Szczęść Boże! Moi Drodzy, serdecznie gratuluję Jankowi, Autorowi rozważań poniedziałkowych, zdanego wczoraj egzaminu praktycznego na prawo jazdy. Za pierwszym razem! Wielkie słowa uznania! I szczere, naprawdę szczere gratulacje! A teraz – bezpiecznej jazdy…
Dziękuję Bogu za naszą bezpieczną jazdę – wczoraj, z Siedlec, do Grazu w Austrii, gdzie zatrzymaliśmy się w hotelu, aby jutro ruszyć w dalszą drogę – już do Rzymu. Wczoraj, w Warszawie, w czasie przegrupowania sił, nastąpiła pewna zmiana planów, bo część Osób chciała jechać prosto do Rzymu – bez względu na odległość i zmęczenie. Ja osobiście – i dwie Osoby ze mną – byliśmy temu przeciwni. Bo i tak jutro noc będzie na Placu Świętego Piotra, w oczekiwaniu na poranną Mszę Świętą pogrzebową, a potem jeszcze musimy jakoś wrócić do Polski…
Dlatego ostatecznie podzieliliśmy się i ja pojechałem swoim samochodem, zabierając Panią Joannę i Pana Zbyszka. Przejechaliśmy ponad tysiąc kilometrów od Siedlec, a około dziewięciuset od Warszawy – aż do Grazu, w Austrii, gdzie nocujemy w hotelu. Jutro Rzym, a pojutrze – znowu tutaj nocleg, aby potem ruszyć w drogę do Polski. Nastawiamy się na powrót w piątek wieczorem.
Teraz jednak przed nami – wielkie uroczyści na Watykanie. Zapewniam o mojej modlitwie w Waszej intencji. Jak wspominałem – wszystkie Msze Święte, odprawiane na wyjeździe, będę ofiarował w intencji i intencjach ludzi mi Bliskich. Czyli Was.
A teraz już zapraszam zatem do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszego dnia, aby odnaleźć to jedno osobiste przesłanie, z jakim Pan zwraca się do mnie dzisiaj. Duchu Święty, tchnij!
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
4 stycznia 2023.,
do czytań: 1 J 3,7–10; J 1,35–42
CZYTANIE Z PIERWSZEGO LISTU ŚWIĘTEGO JANA APOSTOŁA:
Dzieci, nie dajcie się zwodzić nikomu;
kto postępuje sprawiedliwie,
jest sprawiedliwy,
tak jak On jest sprawiedliwy.
Kto grzeszy, jest dzieckiem diabła,
ponieważ diabeł trwa w grzechu od początku.
Syn Boży objawił się po to,
aby zniszczyć dzieła diabła.
Każdy, kto narodził się z Boga,
nie grzeszy,
gdyż trwa w nim nasienie Boże;
taki nie może grzeszyć,
bo narodził się z Boga.
Dzięki temu można rozpoznać
dzieci Boga i dzieci diabła:
każdy, kto postępuje niesprawiedliwie,
nie jest z Boga,
jak i ten, kto nie miłuje swego brata.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:
Jan Chrzciciel stał wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: „Oto Baranek Boży”. Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem.
Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: „Czego szukacie?”
Oni powiedzieli do Niego: „Rabbi! (to znaczy: Nauczycielu), gdzie mieszkasz?”
Odpowiedział im: „Chodźcie, a zobaczycie”. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej.
Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: „Znaleźliśmy Mesjasza” (to znaczy: Chrystusa). I przyprowadził go do Jezusa. A Jezus wejrzawszy na niego rzekł: „Ty jesteś Szymon, syn Jana, ty będziesz nazywał się Kefas” (to znaczy: Piotr).
Bardzo wyjątkowo brzmią słowa dzisiejszej Ewangelii, kiedy się je odczytuje… w drodze do Rzymu. Oto dzisiaj Jezus zmienia imię Szymona na «Piotr», oznaczające Skałę. Jeszcze nie słyszymy słów, oznaczających przekazanie władzy nad Kościołem, ale ta zmiana imienia to już było preludium do tego, co właśnie miało się dokonać – iż Szymon będzie Piotrem, będzie Skałą, będzie podwaliną Kościoła Świętego, będzie widzialną jego Głową – tu, na ziemi – w zastępstwie i w imieniu Jezusa Chrystusa.
Z pewnością zauważamy, że Piotr nie był pierwszym, który dziś poszedł za Jezusem. Pierwszym był Andrzej – Szymon był drugim. Andrzej wręcz przyprowadził swego brata do Jezusa – tak, jakby musiał go do tego przyjścia przekonywać, przymuszać… Tak, jakby Szymon nie do końca ufał…
Z pewnością, ta zmiana imienia musiała mu dać do myślenia. Podobnie – jak wiele innych znaków, które Jezus od samego początku czynił. Wiemy, że Piotr ostatecznie za Jezusem poszedł; wiemy, że dobrze spełnił swoje apostolskie zadanie; wiemy, że przypieczętował je męczeńską śmiercią.
Wiemy jednak również, że jego relacje z Jezusem przechodziły różne zawirowania i zakręty, nie wyłączając zdrady! Jednakże Jezus nie wycofał się ze swego zaufania wobec Szymona – od dzisiaj: Piotra – i naprawdę chciał mieć w Nim Skałę. Można powiedzieć, że chciał w Nim mieć oparcie – ludzkie oparcie dla swojego Boskiego działania. Chciał mieć w Piotrze zastępcę, namiestnika na ziemi, widzialną Głowę Kościoła. Pomimo wszystko – pomimo tylu jego słabości i wahań… Jezus nigdy nie przestał na niego liczyć.
Podobnie, jak nigdy nie przestał liczyć na Benedykta XVI, a wcześniej – na Jana Pawła II, a wcześniej: na poprzednich Papieży, z których kolejni są dziś ogłaszani Błogosławionymi i Świętymi. Nawet pojawiają się niekiedy głosy, że Kościół trochę przesadza z tymi beatyfikacjami i kanonizacjami Papieży – wszystkich po kolei wynosząc na ołtarze.
Osoby wypowiadające te opinie – naprawdę, szczerze i często w duchu troski o Kościół – pytają, czy Kościół w ten sposób trochę się nie ośmiesza, czy nie spłyca pojęcia świętości, czy każdy Papież będzie miał teraz „z urzędu” tytuł Błogosławionego lub Świętego?
Można rozumieć te wątpliwości i można je podzielać, lub nie, natomiast można na nie odpowiedzieć bardzo logicznie i prawdziwie w ten sposób: przecież każda taka kanonizacja czy beatyfikacja poprzedzona jest długim procesem, w którym pojawia się także wymóg cudu, zaistniałego przez wstawiennictwo tego człowieka! Może to się nam wydawać dziwnym, może nas nawet zaskakiwać fakt, że Kościół – w swoich ustaleniach prawnych – domaga się wręcz od Boga cudu! Tak, jakby samego Boga chciał postawić przed jakimś swoim trybunałem i zmuszać do działania.
Tymczasem, to nie tak. Kościół w ten sposób właśnie pokornie pyta Boga, czy zechce mieć w tym, danym człowieku, który ma być ewentualnie wyniesiony na ołtarze, pośrednika do okazywania swojej łaski. Dlatego tak wielu kandydatów nawet przez długie lata czeka na ogłoszenie ich świętymi lub błogosławionymi – pomimo, że wszyscy są przekonani o ich świętości – bo nie ma cudu, jako znaku potwierdzenia ze strony Boga. Albo są jakieś cuda, ale nie do końca udowodnione, wątpliwe, albo takie, które jednak da się podważyć…
Zatem, skoro w przypadku Papieży cuda takie były i wszystkie zostały potwierdzone, znak to oczywisty, że Bożą wolą było, by ich ogłosić Błogosławionymi i Świętymi. Przeto na zarzut Osób wątpiących można odpowiedzieć tak: to właśnie świadczy o naprawdę dobrej kondycji Kościoła – pomimo tylu zastrzeżeń do postawy jego członków – że w tym obecnym, trudnym czasie, na jego czele stali ludzie święci. A więc ci, którzy nie zawiedli zaufania Mistrza.
On im ufał – pomimo ich słabości – a oni z tego zaufania dobrze się wywiązali. I byli dla Kościoła Skałą, na której ten się mógł bezpiecznie oprzeć.
A takim pierwszym znakiem, przekonującym do ich świętości, była ta zwyczajna prawość postawy, o której mowa w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Święty Jan przekonuje: Dzieci, nie dajcie się zwodzić nikomu; kto postępuje sprawiedliwie, jest sprawiedliwy, tak jak On jest sprawiedliwy. Kto grzeszy, jest dzieckiem diabła, ponieważ diabeł trwa w grzechu od początku. […] Dzięki temu można rozpoznać dzieci Boga i dzieci diabła: każdy, kto postępuje niesprawiedliwie, nie jest z Boga, jak i ten, kto nie miłuje swego brata.
Chciałoby się powiedzieć: wszystko jasne! Nie ma nad czym deliberować! Bo zanim zaczniemy Boga „męczyć” o jakiś cud, to zobaczmy, czy dany człowiek, którego chcemy ogłosić błogosławionym lub świętym – był po prostu uczciwym i prawym człowiekiem. Czy postępował sprawiedliwie. Czy okazywał zwykłą, codzienną miłość drugiemu człowiekowi. Ta zasada dotyczy każdego człowieka, każdego chrześcijanina. A więc także – każdego Papieża.
Czy Benedykt XVI, którego jutro pożegnamy w czasie uroczystości w Watykanie, był dobrym i prawym człowiekiem? Jakie świadectwo swojego życia i swojej posługi pozostawił Kościołowi? Czy nie zawiódł zaufania, jakie położył w nim Mistrz – Jezus z Nazaretu, o którym Benedykt pisał z taką miłością w swoim tryptyku, pod tym właśnie tytułem: „Jezus z Nazaretu”?… Czy Benedykt XVI był dla Kościoła Skałą? Czy był nią konkretnie dla Ciebie?…
Dla mnie był.
Niech Bóg prowadzi Was bezpieczną drogą; tam i z powrotem. Dziękuję za modlitwę i Eucharystię. Odwzajemniam się jak umiem. Ja mam w planie za chwilę pójść do chorej Oli a po południu uczestniczyć będę w Nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy z Eucharystią, potem w spotkaniu modlitewnym ze Wspólnotą a jutro przyjmujemy kolędę. Szczęść Boże wszystkim w Nowym Roku.
Ps. Rano 0 8:35 oglądam odcinki filmu The Chosen. Dziś Jezus spotkał się na osobności z Nikodemem…
” Dzieci, nie dajcie się zwodzić nikomu; „! z dzisiejszego I Czytania.
Przyznaję, że podoba mi się ten film o 8:30, w TVP…
xJ