Do nowych bukłaków…

D

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa Michał Różanowski, należący w swoim czasie do jednej z młodzieżowych Wspólnot. Niech Pan Mu udziela swoich darów, a On – niech się na nie otwiera. O to będę się dla Niego modlił.

Moi Drodzy, pozdrawiam Was dzisiaj bardzo serdecznie z Lublina, skąd niedługo – wraz z moim bardzo dobrym Kolegą, jeszcze ze wspólnego dzieciństwa w Białej Podlaskiej, a obecnie mieszkającym w Lublinie, Pawłem Buconiem, Profesorem KUL, a jednocześnie świeckim Szafarzem Komunii Świętej, Człowiekiem niezwykłej wiary, pokory i klasy – wyruszyć do Kodnia na wspólną modlitwę i pogadanie o tym i owym. Mieszkamy w sumie blisko siebie, ale spotykamy się rzadko – zbyt rzadko – z powodu zabiegania i zapracowania jednego i drugiego.

Ale – jak wspólnie orzekliśmy – tak dalej nie może być, dlatego dzisiaj wybieramy się na wyprawę do Matki, gdzie będę miał okazję odprawić Mszę Świętą w intencji Pawła i we wszystkich Jego intencjach – z okazji niedawnych imienin. Jak zawsze – o czym nie muszę przypominać – będę także pamiętał o Was!

O 18:00 natomiast – Msza Święta z homilią w Parafii Świętego Jana Kantego w Lublinie.

Tymczasem, przypominam, że dzisiaj mamy pierwszą sobotę miesiąca. Uczcijmy Niepokalane Serce Najświętszej Maryi Panny!

Teraz zaś już zapraszam do pochylenia się nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Dzisiaj moje słówko, bo Kacper jest na wyjeździe ewangelizacyjnym i napisze we wtorek. A oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co tak szczególnie mówi do mnie osobiście Pan? Czego ode mnie oczekuje? Duchu Święty, rozjaśnij nasze umysły i wzmocnij serca!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Sobota 13 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Bł. Marii Teresy Ledóchowskiej, Dziewicy,

6 lipca 2024., 

do czytań: Am 9,11–15; Mt 9,14–17

CZYTANIE Z KSIĘGI PROROKA AMOSA:

To mówi Pan: „W tym dniu podniosę szałas Dawidowy, co upada, zamuruję jego szczeliny, ruiny jego podźwignę i jak za dawnych dni go zbuduję, by posiedli resztę Edomu i wszystkie narody, nad którymi wzywano mojego imienia, mówi Pan, który to uczyni.

Oto nadejdą dni, mówi Pan, że będzie postępował żniwiarz tuż za oraczem, a depczący winogrona za siejącym ziarno; z gór moszcz spływać będzie kroplami, a wszystkie pagórki będą nim opływać. Uwolnię z niewoli lud mój izraelski, odbudują miasta zburzone i będą w nich mieszkać; zasadzą winnice i pić będą wino; założą ogrody i będą jeść z nich owoce. Zasadzę ich na ich ziemi, a nigdy nie będą wyrwani z ziemi, którą im dałem, mówi Pan, twój Bóg”.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Uczniowie Jana podeszli do Jezusa i zapytali: „Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?” Jezus im rzekł: „Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć.

Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata obrywa ubranie i gorsze robi się przedarcie. Nie wlewa się też młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się zachowuje”.

Słuchamy dzisiejszego pierwszego czytania – być może z niejakim zdziwieniem, że aż tak wielki dobrobyt i obfitość wszystkiego Bóg zapowiada. A przecież mamy w pamięci tyle tekstów, wziętych z wielu Ksiąg Starego Testamentu, w których to słyszeliśmy zapowiedzi całkowicie inne: zapowiedzi nieszczęść, klęsk, wręcz pogromów, jakie Bóg ześle na swój lud za jego nieprawości.

I nawet już nie zapowiedzi, ale opisy zniszczeń, dokonanych chociażby przez króla Nabuchodonozora, kiedy uprowadzał do niewoli większość ludności Jerozolimy, a samo miasto doszczętnie spalił i obrócił w gruz – słyszeliśmy zupełnie niedawno w liturgii. A łatwo to wszystko znajdziemy, kiedy otworzymy Stary Testament: wiele tam znajdziemy opisów dramatycznych wręcz wydarzeń, wielkiego cierpienia ludzi, przelewania krwi, ludzkiego płaczu i narzekania. Zresztą, żeby daleko nie szukać, to w samej Księdze Amosa wystarczająco dużo takich negatywnych zapowiedzi i opisów znajdziemy.

A oto dzisiaj – zakończenie tejże Księgi i diametralnie inny nastrój! Całkowicie inna treść, całkiem inne zapowiedzi. Oto bowiem słyszymy Boga, który swemu ludowi obiecuje: W tym dniu podniosę szałas Dawidowy, co upada, zamuruję jego szczeliny, ruiny jego podźwignę i jak za dawnych dni go zbuduję, by posiedli resztę Edomu i wszystkie narody, nad którymi wzywano mojego imienia, mówi Pan, który to uczyni.

Wspomnienie o «szałasie Dawidowym» to odniesienie do panowania króla Dawida i do tego czasu, kiedy królestwo, pod jego szczęśliwym i wielkim panowaniem, było jednością, nie będąc jeszcze podzielonym na królestwo północne i królestwo południowe. I właśnie ta świetność, która charakteryzowała królestwo za czasów Dawida, będzie przywrócona, odbudowana, ponownie zapanuje. Bóg sam «podniesie szałas Dawidowy», a więc to On sam sprawi, że będzie przywrócona owa wielkość!

Znakiem tej wielkości i tego niezmiernego szczęścia będzie przeogromna obfitość urodzaju. Autor biblijny tak to obrazowo przedstawia: Oto nadejdą dni, mówi Pan, że będzie postępował żniwiarz tuż za oraczem, a depczący winogrona za siejącym ziarno; z gór moszcz spływać będzie kroplami, a wszystkie pagórki będą nim opływać.

Zatem, owa obfitość będzie tak wielka, że zbiory będą trwały aż do następnych zasiewów. Coś wprost niewiarygodnego! I właśnie te wszystkie dobrodziejstwa staną się udziałem odnowionego ludu, który powróci z niewoli do swojej ziemi. Wszak słyszymy: Uwolnię z niewoli lud mój izraelski, odbudują miasta zburzone i będą w nich mieszkać; zasadzą winnice i pić będą wino; założą ogrody i będą jeść z nich owoce. Zasadzę ich na ich ziemi, a nigdy nie będą wyrwani z ziemi, którą im dałem, mówi Pan, twój Bóg. To są bardzo konkretne zapowiedzi – i bardzo wiarygodne, skoro czyni je sam Bóg!

Natomiast można się zastanowić, dlaczego na zakończenie Księgi słyszymy takie właśnie niesamowicie optymistyczne wizje, skoro jeszcze w poprzedniej perykopie Księgi Amosa słyszymy, że Izrael jest w oczach Bożych podobny do pogan! Dlatego wszyscy grzesznicy zginą od miecza. To są zdania bezpośrednio poprzedzająca – w samej Księdze – dzisiejszy fragment. Skąd zatem tak nagła zmiana, skąd takie pozytywne spojrzenie? Skąd zapowiedź odmiany losu narodu – i odnowienia samego narodu?

A czyż nie stąd, że to leży w naturze Boga: okazywać ludziom dobroć, miłość i miłosierdzie? I stąd, że Bogu jest naprawdę źle z tym, że musi upominać, karcić, czy nawet dopuszczać trudne doświadczenia, które my zwykliśmy nazywać karami, aby lud zmusić do myślenia, do odejścia od zła, a wejścia na drogi Boże? Jeśli tak można powiedzieć, Bóg w swej naturze ma pragnienie dobra i obdarowywanie dobrem, dlatego wręcz wyrywa się z tym, aby swemu ludowi coś dobrego powiedzieć, aby mu coś dobrego obiecać, a jeżeli obiecać – to na pewno też i dać.

Bóg naprawdę dąży ciągle do odnowienia losu i postawy człowieka, a jeżeli do odnowienia, to na pewno nie w kierunku zła, a tylko dobra. To odnawiające działanie Boga musi się spotkać z należytą odpowiedzią ze strony człowieka, o czym Jezus w dzisiejszej Ewangelii tak mówi: Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata obrywa ubranie i gorsze robi się przedarcie. Nie wlewa się też młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki się psują. Raczej młode wino wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się zachowuje.

A powiedział to zaraz po tym, jak skierowane zostało do Niego pytanie, będące jednocześnie zarzutem: Dlaczego my i faryzeusze dużo pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą? Jak słyszeliśmy, Jezus odpowiedział bardzo sugestywnie, a jednocześnie bardzo konkretnie, stawiając retoryczne pytania: Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć. Tak, przyjdzie i taki czas. Ale to nie teraz.

Bo teraz Pan młody jest z nimi. Dlatego trzeba się wewnętrznie odnowić w myśleniu, żeby w ogóle zauważyć, że «Pan młody jest» z nami. Już sama Jego obecność ma znaczenie odnawiające. Ale i każde Jego słowo i działanie – wszystko, co czyni, to czyni dla nas, dla naszego zbawienia w wieczności, a tu, na ziemi: dla naszego duchowego odnowienia!

Dlatego nie chce naszego trwania w grzechu, w marazmie, w ciasnych schematach naszego myślenia, naszych nawyków, złych przyzwyczajeń. On wręcz wyrywa się z wciąż nowymi propozycjami dobra, sam wychodzi nam naprzeciw, gotowy i milion, i sto milionów razy dawać nam szansę, zaczynać wszystko od nowa, po raz kolejny wyruszać we wspólną drogę, ciągle coś nowego podpowiedzieć…

I zawsze z tą samą: niezmienną, wręcz heroiczną, a niektórzy mogliby powiedzieć, że naiwną nadzieją, za którymś razem coś „załapie”, „zaskoczy”, „silnik się włączy”. Zróbmy, co w naszej mocy, aby wobec nas ta Jezusowa nadzieja mogła się spełnić!

Tak, jak spełniła się w życiu naszej dzisiejszej Patronki, którą jest Błogosławiona Maria Teresa Ledóchowska.

Urodziła się ona w czasie Powstania Styczniowego, w dniu 29 kwietnia 1863 roku, w Loosdorf, w Austrii, dokąd jej rodzina wyemigrowała po Powstaniu Listopadowym. 12 maja 1874 roku, przyjęła Pierwszą Komunię Świętą, a 15 lipca 1878 roku – Sakrament Bierzmowania.

Od najmłodszych lat wykazywała wybitne uzdolnienia literackie, muzyczne i aktorskie. Mając pięć lat, napisała mały utwór dla domowników, a jako dziewięcioletnia dziewczynka układała wiersze. Rodzina każdy dzień kończyła wspólnym pacierzem, a w niedzielę uczestniczyła we Mszy Świętej. Matka naszej Patronki, jako osoba niezwykle czuła na niedolę bliźnich, a do tego bardzo towarzyska i pogodna, umiała wychować dzieci w karności i sumienności. Ojciec pogłębiał wiedzę dzieci, zapoznając je z historią malarstwa i sztuki, z historią Polski i ojczystą mową.

W roku 1873 rodzice stracili po raz drugi majątek na skutek bankructwa instytucji, której akcje wykupili – bo pierwszy raz dziadek stracił wszystko za udział w Powstaniu Listopadowym. W tej sytuacji, ojciec Marii Teresy sprzedał majątek w Loosdorf i wynajął mieszkanie w St. Polten. Tu dzieci uczęszczały do szkoły. Dokumentem z tych lat jest świadectwo szkolne Marii Teresy Ledóchowskiej, wystawione w 1875 roku, na którym widnieją same oceny bardzo dobre. Miała wówczas dwanaście lat.

Wielkim przeżyciem dla niej była wiadomość o uwięzieniu w Ostrowie Wielkopolskim jej stryja, arcybiskupa Mieczysława Ledóchowskiego. Posłała do więzienia napisany przez siebie wiersz ku jego czci. W dwa lata później, w roku 1875, witała go radośnie w Wiedniu, gdy jako kardynał zatrzymał się tam w drodze do Rzymu. I jemu to właśnie zadedykowała swoją pierwszą książkę. Było to sprawozdanie z podróży, jaką odbyła po Polsce ze swoim ojcem, gdy miała szesnaście lat.

W 1883 roku, Ledóchowscy przenieśli się na stałe z Austrii do Polski, a konkretnie – do Lipnicy Murowanej koło Bochni, gdzie ojciec wykupił mocno zaniedbany majątek. Powitał ich burmistrz miasta i ludność w strojach krakowskich – chlebem i solą. Maria ucieszyła się z powrotu do Polski. A miała wtedy dwadzieścia lat. Rychło jednak zaznała, jakie są kłopoty w prowadzeniu gospodarstwa. W porze zimowej chętnie zwiedzała pobliski Kraków i brała udział w towarzyskich zebraniach i zabawach. Wyróżniała się urodą i inteligencją, dlatego szybko zdobyła sobie wzięcie.

W zimie 1885 roku zachorowała na ospę i przez wiele tygodni leżała, walcząc o życie. Choroba zostawiła ślady na jej twarzy. Organizm był osłabiony, bowiem sześć lat wcześniej przebyła ciężki tyfus. I to właśnie ta choroba uczyniła ją dojrzałą duchowo. Poznała marność życia doczesnego i rozkoszy świata. Zrodziło się w niej postanowienie oddania się na służbę Panu Bogu, jeśli tylko dojdzie do zdrowia. Na ospę zachorował także jej ojciec, wskutek czego – opatrzony Świętymi Sakramentami – niedługo zmarł. Pochowany został w Lipnicy. Maria Teresa, sama osłabiona po ciężkiej chorobie, nie była zdolna do prowadzenia majątku.

W wyniku starań rodziny, cesarz Franciszek Józef I mianował ją damą dworu wielkich książąt toskańskich w Salzburgu. Żyjąc na dworze, Maria Teresa nie zaprzestała prowadzenia życia przepełnionego wewnętrznym skupieniem. W 1886 roku po raz pierwszy zetknęła się z zakonnicami, które przybyły na dwór arcyksiężnej po datki na misje. Wtedy też po raz pierwszy spotkała się z ideą misyjną Kościoła.

A w tym właśnie czasie kardynał Karol Marcial Lavigerie, arcybiskup Algieru, rozwijał ożywioną akcję na rzecz Afryki. Pewnego dnia Maria Teresa dostała do ręki broszurę kardynała, gdzie przeczytała słowa: „Komu Bóg dał talent pisarski, niechaj go użyje na korzyść tej sprawy, ponad którą nie ma świętszej!” To było dla niej światłem z nieba. Znalazła cel swojego życia! Postanowiła skończyć z pisaniem dramatów dworskich, a wszystkie swoje siły poświęcić dla misji afrykańskich. W tej sprawie napisała też do stryja, kardynała Ledóchowskiego, który pochwalił jej postanowienie.

Jej pierwszym krokiem w ramach tejże działalności było napisanie dramatuZaida Murzynka”, wystawionego następnie w teatrze salzburskim i w innych miastach. Ponieważ obowiązki damy dworu zabierały jej zbyt wiele cennego czasu, zwolniła się z nich. Stanęła na czele komitetów antyniewolniczych. Te jednak rychło ją zwolniły, gdyż chciała, aby były to komitety katolickie, a nie międzywyznaniowe.

W 1890 roku, Maria zamieszkała w pokoiku przy domu starców u sióstr szarytek. Zerwała stosunki towarzyskie i oddała się wyłącznie sprawie Afryki. W tymże samym 1890 roku, na własną rękę, zaczęła wydawać „Echo z Afryki”. Nawiązała kontakt korespondencyjny z misjonarzami. Wkrótce korespondencja rozrosła się tak bardzo, że musiała zaangażować sekretarkę i ekspedientkę. Jednak widząc, że dzieło dalej się rozbudowuje, w jednym z numerów „Echa” z roku 1893 zamieściła apel o pomoc.

Z pomocą jednego z ojców jezuitów, opracowała statut Sodalicji Świętego Piotra Klawera. W dniu 29 kwietnia 1894 roku, w swoje trzydzieste pierwsze urodziny, przedstawiła go na prywatnej audiencji Papieżowi Leonowi XIII do zatwierdzenia. Papież dzieło pochwalił i udzielił mu swojego błogosławieństwa. Siedzibą Sodalicji były początkowo dwa pokoje przy kościele Świętej Trójcy w Salzburgu. Tam też założyła muzeum afrykańskie.

Od roku 1892, „Echo z Afryki” wychodziło także w języku polskim. Administrację pisma Maria Teresa umieściła przy klasztorze sióstr urszulanek, gdzie zakonnicą była wtedy jej młodsza siostra, Urszula. W 1894 roku, Maria Teresa miała już własną drukarnię. Od 1911 roku „Echo” zaczęło wychodzić w dwunastu językach. Ponadto, drukowano broszury misyjne, kalendarze, odezwy, a potem katechizmy i książeczki religijne w językach Afryki.

W dniu 9 września 1896 roku, Maria Teresa złożyła śluby zakonne na ręce kardynała Hellera, biskupa Salzburga. W 1897 roku, kardynał zatwierdził konstytucję przez nią ułożoną dla tegoż zgromadzenia zakonnego. W tym też samym roku, Maria Teresa założyła w Salzburgu drukarnię misyjną. W roku 1899, Święta Kongregacja Rozkrzewiania Wiary, na której czele stał kardynał Ledóchowski, wydała pismo pochwalne, a w roku 1899 ta sama Kongregacja przyjęła Sodalicję pod swoją bezpośrednią jurysdykcję. 10 czerwca 1904 roku, Święty Papież Pius X, osobnym dokumentem pochwalił dzieło, a w roku 1910 Stolica Apostolska udzieliła mu definitywnej aprobaty.

W roku 1904 Maria Ledóchowska przeniosła swoją stałą siedzibę do Rzymu. W cztery lata potem udała się osobiście do Polski, aby szerzyć tam ideę misyjną. Na wiadomość o powstaniu Polski niepodległej w roku 1918, Maria Teresa poleciła zatknąć polskie sztandary na domach swego zgromadzenia. W roku 1920, wysłała zapomogę do Polski. Pod koniec jej życia, Echo z Afryki” miało już około stu tysięcy egzemplarzy nakładu. W roku 1901, Maria Teresa założyła przy domu głównym Sodalicji w Rzymie międzynarodowy nowicjat. Także i biura Sodalicji były rozsiane niemal po wszystkich krajach Europy. Przy każdej filii założono muzeum Afryki. Nadto, nasza Patronka wyjeżdżała do wielu różnych miejsc z wykładami i odczytami o misjach w Afryce.

Zmarła 6 lipca 1922 roku, w obecności swoich duchowych córek. 10 lipca złożono jej ciało na głównym cmentarzu rzymskim przy Bazylice Świętego Wawrzyńca. Proces beatyfikacyjny rozpoczęto w roku 1945. Papież Paweł VI, w świętym roku jubileuszowym, w niedzielę misyjną, dnia 19 października 1975, wyniósł ją do chwały ołtarzy. Ciało Błogosławionej, od roku 1934, znajduje się w domu generalnym Sodalicji.

W czasie Soboru Watykańskiego II, biskupi Afryki licznie nawiedzali grób tej, która całe swoje życie i wszystkie swoje siły poświęciła dla ich ojczystej ziemi. W nagrodę za bezgraniczne oddanie się sprawom Afryki, Maria Teresa zdobyła zaszczytny przydomek Matki Afryki. Jest patronką dzieł misyjnych w Polsce.

W swoim apostolskim piśmie, Papież Paweł VI tak pisał o Błogosławionej Marii Teresie: „Apostolskie zadania, wyznaczone przez Chrystusa, stało się natchnieniem całego życia czcigodnej Marii Teresy Ledóchowskiej, tak że dała wspaniały przykład współdziałania kobiet w misyjnym dziele Kościoła.

Chrystus wzbudził w niej pragnienie służenia Mu sercem niepodzielnym. On odkupił i uświęcił ludzi przez swoje posłuszeństwo, posunięte aż do śmierci krzyżowej. On powołał Marię Teresę, aby z miłości ku Niemu służyła Mu w Jego braciach, zwłaszcza tych najbardziej opuszczonych i nieszczęśliwych – niewolnikach z Afryki. Maria Teresa usłyszała Boże wezwanie i całkowicie posłuszna woli Boga, porwana miłością ku Niemu, wielkodusznie i wytrwale poszła za tym powołaniem.

Maria Teresa wyprzedziła czasy, w których żyła, tak bardzo nie sprzyjające apostolstwu kobiet. Musiała przezwyciężyć wiele przeszkód i uprzedzeń, aby móc się oddać apostolstwu i pracy redaktorskiej i wydawniczej. Przewędrowała całą Europę, szerząc wszędzie apostolstwo misyjne, wydając różnojęzyczne czasopisma, zakładając wydawnictwa. Bóg błogosławił dziełu, które rozrastało się i umacniało: założoną przez siebie Sodalicją Świętego Piotra Klawera kierowała roztropnie i z wielką miłością, dzięki której odczuwało się tym bardziej Bożą bliskość.

Tajemnica miłości dopełniła się w śmierci Marii Teresy […]. Katolicy z Afryki opłakiwali odejście swej matki – jak ją nazywali – ale przez działalność założonego przez nią Instytutu, żyjącego jej duchem, nie przestają i dzisiaj doświadczać wielkości i siły tej miłości, która nią owładnęła. Ale nie tylko ludy Afryki pamiętają i podziwiają Marię Teresę, lecz i cały Kościół, bo znamienny przykład jej życia jest dobrem nie tylko jednego kontynentu. W jej życiu Bóg ukazał Kościołowi, a także wszystkim ludziom dobrej woli, czego może dokonać miłość jednego człowieka, który całkowicie oddał się Bogu, a przez Niego i całej cierpiącej ludzkości.” Tyle Święty Papież Paweł VI.

Wpatrzeni w świetlany przykład jej świętości, a jednocześnie zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, raz jeszcze zapytajmy samych siebie, czy i nas stać na to – i co w tym kierunku chociażby dzisiaj zrobimy – aby nadzieje, jakie pokłada w nas Pan, mogły się spełnić?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.