Wielki Piątek

W

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Moi Drodzy, mamy Wielki Piątek. I kolejną rocznicę odejścia do Domu Ojca Papieża Jana Pawła II. Pogadajmy z Nim dzisiaj na modlitwie… Myślę, że będzie o czym…

Moi Drodzy, bardzo serdecznie dziękuję za tak dużo życzeń, które wczoraj – drogą smsową, telefoniczną, mailową, blogową i osobistą – dotarło do mnie z okazji Wielkiego Czwartku. Jak zapewniałem wczoraj Wszystkich, tak i dzisiaj zapewniam, że znakiem mojej wdzięczności jest stała modlitwa za tych, którzy mi dobrze życzą i którzy – przez swoją modlitwę, życzliwość i wsparcie – pomagają mi być księdzem.

Także wczorajszą Mszę Świętą Krzyżma, sprawowaną w Katedrze siedleckiej o godzinie 10:00, ofiarowałem w tej intencji. Raz jeszcze – bardzo dziękuję!

Zapraszam teraz do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Wczytajmy się w nie teraz, ale też bardzo zachęcam, abyśmy usłyszeli je w swojej świątyni. Jeżeli naprawdę ważne przeszkody nie stają nam na drodze – pójdźmy na dzisiejszą Liturgię. W rozważaniu podpowiadam, dlaczego warto tak zrobić. Podpowiadamy, chociaż jestem przekonany, że Wy to dobrze wiecie.

A zatem, co Pan dzisiaj konkretnie do mnie mówi przez to Słowo? Duchu Święty, pomóż odkryć, odczytać, przemyśleć – i wprowadzić w życie…

Na głębokie przeżywanie dzisiejszego dnia i całego Świętego Triduum Paschalnego – niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wielki Piątek,

2 kwietnia 2021.,

do czytań: Iz 52,13–53,12; Hbr 4,14–16;5,7–9; J 18,1–19,42

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA IZAJASZA:

Oto się powiedzie mojemu Słudze, wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo. Jak wielu osłupiało na Jego widok – tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi, tak mnogie narody się zdumieją, królowie zamkną przed Nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i pojmą coś niesłychanego. Któż uwierzy temu, cośmy usłyszeli? na kimże się ramię Pańskie objawiło?

On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic.

Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie.

Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich. Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich.

Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje Jego losem? Tak! Zgładzono Go z krainy żyjących; za grzechy mego ludu został zbity na śmierć. Grób Mu wyznaczono między bezbożnymi, i w śmierci swej był [na równi] z bogaczem, chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy i w Jego ustach kłamstwo nie postało.

Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy, ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie.

Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz, za to, że Siebie na śmierć ofiarował i policzony został pomiędzy przestępców. A On poniósł grzechy wielu, i oręduje za przestępcami.

CZYTANIE Z LISTU DO HEBRAJCZYKÓW:

Mając więc arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę w stosownej chwili.

Chrystus bowiem z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.

A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

MĘKA NASZEGO PANA JEZUSA CHRYSTUSA WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Po wieczerzy Jezus wyszedł z uczniami swymi za potok Cedron. Był tam ogród, do którego wszedł On i Jego uczniowie. Także i Judasz, który Go wydał, znał to miejsce, bo Jezus i uczniowie Jego często się tam gromadzili. Judasz, otrzymawszy kohortę oraz strażników od arcykapłanów i faryzeuszów, przybył tam z latarniami, pochodniami i bronią. A Jezus wiedząc o wszystkim, co miało na Niego przyjść, wyszedł naprzeciw i rzekł do nich: „Kogo szukacie?” Odpowiedzieli Mu: „Jezusa z Nazaretu”. Rzekł do nich Jezus: „Ja jestem”. Również i Judasz, który Go wydał, stał między nimi. Skoro więc rzekł do nich: Ja jestem, cofnęli się i upadli na ziemię.

Powtórnie ich zapytał: „Kogo szukacie?” Oni zaś powiedzieli: „Jezusa z Nazaretu”. Jezus odrzekł: „Powiedziałem wam, że Ja jestem. Jeżeli więc Mnie szukacie, pozwólcie tym odejść”. Stało się tak, aby się wypełniło słowo, które wypowiedział: Nie utraciłem żadnego z tych, których Mi dałeś. Wówczas Szymon Piotr, mając przy sobie miecz, dobył go, uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. A słudze było na imię Malchos. Na to rzekł Jezus do Piotra: „Schowaj miecz do pochwy. Czyż nie mam pić kielicha, który Mi podał Ojciec?”

Wówczas kohorta oraz trybun razem ze strażnikami żydowskimi pojmali Jezusa, związali Go i zaprowadzili najpierw do Annasza. Był on bowiem teściem Kajfasza, który owego roku pełnił urząd arcykapłański. Właśnie Kajfasz poradził Żydom, że warto, aby jeden człowiek zginął za naród.

A szedł za Jezusem Szymon Piotr razem z innym uczniem. Uczeń ten był znany arcykapłanowi i dlatego wszedł za Jezusem na dziedziniec arcykapłana, podczas gdy Piotr zatrzymał się przed bramą na zewnątrz. Wszedł więc ów drugi uczeń, znany arcykapłanowi, pomówił z odźwierną i wprowadził Piotra do środka. A służąca odźwierna rzekła do Piotra: „Czy może i ty jesteś jednym spośród uczniów tego człowieka?” On odpowiedział: „Nie jestem”. A ponieważ było zimno, strażnicy i słudzy rozpaliwszy ognisko stali przy nim i grzali się. Wśród nich stał także Piotr i grzał się.

Arcykapłan więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: „Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem.” Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: „Tak odpowiadasz arcykapłanowi?” Odrzekł mu Jezus: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?” Następnie Annasz wysłał Go związanego do arcykapłana Kajfasza.

A Szymon Piotr stał i grzał się. Powiedzieli wówczas do niego: „Czy i ty nie jesteś jednym z Jego uczniów?” On zaprzeczył mówiąc: „Nie jestem.” Jeden ze sług arcykapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, rzekł: „Czyż nie ciebie widziałem razem z Nim w ogrodzie?” Piotr znowu zaprzeczył i natychmiast kogut zapiał.

Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do pretorium, aby się nie skalać, lecz aby móc spożyć Paschę. Dlatego Piłat wyszedł do nich na zewnątrz i rzekł: „Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi?” W odpowiedzi rzekli do niego: „Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy Go tobie.” Piłat więc rzekł do nich: „Weźcie Go wy i osądźcie według swojego prawa.” Odpowiedzieli mu Żydzi: „Nam nie wolno nikogo zabić.” Tak miało się spełnić słowo Jezusa, w którym zapowiedział, jaką śmiercią miał umrzeć.

Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa rzekł do Niego: „Czy Ty jesteś Królem żydowskim?” Jezus odpowiedział: „Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?” Piłat odparł: „Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił?”

Odpowiedział Jezus: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd.” Piłat zatem powiedział do Niego: „A więc jesteś królem?” Odpowiedział Jezus: „Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu.” Rzekł do Niego Piłat: „Cóż to jest prawda?”

To powiedziawszy wyszedł powtórnie do Żydów i rzekł do nich: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy. Jest zaś u was zwyczaj, że na Paschę uwalniam wam jednego więźnia. Czy zatem chcecie, abym wam uwolnił Króla żydowskiego?” Oni zaś powtórnie zawołali: „Nie tego, lecz Barabasza!” A Barabasz był zbrodniarzem.

Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować. A żołnierze uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowę i okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: „Witaj, królu żydowski!” I policzkowali Go. A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: „Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy.”

Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: „Oto Człowiek.” Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!” Rzekł do nich Piłat: „Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy.” Odpowiedzieli mu Żydzi: „My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym.”

Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej. Wszedł znów do pretorium i zapytał Jezusa: „Skąd Ty jesteś?” Jezus jednak nie dał mu odpowiedzi. Rzekł więc Piłat do Niego: „Nie chcesz mówić ze mną? Czy nie wiesz, że mam władzę uwolnić Ciebie i mam władzą Ciebie ukrzyżować?” Jezus odpowiedział: „Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. Dlatego większy grzech ma ten, który Mnie wydał tobie.” Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: „Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi.”

Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata. Był to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów: „Oto król wasz!” A oni krzyczeli: „Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!” Piłat rzekł do nich: „Czyż króla waszego mam ukrzyżować?” Odpowiedzieli arcykapłani: „Poza Cezarem nie mamy króla.” Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano.

Zabrali zatem Jezusa. A On sam dźwigając krzyż wyszedł na miejsce zwane miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota. Tam Go ukrzyżowano, a z Nim dwóch innych, z jednej i drugiej strony, pośrodku zaś Jezusa. Wypisał też Piłat tytuł winy i kazał go umieścić na krzyżu. A było napisane: Jezus Nazarejczyk, Król Żydowski. Ten napis czytało wielu Żydów, ponieważ miejsce, gdzie ukrzyżowano Jezusa, było blisko miasta. A było napisane w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Arcykapłani żydowscy mówili do Piłata: „Nie pisz: Król Żydowski, ale że On powiedział: Jestem Królem Żydowskim.” Odparł Piłat: „Com napisał, napisałem.”

Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: „Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć.” Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze.

A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój.” Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja.” I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: „Pragnę.” Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: „Wykonało się!” I skłoniwszy głowę oddał ducha.

Ponieważ był to dzień Przygotowania, aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat – ów bowiem dzień szabatu był wielkim świętem – Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani.

Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo: Kość jego nie będzie złamana. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebili.

Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania.

A na miejscu, gdzie Go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo. Tam to więc, ze względu na żydowski dzień Przygotowania, złożono Jezusa, bo grób znajdował się w pobliżu.

AVE CRUX, SPES UNICA NOSTRA! WITAJ, KRZYŻU, JEDYNA NASZA NADZIEJO! Tak mawiali chrześcijanie wszystkich wieków, wpatrzeni w Krzyż Jezusa Chrystusa, na którym dokonał On zbawienia każdego człowieka – i zbawienia całego świata. Chociaż w sposób tak bardzo bolesny i dramatyczny, to jednak właśnie w ten sposób człowiek został wyzwolony z mocy szatana. I ma szansę zbawienia – jeśli tylko zechce z niej skorzystać… Jeśli tylko uchwyci się Krzyża i na nim całe swoje życie oprze, a nie będzie stale „kombinował” po swojemu, według własnej teorii na życie…

Widzimy dzisiaj, w jakim świecie żyjemy, ile zamieszania wokół nas – ile dezorientacji i zamieszania w naszym własnym sercu i umyśle. Świat pędzi w jakimś szaleńczym biegu – nie wiadomo dokąd – i wiruje, zakręcony wokół problemów, które sam wytworzył. Jak wyrwać się z tego kołowrotu, jak zatrzymać się w tym szaleńczym pędzie?

Przypominamy sobie jeszcze jedno zdanie, często powtarzane przez naszych przodków w wierze: STAT CRUX DUM VOLVITUR ORBIS – KRZYŻ STOI, CHOCIAŻ ŚWIAT SIĘ KRĘCI. Świat się kręci, świat wiruje, świat dosłownie wariuje – ale Krzyż stoi. Na szczęście – stoi niewzruszony. Stoi w Kościele, stoi w ludzkich sercach – tych, które znalazły dla niego miejsce.

Jeżeli natomiast ktoś uporczywie chce się tego Krzyża pozbyć i nie chce znaleźć dla niego miejsca – to, oczywiście, może. Bo Jezus nigdy nikomu z niczym się nie narzucał. Każdy jest wolny! I może ze swoim życiem zrobić dokładnie to, co chce. I może w swoim sercu znaleźć miejsce na wszystko inne, tylko nie na Krzyż. Bo sobie powie, że nie warto komplikować sobie życia, stwarzać nowych problemów, skoro może być tak miło, sympatycznie i przyjemnie…

A przynajmniej – nie musi być tak nieprzyjemnie, tak ciężko, tak boleśnie, jak może być, kiedy się za bardzo zbliży do Krzyża… Pytanie tylko, czy życie bez Krzyża Jezusa, z dala od niego – naprawdę jest lżejsze, przyjemniejsze?… Czy takie proste i zwyczajne pozbycie się Jezusowego Krzyża sprawi, że znikną wszystkie problemy?… Czy może właśnie wtedy dopiero pojawią się problemy i zaczną się dramaty?

Gdzie bowiem szukać nadziei i wsparcia, jeżeli odsuniemy od siebie Krzyż, jeżeli go z serca wyrzucimy?… Przecież – jak słyszeliśmy w pierwszym czytaniu – na tym krzyżu On [czyli właśnie Jezus] obarczył się naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie. Wszyscyśmy pobłądzili jak owce, każdy z nas się obrócił ku własnej drodze, a Pan zwalił na Niego winy nas wszystkich. Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. […] chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy i w Jego ustach kłamstwo nie postało. […] Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. […] Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie.

Tak pisał Prorok Izajasz o tajemniczym, cierpiącym Słudze Bożym – na osiem wieków przed Wydarzeniami Wielkiego Piątku. Jak bardzo dokładnie przepowiedział cierpienia tego jedynego i największego Sługi Jahwe, którym jest Syn Boży, Jezus Chrystus, wskazując jednocześnie nznaczenie i sens tego wszystkiego, co faktycznie On przecierpiał…

I teraz – wybór należy do nas. Możemy bowiem posłuchać Autora Listu do Hebrajczyków, który w dzisiejszym drugim czytaniu przekonuje: Mając więc arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę w stosownej chwili.

Możemy zatem «przybliżyć się do Tronu łaski», uchwycić się Krzyża i na krok nie odstępować, bez względu na to, co się będzie wokół działo i co ludzie będą mówili – a można dalej szukać po omacku, błądzić po bezdrożach, słuchać bełkotu telewizyjnego i czytać w internecie różne bzdury, faszerując głowę całym zalewem informacji i dezinformacji, popadając przy tym w paniczny strach i bojąc się zwykłego spotkania z drugim człowiekiem. I bojąc się właściwie wszystkich i wszystkiego, a tak naprawdę – to już nie wiadomo, czego… Chyba własnego cienia…

Można tak – i można tak. Jesteśmy wolni. Możemy trzymać, z kim tylko chcemy: albo z Jezusem, który naprawdę – jak słyszeliśmy – jest w stanie współczuć naszym słabościom i obawom; i jako jedyny jest w stanie skutecznie je leczyć; albo z telewizją, radiem, internetem; i z brylującymi tam specjalistami od wszystkiego, samozwańczymi autorytetami, aroganckimi i buńczucznymi politykami, którzy dzisiaj mówią jedno, aby za kilka godzin powiedzieć coś dokładnie przeciwnego, narzucając swoją narrację jako jedynie słuszną i absolutnie nieomylną diagnozę rzeczywistości.

Do nas, moi Drodzy, należy wybór: komu uwierzymy i za kim pójdziemy. Tylko do nas! Czy dalej będziemy siedzieli z nosami, utkwionymi w ekran telewizora i komputera, poddając się coraz bardziej pandemii strachu i medialnej histerii, czy wreszcie odważymy się wyłączyć to wszystko i przyjść do kościoła na Mszę Świętą, na nabożeństwo, na adorację, a w domu otworzyć Pismo Święte, wziąć do ręki różaniec, klęknąć do modlitwy, albo usiąść i zapatrzyć się w krzyż, wiszący na ścianie i pobyć z nim w ciszy… Do nas należy wybór.

Nasi przodkowie w wierze nie mieli wątpliwości. Dlatego tak często zwyciężali ten świat, a dzisiaj są dla nas wzorem. Oni jednak wiedzieli, że STAT CRUX DUM VOLVITUR ORBIS – KRZYŻ STOI, CHOCIAŻ ŚWIAT SIĘ KRĘCI. Dlatego Krzyża się trzymali, a nie pędzili za światem, jak stado baranów, pędzonych na rzeź! Krzyża się trzymali – w każdej sytuacji!

Bo tylko w nim widzieli dla siebie nadzieję, z całym przekonaniem powtarzając: AVE CRUX, SPES UNICA NOSTRA! WITAJ, KRZYŻU, JEDYNA NASZA NADZIEJO!

Czy ja – z całym przekonaniem i całym sercem – mogę podpisać się pod tymi słowami? Czy mogę uczynić je moim życiowym hasłem – i życiowym wyborem?…

7 komentarzy

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.