Nie pracujesz – nie jedz!

N

Szczęść Boże! Moi Drodzy, w dniu dzisiejszym urodziny przeżywa moja Ciocia, Teresa Nowicka, Siostra Taty, mieszkająca w Działdowie. Dziękując za piękne świadectwo Jej pracowitego i pełnego poświęcenia życia, modlę się dla Niej o wytrwałość i pogodę ducha.

Wszelkiego dobra życzę także Patrycji Sakowskiej, należącej do jednej z młodzieżowych Wspólnot – z okazji imienin. I także otaczam modlitwą.

Drodzy moi, wczoraj mieliśmy – po przełożeniu tego z poniedziałku – udać się na wędrówkę po Rzymie, pod tytułem: RZYM NOCĄ. Już wybieraliśmy się, będąc wcześniej na ciepłej kolacji, w umówionej restauracyjce. I wówczas zadzwoniła nasza Przewodniczka z wiadomością, że musimy i tym razem przełożyć, bo idzie burza. I faktycznie, niedługo trzeba było czekać, a nadeszły chmury, zaczęło grzmieć i padać. Nie była to jakaś wielka nawałnica, ale już byłoby trudno wędrować. Dlatego planujemy to dzisiaj.

Wcześniej natomiast, bo o 11:00, zamierzamy odwiedzić Brata Sławomira Steczkowskiego, ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego, posługującego w Polskim Papieskim Instytucie Katolickim, przy via Pietro Cavallini 38, czyli w miejscu, gdzie zamieszkują polscy Księża, studiujący w Rzymie. Tam też zatrzymują się nieraz biskupi i księża, odwiedzający Rzym – ja sam nocowałem tam przy okazji pogrzebu Ojca Świętego Benedykta XVI. A Brata Sławka znam już od wielu lat – od początku formacji seminaryjnej mojego Brata, Księdza Marka, w Seminarium warszawskim, gdzie Brat Sławek wówczas posługiwał. Teraz, od ponad dziesięciu lat, jest tutaj, w Rzymie. Takie spotkanie odbyliśmy rok temu – cieszę się ogromnie, że dane nam będzie spotkać się dzisiaj.

Dodam tylko jeszcze, że wczoraj – skoro nie wyszła nam wędrówka po Rzymie – zrobiliśmy sobie pogodny wieczór, w moim pokoju, z bardzo dobrą rozmową.

Drodzy moi, wszystkich Was serdecznie pozdrawiamy! Pamiętamy o Was w modlitwie!

Teraz zaś pochylmy się już nad Bożym słowem dzisiejszej liturgii. Oto słówko Księdza Marka na dziś:

https://www.youtube.com/c/CatholicSurgut

Zatem, co konkretnie mówi dziś do mnie Pan? Z jakim przesłaniem zwraca się do mnie osobiście? Duchu Święty, tchnij!

Niech Was błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec + i Syn, i Duch Święty. Amen

Gaudium et spes! Ks. Jacek

Środa 21 Tygodnia zwykłego, rok II,

Wspomnienie Św. Augustyna, Biskupa i Doktora Kościoła,

28 sierpnia 2024., 

do czytań: 2 Tes 3,6–10.16–18; Mt 23,27–32

CZYTANIE Z DRUGIEGO LISTU ŚWIĘTEGO PAWŁA APOSTOŁA DO TESALONICZAN:

Nakazujemy wam, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście stronili od każdego brata, który postępuje wbrew porządkowi, a nie według tradycji, którą przyjęliście od nas. Sami bowiem wiecie, jak należy nas naśladować, bo nie wzbudzaliśmy wśród was niepokoju ani u nikogo nie jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was nie być ciężarem. Nie jakobyśmy nie mieli do tego prawa, lecz po to, aby dać wam samych siebie za przykład do naśladowania. Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: kto nie chce pracować, niech też nie je.

A sam Pan pokoju niech was zawsze i na wszystkie sposoby obdarza pokojem. Pan niech będzie z wami wszystkimi.

Pozdrowienie ręką moją, Pawła. Ten znak jest w każdym liście: tak piszę.

Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa z wami wszystkimi.

SŁOWA EWANGELII WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA:

Jezus przemówił tymi słowami: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości.

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych, i mówicie: «Gdybyśmy żyli za czasów naszych przodków, nie bylibyśmy ich wspólnikami w zabójstwie proroków». Przez to sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków. Dopełnijcie i wy miary waszych przodków”.

Mocne, bardzo mocne i konkretne słowa kieruje w dzisiejszym pierwszym czytaniu Apostoł Paweł do wiernych w Tesalonikach – ale i do nas wszystkich. Z tych słów tchnie wielkim zdecydowaniem i przekonaniem. Zauważmy, że Apostoł nakazuje stronić od każdego brata, który postępuje wbrew porządkowi, a nie według tradycji. Może nas to trochę dziwić, bo nam się może wydaje, że wolą Jezusa, zapisaną w Jego nauce ewangelicznej, jest podążanie za każdym grzeszącym człowiekiem, aby go nawrócić, aby go na nowo przekonać do właściwej postawy. Nic z tych rzeczy!

Chrześcijanie mają od takiego stronić! Aż się opamięta i nawróci. To nie znaczy odrzucenia go, ale taką – nazwijmy ją – terapię szokową, żeby zmusić go do przemyślenia swego życia.

Co więcej, w jednych z ostatnich zdań słyszymy stwierdzenie, które w najmniejszym stopniu nie pozostawia wątpliwości: Kto nie chce pracować, niech też nie je. Zapewne, zdarzyło się nam to stwierdzenie słyszeć niejednokrotnie – i to nie tylko wtedy, kiedy w liturgii czytany był lub wyjaśniany w ramach homilii ten właśnie fragment Listu Apostoła, ale wydaje się, że to wezwanie już weszło w taki powszechny obieg i funkcjonuje w naszych rozmowach. Oby funkcjonowało też w naszym myśleniu i najgłębszym przekonaniu!

Zaznaczmy przy tym, że Święty Paweł miał szczególne prawo do skierowania takiego wezwania, skoro dzisiaj tak pisze: Sami bowiem wiecie, jak należy nas naśladować, bo nie wzbudzaliśmy wśród was niepokoju ani u nikogo nie jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was nie być ciężarem. Nie jakobyśmy nie mieli do tego prawa, lecz po to, aby dać wam samych siebie za przykład do naśladowania.

Otóż, właśnie! Jako robotnik na Niwie Pańskiej, Apostoł miał pełne prawo do korzystania z utrzymania, które daje mu Wspólnota wierzących. W końcu, to dla niej się poświęca i pracuje, niech więc ona go utrzymuje. I tak nieraz było – korzystał z tegoż utrzymania. Ale był taki czas w jego apostolskiej działalności, kiedy nawet z tego zrezygnował i zajął się produkowaniem namiotów, aby w ten sposób zarabiać na własne utrzymanie i odciążyć swoich uczniów!

Jednakże również wtedy, kiedy korzystał z ich utrzymania, żywił przekonanie, że może korzystać jedynie wtedy, kiedy naprawdę będzie dla nich uczciwie się poświęcał i porządnie pracował! Stąd tak zdecydowanie sprzeciwia się lenistwu, próżniactwu, pasożytnictwu jednych kosztem drugich. Takie postawy powinny być zdecydowanie obce chrześcijanom! Jak i te, wspomniane wcześniej, polegające na „postępowaniu wbrew porządkowi” – we wszelkim możliwym rozumieniu tego pojęcia.

A to tylko pokazuje, Drodzy moi, jak bardzo nasza religia, czyli chrześcijaństwo, a dla nas dzisiaj: katolicyzm – jedyne wyznanie, zawierające pełnię prawdy – jest jasne, konkretne i rzetelne. Nie ma w nim miejsca na żadne marzycielstwo! Nie ma w nim też miejsca na próżniactwo, lenistwo, gadaninę, obietnice, puste słowa czy bujanie w obłokach. Jest konkret, rzetelność, porządek, słowność, konsekwencja, uczciwość – i czego by tu jeszcze nie wymienić. Z pewnością także – pracowitość. Tak nauczał Święty Paweł, przeciwstawiając się właśnie wszelkiemu próżniactwu i pozoranctwu.

A czynił to na pewno z takim przekonaniem dlatego, że takiego stylu nauczył się od samego Jezusa, który chociażby w dzisiejszej Ewangelii nauczał: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości.

A także: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych, i mówicie: «Gdybyśmy żyli za czasów naszych przodków, nie bylibyśmy ich wspólnikami w zabójstwie proroków». Przez to sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków. Dopełnijcie i wy miary waszych przodków.

Rzeczywiście, ci mistrzowie obłudy i pozorów wszystko robili, aby budować w oczach ludzi swoją wydumaną pozycję, co prowadziło do tego, że prości ludzie bali się ich i poddawali się ich władzy nie z szacunku do nich – a tym samym: nie z miłości do Boga – a ze względu na obawę o konsekwencje tego, że sprzeciwią się przedstawicielom religijnej elity swego narodu, a tym samym: obrażą Boga.

I właśnie ten respekt, a wręcz strach, uczeni w Piśmie i faryzeusze brutalnie i cynicznie wykorzystywali. Obrzydliwa gra pozorów i obłuda! Wielkie nadużycie! Postawa zupełnie nie po myśli Jezusa! Stąd takie Jego słowa – i stąd takie słowa Apostoła Pawła.

Bo w naszej wierze nie ma ani odrobiny miejsca na próżniactwo i grę pozorów; na puste słowa i teatralne gesty; na lenistwo i bałagan. Wprost przeciwnie: przyjaźń z Jezusem kształtuje w człowieku uczciwość, pracowitość i porządek – po prostu: konkret – a to wszystko wynika z miłości do Boga i do drugiego człowieka. Jeżeli ktoś przyjmuje inną postawę, czyli udaje, gra przed innymi; co innego myśli, co innego mówi i jeszcze co innego robi – nie jest uczniem Jezusa. Nie jest człowiekiem prawdziwie wierzącym.

Bo o swojej wierze nie wystarczy mówić i zapewniać. Trzeba ją jeszcze potwierdzić codzienną, bardzo konsekwentną i konkretną postawą.

Tak, jak czynił to Patron dnia dzisiejszego, Święty Augustyn, Biskup i Doktor Kościoła.

Urodził się 13 listopada 354 roku w Tagaście, w dzisiejszej Algierii, w rodzinie urzędnika. Matka Augustyna, Święta Monika, którą wczoraj wspominaliśmy, pochodziła z rodziny o tradycji chrześcijańskiej i bardzo pragnęła, by jej syn przyjął Chrzest. Pragnienie to spełniło się jednak dopiero po trzydziestu trzech latach! Na rozwoju Augustyna niewątpliwie zaciążył fakt, że ojciec i matka różnili się co do wiary i przekonań dotyczących spraw najważniejszych w życiu. Przez to Augustyn przez wiele lat pozostał rozdarty między wpływem matki i ojca.

Augustyn był najstarszy z rodzeństwa, po nim urodził się Nawigiusz. Nawrócił się on w tym samym czasie, co Augustyn, był też przy śmierci matki. Nawigiusz ożenił się i miał kilka córek, z których wszystkie poświęciły się Panu Bogu na służbę w jednym z klasztorów.

W wieku szesnastu lat musiał Augustyn przerwać naukę z powodu braku pieniędzy, chociaż miał wielkie zdolności. Nauka szła mu łatwo. Imponował kolegom niezwykłą pamięcią. Jednak pierwsze lata nauki wspomina z niesmakiem. Miał bowiem nauczyciela, bijącego swoich uczniów bez miłosierdzia za najmniejsze przewinienia. Nie lubił matematyki, ale za to rozkoszował się w literaturze łacińskiej. Ulubionym jego autorem był Wergiliusz.

W młodych latach żył bardzo swobodnie. Lubił zabawy, dobre jadło i picie. Chętnie uczęszczał do teatru, miał ciągoty do psot chłopięcych. Trudny okres dojrzewania, dużo wolnego czasu i pogańskie zwyczaje sprawiły, że po pierwszych studiach w Tagaście i w Madurze, udał się na dalsze kształcenie do Kartaginy, metropolii Afryki Północnej i tam związał się z kobietą. Z tego związku po pewnym czasie urodził się syn Adeodatus, co po łacinie znaczy: dany od Boga. Augustyn żył z tą dziewczyną piętnaście lat. Igrzyska, cyrk, walki gladiatorów, teatr – to była jego codzienność.

Pod wpływem lektury klasyków rzymskich Augustyn wpadł w sceptycyzm racjonalistyczny. Zaczął szukać prawdy. Jednak Biblia wydawała mu się prostacka, bo jej łacińskie tłumaczenia były wówczas rzeczywiście nie zawsze udane. Za problemami filozoficznymi poszły też wątpliwości religijne, czego skutkiem było wstąpienie do sekty manichejskiej, do której wciągnął go tamtejszy biskup, imponując mu wymową i oczytaniem.

W 374 roku Augustyn powrócił do Tagasty, gdzie otworzył własną szkołę gramatyki. Potem zakładał jeszcze takowe w Mediolanie i w Rzymie. Kiedy zaś po kilku latach znowu pojawił się w Mediolanie, zetknął się tam ze Świętym Ambrożym, który był wówczas biskupem tego miasta. Augustyn zaczął chodzić na jego kazania. Wielki Biskup zaimponował mu wymową i głębią treści. I oto w roku 386 nastąpiło uderzenie łaski Bożej.

Oto bowiem pewnego dnia Augustyn wziął do ręki Listy Świętego Pawła Apostoła. Przypadkowo otworzył fragment Listu do Rzymian: Żyjmy przyzwoicie jak jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i w wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa, i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom (Rz 13,13–14). Jak pisze w swoichWyznaniach”, poczuł nagle jakby strumień silnego światła w ciemnej nocy swojej duszy. Zrozumiał sens swojego życia, poczuł żal z powodu zmarnowanej przeszłości.

Udał się wówczas do wioski Cassiciaco i tam u przyjaciela Werekundusa spędzał czas na modlitwie i na rozmowach na tematy ewangeliczne. Rozczytywał się równocześnie w Piśmie Świętym. Na początku Wielkiego Postu zgłosił się do Świętego Biskupa Ambrożego jako katechumen i w Wielką Sobotę, w nocy z 24 na 25 kwietnia 387 roku, właśnie z jego rąk przyjął Chrzest. Miał wówczas trzydzieści trzy lata. Wraz z nim przyjął Chrzest jego syn, Adeodatus.

Augustyn postanowił powrócić teraz do Afryki, by nawracać współziomków i pozyskiwać ich dla Chrystusa. Tuż przed opuszczeniem Italii umarła jego matka, zaś wkrótce po dotarciu do Afryki zmarł jego syn. Po przybyciu do Tagasty rozdał swoją majętność pomiędzy ubogich i z przyjaciółmi zamieszkali razem, oddając się modlitwie, dyskusji na tematy religijne i studiom Pisma Świętego.

W 391 roku udał się wraz z przyjaciółmi do Hippony, gdzie postanowił założyć klasztor i tam spędzić resztę swego życia. Niebawem dał się poznać wszystkim jako człowiek bardzo pobożny. Dlatego, gdy biskup Waleriusz zwrócił się pewnego dnia do ludu, by mu wskazano kandydata na kapłana, gdyż potrzebował jego pomocy, wszyscy w katedrze zwrócili się do Augustyna, wołając: „Augustyn kapłanem!” Ten przyjął propozycję biskupa i ludu.

Po wyświęceniu na kapłana, nie zmienił trybu życia, ale nadal prowadził życie wspólne w klasztorze. Zaczął nawet przyjmować nowych kandydatów. W ten sposób powstało jakby seminarium, z którego wyszło wielu późniejszych biskupów afrykańskich! Także sam Augustyn otrzymał tę godność, bowiem Biskup Waleriusz udzielił mu konsekracji na swojego Biskupa pomocniczego w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego 394 roku, ku ogromnej radości ludu. A kiedy dwa lata później zmarł, Augustyn został jego następcą, biskupem Hippony. Stało się to w 396 roku.

Nadal prowadził on życie wspólne, formując przyszłych biskupów i kapłanów. Po długich latach doświadczenia ułożył dla nich regułę, która w przyszłości miała się stać podstawą dla wielu rodzin zakonnych. Dużo czasu zajmowała mu korespondencja. Nie traktował jej jednak jedynie jako rodzaj kontaktu towarzyskiego, ale wykorzystywał ją jako sposób apostolstwa. Wypowiedział także nieubłaganą walkę błędom, jakie za jego czasów nękały Kościół: manicheizmowi, donatystom i pelagianom.

Pod koniec swego życia Augustyn przeżył bardzo ciężkie doświadczenie. Namiestnik rzymski zaprosił do północnej Afryki Wandalów dla obrony przeciwko szczepom dzikich mieszkańców Sahary. Kiedy spostrzegł, że Wandalowie są nie mniej od tamtych barbarzyńscy, wypowiedział im wojnę. Było jednak za późno. Po odniesionym zwycięstwie, Wandalowie zaczęli zajmować miasto po mieście. Hippona broniła się bohatersko przez trzy miesiące, aż wrogom udało się zrobić wyłom w murze i spowodować pożar miasta. Augustyn wtedy już nie żył. Zmarł w czasie oblężenia 28 sierpnia 430 roku.

Zostało po nim kilkadziesiąt tomów pism. Do najcenniejszych z nich należą oczywiście Wyznania”. Zachowało się także ponad trzysta sześćdziesiąt kazań i ponad dwieście listów. Słusznie więc zdobył sobie nasz Patron tytuł największego teologa chrześcijańskiej starożytności. Jest jednym z czterech wielkich doktorów Kościoła Zachodniego.

A oto co zapisał we wspomnianych już „Wyznaniach”, a co dziś uważa się za tekst, który najbardziej go charakteryzuje i określa: „O Prawdo wieczna, Miłości prawdziwa, umiłowana Wieczności! Ty jesteś moim Bogiem. Do Ciebie wzdycham dniem i nocą. Skoro tylko poznałem Cię, uniosłeś mnie, bym zobaczył to, co należy zobaczyć, ale ja nie byłem jeszcze do tego zdolny. Pokonałeś słabość mego wzroku potęgą Twoich promieni, zadrżałem z miłości i lęku. Poznałem, że znajduję się daleko od Ciebie, w krainie obcej, i usłyszałem jakby głos Twój z wysoka. […]

Szukałem drogi, dzięki której mógłbym trwać w zjednoczeniu z Tobą, i nie znajdowałem, dopóki nie przylgnąłem do Pośrednika między Bogiem a ludźmi, Człowieka Jezusa Chrystusa, który jest ponad wszystko, Bóg błogosławiony na wieki. On zawołał mnie i powiedział: Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem, oraz złączył z ciałem – ponieważ „Słowo stało się ciałem” – pokarm, którego nie byłem zdolny przyjąć. W ten sposób Twa Mądrość, przez którą wszystko stworzyłeś, stała się dla naszego wieku dziecięctwa stosownym pokarmem.

Późno Cię ukochałem, Piękności dawna i zawsze nowa! Późno Cię ukochałem! We mnie byłeś, ja zaś byłem na zewnątrz i na zewnątrz Cię poszukiwałem. Sam pełen brzydoty, biegłem za pięknem, które stworzyłeś. Byłeś ze mną, ale ja nie byłem z Tobą. Z dala od Ciebie trzymały mnie stworzenia, które nie istniałyby w ogóle, gdyby nie istniały w Tobie. Przemówiłeś, zawołałeś i pokonałeś moją głuchotę. Zajaśniałeś, Twoje światło usunęło moją ślepotę. Zapachniałeś wokoło, poczułem i chłonę Ciebie. Raz zakosztowałem, a oto łaknę i pragnę. Dotknąłeś, a oto płonę pragnieniem Twojego pokoju.” Tyle z „Wyznań” naszego dzisiejszego Świętego.

A my, wpatrzeni w przykład jego postawy i zasłuchani w Boże słowo dzisiejszej liturgii, zapytajmy samych siebie raz jeszcze o to, na ile nasza chrześcijańska postawa realizuje się w konkrecie codzienności: w naszym chrześcijańskim myśleniu, w dobrych i prawdziwych słowach oraz w porządnej postawie – na ile jest uczciwa i wynika prosto z serca, na ile też unika pozorów, udawania i pustej gadaniny?…

Dodaj komentarz

Archiwum wpisów

Ks. Jacek Jaśkowski

Witam serdecznie! Kłania się Ks. Jacek Jaśkowski. Nie jestem ani kimś ważnym, ani kimś znanym. Jestem księdzem, który po prostu chce rozmawiać. Codzienna kapłańska posługa pokazuje mi, że tematów do rozmów z księdzem jest coraz więcej i dzisiaj żaden ksiądz nie może od nich uciekać, ale – wprost przeciwnie – podejmować nowe wyzwania. To przekonanie skłoniło mnie do próby otwarcia tegoż bloga, chociaż okazji do rozmów na co dzień – w konfesjonale i poza nim – na szczęście nie brakuje. Myślę jednak, że ten blog będzie jeszcze jednym sposobem i przestrzenią nawiązania kontaktu z ludźmi dobrej woli, otwartymi na dialog.