Na pustynię Cię wyprowadzę…

N

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Roman Dróżdż z Celestynowa, Człowiek bardzo mi życzliwy i otwarty. Niech Pan błogosławi Mu w życiu! Ze swej strony – zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, proszę – pamiętajmy o Pielgrzymach! A wśród Nich pozdrawiamy Anię, która zwykle pisze słówko we wtorki, ale teraz jest właśnie na Pielgrzymce. Niech Pan sam pomnoży owoce tegorocznego pielgrzymowania – tak na trasie, jak i tego duchowego.

A dzisiaj – w dniu Święta Świętej Siostry Teresy Benedykty od Krzyża – pomódlmy się za tę naszą biedną, pogubioną, pogrążoną w grzechu i w oparach absurdy Europę… Ja osobiście, kiedy modlę się za Europę, jednocześnie modlę się o jak najszybszy rozpad Unii Europejskiej jako tworu całkowicie złego, zdemoralizowanego do szpiku kości, przeżartego korupcją, grzechem i zgorszeniem. Oby Europa jak najszybciej powróciła do swoich chrześcijańskich korzeni, w czym istnienie tego złego tworu, jakim jest Unia, zdecydowanie przeszkadza.

A teraz pochylmy się już nad dzisiejszym Bożym słowem. Co mówi do mnie Pan? Z jakim konkretnym przesłaniem do mnie osobiście się zwraca? Duchu Święty, tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Święto Św. Teresy Benedykty od Krzyża,

Dziewicy i Męczennicy, Patronki Europy,

9 sierpnia 2022.,

do czytań z t. VI Lekcjonarza:

Oz 2,16b.17b.21–22; Mt 25,1–13 albo: Mt 16,24–27

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA OZEASZA:

To mówi Pan: „Na pustynię chcę ją wyprowadzić i mówić do jej serca. I będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości, gdy wychodziła z egipskiego kraju.

I poślubię cię sobie na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść: „Królestwo niebieskie podobne będzie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie oblubieńca. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięty lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się oblubieniec opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły.

Lecz o północy rozległo się wołanie: «Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie». Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy.

A nierozsądne rzekły do roztropnych: «Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną».

Odpowiedziały roztropne: «Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie». Gdy one szły kupić, nadszedł oblubieniec. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną i drzwi zamknięto.

W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: «Panie, panie, otwórz nam».

Lecz on odpowiedział: «Zaprawdę powiadam wam, nie znam was». Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny”.

ALBO:

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.

Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?

Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania”.

Patronka dnia dzisiejszego, Edyta Stein, urodziła się 12 października 1891 roku we Wrocławiu jako jedenaste dziecko głęboko wierzących Żydów: Zygmunta i Augusty. Chociaż w domu gorliwie przestrzegano przepisów i tradycji religijnych, Edyta popadła dość wcześnie w duchowe zobojętnienie. Mając dwadzieścia lat uważała się za ateistkę. Niedługo po urodzeniu Edyty zmarł jej ojciec. Rodzinny interes przejęła przedsiębiorcza matka, zmieniając go w dobrze prosperującą i uznaną firmę.

W 1911 roku Edyta z doskonałymi wynikami zdała egzamin dojrzałości i podjęła studia filozoficzne we Wrocławiu. Dwa lata później wyjechała do Getyngi, by tam studiować fenomenologię. Obdarzona wielkimi zdolnościami intelektualnymi, nie chciała przyjmować niczego, czego sama gruntownie od podstaw nie zbadała. Dlatego tak usilnie poszukiwała prawdy. Poszukiwanie prawdy było moją jedyną modlitwą” – pisała później.

Zafascynowana wykładami profesora Edmunda Husserla zaczęła pisanie doktoratu. Pracę nad nim przerwał wybuch I wojny światowej. Edyta zgłosiła się do Czerwonego Krzyża, została pielęgniarką i zaczęła pomagać zakaźnie chorym. Po półrocznej pracy, zupełnie wyczerpana, została zwolniona ze służby sanitarnej. W 1915 roku złożyła egzamin państwowy z propedeutyki filozofii, historii i języka niemieckiego. Wykładała te przedmioty w jednym z wrocławskich gimnazjów. W 1916 roku została asystentką profesora Husserla we Fryburgu. Rok później – pod jego kierunkiem – uzyskała tytuł doktorski.

Przyjaźniła się też z jego uczniami, między innymi z Romanem Ingardenem. Pod silnym wpływem Husserla i jego szkoły fenomenologicznej, Edyta Stein coraz bardziej poświęcała się filozofii, ucząc się patrzenia na wszystko bez uprzedzeń. Dzięki poznaniu w Getyndze Maxa Schellera, po raz pierwszy zetknęła się z ideami katolickimi. To doprowadziło, w 1921 roku, do jej nawrócenia – po zetknięciu się z autobiografią Mistyczki i Doktora Kościoła, Świętej Teresy z Avila. Przeczytała tę książkę w ciągu jednej nocy i stwierdziła, że wreszcie – szukając prawdy – znalazła Boga i Jego miłosierdzie. Chrzest i Pierwszą Komunię Świętą przyjęła 1 stycznia 1922 roku. Otrzymała imię Teresa.

Nie oznaczało to jednak dla niej zerwania więzów z narodem żydowskim. Twierdziła, że właśnie teraz, gdy powróciła do Boga, poczuła się znów Żydówką. Była świadoma, że przynależy do Chrystusa nie tylko duchowo, lecz także poprzez więzy krwi. W 1923 roku przystąpiła do Sakramentu Bierzmowania. Jej rozwój duchowy odbywał się głównie w klasztorze Sióstr Dominikanek Świętej Magdaleny. Nadal była nauczycielką w jednym z wrocławskich liceów, łącząc pracę pedagogiczną z naukową.

W latach 1923–1931 wykładała w liceum i seminarium nauczycielskim w Spirze. W 1932 prowadziła wykłady w Instytucie Pedagogiki Naukowej w Monasterze, przy czym starała się łączyć naukę z wiarą i tak je przekazywać słuchaczom. W tym czasie złożyła trzy śluby prywatne i żyła już właściwie jak zakonnica, wiele czasu poświęcając modlitwie.

Jednocześnie prowadziła bardzo wnikliwe studia nad myślą filozoficzną Świętego Tomasza z Akwinu, starając się objaśnić pewne elementy jego mistyki przy pomocy metody fenomenologicznej. Często była proszona o wygłaszanie odczytów przy różnych okazjach i na konferencjach. Prowadziła kursy szkoleniowe, pisała artykuły, wygłaszała wykłady w radiu. W Monasterze wykładała tylko przez dwa miesiące, gdy bowiem władzę przejęli narodowi socjaliści, musiała odejść.

Przeniosła się do Kolonii, gdzie 14 października 1933 roku wstąpiła do Karmelu. 15 kwietnia następnego roku otrzymała habit karmelitański. Gorąco pragnęła mieć udział w cierpieniu Chrystusa, dlatego jej jedynym życzeniem przy obłóczynach było, żeby otrzymać imię zakonne z dodatkiem: „od Krzyża”. Po nowicjacie złożyła śluby zakonne i przyjęła imię: Benedykta od Krzyża. Już jako karmelitanka zaczęła pisać swoje ostatnie dzieło teologiczne, zatytułowane: „Wiedza Krzyża”, które pozostało niedokończone. 21 kwietnia 1938 roku złożyła śluby wieczyste.

W tym czasie narodowy socjalizm objął swoim zasięgiem całe Niemcy. Benedykta, zdając sobie sprawę, że jej żydowskie pochodzenie może stanowić zagrożenie dla klasztoru, przeniosła się do Echt w Holandii. 2 sierpnia 1942 roku, podczas masowego aresztowania Żydów, została i ona aresztowana przez gestapo i internowana w obozie w Westerbork. Następnie, 7 sierpnia, deportowano ją do obozu w Oświęcimiu. Tam została zagazowana i spalona już 9 sierpnia 1942 roku.

Beatyfikacji Edyty Stein dokonał w Kolonii 1 maja 1987 roku Papież Jan Paweł II. On też kanonizował ją 11 października 1998 roku, ogłaszając ją w dniu 1 października 1999 roku – wraz ze Świętą Brygidą Szwedzką i Świętą Katarzyną ze Sieny – Patronką Europy.

Słuchając dzisiejszego Bożego słowa, na pewno odnosimy wrażenie, że pierwsze czytanie – choć pochodzi ze starotestamentalnej Księgi Proroka Ozeasza, a więc dzieła powstałego wiele wieków wcześniej – jakby dokładnie opisywało jej życie i osobistą relację z Bogiem. Chociaż bowiem dosłownie mowa tam jest o relacji Boga ze swoim narodem, uważanym przez Niego za swoją oblubienicę, to jednak wyjątkowo pasują one do naszej dzisiejszej Patronki, będącej przecież córką tegoż narodu, tej Bożej oblubienicy.

Dlatego porusza nas tak bardzo to Boże wyznanie: Na pustynię chcę ją wyprowadzić i mówić do jej serca. I będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości, […] I poślubię cię sobie na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana.

Zobaczmy, moi Drodzy, to wszystko o niej – o Edycie Stein, którą Pan, w sposób sobie tylko wiadomy, rzeczywiście wyprowadził na pustynię: na duchową pustynię, gdzie mówił do jej serca, ale także do jej umysłu – tak przecież wolnego i otwartego na przesłanie prawdy. A skoro jej umysł był taki właśnie jasny i wolny od wszelkich uprzedzeń i jakichś z góry przyjętych zastrzeżeń, które tak często blokują człowiekowi drogę do prawdy, przeto nic dziwnego, że młoda Żydówka poznała Prawdę – Jezusa Chrystusa, który jest jedyną Prawdą i czystą Prawdą: taką, która zawsze da się poznać tym, którzy bez uprzedzeń poszukują prawdziwej prawdy, a nie jakiejś swojej prywatnej „prawdy”, będącej zwykle kłamstwem i manipulacją.

I tylko – niejako na uboczu naszych refleksji – możemy dopowiedzieć, że o wiele łatwiej byłoby nam wszystkim żyć na tym świecie, gdybyśmy wszyscy podchodzili do siebie bez żadnych uprzedzeń, gdybyśmy szczerze chcieli siebie nawzajem wysłuchać i usłyszeć, co ten drugi ma do powiedzenia, a nie już z góry zakładać złą wolę, jakiś fałsz czy podstęp. Ileż łatwiej byłoby nam ze sobą rozmawiać, gdybyśmy patrzyli na siebie życzliwie i z założeniem, że ten drugi nie ma w kieszeni noża, który za chwilę na nas podniesie…

A także – choć to może zabrzmi ostro – że i Bóg nie ma wobec nas złych zamiarów, że nie chce nam zabrać naszej wolności, że nie stawia nam wymagań ponad miarę i że tak naprawdę chce naszego dobra i szczęścia. Takie podejście do Boga i do drugiego człowieka – bez uprzedzeń, w sposób wolny – to wielka sztuka. A właśnie nasza dzisiejsza Patronka posiadła ją w sposób doskonały!

Dała się Panu wyprowadzić na duchową pustynię, pozwoliła mówić do swojego serca, okazała się uległą Bogu, dlatego Pan «poślubił ją sobie na wieki, poślubił przez miłość i wierność, a ona poznała Pana» – żeby posłużyć się sformułowaniami z dzisiejszego pierwszego czytania.

W ten sposób wypełniła także słowa Jezusa, który w dzisiejszej Ewangelii mówił: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?

I znowu możemy powiedzieć, że to dokładnie o niej – o Siostrze Teresie Benedykcie – Edycie Stein. To ona bowiem zdecydowała się zaprzeć samej siebie, w jakimś sensie zaprzeć się tradycji swego narodu, który w Jezusie nie uznawał – i do dzisiaj przecież nie uznaje – zapowiedzianego i oczekiwanego Mesjasza. Ona odważyła się pójść za głosem prawdy, którą odkryła umysłem jasnym i wolnym od uprzedzeń, ale skoro się na to odważyła, to wzięła też na ramiona krzyż, związany z tą decyzją.

Całe swoje życie poświęciła świadczeniu o prawdzie – o tej jedynej Prawdzie, którą jest Jezus. I ostatecznie to ziemskie życie straciła… Ale czyż nie zyskała dużo więcej? A czyż Europa nie zyskała wspaniałej Patronki i Orędowniczki w Niebie? A czyż wszyscy ludzie trzeźwo i zdrowo myślący, ludzie o umysłach jasnych i wolnych, nie zyskali wspaniałej Nauczycielki, która pokazuje i udowadnia własnym przykładem, że można żyć z ludźmi w jedności, że można drugiego szanować – nawet, jeśli się z nim nie we wszystkim zgadza – ale pod warunkiem, że się go spokojnie wysłucha, że się zakłada jego dobrą wolę i samemu okaże się mu swoją dobrą wolę.

Jeszcze raz można sobie westchnąć: jaki inny byłby wówczas świat! Ten wielki świat – i ten nasz, mały świat, w którym na co dzień żyjemy… Czy jest to faktycznie obraz zupełnie nierealny? Czy jest to baśń „tysiąca i jednej nocy”? Czy to zupełna utopia, naiwność, marzycielstwo?…

Na pewno, wiele osób powie, że tak – że to zupełnie niemożliwe, żeby na świecie takie porządki panowały. Bo widzimy tylko wzajemną złośliwość, podkopywanie pod sobą dołków, nastawianie jednych na drugich, morderczą zazdrość, obmawianie się nawzajem, „wyścig szczurów” po jakiś wyimaginowany sukces – często kosztem tego drugiego… Tak wygląda ten dzisiejszy świat i nic nie wskazuje, żeby miał wyglądać inaczej.

Nie mówiąc już o Europie, która przecież ma chrześcijańskie korzenie, ale która wypiera się ich i zapomina o nich, czemu na pewno służą i w czym złowrogo pomagają działania tego skorumpowanego i do szpiku kości złego tworu, jakim obecnie jest Unia Europejska.

I cóż w takiej sytuacji mają zrobić uczniowie Jezusa? Czy ulegać tym mrzonkom, o których tu sobie mówimy i tworzyć jakieś nierealne wyobrażenia o powszechnej zgodzie, o wzajemnym szacunku i słuchaniu siebie nawzajem, o próbie rozumienia siebie nawzajem? Do kogo w ogóle ta gadka?…

Tak można by mówić i tak utyskiwać, a nawet podśmiewać się z tych, którzy takie wizje tworzą, gdyby nie to, że nasza Patronka takim właśnie wizjom pozostała wierna do końca życia! A nawet – za taki świat i taką wizję międzyludzkich relacji oraz relacji człowieka z Bogiem – oddała życie! Potwierdziła w ten sposób, że Prawda jest tylko jedna i choćby ją zaklinać na tysiąc sposobów, choćby się rękami i nogami zapierać i twierdzić, że jest inna – to jednak ona jest taka, jaka jest!

I każdy, kto nie nosi w swoim sercu uprzedzeń, dojdzie do tej Prawdy, odkryje ją na pewno! I uwierzy, że tą Prawdą można żyć, że nią da się żyć, że nią warto żyć… I że warto odkrywać prawdę o drugim człowieku, w spokojnej i rzeczowej z nim rozmowie, a nie w przyjmowaniu z góry jakichś własnych wyobrażeń o nim…

Moi Drodzy, jest możliwy lepszy świat, jest możliwa chrześcijańska Europa, jest możliwy porządek w naszej Ojczyźnie, jest możliwe ludzkie traktowanie siebie nawzajem w naszych rodzinach, w naszych sąsiedztwach, w naszych miejscach pracy i nauki, w naszych środowiskach. To wszystko jest możliwe – także w tych obecnych czasach, które wydają się już tak zepsute, że bardziej być nie mogą.

Owszem, te nasze czasy są zepsute, ale to nie czasy jako takie są złe, bo przecież czasy tworzą ludzie! To my tworzymy czasy, w jakich żyjemy. I to, jaki ten obecny czas będzie chociażby w Twojej, czy w mojej rodzinie; w Twoim czy moim otoczeniu – to naprawdę zależy od nas.

I choćby cały świat srożył się w grzechu i zgorszeniu, choćby Unia Europejska wydała kolejne dziesiątki, czy nawet setki swoich absurdalnych i kompletnie głupich dyrektyw, choćby na wszelkie sposoby próbowała walczyć z jedyną Prawdą, jaką jest Jezus Chrystus, a ogłaszała swoje własne, rzekomo nowoczesne i postępowe „prawdy” – i choćby się jeszcze wiele innych złych rzeczy działo wokół nas, to w moim domu i w mojej rodzinie, i w moim otoczeniu może być normalnie. Możemy się nawzajem szanować, słuchać się, zgadzać ze sobą, albo się nie zgadzać, ale nie kłócić z tego powodu… Możemy tak żyć.

Bo tak się da żyć! Tylko trzeba podpatrzeć, jak to robiła nasza dzisiejsza Patronka i w modlitwie często zwracać się do niej, aby tam, w Niebie, wypraszała nam taki właśnie styl życia: taką otwartość na prawdę oraz wolność i jasność spojrzenia – bez uprzedzeń i zacietrzewienia – w jakiej sama żyła. I jaką zwyciężyła świat!

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.