Abyście uwierzyli, że JA JESTEM…

A

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym imieniny przeżywa Monika Ochnik, Osoba bardzo mi bliska i życzliwa, za moich czasów – należąca do KSM w Parafii pierwszego mojego wikariatu, czyli w Radoryżu Kościelnym, a obecnie uznana i znakomita Pielęgniarka w jednym z warszawskich szpitali.

Imieniny przeżywają także:

Monika Osial – także należąca niegdyś do tego samego KSM;

Monika Konarzewska – należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot;

Monika Mazur – także należąca do jednej ze Wspólnot.

Urodziny zaś przeżywają:

Agnieszka Chmielewska – również należąca do tego samego KSM, o którym wspomniałem;

Marcel Kryczka – w tamtych czasach: Lektor z tejże Parafii.

Wszystkim świętującym życzę Bożego błogosławieństwa, oraz mocy i odwagi dzisiejszego Patrona. Wszystkich zapewniam o modlitwie!

Naszą modlitwą ogarniamy także wszystkich Strażaków, którzy mają dzisiaj swoje Święto. I tak bardzo, bardzo serdecznie wspieramy Maturzystów w ich intelektualnych bojach!

W Siedlcach zaś dzisiaj, w Parafii katedralnej, odbędzie się pogrzeb ś.p. Pani Krystyny Kwiatkowskiej, Osoby niewidomej, należącej do Wspólnoty Duszpasterstwa Niewidomych i Niedowidzących. Mszy Świętej pogrzebowej będzie przewodniczył – i homilię wygłosi – Ksiądz Profesor Andrzej Gałka, Krajowy Duszpasterz Niewidomych. Dlatego zaraz wyruszam do Siedlec, polecając Panią Krysię Waszym modlitwom.

A zacząłem dzień u Sióstr Karmelitanek w Kodniu, gdzie udałem się na Mszę Świętą w zastępstwie Ojca Darka, który poprosił mnie o to wczoraj, późnym wieczorem. Taka szybka zamiana. Ale osobiście bardzo lubię tam zajeżdżać i odprawiać tam Msze Święte, spotykając się przy tym z wielką życzliwością Sióstr, wśród których jest moja była Uczennica – jeszcze z czasów pierwszego wikariatu – Siostra Michaela Stępniak. Za tamtych czasów: Joanna.

Prosiłem drogie Siostry, by codziennie w modlitwie pamiętały o naszym Duszpasterstwie Akademickim. I w ogóle – o Środowisku Akademickim i wszystkich Duszpasterstwach, w całej Polsce. Tak było dzisiaj, z samego rana.

Teraz natomiast pochylmy się nad Słowem, jakie Pan kieruje do nas dzisiaj. Co konkretnie mówi osobiście do mnie? Z jakim przesłaniem właśnie do mnie się zwraca? Duchu Święty – tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Czwartek 4 Tygodnia Wielkanocy,

Wspomnienie Św. Floriana, Męczennika,

4 maja 2023., 

do czytań: Dz 13,13–25; J 13,16–20

CZYTANIE Z DZIEJÓW APOSTOLSKICH:

Odpłynąwszy z Pafos, Paweł i jego towarzysze przybyli do Perge w Pamfilii, a Jan wrócił do Jerozolimy, odłączywszy się od nich.

Oni zaś przeszli przez Perge, dotarli do Antiochii Pizydyjskiej, weszli w dzień sobotni do synagogi i usiedli. Po odczytaniu Prawa i Proroków przełożeni synagogi posłali do nich i powiedzieli: „Przemówcie, bracia, jeżeli macie jakieś słowo zachęty dla ludu”.

Wstał więc Paweł i skinąwszy ręką, przemówił:

Słuchajcie, Izraelici, i wy, którzy boicie się Boga! Bóg tego ludu izraelskiego wybrał ojców naszych i wywyższył lud na obczyźnie w ziemi egipskiej i wyprowadził go z niej mocnym ramieniem. Mniej więcej przez czterdzieści lat znosił cierpliwie ich obyczaje na pustyni. I wytępiwszy siedem szczepów w ziemi Kanaan, oddał im ziemię ich w dziedzictwo, mniej więcej po czterystu pięćdziesięciu latach. I potem dał im sędziów aż do proroka Samuela.

Później poprosili o króla, i dał im Bóg na lat czterdzieści Saula, syna Kisza z pokolenia Beniamina. Gdy zaś jego odrzucił, powołał na ich króla Dawida, o którym też dał świadectwo w słowach: «Znalazłem Dawida, syna Jessego, człowieka po mojej myśli, który we wszystkim wypełni moją wolę».

Z jego to potomstwa, stosownie do obietnicy, wyprowadził Bóg Izraelowi Zbawiciela Jezusa. Przed Jego przyjściem Jan głosił chrzest nawrócenia całemu ludowi izraelskiemu. A pod koniec swojej działalności Jan mówił: «Ja nie jestem tym, za kogo mnie uważacie. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny rozwiązać sandałów na nogach»”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO JANA:

Kiedy Jezus umył uczniom nogi, powiedział im: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować.

Nie mówię o was wszystkich. Ja wiem, których wybrałem; lecz potrzeba, aby się wypełniło Pismo: «Kto ze Mną spożywa chleb, ten podniósł na Mnie swoją piętę». Już teraz, zanim się to stanie, mówię wam, abyście, gdy się stanie, uwierzyli, że Ja jestem.

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto przyjmuje tego, którego Ja poślę, Mnie przyjmuje. A kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał”.

Słyszymy dzisiaj w pierwszym czytaniu o ludzkiej nieprawości, którą Bóg znosił cierpliwie przez wiele lat. Tak Paweł mówił do «Izraelitów i tych, którzy boją się Boga». W ten sposób się właśnie do nich zwrócił. Opowiedział im historię troski Boga o swój lud – troski, wyrażającej się w opiece nad nim w Egipcie, a potem: w wyprowadzeniu go z tegoż Egiptu. Następnie, Bóg opiekował się swoim ludem na pustyni, wprowadził do ziemi obiecanej, potem dawał im sędziów i królów. A wreszcie – posłał im swojego Syna, Jezusa Chrystusa. Wcześniej Jan Chrzciciel przygotowywał ludzi na Jego przyjście.

Taką historię Paweł dzisiaj opowiedział swoim rodakom, zgromadzonym w synagodze w Antiochii Pizydyjskiej. Była to odpowiedź na prośbę przełożonych synagogi: Przemówcie, bracia, jeżeli macie jakieś słowo zachęty dla ludu. Bardzo znamienna prośba – musimy przyznać. Jak ją zrozumieć? Czyżby przełożeni uznali, że lud jest tak smutny, tak zrezygnowany, tak przybity codziennością, albo i innymi problemami, że potrzebne było słowo zachęty, aby odbudować nadzieję, podtrzymać na duchu, poratować w biedzie?… A może chodziło po prostu o jakieś zwyczajne dobre słowo – bez szczególnie dramatycznego kontekstu?

Pewnie trudno będzie nam na to odpowiedzieć, bo nie znamy sytuacji, w jakiej znajdowali się ówcześni słuchacze Pawła. Zresztą, zapewne każdy z nich znajdował się w innej. Natomiast owym słowem zachęty okazało się – jak słyszymy – przypomnienie ogromu dobrodziejstw Boga, dokonanych dla dobra swego ludu. I chyba – musimy przyznać – to bardzo przekonujący argument. Bo jest to konkretne świadectwo, które bardziej od rozbudowanych teorii naukowych i teologicznych, jest w stanie podtrzymać człowieka na duchu.

Skoro bowiem Bóg tak wiele razy udowodnił w historii narodu, że – i jak bardzo – się nim interesuje i troszczy się o niego, to cóż bardziej jeszcze może podtrzymać na duchu, co może być większym słowem zachęty? Tylko takie świadectwo! Jednak – zauważmy to koniecznie! – wspominanie wielkiej troski Boga przeplata się w wypowiedzi Pawła z przypomnieniem owych trudności, jakie w relacjach z Bogiem stwarzał oporny naród. Stąd to – wspomniane na początku rozważania – znoszenie przez Boga zwyczajów ludu izraelskiego na pustyni. Działo się to mniej więcej przez czterdzieści lat – tak usłyszeliśmy.

Widzimy zatem, że piękny, harmonijny i budujący obraz troski Boga o człowieka jest tu w jakimś sensie zaburzony. Ale nie na tyle zaburzony, aby go w jakiś sposób na trwale zmącił. Dlaczego? Może dlatego, że jest to – w tym czytaniu – jedyna tylko wzmianka o takich trudnościach, podczas gdy informacji o działaniu Boga jest dużo więcej.

A może także dlatego, że – jak nam to podpowiada sam Jezus w dzisiejszej Ewangelii – nie jest to dla Boga niczym zaskakującym. Tak, jak właśnie dla Jezusa nie było – niestety – niczym zaskakującym to, że zostanie zdradzony. Bo On o tym dobrze wiedział – zanim się to jeszcze stało. Wszak słyszymy dzisiaj: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał. Wiedząc to będziecie błogosławieni, gdy według tego będziecie postępować. Nie mówię o was wszystkich. Ja wiem, których wybrałem; lecz potrzeba, aby się wypełniło Pismo: «Kto ze Mną spożywa chleb, ten podniósł na Mnie swoją piętę». Już teraz, zanim się to stanie, mówię wam, abyście, gdy się stanie, uwierzyli, że Ja jestem.

Zatem, Jezus już wie, że – i przez kogo konkretnie – zostanie zdradzony. Kto podniesie na Niego – mówiąc cytatem biblijnym – swoją piętę. Ale właśnie dlatego w tym momencie On sam o tym mówi, aby gdy się to stanie, wszyscy uczniowie i wszyscy ludzie wiedzieli, że On był na to przygotowany. Bo jest On Bogiem – Człowiekiem, dlatego wie dokładnie, co kryje się w każdym ludzkim sercu.

Bardzo znamienne jest to, że właśnie w takim kontekście Jezus używa w stosunku do siebie imienia Boga: Ja jestem. Zapewne dla podkreślenia – po pierwsze – właśnie tego, że On o wszystkim dokładnie wie, ale po drugie: dla wyraźnego podkreślenia tego, że nawet tak bolesna zdrada nie jest absolutnie w stanie zniweczyć Jego zbawczego dzieła, będącego owocem i wyrazem Jego wielkiej miłości do każdej i każdego z nas.

I to nas dzisiaj także bardzo pociesza, że żadna nasza ludzka złość i zdrada – i cała nasza grzeszność – nie jest w stanie zagrozić naszemu zbawieniu, bo Bóg nigdy nie zrazi się do nas. I częstokroć o wiele dłużej, niż tylko przez czterdzieści lat, znosi różne ludzkie obyczaje. I to Go do człowieka naprawdę nie zniechęca – o ile tylko człowiek szybciej nie zniechęci się do siebie samego i do swego Boga, i nie przestanie o siebie walczyć, nie przestanie zawracać ze złej drogi, nie przestanie pokonywać w sobie grzechu, nie przestanie zmieniać swoich niedobrych obyczajów.

Dopóki będzie to czynił, będzie o siebie walczył, będzie z sobą samym walczył – ze swoim grzechem i skłonnościami do niego – dotąd i Pan będzie go znosił i będzie dawał mu szansę.

I to jest, moi Drodzy, słowo ogromnej nadziei i słowo ogromnej zachęty, skierowane do każdej i każdego z nas. Właśnie to słowo, iż Bóg kocha nas, znosi nas cierpliwie, czeka na nasze nawrócenie – na nasze ciągłe nawracanie – dając nam ciągle szansę, bo wie dobrze, jak słabi jesteśmy, przeto ta nasza słabość nie jest dla Niego ani niczym przytłaczającym, ani niczym zaskakującym. To jest naprawdę słowo wielkiej zachęty, do nas skierowane dzisiaj – i nie tylko dzisiaj…

Zapewne w swoim czasie musiało ono dotrzeć do serca Patrona dnia dzisiejszego i serce to na tyle skutecznie poruszyć, iż osiągnął on wyżyny świętości, składając swoje życie Bogu w męczeńskim darze. A mówimy o Świętym Florianie, Męczenniku.

Był on – według zapisów z VIII wieku – dowódcą wojsk rzymskich. Podczas prześladowania chrześcijan przez Dioklecjana został aresztowany wraz z czterdziestoma żołnierzami i przymuszany do złożenia ofiary bogom. Wobec stanowczej odmowy, wychłostano go i poddano torturom. Przywiedziono go następnie do obozu rzymskiego w Lorch koło Wiednia.

Namiestnik prowincji, Akwilin, starał się go wszelkimi środkami zmusić do odstępstwa od wiary: groźbami i obietnicami. Kiedy jednak te zawiodły, kazał go biczować, potem szarpać jego ciało żelaznymi hakami, a kiedy i to nic nie dało – z kamieniem uwiązanym u szyi zatopiono go w rzece Enns. Miało się to stać 4 maja 304 roku.

Ciało żołnierza z czasem odnaleziono i ze czcią pochowano. Nad jego grobem wystawiono klasztor i kościół benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Do dnia dzisiejszego kościół ten jest ośrodkiem życia religijnego w Górnej Austrii. Święty Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.

W roku 1184, na prośbę księcia Kazimierza Sprawiedliwego, syna Bolesława Krzywoustego, Kraków otrzymał znaczną część relikwii Świętego. Ku ich czci wystawiono w dzielnicy miasta, zwanej Kleparz, okazałą świątynię. Kiedy w 1528 roku pożar strawił tę część Krakowa, ocalała jedynie wspomniana świątynia. Odtąd zaczęto Świętego Floriana czcić w całej Polsce jako patrona podczas klęsk pożaru, powodzi i sztormów. Jest on także patronem strażaków.

A oto jak według Jana Długosza wyglądało przekazanie relikwii Floriana do Krakowa. W „Rocznikach Królestwa Polskiego” nasz narodowy Dziejopisarz relacjonuje:

Papież Lucjusz III, chcąc się przychylić do ciągłych próśb księcia i monarchy polskiego, Kazimierza, których już łaskawie wysłuchał jego poprzednik, Aleksander III, postanawia dać wymienionemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika, Świętego Floriana. Na większą cześć zarówno Świętego, jak Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny, Idziego.

Ten przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedeona, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil.

Wszyscy cieszyli się, że Polakom za zmiłowaniem Bożym przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego Męczennika. Do niej bowiem wniesiono w tłumnej procesji ludu wymienione ciało i tam je złożono, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jej chwała.

Na cześć zaś świętego Męczennika, biskup krakowski Gedeon zbudował dla niego poza murami Krakowa z wielkim nakładem kosztów kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny, Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedeona, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę Świętego Floriana, nadawać na chrzcie to imię swoim synom.” Tyle Jan Długosz.

my, wpatrując się w świetlany przykład postawy Świętego Floriana i wsłuchując się w Boże słowo dzisiejszej liturgii, módlmy się dla siebie nawzajem o mądrość, światło i odwagę do duchowego zwyciężania samych siebie – swoich ograniczeń i słabości!

Dodaj komentarz

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.