Ile razy mam przebaczać?…

I

Szczęść Boże! W dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Agnieszka Szeląg, bardzo życzliwa Osoba z Parafii w Celestynowie, Żona i Matka, bardzo oddana swojej Rodzinie.

Imieniny przeżywa natomiast Ksiądz Adrian Komar, z którym w swoim czasie współpracowałem na jednym wikariacie w Żelechowie.

Życzę Świętującym odwagi w codziennym pokonywaniu siebie i zmierzaniu ku wyżynom chrześcijańskiej postawy! Więcej o tym w rozważaniu. Zapewniam o modlitwie!

Moi Drodzy, chciałbym zwrócić Waszą uwagę na dwie wypowiedzi Doktora Stanisława Krajskiego:

https://www.youtube.com/watch?v=gIZ7crdXrpg&ab_channel=Stanis%C5%82awKrajskiTV

oraz:

https://www.youtube.com/watch?v=HFM4UA2DZNA&ab_channel=Stanis%C5%82awKrajskiPL

To w sprawie Arcybiskupa Andrzeja Dzięgi. W tym momencie nie odniosę się szerzej do problemu, wspomnę tylko, że całym sercem podpisuję się pod słowami Doktora Krajskiego, dziękując Mu za odwagę i jasność przekazu! Może z niektórymi, pojedynczymi stwierdzeniami, bym się nie identyfikował, ale to stwierdzenia poboczne. Jednakże odnośnie do całego stanowiska w tej sprawie – podpisuję się! Więcej o całym problemie – tak całościowo – zamierzam wypowiedzieć się w rozważaniu na Wielki Czwartek. Jeżeli jednak zechcecie się wypowiedzieć o tym wcześniej, rzecz jasna – włączę się w dyskusję!

A ja dzisiaj udaję się na Wydział Nauk Rolniczych, przy ulicy Prusa, gdzie mam dyżur od 10:00 do 15:00. O 19:00 zaś – Msza Święta w naszym Duszpasterstwie, a następnie: Droga Krzyżowa. Zamiast piątku, kiedy zasadniczo u nas nie odprawia się Mszy Świętej.

Teraz już wsłuchajmy się w Słowo, które dzisiaj kieruje do nas Pan. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Jakie jest to przesłanie, z którym Pan dzisiaj osobiście do mnie się zwraca. Duchu Święty, tchnij i oświecaj!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Wtorek 3 Tygodnia Wielkiego Postu,

5 marca 2024.,

do czytań: Dn 3,25.34–43; Mt 18,21–35

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA DANIELA:

Powstawszy Azariasz tak się modlił, a otwarłszy swe usta, mówił w środku ognia:

Nie opuszczaj nas na zawsze, przez wzgląd na święte Twe imię nie zrywaj Twego przymierza. Nie odwracaj od nas swego miłosierdzia, przez wzgląd na Twego przyjaciela, Abrahama, sługę Twojego, Izaaka i Twego świętego Izraela. Im to przyrzekłeś rozmnożyć potomstwo jak gwiazdy na niebie i jak piasek nad brzegiem morza.

Panie, oto jesteśmy najmniejsi spośród wszystkich narodów. Oto jesteśmy dziś poniżeni na całej ziemi z powodu naszych grzechów. Nie ma obecnie władcy, proroka ani wodza, ani całopalenia, ani ofiar, ani darów pokarmowych, ani kadzielnych. Nie ma gdzie ofiarować Tobie pierwocin i doznać Twego miłosierdzia.

Niech jednak dusza strapiona i duch uniżony znajdą u Ciebie upodobanie. Tak jak całopalenia z baranów i cielców i jak z tysięcy tłustych owiec, niech się stanie dziś nasza ofiara wobec Ciebie i podoba się Tobie. Bo ci, co pokładają ufność w Tobie, nie zaznają wstydu. Teraz zaś postępujemy za Tobą z całego serca, odczuwamy lęk przed Tobą i szukamy Twego oblicza. Nie zawstydzaj nas, lecz postępuj z nami według swej łagodności i według wielkiego swego miłosierdzia. Wybaw nas przez swe cuda i uczyń swe imię sławne, Panie”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”

Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.

Dlatego podobne jest Królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, i tak dług oddać.

Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.

Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz odszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.

Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło.

Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy, darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swym współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.

Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.

To już nie pierwsze takie wyznanie grzechów i prośba o przebaczenie, takie pokajanie się przed Bogiem, jakiego przykład mamy dziś w pierwszym czytaniu. Pamiętamy, że zaledwie kilka dni temu słyszeliśmy coś podobnego – tylko z innej Księgi i w ustach innego Męża Bożego. Dzisiaj słyszymy je od Azariasza, ale tak naprawdę nie ma większego znaczenia, kto te słowa osobiście wypowiedział, jeżeli wyraziły one nastawienie całego narodu.

Chociaż pewnie trzeba przyznać, że nie do końca, bo można przypuszczać, że raczej cały naród – co do jednej osoby – to jednak tak nie myślał, gdyż nigdy nie brakowało tych, którzy żadnych „jakichś tam” grzechów sobie nie przypominają, bo ich po prostu „nie mają”! To znaczy, tak właśnie uważają. Kiedyś takich „świątobliwych” nie brakło – i dzisiaj nie braknie. Dobrze o tym wiemy wszyscy, widząc wokół siebie takich właśnie, dla których pojęcie grzechu to jakaś zupełna abstrakcja.

Niestety, dobrze o tym wiedzą także spowiednicy, którzy co i raz muszą dyskutować z owymi „mega pobożnymi” osobami, które nawet co miesiąc się spowiadają – na przykład, w pierwsze piątki miesiąca – ale zawsze mają ten sam problem: A z czego się one mają spowiadać? Przecież one do kościoła zawsze chodzą, wszystkie pacierze i Różańce odmawiają, Radia Maryja słuchają, każdemu pomagają, ze wszystkimi dobrze żyją… Naprawdę, przerażenie ogarnia, jak się taką jedną czy drugą osobę słyszy!

Najgorsze zaś w tym wszystkim jest to, iż są to właśnie owe osoby „pobożne”, które godzinami w kościele przesiadują, a ze swoim życiem nic nie robią! No, ale po co mają coś robić, skoro „żadnych grzechów nie mają”! I tylko można się w tej chwili zastanawiać: który stan jest tak naprawdę gorszy i bardziej szkodliwy? Czy ten, w którym człowiek otwarcie sprzeciwia się Bogu, buntuje się i demonstruje swoją niewiarę, czy ten, kiedy człowiek jest przekonany o swojej wielkiej wierze – i jeszcze innych przekonuje – a tak naprawdę jest od Boga bardzo daleko swoim sercem?… Który stan jest gorszy?

Wydaje się, że różnie można na to odpowiedzieć, ale może nawet nie tyle powinniśmy szukać odpowiedzi na tak postawione pytanie, co bardziej uczynić własnymi te słowa, które dziś wypowiedział Azariasz. Oczywiście, z pominięciem tych, które stanowią rys charakterystyczny tamtej kultury i tamtego czasu, natomiast wiele stwierdzeń jest tu ponadczasowych, jak chociażby: Nie opuszczaj nas na zawsze, przez wzgląd na święte Twe imię nie zrywaj Twego przymierza. Nie odwracaj od nas swego miłosierdzia… […] Panie, oto jesteśmy najmniejsi […]. Oto jesteśmy dziś poniżeni […] z powodu naszych grzechów. […] Niech jednak dusza strapiona i duch uniżony znajdą u Ciebie upodobanie. […] Bo ci, co pokładają ufność w Tobie, nie zaznają wstydu. Teraz zaś postępujemy za Tobą z całego serca, odczuwamy lęk przed Tobą i szukamy Twego oblicza. Nie zawstydzaj nas, lecz postępuj z nami według swej łagodności i według wielkiego swego miłosierdzia. Wybaw nas przez swe cuda i uczyń swe imię sławne, Panie! Czy każda i każdy z nas jest w stanie podpisać się pod tymi słowami?…

A czy podpisałby się pod nimi Święty Piotr, który dzisiaj postawił Jezusowi pytanie: Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy? Owo: aż siedem razy – oznaczało jakąś pełnię, jakąś kompletność i całość, a do tego: jakąś mnogość. Tyle tylko, że Jezus odpowiedział: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Czyli – zawsze! Dlaczego tak?

Dlatego, że Bóg każdemu z nas wybacza dużo więcej, niż siedem razy! Czy nawet siedemdziesiąt siedem razy! Dobrze obrazuje to przypowieść Jezusa, w której to nielitościwy dłużnik winien był swemu panu dziesięć tysięcy talentów, gdzie jeden talent to równoważność trzydziestu czterech kilogramów złota lub srebra (pytanie, co ten człowiek robił, że taki dług wygenerował – ale to już inna historia), natomiast on sam nie był w stanie podarować długu wysokości stu denarów, czyli stu dniówek słabo wykwalifikowanego robotnika. Dysproporcja jest wręcz niewyobrażalna, prawda?

Nieprawda! Jest wyobrażalna, bo można ją jednak wyliczyć. Owszem, jest ogromna, ale jest do policzenia. Natomiast Boże miłosierdzie wobec nas nie jest możliwe do przeliczenia – jest bezmierne, bezgraniczne, gigantyczne! A pomimo tego – my możemy o nie prosić! Nawet sprawimy tym wielką radość Bogu, jeżeli będziemy o nie prosić! Bo On bardzo chce nam je okazywać.

Dlatego sam daje nam to prawo, byśmy – tak, jak dziś Azariasz – o to miłosierdzie i przebaczenie prosili. Mamy takie prawo – dane nam przez Niego. Jedynymi, którzy to prawo mogą odebrać, jesteśmy my sami wobec siebie samych. Zgodnie ze słowami Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: na miłosierdzie Boże liczyć nie może, ani o nie prosić ten, kto nie przebaczy z serca swemu bliźniemu. Choćby te siedem razy.

A najlepiej – siedemdziesiąt siedem razy! Czyli – zawsze!

5 komentarzy

  • Szczęść Boże,

    mam poważne wątpliwości co do podlinkowanych przez Księdza materiałów. Wobec abp. Andrzeja Dzięgi od dawna toczyło się postępowanie, dlatego też nie powinny być zaskoczeniem głosy sprzeciwu wobec prób tłumaczenia „rezygnacji” złym stanem zdrowia. Gdyby nie ten list, prawdopodobnie szum medialny wokół sprawy byłby o wiele mniejszy.

    Przyczynę odejścia abp. Dzięgi podano w komunikacie nuncjatury, kilka słów komentarza dopowiedział później ks. Piotr Studnicki (https://www.ekai.pl/ks-studnicki-wyjasnia-okolicznosci-prawne-rezygnacji-abp-dziegi/). Szerokie omówienie sprawy przedstawiła także dziennikarka Monika Białkowska (https://www.youtube.com/live/n6B2PAXCm2k?si=VhncaQjG7_KhSDlH).

    Osobiście jestem wdzięczna biskupom, którzy jeszcze przed drugim komunikatem nuncjatury wyrazili swój sprzeciw wobec koloryzowania rzeczywistości przez byłego metropolitę szczecińsko-kamieńskiego. To dla mnie znak, że bardziej liczy się dla nich prawda niż układy w KEP. Mam nadzieję, że biskupi Ważny, Suchodolski, Bab i Wawrzynek to nie jedyni hierarchowie, którzy zauważyli problem. Wierzę, że kilku innych zareagowało w inny sposób, może mniej medialny (choć tak jak mówię, to niedyskretne reagowanie jest dla mnie bardzo ważnym sygnałem).

    Myślę, że nadszedł już czas, żebyśmy jako Kościół rzeczywiście dostrzegli osoby, które doznały krzywd w naszych strukturach. W tym kontekście bardzo polecam zapoznanie się z listem Tośki Szewczyk do biskupów (https://wiez.pl/2023/11/20/skrzywdzeni-przegrali-z-papiezem-i-kopernikiem-list-do-biskupow/), jak również z jej relacją po spotkaniach z niektórymi biskupami (choć w tekście nie padają nazwiska, dziś już wiemy, że byli wśród nich bp Ważny i bp Suchodolski (https://wiez.pl/2024/02/03/pytanie-o-jezusowosc-polityki-episkopalnej/). Uważam, że to mocny głos osoby, której absolutnie nie zależy na niszczeniu Kościoła, a wręcz przeciwnie – takiej, która wciąż wierzy w uzdrowienie, mimo ogromu krzywd, których ze strony Kościoła doświadczyła.
    Ignorowanie ofiar jest ponownym zadawaniem im bólu. Dla nich nie ma znaczenia, czy od krzywdy minął rok czy 25 lat. Należy im się sprawiedliwość, za dużo wycierpieli, żeby teraz znów spychać ich na margines, celem obrony dobrego imienia jednego czy drugiego duchownego.
    W tej sytuacji ofiarą nie jest abp Andrzej Dzięga.

    Inny problem dostrzegam w podawaniu w wątpliwość autorytetu obecnego papieża, ale o tym może nie dziś.

    Pozdrawiam

    • Od ostatniej kwestii poczynając: w Liście do Galatów czytamy, że Paweł publicznie sprzeciwił się Piotrowi, „bo na to zasłużył”. Potem opisuje, na czym to „zasłużenie” polegało. Zatem, sytuacja paradoksalna: nawrócony prześladowca Kościoła, dobrze pamiętający o swojej przeszłości, publicznie upomina pierwszego Papieża. Czy dlatego, że podważa jego autorytet?
      Wprost przeciwnie! Dlatego, że docenia jego rolę w Kościele i ma świadomość, że jak Papież będzie się „plątał” w swoich słowach i czynach, to tak samo będzie się za nim „plątał” cały Kościół. Zwłaszcza w tamtych czasach, kiedy nauka i styl działania Kościoła się kształtowały. A teraz mamy czasy podobne, gdyż jest on atakowany i podważany w swoich podstawach, wielu ludzi gubi się w tym wszystkim, co się wokół dzieje – dlatego szczególnie potrzeba jednolitego przekazu i wskazywania prostych dróg. Tymczasem, wypowiedzi i działania obecnego Papieża sieją – najdelikatniej mówiąc – wątpliwości. A u wielu ludzi – zamęt i poczucie zagubienia.
      Osobiście nigdy nie podważałem jego autorytetu i nigdy – także na tym blogu – nie pozwoliłem nazywać go uzurpatorem, czy fałszywym Papieżem. Natomiast nie mogę zamykać oczu na fakty i otwarcie mówię o jego błędnych posunięciach, które sam już nieraz musiałem tłumaczyć ludziom, którzy nic z tego nie rozumieją. Modlę się za niego, ale mam do niego pretensję o traktowanie Kościoła jak prywatnego folwarku! I piszę to z pełną odpowiedzialnością za każde słowo.
      W sprawie zaś Arcybiskupa Dzięgi – naprawdę, niewiele wiemy. Owszem, żałuję, że sam Ksiądz Arcybiskup nie podjął swojej obrony. Ja jestem całkowicie za tym, by sprawcy jakiejkolwiek zbrodni (celowo używam tego właśnie słowa) na odcinku seksualnym byli surowo karani. Ofiarom tych zbrodni należy się pomoc. Ale – na litość Boską! – nie wylewajmy dziecka z kąpielą!
      Bo w tej chwili każdy cień podejrzenia jest już ostatecznym oskarżeniem i potępieniem konkretnego kapłana lub biskupa na wieki wieków! I to biskupa – powiedzmy to jasno – który, jak chociażby w tym przypadku, nie molestował nikogo. Mam na myśli Arcybiskupa Dzięgę. Zechciejmy trochę ochłonąć z tego medialnego rozgorączkowania i zdajmy sobie sprawę, że Arcybiskup nikogo nie molestował! Oskarżany jest o „niedopełnienie sumienności” w reagowaniu na tego typu zachowania wśród księży. A takie oskarżenie – proszę wybaczyć – jest tak naprawdę bardzo uznaniowe. Bo co to znaczy, że niesumiennie reagował?
      Być może – faktycznie, wiedząc o pewnych faktach, nie podjął działań. Ale jeśli podjął?… I rozmawiał z tym księdzem i przedsięwziął jakieś działania? Kto dzisiaj jest w stanie – i na podstawie jakich kryteriów – ocenić, czy podjął wystarczające działania, czy nie?…
      A tak patrząc globalnie: dlaczego to akurat polscy biskupi są przez Watykan tak „wycinani” – jeden po drugim – kiedy niemieccy biskupi praktycznie rozwalają Kościół, tworząc jakąś potężną herezję, a Watykan albo milczy, albo im wręcz przyklaskuje? Czy nie dlatego, że polski Kościół jest ciągle „zbyt konserwatywny” i tradycyjny, za mało „nowoczesny”?
      Podkreślam raz jeszcze: to nie zmienia mojej bardzo krytycznej oceny wszelkich i jakichkolwiek przestępstw seksualnych ze strony duchownych. Od zawsze uważam, że po to my, księża, weszliśmy na świecznik, żeby świecić, a nie kopcić. I jeżeli ktoś nadużywa autorytetu i prestiżu kapłańskiej funkcji i szaty, to powinien ponieść tego bardzo, ale to bardzo surowe konsekwencje.
      Ale też jestem za tym, że jeżeli szczerze żałuje, to należy dać mu możliwość pozostania w kapłaństwie. Owszem, niech nigdy już nie pracuje z młodzieżą, niech zamknie się w jakimś klasztorze, modli się i pokutuje, ale jeżeli chce w taki sposób swoje kapłaństwo przeżywać, niech ma taką szansę. Tymczasem jest mi wiadomo o przypadkach księży, którzy – świadomi swoich złych czynów – szczerze żałując, prosili o taką szansę, ale byli bezlitośnie przenoszeni do stanu świeckiego. I publicznie potępiani!
      To nie jest Kościół, który założył Jezus Chrystus, tylko jakiś dziwny twór, uległy mediom i modom współczesnego świata. Dlatego ja codziennie modlę się za Święty Kościół Katolicki, aby był nadal Kościołem, aby był zawsze święty – i pozostał katolicki. I modlę się za obecnego Papieża – ale i o nowego. Bo mam szczerze i serdecznie dosyć tego, co się w Kościele obecnie dzieje!
      Przepraszam za ostry ton wypowiedzi, ale mam już dosyć Kościoła, który na każdym kroku biczuje się za wszystkie grzechy świata i przeprasza, że żyje! Zachowajmy jakąś proporcję problemów, chociaż minimum obiektywizmu w spojrzeniu na te sprawy, a nie ulegajmy nagonce medialnej.
      Dodam na koniec takie moje osobiste przekonanie, że po dwudziestu pięciu latach kapłaństwa, w trakcie których organizowałem kilkadziesiąt, o ile nie kilkaset wyjazdów z młodzieżą – większych i mniejszych, jednodniowych i wielodniowych – w których to wyjazdach uczestniczyły w sumie setki młodych ludzi: teraz każda i każdy z nich, jeśli tylko zechce, albo poczuje możliwość chociażby zarobienia „odszkodowania”, może mnie oskarżyć o wszystko, także o molestowanie, dokonane na jakimś wyjeździe, na przykład: dwadzieścia dwa lata temu – i ja nie będę się w stanie wybronić. Bo będę już na starcie oskarżony i praktycznie skazany, bez prawa obrony, odrzucony i potępiony do końca swoich dni. Żadne moje argumenty na pewno nie będą obchodziły oficjalnych czynników w Kościele, a media będą sobie w najlepsze używały.
      Powtarzam: to nie jest Kościół Jezusa Chrystusa.
      Ks. Jacek

      • Mam jednak wrażenie, że najwiekszy zamęt wprowadzają przeciwnicy Franciszka, komentujący go pod z góry ustaloną tezę. Trudno oczekiwać prostych odpowiedzi na trudne pytania, prostych rad w skomplikowanych sytuacjach. Stąd chyba te Franciszkowe zachęty do rozeznawania. Warto, by ludzie zanim sięgną do komentarzy, zajrzeli do źródła i nie przypisywali papieżowi czy jego współpracownikom antyewangelicznych intencji. I może trochę zaufali głowie Kościoła.
        Co do karania księży, zgadzam się, że wydalanie ich z kapłaństwa nie jest rozwiązaniem, może raczej pozbyciem się problemu. Ale karanie zaniedbań biskupów pozbawieniem ich urzędu to inna sprawa. I sądzę, że dochodzenia w tych sprawach nie są prowadzone niedbale. Chociaż też wolałabym nie czytać kolejnych komunikatów nuncjatury – ale tylko w przypadku, gdyby nie było podstaw do kolejnych „rezygnacji”.

      • Niestety, coraz bardziej wzrasta we mnie przekonanie, że to oskarżyciele wygłaszają swoje oskarżenia „pod z góry ustaloną tezę”… Dziękuję Annie za link. Więcej o tym – w słowie wstępnym i w rozważaniu w dniu 15 marca. A dłuższe i szersze wystąpienie w tej sprawie przygotowuję na Wielki Czwartek.
        Pozdrawiam serdecznie!
        xJ

Ks. Jacek Autor: Ks. Jacek

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.