Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywają:
►Małgorzata Niedźwiedzka, Mama mojego Szwagra, Kamila;
►Łukasz Szarek, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot;
►Filip Mucha, Lektor w Parafii w Miastkowie, za moich czasów – Szef jednej z Grup.
Życzę Czcigodnym Jubilatom, aby swoje myśli i serca zawsze kierowali do Jezusa i z Nim wszystko swoje przeżywali. Wspieram modlitwą!
A teraz już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem i odkryciem tego jednego, bardzo konkretnego przesłania, z jakim Pan dzisiaj zwraca się osobiście do mnie. Prośmy Ducha Świętego, aby otworzył nasze serca i rozjaśnił umysły!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
5 stycznia 2022.,
do czytań: 1 J 3,11–21; J 1,43–51
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Najmilsi:
Taka jest wola Boża,
którą objawiono nam od początku,
abyśmy się wzajemnie miłowali.
Nie tak, jak Kain, który pochodził od Złego
i zabił swego brata.
A dlaczego go zabił?
Ponieważ czyny jego były złe,
brata zaś sprawiedliwe.
Nie dziwcie się, bracia,
jeśli świat was nienawidzi.
My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia,
bo miłujemy braci,
kto zaś nie miłuje, trwa w śmierci.
Każdy, kto nienawidzi swego brata,
jest zabójcą,
a wiecie, że żaden zabójca
nie nosi w sobie życia wiecznego.
Po tym poznaliśmy miłość,
że On oddał za nas życie swoje.
My także winniśmy oddać życie za braci.
Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata
i widział, że brat jego cierpi niedostatek,
a zamknął przed nim swe serce,
jak może trwać w nim miłość Boga?
Dzieci,
nie miłujmy słowem i językiem,
ale czynem i prawdą.
Po tym poznamy,
że jesteśmy z prawdy,
i uspokoimy przed Nim nasze serce.
A jeśli nasze serce oskarża nas,
to Bóg jest większy od naszego serca
i zna wszystko.
Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża,
mamy ufność wobec Boga.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jezus postanowił udać się do Galilei. I spotkał Filipa. Jezus powiedział do niego: „Pójdź za Mną”. Filip zaś pochodził z Betsaidy, z miasta Andrzeja i Piotra.
Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: „Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy, Jezusa, syna Józefa, z Nazaretu”.
Rzekł do niego Natanael: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?”
Odpowiedział mu Filip: „Chodź i zobacz”.
Jezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i powiedział o nim: „Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu”.
Powiedział do Niego Natanael: „Skąd mnie znasz?”
Odrzekł mu Jezus: „Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym”.
Odpowiedział Mu Natanael: „Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś królem Izraela!”
Odparł mu Jezus: „Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: «Widziałem cię pod drzewem figowym»? Zobaczysz jeszcze więcej niż to”.
Potem powiedział do niego: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego”.
Możemy chyba powiedzieć, że te oto słowa, zawarte w dzisiejszym pierwszym czytaniu: Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą – są streszczeniem tego wszystkiego, co ostatnio Święty Jan mówi do nas w swoim Pierwszym Liście, a co my odnajdujemy w pierwszych czytaniach ostatnich dni.
Na różne sposoby i za pomocą różnych sformułowań, stara się on nam przybliżyć tę prawdę i jakoś ją wyjaśnić, że nasze chrześcijaństwo nie może się sprowadzić tylko do słów i obietnic, do zapewnień i choćby najbardziej wzniosłych deklaracji, ale ma się wyrazić w konkretnych czynach. I w życiu prawdą! Konsekwentnie i na co dzień.
Wyjaśniając to, nie waha się Jan używać nawet bardzo mocnych stwierdzeń. Wczoraj słyszeliśmy, że ci, którzy żyją w grzechu i są niesprawiedliwi, są «dziećmi diabła». Dzisiaj z kolei słyszymy, że Kain, […] pochodził od Złego, oraz: Kto […] nie miłuje, trwa w śmierci; czy też: Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie nosi w sobie życia wiecznego. Pochodzenie od Złego, bycie zabójcą – i to „tylko” dlatego, że się nienawidzi?…
Owszem, Kain faktycznie zabił swego brata, więc można go surowo określić, ale z powodu „samej” nienawiści nazywać kogoś zabójcą? A jednak, Jan tak właśnie czyni, mając z pewnością na myśli wielką szkodliwość nienawiści i jej bardzo destrukcyjny wpływ na duszę człowieka, na całą jego postawę.
Przecież nawet z własnego życiowego doświadczenia widzimy, że skrywana w sercu nienawiść – choćby bardzo mocno i bardzo głęboko skrywana – z czasem jakoś się uzewnętrznia w postaci złych i agresywnych zachowań. Po prostu, eksploduje złem, przybierającym różne formy agresji słownej, a czasami także fizycznej.
Dlatego też stwierdzenie, że kto nienawidzi, jest zabójcą – jest być może skrótem myślowym, bo jest takim szybkim przejściem od pierwszego stadium do ostatniego, czyli od złej myśli, w sercu skrywanej, do jej najbardziej radykalnego uzewnętrznienia, w postaci zabójstwa, ale czy możemy naprawdę powiedzieć, że Jan przesadził, tak stawiając sprawę?
Wydaje się, że nie – nawet biorąc pod uwagę przykład Kaina, o którym dzisiaj wspomina w pierwszym czytaniu. Wszak morderstwo brata, którego Kain się dopuścił, zaczęło się właśnie od nienawiści, skrywanej w sercu i ciągle podsycanej. To była wzmagająca się zazdrość, to były złe spojrzenia, to było coraz większe wewnętrzne rozgoryczenie, że Ablowi tak się powodzi, bo Bóg mu błogosławi – więc trzeba „coś” z tym zrobić! I Kain zrobił… A zaczęło się tylko od złych myśli… Tylko…
I to właśnie w tym kontekście, Apostoł zachęca w swoim Liście: Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą. Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy, i uspokoimy przed Nim nasze serce. A jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko. Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża, mamy ufność wobec Boga.
Właśnie, jeżeli w naszym sercu jest niepokój, jeżeli nasze serce nas oskarża o jakieś złe czyny, albo czymś jest zaniepokojone, albo zwraca się przeciwko komuś, widząc zło w innych – mamy się z tym ufnie zwrócić do Boga. On pomoże. Usłyszmy jeszcze raz to mocne zdanie: Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko. Jeżeli sami nie będziemy podsycać owych niepokojów, a będą nas one skądinąd nachodziły i niepokoiły, to Pan jest większy od tego wszystkiego i pomoże. Jeżeli nie jest to przez nas świadomie chciane, ale męczy nas i nie daje spokoju, to Pan sobie z tym poradzi.
Tak, jak poradził sobie z nieprzychylnymi myślami, jakie na Jego temat żywił Natanael, a co wyraził nawet w słowach: Czyż może być co dobrego z Nazaretu? Nie wiemy, skąd to uprzedzenie, wiemy natomiast, jak na nie zareagował Jezus. Kiedy Natanael z góry założył, że Jezus jest kimś – najoględniej mówiąc – podejrzanym i niepewnym, Jezus właśnie z całą przychylnością i życzliwością rzekł o nim: Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu. A potem jeszcze potwierdził, że dobrze zna Natanaela, przywołując jakieś wydarzenie, które miało miejsce pod drzewem figowym.
Nie wiemy, o co chodziło, ale Natanael wiedział i to już wystarczyło, aby mógł on całkowicie przestawić – z negatywnego, a przynajmniej niechętnego, na bardzo pozytywne, wręcz pełne uwielbienia – swoje spojrzenie na Jezusa. Wyraził to w słowach: Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś królem Izraela!
Zobaczmy, jaka zmiana! A spróbujmy sobie wyobrazić, co by było, gdyby Jezus wtedy nie podjął z Nim rozmowy, tylko przeszedłby obok i poszedł dalej… Natanael pewnie patrzyłby za Nim i pozwolił w swoim sercu rozwinąć się owej negatywnej myśli, którą powziął na początku, gdy tylko o Jezusie usłyszał. I naprawdę, trudno nawet przewidywać, do jakich wniosków by doszedł, jaki obraz Jezusa stworzyłby w swoim sercu… Czy nie byłaby to prawdziwa i mordercza nienawiść? A ta być może przerodziłaby się w coś gorszego – w jakąś słowną, albo fizyczną agresję?…
Nie wiemy. Może aż tak źle by nie było, ale na pewno nie byłoby też dobrze, bo widzimy, że nastawienie Natanaela na początku naprawdę było bardzo niekorzystne. Na szczęście, Jezus to przerwał jednym stwierdzeniem i – jak się możemy domyślać – jednym życzliwym spojrzeniem w oczy Natanaela.
Moi Drodzy, wracając do tego stwierdzenia Świętego Jana, od którego rozpoczęliśmy naszą dzisiejszą refleksję: Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą, możemy powiedzieć, że początkiem zarówno jednej, jak i drugiej postawy – a więc i tej negatywnej, i tej pozytywnej – jest serce człowieka i myśl, która się w tym sercu rodzi. Bo możemy wypowiadać wiele pięknych i wielkich słów, myśląc jednocześnie coś zupełnie innego, a to w końcu sprawi, że i tak nasze czyny pójdą za myślami – i zły będzie tego koniec.
Jeżeli jednak uspokoimy nasze serca, uspokoimy nasze myśli przed Jezusem i z Jego pomocą, to odzyskamy wewnętrzną równowagę i pokój serca, co wyrazi się tym, że nasze myśli będą dobre, a spojrzenie czyste, co czyny i zewnętrzne postawy tylko potwierdzą. Dlatego postarajmy się gasić jak najszybciej wszelkie złe myśli, jakie się w naszym sercu zrodzą. Wszelkie: i te zazdrosne, i te nienawistne, i także te nieczyste…
A jeżeli już tak bardzo będziemy sobie chcieli na kogoś ponarzekać, o kimś poplotkować, na coś się pouskarżać, to owszem, jak najbardziej, możemy to spokojnie czynić, ale… tylko przed Jezusem. Nigdy przed ludźmi! Do Jezusa – jak najbardziej – wszystko to możemy skierować, Jemu to możemy jak najbardziej powiedzieć. Bardzo szczerze i jasno. A On już będzie wiedział, co z tym dalej zrobić.
Przede wszystkim zaś – uspokoi nasze serce i nie pozwoli nam się wewnętrznie nakręcać, nie pozwoli nakręcać się spirali nienawiści, która od jednej złej myśli do drugiej – mogłaby w nas tylko wzrastać, a w końcu eksplodować! Nie pozwólmy na to! Oddawajmy takie złe myśli Jezusowi – niech On zrobi z nimi porządek.
Ale też starajmy się myśleć zgodnie z prawdą, a wówczas okaże się, że ten drugi to wcale nie jest do końca taki zły, a znowu my wcale nie jesteśmy aż tak bardzo przez niego pokrzywdzeni, sami zaś wcale nie jesteśmy tacy święci. To jest właśnie życie prawdą, do którego zachęca nas Apostoł.
Takie w miarę obiektywne spojrzenie na samych siebie pomoże nam zachować dystans i spokój. Ale też pomoże Panu naszemu przywołać nasze serca do porządku, uspokoić je, uciszyć, przywrócić równowagę, opanować wszelkie niepokoje… Tylko działajmy od razu, jak najszybciej, nie pozwalajmy złemu duchowi żerować na naszych wewnętrznych przeżyciach, na naszych myślach. Od razu – ze wszystkim – do Jezusa! A będzie dobrze…
Bardzo współgrają Słowa Pierwszego Czytania z tym co na początku dnia przekazał mi O. Pio ( od kilku lat czytam codziennie Jego słowa z książeczki ” Dobrego dnia”) a oto one:
” „Dzisiaj więc, o bracia, zacznijmy czynić dobro, ponieważ do tej pory nic dobrego jeszcze nie zrobiliśmy”. Słowa te, które seraficki ojciec św. Franciszek w swej pokorze odnosił do siebie samego, uczyńmy naszymi na początku tego Nowego Roku. Naprawdę, nic dobrego aż do dnia dzisiejszego nie zrobiliśmy, a jeśli uczyniliśmy coś dobrego, to jednak bardzo mało. Kolejne lata [i dni] następowały po sobie, a my nawet nie zapytaliśmy siebie, jak je wykorzystaliśmy; Czy nie było niczego w minionym czasie do naprawienia, do usunięcia czy do dodania, jeśli chodzi o nasze postępowanie? Żyliśmy dotąd bezmyślnie, jak gdyby pewnego dnia wieczny Sędzia nie miał nas wezwać do siebie i zażądać sprawozdania z tego, co zrobiliśmy, jak wykorzystaliśmy nasz czas. A przecież z każdej minuty, z każdego poruszenia łaski Bożej, z każdego Świętego natchnienia, z każdej okazji, którą nam dano do tego, aby czynić dobrze, będziemy musieli się bardzo dokładnie rozliczyć. Nawet najlżejsze przekroczenie świętego prawa Bożego będzie brane pod uwagę!”
Ewangelia również przypomina mi, że Bóg wszystko widzi i wie i mnie dzisiejsze Słowa Pisma Świętego dotykają i skłaniają do refleksji nad swoim postępowaniem, skłaniają do rachunku sumienia.
Postanowiłam w tym roku czytać i słuchać Pisma Świętego przez około pół godziny dziennie… czy wytrwam.
Boże, dopomagaj mi. Duchu Święty oświecaj mnie. Amen.
Przy takiej aktywności, z jakiej znamy Annę, pół godziny codziennej lektury Pisma Świętego to duże wyzwanie! Ale wierzmy, że się uda…
xJ
W Bogu pokładam nadzieję.
To bardzo pewna lokata!
xJ