszkał Mu tego wypomnieć, wówczas Jezus stwierdził: Właśnie wy, faryzeusze, dbacie o czystość zewnętrznej strony kielicha i misy, a wasze wnętrze pełne jest zdzierstwa i niegodziwości. Nierozumni! Czyż Stwórca zewnętrznej strony nie uczynił także wnętrza? Raczej dajcie to, co jest wewnątrz, na jałmużnę, a zaraz wszystko będzie dla was czyste.

Skądinąd wiemy, że Jezus przestrzegał wszystkich przepisów i rytuałów Prawa Mojżeszowego, jednak starał się wskazywać na ich sens i ten sens niejako im nadawać. Nie godził się na praktyki dla samych praktyk. I zapewne w wielu innych sytuacjach, podobnych do tej dzisiejszej, mył ręce przed posiłkiem. Tutaj jednak zapewne chciał sprowokować całą tę dyskusję, która miała miejsce, a która stała się po wszystkie czasy ważną nauką dla wszystkich Jego uczniów: wiary nie można praktykować jedynie zewnętrznie! Ani połowicznie!

Jeżeli jestem człowiekiem wierzącym, to całe serce oddaję Bogu! Przede wszystkim – w tym sercu znajduję miejsce dla Boga! A jeżeli mam tam dla Niego jedynie jakiś niewielki kącik, a więcej przestrzeni zajmują inne sprawy i wartości, albo też waham się ciągle i jednego dnia oddaję Bogu całe swoje życie, obiecuję Mu święte życie, porządną postawę i wszystko, co tylko się da, żeby zaraz, następnego dnia, wracać do swoich grzechów i starych przyzwyczajeń – to o jakiej wierze tu mowa?

Trzeba się więc zdecydować: albo wierzę – ale na sto procent! – albo nie udaję, że wierzę. A my ciągle byśmy chcieli trochę „po Bożemu”, a trochę tak… po swojemu. A tak się nie da. Trzeba się określić: albo się wierzy, a wtedy we wszystkim i zawsze idzie się za Bogiem, albo się jasno mówi, że się jest niewierzącym, a wtedy – idzie się swoją drogą. I nikomu się nie zawraca głowy swoją udawaną wiarą.

Przypomnijmy raz jeszcze ostatnie słowa dzisiejszego pierwszego czytania: Tylko wiara, która działa przez miłość. I wszystko jasne!

Takim przynajmniej było dla Patrona dnia dzisiejszego Błogosławionego Honorata Koźmińskiego, Kapucyna.

Jako Wacław Koźmiński, urodził się on w rodzinie inteligenckiej, w dniu 16 października 1829 roku, w moim rodzinnym mieście, Białej Podlaskiej. Był bardzo zdolny! Po ukończeniu gimnazjum w Płocku, studiował na wydziale budownictwa warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Będąc w gimnazjum, zaniechał jednak praktyk religijnych, a w czasie studiów zupełnie stracił wiarę.

23 kwietnia 1846 roku, został aresztowany pod zarzutem udziału w spisku i osadzony w X pawilonie Cytadeli Warszawskiej. Wówczas ciężko zachorował. Powracając do zdrowia, przemyślał dokładnie swoje życie i nawrócił się. Uwolniony z więzienia po blisko roku, podjął dalsze studia, a jednocześnie prowadził bardzo surowy tryb życia. Po ukończeniu studiów, w dniu 8 grudnia 1848 roku, wstąpił do zakonu kapucynów. Już 21 grudnia tegoż roku, przyjął habit zakonny i otrzymał imię Honorat. Pierwszą profesję złożył dokładnie rok później.

Chociaż pragnął być jedynie bratem zakonnym, przełożeni polecili mu przygotowywać się do kapłaństwa. Po ukończeniu studiów teologicznych, przyjął święcenia kapłańskie, w dniu 27 listopada 1852 roku. Wkrótce został mianowany profesorem retoryki oraz sekretarzem prowincjała, wykładowcą teologii, nadzwyczajnym rekolekcjonistą i spowiednikiem wielu ludzi szczerze się nawracających. Zasłynął na całą Warszawę jako znakomity rekolekcjonistą i misjonarz ludowy.

Pracując w III Zakonie Świętego Franciszka, gorliwie działał w różnych kościołach stolicy. Swoją głęboką religijnością i troską o człowieka zjednywał wielu ludzi dla Chrystusa. W 1861 roku, po kasacie zakonów przez władze carskie, Ojciec Honorat został przewieziony do Zakroczymia pod Warszawą. Pomimo trudnych warunków, tworzył tam dalej grupy tercjarek. Około 1889 roku zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o zatwierdzenie pierwszych zgromadzeń bezhabitowych. W tym też samym roku uzyskał aprobatę. Dzięki temu powstało dwadzieścia sześć stowarzyszeń tercjarskich, z których na przestrzeni lat uformowało się szesnaście zgromadzeń zakonnych.

Ojciec Honorat stał się odnowicielem życia zakonnego i twórcą jego nowej formy, zbliżonej do dzisiejszych instytutów świeckich. Poprzez swoje duchowe córki i synów starał się docierać do wszystkich środowisk i odradzać w społeczeństwie ducha gorliwości pierwszych chrześcijan. Kierował tymi wspólnotami przez konfesjonał i korespondencję, ponieważ rząd carski nie pozwalał na formowanie się nowych zakonów, zaś w roku 1864 skasował zakon kapucynów, pozostawiając tylko klasztor w Nowym Mieście nad Pilicą. Spośród powstałych wówczas, do dziś istnieją trzy zgromadzenia habitowe i czternaście bezhabitowych.

Zgromadzenia Ojca Honorata podejmowały prace charytatywne i apostolskie – między innymi – wśród młodzieży szkolnej i rzemieślniczej, w fabrykach, wśród ludu wiejskiego, w przytułkach dla ludzi starych i upośledzonych. Niestety, gdy w 1893 roku, na terenie Królestwa powstał ruch mariawitów, zaszkodził on opinii Ojca Honorata. W związku z tym, w 1908 roku biskupi zreorganizowali jego zgromadzenia. Stolica Apostolska zatwierdziła ich postanowienie, zalecając Ojcu Honoratowi powstrzymanie się od dalszego kierowania nimi. Nasz dzisiejszy Patron przyjął to z pokorą i posłuszeństwem.

Ostatecznie osiadł w Nowym Mieście nad Pilicą. Tam też, w 1895 roku został komisarzem generalnym polskiej prowincji kapucynów, przyczyniając się do znacznego rozwoju zakonu. Jednocześnie prowadził intensywną pracę pisarską, zabierał głos w aktualnych sprawach, zajmował się zagadnieniami społecznymi. Był człowiekiem wielkiej gorliwości, jeśli chodzi o zbawienie dusz. Wiele godzin spędzał w konfesjonale. Praktykował surowe umartwienia, sporo czasu spędzał na modlitwie.

Pozbawiony z czasem słuchu i cierpiący fizycznie, resztę swego życia spędził na modlitwie i kontemplacji. Wyczerpany pracą apostolską, zmarł w opinii świętości, w dniu 16 grudnia 1916 roku. W dniu 16 października 1988 roku, w dziesiątą rocznicę swego Pontyfikatu, beatyfikował go Jan Paweł II.

A oto co nasz dzisiejszy Patron sam pisał w dziele zatytułowanym „O zgromadzeniach ukrytych przed światem”: Życie zakonne jest instytucją Boską i ustać nie może, bo bez niego nie mogłaby być wypełniona Ewangelia Święta, dlatego Duch Święty nie przestaje wzbudzać powołań do tego życia nawet w czasie prześladowania. Gdy więc dusze tak powołane nie mogą mieć sposobności poświęcenia się jawnie Bogu, dla braku klasztorów, muszą obmyślać sposoby służenia Bogu skrycie.

Bez nich nie byłoby dusz, które by z miłości Boga opuszczały ojca, matkę, brata, siostrę, żonę, męża, dzieci, dom i rolę dla zachowania rad ewangelicznych; które by żyły w czystości i zapierały się siebie, żyjąc pod posłuszeństwem i opuszczając świat i wszystko, co jest na świecie; żyły w ubóstwie i szukając tylko królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, resztę miały z Opatrzności Bożej dodane, jak to wszystko zaleca Ewangelia Święta, a tylko w zgromadzeniach zakonnych znaleźć można.

Głównym zadaniem ukrytych zgromadzeń jest najgłębsze ukrycie przed światem swego powołania, złożenie z siebie ofiary Bogu – ale tak, aby o tej ofierze nikt z ludzi nie wiedział. Bo jeśli dobrze jest ukrywać dary Boże, to czyż nie należy ukryć głęboko tego daru, tej łaski nad łaskami, jaką jest powołanie, aby ono było tajemnicą między nami i Bogiem, aby pochwały ludzkie tej ofiary nie zbrudziły, aby ją czystą i niepokalaną dochowano do końca. […]

Ukrycie przed światem, to życie ciche, pracowite, to bohaterskie nieraz poświęcenie się dla Boga, nikomu nie znane, tylko Bogu, nie uczczone przez nikogo, owszem – zewsząd spotykające się ze śmiechem i wzgardą ludzi, jest największą ozdobą tych zgromadzeń, jest ich pięknością. […]

Ukrycie przed światem jest najdoskonalszym środkiem osiągnięcia wpływu na innych, do rozszerzania wszędzie królestwa Bożego i szukania dusz ginących, do zaciągnięcia po całej ziemi zbawczych sieci Chrystusowych, do rozjaśniania wszelkich ciemności, przedostania się wszędzie światła Bożego i rozrzucenia wszędzie płomyków Bożej miłości.” Tyle z pism Błogosławionego Ojca Honorata Koźmińskiego.

Wsłuchani w te jego słowa, wpatrzeni w przykład jego świętości, jak wreszcie także zasłuchani w słowo Boże dzisiejszej liturgii, pomyślmy, czy nasza wiara jest stuprocentowym wyborem Jezusa, czy ciągłym wahaniem i powracaniem do starych przyzwyczajeń?… Czy mamy odwagę uwierzyć bez żadnych zastrzeżeń?…

7 komentarzy

  • Czytam bloga codziennie, kilkakrotnie , fragmentami ale milczę, bo jestem „zapracowaną emerytką” :-). Nowennę do Jana Pawła II podejmuję, nawet rozesłałam namiary do znajomych. Szczęść Boże.

  • Zgadzam się z Księdzem. Najgorsza jest epidemia strachu, paniki, pesymizmu i wrogości związana z koronawirusem. Nie jestem pyszna, ale staram się po prostu w tej całej chorej sytuacji mimo wszystko zaufać Bogu, że ma mnie i bliskich w swojej opiece. Może to i głupie, ale lepsze niż bać się pójść do Kościoła, do sklepu czy autobusu lub też zatrzymać się przy drugim człowieku i normalnie z nim porozmawiać.

  • Zakonnicy… Kapucyni… Hmmm… Do końca mych dni zachowam wdzięczność do lubelskich kapucynów… To oni – lata temu – wyzwolili mnie ze złudzeń i oparów wiary…

    • Nie chcę nikogo wskazywać palcem tym bardziej kapucynów lubelskich. Zasada jest taka: Tracisz złudzenia gdy widzisz chrześcijan bardziej mówiących niż czyniących. Spróbuj pójść w stronę Boga odczuwając głód za Nim. Poczuj się niezaspokojony w tej dziedzinie życia. Myśl Bogiem i oddychaj Bogiem. Bądź Jego uczniem. Nie oglądaj się na innych.
      Sprzedawczyni nie miała dziś humoru – pokaż jej że można się uśmiechnąć 😉

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.