Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym rocznicę święceń kapłańskich przeżywa Ojciec Marcin Szwarc, Oblat, posługujący w Kodniu.
Urodziny natomiast przeżywa Marcin Zagubień, życzliwy Człowiek, wspierający – wraz z Rodziną – moją posługę na wikariacie w Celestynowie.
Imieniny z kolei przeżywa Kamila Malinowska, należąca w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot.
Wszystkim świętującym życzę radości i nadziei! I zapewniam o modlitwie!
Moi Drodzy, dzisiejszym Świętem liturgicznym Nawiedzenia Elżbiety przez Maryję kończymy maj, a tym samym – przepiękne nabożeństwo majowe. Koniecznie udajmy się dzisiaj na jakieś wspólne jego celebrowanie: czy to w kościele, czy przy kapliczce.
My odprawimy je dzisiaj w naszym Duszpasterstwie, zaraz po Mszy Świętej o godzinie 19:00, sprawowanej – jak co środę – w intencji Środowiska Akademickiego, Duszpasterstwa Akademickiego i Młodzieży w Kościele. Po nabożeństwie – cicha adoracja Najświętszego Sakramentu, do godziny 21:00.
Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem. Wzywając na pomoc Ducha Świętego, postarajmy się odkryć, co też Pan do nas dzisiaj tak konkretnie mówi.
Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen
Gaudium et spes! Ks. Jacek
Święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny,
31 maja 2023.,
do czytań z t. VI Lekcjonarza: Rz 12,9–16b; Łk 1,39–56
CZYTANIE Z LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO RZYMIAN:
Bracia: Miłość niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. Nie opuszczajcie się w gorliwości. Bądźcie płomiennego ducha. Pełnijcie służbę Panu. Weselcie się nadzieją. W ucisku bądźcie cierpliwi, w modlitwie wytrwali. Zaradzajcie potrzebom świętych. Przestrzegajcie gościnności.
Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie.
Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach. Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne.
SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO ŁUKASZA:
Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.
Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała:
„Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.
Wtedy Maryja rzekła:
„Wielbi dusza moja Pana
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.
Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie
nad tymi, którzy się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki”.
Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu.
Obchodzone zaś dziś przez nas Święto Nawiedzenia Elżbiety przez Maryję wywodzi się z religijności chrześcijańskiego Wschodu. Wprowadził je do zakonu franciszkańskiego Święty Bonawentura w roku 1263. Papież Bonifacy IX, w roku 1389, rozszerzył je na cały Kościół, aby uprosić – za przyczyną Maryi – jedność w Kościele Chrystusowym. Sobór w Bazylei, w roku 1441, święto to zatwierdził.
Obchodzimy je właśnie teraz, czyli pomiędzy Uroczystością Zwiastowania Pańskiego, a Narodzeniem Jana Chrzciciela. Dokładny opis tego ważnego wydarzenia zostawił nam Święty Łukasz w swojej Ewangelii, której fragmentu przed chwilą wysłuchaliśmy. A wysłuchawszy go, zapewne i my weszliśmy w atmosferę tego niezwykłego spotkania.
Oto Maryja – sama, z własnej i nieprzymuszonej woli, pomimo tego, że również była w stanie błogosławionym – decyduje się pójść w daleką drogę, aby pomóc swej starszej krewnej. Dlatego wędruje – jak słyszeliśmy – do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Według tradycji, było to dzisiejsze Ain–Karim, leżące w odległości siedmiu kilometrów na zachód od Jerozolimy. Maryja przebywa drogę z Nazaretu do Ain–Karim, a droga ta liczyła około stu pięćdziesięciu kilometrów.
Dobrze to sobie może uświadomić, moi Drodzy, bo wówczas piękny i podniosły w tonie opis, zawarty w Ewangelii, nabiera rysów bardzo konkretnych. I tak w ogóle, może dobrze by było, gdybyśmy jak najczęściej starali się ukonkretniać w swojej świadomości to, co czytamy na kartach Ewangelii, czy w ogóle Pisma Świętego.
Bo słuchając go od lat, lub samemu czytając – co oby jak najczęściej miało miejsce! – może już przyzwyczailiśmy się do pewnych sformułowań, tam zawartych, spośród których wiele znamy nawet na pamięć, albo przynajmniej na tyle się z nimi „osłuchaliśmy”, że traktujemy jako coś znanego i oczywistego. Dlatego nie próbujemy nawet wyobrazić sobie tych sytuacji i zdarzeń, o których czytamy. Może właśnie dlatego takie poruszenie wywołało – w czasie, kiedy miało miejsce – pojawienie się na ekranach filmu Mela Gibsona „Pasja”, w którym spróbowano pokazać dokładnie, jak wyglądała Męka Jezusa, czczona i rozważana przez wszystkich wierzących, na całym świecie, w ramach nabożeństwa Drogi Krzyżowej, a u nas w Polsce – w rzewliwym nabożeństwie Gorzkich Żali. Nieraz oglądamy też różne Misteria Męki Pańskiej, misternie przygotowane przez młodzież, albo nawet profesjonalnych aktorów.
I może wzruszamy się poszczególnymi wydarzeniami, lub scenami, albo przeżywamy podniosłą atmosferę dostojnie przeżywanych nabożeństw, słyszymy grę organów, śpiewamy piękne pieśni, wznosi się dym kadzideł. I na pewno nie myślimy wtedy o wznoszącym się wtedy, kiedy się to wszystko naprawdę działo – kurzu drogi, o pocie i krwi, o straszliwych ranach i krańcowym wyczerpaniu, jakie naprawdę towarzyszyły Męce Jezusa. Dlatego film, o którym mówimy, wywołał owo wielkie poruszenie.
A Jan Paweł II, po jego obejrzeniu, powiedział cicho tylko jedno zdanie, które skrzętnie wyłapali jego najbliżsi współpracownicy: „Tak było…”. Można powiedzieć, że to jedna z najpiękniejszych, chociaż i najkrótszych recenzji, jaką kiedykolwiek wydano o jakimkolwiek filmie.
Ale nie o filmie tu dzisiaj chcemy rozważać, a o zderzeniu pewnego uroczystego i – by tak rzec – oficjalnego obrazu wydarzeń zbawczych, opisanych na kartach Pisma Świętego, z ich obrazem rzeczywistym. To nie znaczy bynajmniej, że Pismo Święte ukazuje nam obraz zafałszowany, ale po prostu pokazuje nam to, co jest najważniejsze i potrzebne na drodze naszego zbawienie. Natomiast warto za każdym razem pomyśleć o tym, jak dane wydarzenie wyglądało i przebiegało – w całym swoim realizmie, bez literackich upiększeń.
I oto dzisiaj towarzyszymy Maryi, która odwiedza swoją krewną Elżbietę – starszą już niewiastę, która z niezbadanych wyroków Bożej Opatrzności miała zostać matką. I słyszymy o pięknym powitaniu, słyszymy również, że gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę.
A wówczas wydała ona okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.
Potem zaś słyszymy przepiękny hymn uwielbienia Boga za Jego przeogromną miłość do człowieka, wyrażoną w tylu znakach Jego dobroci. Maryja doświadczyła tego na samej sobie, dlatego wychwala Pana słowami, które Kościół do dziś wyśpiewuje przy wielu okazjach, a codziennie – w wieczornej modlitwie brewiarzowej: Nieszporach. Od pierwszego słowa w wersji łacińskiej, hymn ten nazywamy MAGNIFICAT.
I gdyby całe to dzisiejsze wydarzenie zamknąć tylko w tych słowach i gestach, które tu sobie przypomnieliśmy, to powiedzielibyśmy, że mamy do czynienia z piękną i podniosłą rodzinną uroczystością, która dała początek wielu liturgicznym obchodom i obrzędom. Ale wiemy, że nawiedzenie Maryi u Elżbiety to nie tylko to przepiękne powitanie.
To jest również wszystko to, co wyrażone zostało w ostatnim zdaniu dzisiejszej Ewangelii: Maryja pozostała u niej około trzech miesięcy; potem wróciła do domu. Właśnie o te trzy miesiące chodzi… Bo to właśnie w tym czasie Maryja wypełniła program prawdziwej postawy człowieka Bożego, wyrażonej w takim codziennym, zwyczajnym okazywaniu dobra, co Święty Paweł pięknie opisał w pierwszym dzisiejszym czytaniu: Miłość niech będzie bez obłudy. Miejcie wstręt do złego, podążajcie za dobrem. W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi. W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie. […] Zaradzajcie potrzebom świętych. Przestrzegajcie gościnności. […] Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą. Bądźcie zgodni we wzajemnych uczuciach. Nie gońcie za wielkością, lecz niech was pociąga to, co pokorne.
Maryja wypełniła, a właściwie potwierdziła te Pawłowe zalecenia w stopniu najpiękniejszym i najpełniejszym. I to jest właśnie prawdziwy obraz tego wydarzenia, które dziś przeżywamy, a więc zarówno te chwile podniosłe i słowa uroczyste, jak i ta trzymiesięczna, z pewnością nieraz bardzo trudna codzienność, pełna zatroskania i zapracowania wokół kobiety, będącej w stanie błogosławionym. Właśnie połączenie jednego i drugiego, a więc owej odświętności z tą trudną codziennością – to jest dopiero prawdziwy obraz całego życia Maryi i całej Jej postawy.
Ale to jest również prawdziwy obraz życia i postawy chrześcijanina. Bo chyba nie mamy wątpliwości, że nasza wiara najbardziej sprawdza się w trudnej codzienności, chociaż pięknie wygląda i cieszy serce w chwilach odświętnych. Gdyby jednak tylko do tych odświętnych miała się ograniczać, a nie wiązałaby się z codzienną miłością i troską, okazywaną cierpliwie i wytrwale ludziom, nie byłaby wiarą prawdziwą.
I jeszcze jedna refleksja, dotycząca odwiedzin, jakie sobie nawzajem składamy. Czy zawsze są one okazją do niesienia innym radości i nadziei, czy może wiążą się z uciążliwością i utrapieniem innych, bo zanosimy im zgorzknienie, narzekanie, a może jakieś pretensje?… Czy każde nasze odwiedziny są okazją do zaniesienia innym – w swoim sercu – Jezusa, aby to On mógł napełnić ten dom swoim pokojem? Dokładnie tak, jak Maryja pod swoim sercem – ale i w swoim sercu – tegoż Jezusa zaniosła do domu Elżbiety?
I jeszcze o jedno zapytajmy: Czy każde nasze odwiedziny są okazją do tego, by w jakiś sposób wejść w realia życia tej odwiedzanej rodziny lub osoby (oczywiście, nie mamy na myśli nachalnego wkraczania z butami w czyjąś prywatność), czy są to takie wizytacje biskupie lub ministerialne, gdzie wszystko jest wypucowane i wypachnione, wierszyki na powitanie nauczone i bukiety kwiatków grzecznie wręczane?
Ile w naszych spotkaniach z drugim człowiekiem – i w naszych odwiedzinach, składanych innym – jest miejsca na szczerość, na prawdę, na autentyzm? Ile jest tam miejsca dla Jezusa?…
Właśnie dziś przy obiedzie wspominałam o dawnych niezapowiedzianych odwiedzinach krewnych, gdy byłam dzieckiem, czy nastolatką mieszkającą na wsi z rodzicami. Przyjeżdżało np. Wujostwo z gromadką dzieci wozem konnym w porze obiadowej i moi Rodzice nie martwili się, czym poczęstować gości, co podać na stół, tylko się cieszyli, że brat Taty przyjechał z rodziną. Stawiali na stole, to co mieli. A była przecież bieda… ale była wspólna modlitwa, były śpiewy pieśni religijnych, były rozmowy. Bo kiedyś żyło wśród ludzi powiedzenie ” Gość w dom – Bóg w dom”. Nawet przypomniałam sobie, że taki napis z mosiądzu wisiał nad naszymi drzwiami wejściowymi…. Kto dziś by odnalazł się w tamtej rzeczywistości…. Dzisiaj, prawie każdy tego doświadcza… dzisiaj każde spotkanie, każda wizyta, nawet własnych dzieci, musi być zaplanowana, przygotowana… stół zastawiony…i nie ma o czym rozmawiać po 2-3 godziny, bo każdy ma swoją wizję świata, wizję polityki, nawet wspólne oglądanie telewizora może nastroić do kłótni i ostrej wymiany poglądów…. a wtedy Maryja bez zapowiedzenia wybrała się, do jakiejś ” starej” ciotki, na 3 miesiące… a jednak Maryja z Elżbietą, mimo różnicy wieku, odnalazły nić porozumienia. Połączyła Je miłość Boga Ojca i Jego obietnice. Radość przepełniała Ich serca i wylewała się z Ich ust pieśń uwielbienia. ” Wielbi dusza moja Pana…”, ” Błogosławiona Jesteś…” Zachariasz zaś milczał… do czasu.
Chcę podzielić się tym, jak Maria mnie odwiedziła.
Nie czułam się dobrze wieczorem 30-go, temperatura wzrosła i połknięcie było bolesne. Leków w domowej apteczce nie było, już w nocy-apteki są zamknięte.
Poprosiła Marię, aby położyła ręce na moim czole i gardle i była ze mną w nocy, abym mogła zasnąć.
Rano nie było temperatury ani bólu podczas połykania. Poszedłem do apteki i kupiłem odpowiednie leki
Teraz prawie zdrowy; to tylko lekkie przeziębienie.
Maryja , jest naszą Matką najlepszą, ale trzeba nam dziecięcej ufności. Ty , Elena taką ufność okazałaś w modlitwie i nie zawiodłaś się. Dziękuję Tobie za świadectwo .
Ps. Czekamy za dziećmi i wybieramy się na łono natury, będzie grill, będzie kawa, będzie radość z bycia ze sobą w Dniu dziecka. Dzieci też zaprosiły nas na swoją działeczkę na Dzień Matki, więc można powiedzieć, że taki malutki rewanż. 🙂
„OMNES SPIRITUS LAUDET DOMINUM” Każda [żywa] dusza chwali Pana! (Psalm. 151:6)
Jutro zaczynają się „Wakacje z Bożym stworzeniem”
Kot Sponge, 7 lat. Czuły, lubi być głaskany i czesany. Bezpośrednio zastępuje brzuch do czesania.
Będę przychodził do niego przez kilka tygodni, podczas gdy gospodyni jest na wakacjach.
Pod koniec czerwca do mojego domu zostanie przywieziona krnąbrna brytyjska kotka Gabi (13 lat). Również na kilka tygodni.
Dzięki za te świadectwa i wspomnienia pięknych spotkań rodzinnych. Organizujmy je – także dzisiaj. To w końcu od nas zależy, jak to będzie wyglądało w naszej rodzinie i w naszym, własnym domu. Pewnie, że nie jesteśmy w stanie odpowiadać za innych i ich zachowanie, ale to, co do nas należy – zróbmy z serca i jak najlepiej, żeby ludzi jednoczyć! Przynajmniej we własnej rodzinie!
xJ